Hide
BĄDŹ NA BIEŻĄCO!
Follow on Facebook
Facebook
Show
Fri, Apr 26, 2024

Archiwum

All Stories

Media: z kwarantanny będą wyłączeni podróżni z 75 krajów, w tym Polski

Przyjeżdżający z 75 krajów - w tym Polski - zostaną od poniedziałku zwolnieni z obowiązku 14-dniowej kwarantanny po przyjeździe do Wielkiej Brytanii - podał w czwartek dziennik "Daily Telegraph".

To, że kwarantanna zostanie od lipca zniesiona dla przyjeżdżających z krajów o niewielkim ryzyku koronawirusa, już pod koniec zeszłego tygodnia potwierdził brytyjski rząd. Jednak nie opublikowano jeszcze listy tych krajów. Brytyjskie media spekulowały, że znajdą się na niej przede wszystkim popularne europejskie kierunki wakacyjne, m.in. Francja, Grecja, Włochy, Hiszpania, ale także Niemcy, Holandia czy Finlandia, za to niemal na pewno kwarantanna ma pozostać w przypadku przyjazdów ze Szwecji i Portugalii.

"Daily Telegraph" podał w czwartek, że na liście znaleźć się może aż 75 terytoriów, w tym niemal wszystkie kraje Unii Europejskiej - ale w dalszym ciągu z wyłączeniem Portugalii i Szwecji - ponadto większość brytyjskich terytoriów zależnych, a także sporo państw spoza Europy, m.in. Australia, Nowa Zelandia czy Tajlandia. Po raz pierwszy w doniesieniach medialnych na temat listy krajów pojawia się na niej Polska, z której przyjeżdzający też mają być wyłączeni z obowiązku kwarantanny.

Według dziennika pełną listę brytyjskie ministerstwo spraw zagranicznych opublikuje w czwartek wieczorem lub w piątek.

Kwarantanna po przyjeździe do Wielkiej Brytanii obowiązuje od 8 czerwca. Niemal wszyscy przyjeżdżający do Wielkiej Brytanii - zarówno jej obywatele, jak i cudzoziemcy - muszą podać adres, gdzie będą przebywać przez następne 14 dni i poddawać się kwarantannie. Władze są upoważnione do przeprowadzania niezapowiedzianych kontroli i nakładania kary na osoby, które nie przestrzegają tego obowiązku. W Anglii, Walii i Irlandii Północnej wynosi ona 1000 funtów, w Szkocji - 480.

Przeciwko kwarantannie protestowały zwłaszcza linie lotnicze i firmy turystyczne, argumentując, że dodatkowo uderzy ona w te sektory, które i tak bardzo mocno ucierpiały wskutek epidemii koronawirusa. Wraz z wprowadzeniem kwarantanny rząd ogłosił, że co trzy tygodnie będzie ona poddawana przeglądowi.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Media: z kwarantanny będą wyłączeni podróżni z 75 krajów, w tym Polski

Z powodu koronawirusa Harrods zwolni 14 proc. pracowników

Słynny londyński dom towarowy Harrods poinformował, że zwolni 672 pracowników, co stanowi 14 proc. wszystkich zatrudnionych - podały w środę brytyjskie media. Przyczyną tej decyzji jest prawie trzymiesięczne zamknięcie sklepu z powodu pandemii koronawirusa.

„Z ciężkim sercem muszę dziś potwierdzić, że z powodu odczuwalnych nadal efektów pandemii musimy dokonać redukcji liczby pracowników. Niezbędne wymagania dotyczące dystansu społecznego, mające na celu ochronę pracowników i klientów, mają ogromny wpływ na naszą zdolność do handlu, natomiast wstrzymanie podróży międzynarodowych spowodowało, że straciliśmy kluczowych klientów przychodzących do naszego sklepu” – napisał w mailu wysłanym we wtorek do pracowników prezes zarządu Harrodsa, Michael Ward.

Jak sprecyzował, pracę straci 14 proc. spośród 4,8 tys. zatrudnionych, zaś cięcia dotkną przede wszystkim te obszary działalności, które najmocniej zostały dotknięte skutkami pandemii.

Z jej powodu wszystkie sklepy w Wielkiej Brytanii, poza sprzedającymi niezbędne artykuły, jak żywność czy lekarstwa, zostały zamknięte 24 marca. W Anglii mogły one wznowić działalność od 15 czerwca, ale pod warunkiem wprowadzenia rządowych wytycznych, zgodnie z którymi musi zostać ograniczona liczba klientów przebywających jednocześnie w sklepach, zamknięte zostały punkty gastronomiczne w centrach handlowych, ograniczona liczba przymierzalni, zaś wszystkie osoby muszą zachowywać dwumetrowy dystans.

Założony w 1849 r. Harrods jest jednym z największych i najbardziej znanych domów towarowych na świecie. Od 2010 r. jest własnością należącego do rządu Kataru funduszu inwestycyjnego Qatar Investment Authority.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

 

Obraz Steven Iodice z Pixabay 

Z powodu koronawirusa Harrods zwolni 14 proc. pracowników

Od środy możliwe połączenia lotnicze z szeregiem nowych krajów

Rząd znosi od środy zakaz połączeń lotniczych z szeregiem nowych krajów. Wśród nich są Wielka Brytania, Japonia, Kanada, Korea Płd. czy Ukraina.

We wtorek wieczorem w Dzienniku Ustaw opublikowane zostało nowe rozporządzenie Rady Ministrów z 30 czerwca 2020 r. w sprawie zakazów w ruchu lotniczym.

Rozporządzenie zezwala na połączenia lotnicze z państwami członkowskimi Europejskiego Porozumienia o Wolnym Handlu (EFTA), EOG, Szwajcarii i UE, za wyjątkiem Szwecji i Portugalii. W stosunku do poprzedniego rozporządzenia sprzed dwóch tygodni, z listy zakazu lotów usunięto Wielką Brytanię.

Rozporządzenie zawiera też listę innych krajów, do których zakaz lotów nie obowiązuje. Są to: Czarnogóra, Gruzja, Japonia, Kanada, Albania, Korea Płd. i Ukraina.

Rozporządzenie wchodzi w życie 1 lipca 2020 r.; traci moc z dniem 14 lipca 2020 r. (PAP)

Od środy możliwe połączenia lotnicze z szeregiem nowych krajów

Konsul: komisje w Wielkiej Brytanii mają znacznie więcej pracy niż te w Polsce

W obwodach na terenie Wielkiej Brytanii zarejestrowanych jest kilka razy więcej osób niż w tych w Polsce, a korespondencyjny tryb głosowania sprawia, że członkowie komisji mają do wykonania znacznie więcej czynności - wyjaśnił konsul generalny w Manchesterze Leszek Rowicki.

We wtorek rano szef PKW Sylwester Marciniak zapowiedział, że wystąpi do konsulatu w Manchesterze o wyjaśnienie, z czego wynikał fakt, iż w obu tamtejszych obwodach do głosowania liczenie wyników trwało najdłużej.

Zapytany przez PAP o tę sprawę, konsul Rowicki zwrócił uwagę, że nie sposób porównywać ilości pracy, którą mieli do wykonania członkowie podlegających mu komisji z ilością pracy komisji wyborczych w Polsce. "Obie obwodowe komisje wyborcze w Manchesterze miały w tych wyborach do policzenia największe liczby głosów ze wszystkich komisji na świecie" - powiedział. W obu obwodach w Manchesterze było po ponad 13 tys. wyborców, podczas gdy w obwodach w Polsce zwykle średnio jest po około 2 tys. wyborców.

Ponadto - jak podkreślił - w przypadku wyborów korespondencyjnych członkowie komisji mają kilkakrotnie więcej czynności do wykonania. "Każda z komisji musiała otworzyć ponad 13 tys. kopert zwrotnych, sprawdzić zgodność oświadczenia o tajnym i osobistym oddaniu głosu ze spisem wyborców, a kopertę z kartą do głosowania umieścić w urnie. Następnie należało wyjąć kopertę z urny, otworzyć, posortować, przeliczyć głosy i przygotować protokół" - wyjaśnił.

Tymczasem maksymalny dozwolony prawem skład komisji wynosi 13 osób, niezależnie od liczby wyborców. "Warto zaznaczyć, że pracownicy konsulatu od tygodni pracują bardzo intensywnie. Przesyłki wyborcze musieliśmy najpierw przygotować i rozesłać wyborcom, a zgodnie z napiętym kalendarzem wyborczym, mieliśmy na to dosłownie kilka dni. Wspieraliśmy również członków komisji od momentu rozpoczęcia przez nich pracy o godz. 6.30 w niedzielę, do godz. 3.00 nad ranem we wtorek" - dodał konsul Rowicki. Zauważył on też, że wbrew temu, co zasugerowano, obie komisje policzyły głosy długo przed ustawowym terminem.

Na to, że konsulaty w Wielkiej Brytanii wobec większej, niż gdziekolwiek indziej na świecie liczby zarejestrowanych wyborców są wyjątkowo obciążone, zwrócił uwagę także ambasador RP Arkady Rzegocki. "To bezprecedensowe wybory w historii głosowania za granicą. Po raz pierwszy tak wielu polskich obywateli w Wielkiej Brytanii wyraziło chęć wzięcia udziału w głosowaniu. Obecny system głosowania korespondencyjnego sprawdza się bardzo dobrze w wielu miejscach na świecie, jednak biorąc pod uwagę niemal milionową Polonię w Wielkiej Brytanii, będziemy zgłaszać MSZ propozycje dotyczące jego modyfikacji" - powiedział PAP.

Podziękował on konsulom, dyplomatom, pracownikom placówek, a także wolontariuszom, za zaangażowanie i ciężką pracę, dzięki czemu to ogromne wyzwanie logistyczne się udało, ale jak dodał, ta praca nadal trwa. "Liczenie głosów dopiero się skończyło, a my już rozpoczęliśmy intensywne prace w celu przygotowania głosowania w drugiej turze, do której zgłosiło się dodatkowo ponad 50 tys. osób" - powiedział. Ta liczba nowych wyborców oznacza, że pobity w niedzielę rekord frekwencyjny wśród Polonii w Wielkiej Brytanii zostanie mocno poprawiony.

Jak poinformowała ambasada RP, w spisie wyborców przed niedzielną pierwszą turą wyborów prezydenckich figurowało 129 331 obywateli polskich, podczas gdy podczas pierwszej tury poprzednich wyborów, w 2015 r., było to 73 870, co oznacza wzrost o 75 proc. Mimo że tegoroczne wybory na terenie Wielkiej Brytanii odbywają się wyłącznie korespondencyjnie - i w czasie trwającej epidemii - do konsulatów na czas wróciło 87 proc. przesyłek z kartami do głosowania. Tymczasem w 2015 r. - gdy korespondencyjnie głosowało tylko ok. 14 tys. osób - na czas wróciło 79 proc. przesyłek.

Jak podkreślają w rozmowie z PAP pracownicy ambasady, w tym, że pewna część przesyłek - mniejsza niż poprzednio - nie dotarła na czas, nie należy się doszukiwać żadnej sensacji ani czyjejś złej woli, bo w każdych wyborach korespondencyjnych część osób, które się zgłaszają, później nie odsyłają koperty lub robią to zbyt późno - z zupełnie prozaicznych powodów. A w sytuacji bardzo napiętego terminarza i epidemii fakt, że 87 proc. wróciło na czas, jest sukcesem.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

 

foto : twitter / PLinManchester

Konsul: komisje w Wielkiej Brytanii mają znacznie więcej pracy niż te w Polsce

Sky News: kolejnych 36 miejsc zagrożonych lokalnymi blokadami

Brytyjskie ministerstwo zdrowia sporządziło listę 36 miast, hrabstw i dzielnic w Anglii, które w ciągu najbliższych dni mogą zostać objęte lokalnymi blokadami z powodu rosnącej liczby zakażeń - podała w środę stacja Sky News.

W poniedziałek wieczorem pierwszą taką blokadą objęte zostało 350-miasto Leicester w środkowej Anglii. Od wtorku z powrotem zamknięte są wszystkie sklepy, poza tymi, które sprzedają niezbędne artykuły, w czwartek zamknięte zostaną szkoły, zalecono powstrzymanie się od podróży do i z Leicester. Jak wyjaśniał minister zdrowia Matt Hancock, w Leicester odnotowano w ostatnim tygodniu 10 proc. wszystkich zakażeń w kraju.

Sky News podała, powołując się na źródła w ministerstwie zdrowia, że kolejne takie blokady mogą zostać wprowadzone w najbliższych dniach. Zagrożonych tym jest m.in. kilka dzielnic Londynu, w tym Westminster, gdzie siedzibę mają parlament i ministerstwa, również znajdujące się w centrum Kensington and Chelsea, Hammersmith and Fulham, ponadto Ealing, gdzie mieszka dużo Polaków, oraz dzielnice z dużym odsetkiem ludności wywodzącej się z mniejszości etnicznych, jak Brent, Harrow czy Tower Hamlets.

Na liście są też miasta, m.in. Bradford, Sunderland, Gateshead, York, Portsmouth i Wigan, oraz hrabstwa: Derbyshire, Gloucestershire i Suffolk.

W wielu z tych 36 miejsc wysoki odsetek ludności stanowią mniejszości etniczne, które jak wynika ze statystyk, są bardziej narażone na zgon w przypadku zakażenia koronawirusem. Na ten czynnik wskazywano również w przypadku Leicester, gdzie spośród wszystkich dużych miast w Anglii ten odsetek jest najwyższy. 28 proc. mieszkańców miasta ma korzenie indyjskie, a kolejne 21 proc. należy do innych mniejszości. W Leicester oraz w londyńskich dzielnicach Brent i Harrow jest ponadto najwyższy odsetek przeludnionych mieszkań, co jest czynnikiem sprzyjającym rozprzestrzenianiu się wirusa.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Obraz Grégory ROOSE z Pixabay

Sky News: kolejnych 36 miejsc zagrożonych lokalnymi blokadami

Izba Gmin przyjęła projekt ustawy o imigracji z systemem punktowym

Brytyjska Izba Gmin przyjęła we wtorek projekt ustawy o imigracji, która wraz z upływem okresu przejściowego w dniu 31 grudnia 2020 r. kończy swobodny przepływ osób z UE i wprowadza obowiązujący wszystkich, niezależnie od obywatelstwa, punktowy system imigracyjny.

Za przyjęciem rządowego projektu w przeprowadzonym wieczorem głosowaniu opowiedziało się 342 posłów, przeciwko było 248. Wcześniej posłowie odrzucili poprawki zgłoszone przez opozycyjną Partię Pracy. Zostanie on teraz skierowany do Izby Lordów, ale jego wejście w życie w obecnej sytuacji jest przesądzone.

"W zeszłym roku Brytyjczycy wysłali jasny komunikat, że chcą zakończyć swobodny przepływ osób, a nasz przełomowy projekt ustawy imigracyjnej właśnie to zapewnia" - oświadczyła minister spraw wewnętrznych Priti Patel. "Głosowanie Partii Pracy przeciwko tej ustawie pokazuje, że może jej przywództwo się zmieniło, ale jej determinacja, by sprzeciwić się woli ludzi - nie" - dodała.

Punktowy system imigracyjny, który zostanie wprowadzony na mocy tej ustawy, zrówna status obywateli Unii Europejskiej i pozostałych państw, a także ma radykalnie ograniczyć możliwość podejmowania pracy przez osoby o niskich kwalifikacjach. Ale dotyczyć on będzie tylko nowych imigrantów, tzn., że ok. 3,7 mln obywateli państw UE, którzy już przebywają w Wielkiej Brytanii, będzie mogło pozostać i dalej pracować, o ile złożą wniosek o przyznanie statusu osoby osiedlonej lub tymczasowego statusu osoby osiedlonej.

System punktowy ma zostać wprowadzony od 1 stycznia przyszłego roku. Aby uzyskać prawo do pracy w Wielkiej Brytanii konieczne będzie zdobycie co najmniej 70 punktów, przy czym 50 punktów przypada na kryteria obowiązkowe, którymi są oferta pracy od zatwierdzonego sponsora, adekwatność umiejętności do oferty i znajomość języka angielskiego. Kolejne punkty przyznawane będą w zależności od zarobków przewidzianych w ofercie, wykształcenia i tego, czy w danym sektorze są wakaty. Nie będzie natomiast żadnych ułatwień dla pracowników o niskich kwalifikacjach ani specjalnej ścieżki dla osób na samozatrudnieniu.

Zgodnie z planem, wszyscy migranci będą mieli prawo dostępu do świadczeń związanych z dochodami dopiero, gdy zostanie im przyznane prawo do pobytu na czas nieokreślony, co zwykle następuje po pięciu latach. Ponadto zapisano, że obywatele państw UE będą mogli przyjeżdżać do Wielkiej Brytanii w celach turystycznych bez konieczności ubiegania się o wizę w przypadku pobytów nie przekraczających sześciu miesięcy, zaś w przypadku obywateli pozostałych państw, regulacje dotyczące przyjazdów turystycznych nie zmienią się.

W projekcie ustawy utrzymano specjalny status dla obywateli Irlandii, którzy jeszcze od lat 20. XX wieku mogą osiedlać się oraz podejmować pracę w Wielkiej Brytanii bez konieczności uzyskania zezwolenia i po zakończeniu okresu przejściowego nadal będą mieć taką możliwość.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Izba Gmin przyjęła projekt ustawy o imigracji z systemem punktowym

3,6 mln wniosków o status osoby osiedlonej, w tym 700 tys. od Polaków

Na rok przed upływem terminu 3,6 mln obywateli państw Unii Europejskiej, w tym prawie 700 tys. Polaków, złożyło wniosek o status osoby osiedlonej w Wielkiej Brytanii - powiedział PAP Kevin Foster, brytyjski wiceminister spraw wewnętrznych nadzorujący ten proces.

Uzyskanie okresu statusu osoby osiedlonej (settled status) lub tymczasowego statusu osoby osiedlonej (pre-settled status) jest konieczne, by można było pozostać w Wielkiej Brytanii po upływie okresu przejściowego po brexicie. Wnioski takie można składać do 30 czerwca 2021 r.

"Otrzymaliśmy ponad 3,6 mln wniosków o status osoby osiedlonej lub tymczasowy status, z czego w przypadku 3,3 mln został on już przyznany. Mogę z zadowoleniem powiedzieć, że prawie 700 tys. Polaków złożyło takie wnioski. Na rok przed upływem terminu jesteśmy naprawdę zadowoleni z tych liczb" - mówił w rozmowie z PAP Foster. Podkreślił, że Polacy są największą grupą osób, które złożyły takie wnioski.

To oznacza, że w ciągu ostatniego półrocza nastąpił znaczący wzrost liczby złożonych aplikacji, bo według stanu na koniec 2019 r. było ich 2,8 mln, z czego ponad 500 tys. od obywateli polskich. "Widzieliśmy zwiększone zainteresowanie w okolicach terminu brexitu, co jest zrozumiałe, bo było dużo o tym w mediach, a także dlatego, że stało się jasne, że naprawdę wychodzimy z UE; nadal jednak otrzymujemy kilka tysięcy aplikacji dziennie, także w czasie epidemii Covid-19, bo zdecydowana większość osób składa je za pomocą aplikacji" - powiedział.

Jak dodał, cały czas urzędy oferują wsparcie osobom, które z jakichś powodów składają wnioski w formie papierowej, choć jest to znikoma mniejszość, bo składanie wniosków online jest bardzo prostym procesem.

Według danych brytyjskiego urzędu statystycznego ONS w 2019 r. w Wielkiej Brytanii mieszkało 3,7 mln osób z obywatelstwem państw UE, w tym 900 tys. osób z obywatelstwem polskim. To oznacza, że wnioski o status osoby osiedlonej lub tymczasowy status złożyła pewna liczba osób, które faktycznie nie mieszkają w Wielkiej Brytanii.

Zdaniem Fostera nie świadczy to, że podejście władz jest zbyt liberalne. "Honorujemy nasze zobowiązania wynikające z umowy o wyjściu z UE. Do końca roku jest swoboda przepływu osób z UE i każdy obywatel UE może przyjechać i zamieszkać Wielkiej Brytanii i złożyć taki wniosek" - mówi. Przypomniał jednak, że w takim przypadku będzie to wniosek o tymczasowy status osoby osiedlonej, bo warunkiem uzyskania statusu osoby osiedlonej jest pięcioletni pobyt w Wielkiej Brytanii.

Foster nie chciał spekulować na temat liczby osób, która złoży takie wnioski do końca czerwca 2021 r. "Na początku niektórzy mówili, że 3 mln to jest cel, do którego powinniśmy dążyć, a teraz jest tych wniosków znacznie więcej. Naszym celem jest, by każdy, kto jest do tego uprawniony, wiedział, jak to zrobić, mógł to zrobić, a jeśli potrzebuje wsparcia, by je otrzymał" - podkreślił.

Jak mówił, trudno przewidywać, ile osób z tych, które złożyły wniosek, ostatecznie pozostanie w Wielkiej Brytanii. "Skoro uruchomiliśmy taką możliwość, to chcemy, by te osoby pozostały, ale wiadomo, że są różne sytuacje i niektóre osoby przyjeżdżają, by popracować parę lat, a później zamierzają wrócić do Polski lub gdzieś indziej. Ale naszym celem jest to, by wszyscy mieli uregulowany status" - wyjaśnił Foster.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

3,6 mln wniosków o status osoby osiedlonej, w tym 700 tys. od Polaków

W Wielkiej Brytanii wygrał Trzaskowski

W Wielkiej Brytanii w pierwszej turze wyborów prezydenta RP wygrał Rafał Trzaskowski, wyprzedzając Szymona Hołownię i Andrzeja Dudę - wynika z protokołów opublikowanych w nocy z poniedziałku na wtorek przez Państwową Komisję Wyborczą.

W Wielkiej Brytanii wygrał Trzaskowski

Z powodu rosnącej liczby zakażeń Leicester objęto lokalną blokadą

Liczące 350 tys. mieszkańców Leicester w środkowej Anglii, gdzie w ostatnich dniach szybko wzrasta liczba nowych zakażeń koronawirusem, zostaje objęte lokalną blokadą - poinformował w poniedziałek wieczorem brytyjski minister zdrowia Matt Hancock.

Z powodu rosnącej liczby zakażeń Leicester objęto lokalną blokadą

Johnson: czas na interwencjonizm gospodarczy i inwestycje

Brytyjski premier Boris Johnson powiedział w poniedziałek, że rząd powinien stosować aktywne i interwencjonistyczne podejście do gospodarki, a do wyjścia z kryzysu wywołanego epidemią potrzeby jest program w rodzaju amerykańskiego New Deal z lat 30.

Johnson: czas na interwencjonizm gospodarczy i inwestycje

Prasa o wyborach prezydenckich w Polsce: starcie populizmu z liberalizmem

Brytyjska prasa poświęca sporo uwagi niedzielnym wyborom prezydenckim w Polsce, przedstawiając je przeważnie jako starcie populizmu reprezentowanego przez ubiegającego się o reelekcję prezydenta Andrzeja Dudę z liberalizmem prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego.

Publicysta dziennika "Financial Times" Tony Barber pisze, że jeśli chodzi o trajektorię polskiej polityki wewnętrznej i jej międzynarodową rolę, zwłaszcza w UE, stawka drugiej rundy jest bardzo wysoka. Barber zwraca uwagę, że obaj kandydaci, którzy do niej przeszli, muszą wyjść poza swoją lojalną bazę wyborców,

"Duda jest zręcznym politykiem, dobrym w kontaktach z mniej zamożnymi, prowincjonalnymi wyborcami, którzy uważają, że PiS zrobił dla nich więcej niż liberalni reformatorzy, którzy poprowadzili Polskę przez postkomunistyczne przemiany po 1989 roku. Jako prezydent Duda podjął jednak niewielki wysiłek, by wyeksponować wizerunek męża stanu ponad zgiełkiem polityki partyjnej. Jego bliskie związki z PiS grożą zmotywowaniem wielu Polaków do głosowania przeciwko niemu jako sposobu na wyrażenie swojej wrogości wobec rządzącej partii" - pisze publicysta "FT"

"Trzaskowski jest zdecydowanie bardziej liberalny w kwestiach społecznych i moralnych niż większość polskiego społeczeństwa. Wydaje się mało prawdopodobne, że uda mu się pokonać Dudę, jeśli nie zwróci się do umiarkowanych konserwatystów, z których część uważa, że atak PiS na pluralizm kulturowy i przyjęcie prawicowych teorii spiskowych posunęło się za daleko" - ocenia.

Najwięcej miejsca wyborom poświęca "The Times", który oprócz tekstu informacyjnego zamieszcza także komentarz redakcyjny. "Polska głosowała wczoraj w pierwszej turze wyborów prezydenckich, które mogą przynieść diametralną zmianę w polityce kraju i zadać cios populistom w całej Unii Europejskiej" - pisze w pierwszym z tych tekstów polska autorka Maria Wilczek, choć kilka akapitów dalej dodaje, że sondaże przed drugą rundą są tak wyrównane, że wynik jest trudny do przewidzenia.

W komentarzu redakcyjnym "The Times" prognozuje, że druga runda będzie pojedynkiem pomiędzy otwartym a zamkniętym spojrzeniem na przyszłość kraju. Przypomina, że do czasu epidemii koronawirusa Duda miał wyraźną przewagę w sondażach i chociaż działania polskich władz zostały pochwalone przez Światową Organizację Zdrowia, odbiło się to na gospodarce, a w konsekwencji prezydent nie mógł już się odwoływać do polityki socjalnej, która pomogły PiS wygrać październikowe wybory parlamentarne.

"W związku z tym Duda zmienił przesłanie swojej kampanii na wojnę kulturową. Wyraźnie nawiązując do wyborczego słownictwa jego populistycznego sąsiada Viktora Orbana na Węgrzech, prezydent akcentował wartości rodzinne i krytykę Unii Europejskiej" - pisze "The Times".

Gazeta wyraźnie opowiedziała się w komentarzu za Trzaskowskim. "Polska, leżąca między Niemcami a Włochami (sic! - PAP), była ofiarą obu okropnych ideologii totalitarnych XX wieku, komunizmu i faszyzmu. Jej eksperyment z demokracją został ciężko zdobyty i pozostaje młody i kruchy. Nie może sobie pozwolić na prezydenta, który porównał równość dla gejów do komunizmu" - przekonuje gazeta.

Tylko teksty informacyjne na temat wyborów zamieściły natomiast konserwatywny "Daily Telegraph" i lewicowo-liberalny "The Guardian".

"Duda cieszył się wcześniej komfortowym prowadzeniem, ale zostało ono podmyte przez kontrowersje wokół tego, jak rząd podszedł do terminu wyborów, oraz z związku z tym, że gospodarka jest teraz pod presją z powodu pandemii. W dogrywce Duda będzie miał nadzieję zyskać na odwoływaniu się do tradycyjnych, konserwatywnych wartości oraz niepewności, która wkrada się do społeczeństwa w związku z takimi problemami, jak globalizacja i migracja" - ocenia "Daily Telegraph".

"Natomiast Trzaskowski jest postrzegany jako patrzący na zewnątrz i swobodnie czujący się wobec wartości liberalnych. Jest on również postrzegany przez swoich zwolenników jako być może jedyny człowiek, który może teraz powstrzymać Prawo i Sprawiedliwość przed kontynuowaniem przebudowy systemu sądownictwa w kraju" - dodaje.

"Jeśli wyniki exit-polls okażą się trafne, Duda i Trzaskowski zmierzą się w drugiej turze za dwa tygodnie, 12 lipca, w głosowaniu, które zadecyduje o politycznej przyszłości Polski" - pisze "The Guardian", przypominając, że wybory początkowo miały się odbyć w maju i wobec wyraźnej przewagi Dudy w sondażach spodziewano się, że łatwo je wygra.

"Od tego czasu nastąpiło spowolnienie gospodarcze związane z pandemią, a liberalna partia Platforma Obywatelska zastąpiła swoją w dużej mierze nieefektywną kandydatkę (Małgorzatę Kidawę-Błońską) Trzaskowskim, wyrównując wyścig. Sondaże przed niedzielnym głosowaniem sugerowały, że wynik dogrywki między dwoma kandydatami jest zbyt trudny do przewidzenia" - pisze "The Guardian".

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

 

foto : twitter / aggryz

Sondaż: ponad połowa Brytyjczyków uważa, że rząd źle radzi sobie z epidemią

Ponad połowa Brytyjczyków uważa, że gabinet Borisa Johnsona źle radzi sobie z epidemią koronawirusa, choć notowania rządu poprawiły się w stosunku do najgorszego momentu, który miał miejsce dwa tygodnie temu - wynika z opublikowanego w niedzielę sondażu YouGov.

Sondaż: ponad połowa Brytyjczyków uważa, że rząd źle radzi sobie z epidemią

Z powodu dużej liczby zakażeń koronawirusem rząd rozważa blokadę Leicester

Liczące 350 tys. mieszkańców Leicester w środkowej Anglii może - jako pierwsze miasto w Wielkiej Brytanii - zostać objęte blokadą z powodu dużej liczby nowych przypadków koronawirusa - potwierdził w niedzielę brytyjski rząd.

Z powodu dużej liczby zakażeń koronawirusem rząd rozważa blokadę Leicester
Image

Świetna aplikacja! Pobierz!

Image
Image

Jesteś świadkiem ciekawych wydarzeń?

Zarejestruj się i podziel się swoją historią

Autorzy 

Zostań autorem
Image
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies - Polityka prywatności. Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych - RODO. Więcej dowiesz się TUTAJ.