Hide
BĄDŹ NA BIEŻĄCO!
Follow on Facebook
Facebook
Show
Fri, Mar 29, 2024

Archiwum

All Stories

MSZ zaleca powstrzymywanie się od podróży na hiszpańskie wyspy

Brytyjskie ministerstwo spraw zagranicznych rozszerzyło w poniedziałek zalecenie powstrzymywania się od podróży do Hiszpanii kontynentalnej także na należące do niej archipelagi Balearów i Wysp Kanaryjskich.

"Rozważaliśmy ogólną sytuację obywateli brytyjskich podróżujących na Baleary i Wyspy Kanaryjskie oraz z (tych archipelagów), w tym wpływ wymogu izolacji po powrocie do Wielkiej Brytanii i doszliśmy do wniosku, że powinniśmy odradzać obywatelom brytyjskim wszelkie podróże, o ile nie są niezbędne, do całej Hiszpanii" - powiedział rzecznik ministerstwa.

Do tej pory zalecenie ministerstwa spraw zagranicznych mówiło jedynie o powstrzymywaniu się od wyjazdów do Hiszpanii kontynentalnej, o ile nie są one konieczne, dopuszczało natomiast podróżowanie na hiszpańskie wyspy, choć po powrocie z nich kwarantanna też jest obowiązkowa.

W niedzielę w Wielkiej Brytanii wszedł w życie - przywrócony z zaledwie kilkugodzinnym wyprzedzeniem - obowiązek odbycia 14-dniowej kwarantanny dla wszystkich przyjeżdżających z Hiszpanii. Władze w Madrycie zabiegają o to, by z tego obowiązku zwolnić podróże z Balearów i Wysp Kanaryjskich, które są popularnymi kierunkami wakacyjnymi dla brytyjskich turystów i gdzie, jak przekonują, liczba przypadków koronawirusa jest znacznie niższa niż w pozostałej części kraju.

Jak wcześniej w poniedziałek podawał dziennik "The Sun", brytyjski rząd rozważał tę kwestię, ale w rządzie był spór między ministerstwem spraw zagranicznych, które postulowało rozszerzenie zalecenia powstrzymywania się od podróży także na Baleary i Wyspy Kanaryjskie, a ministerstwem transportu, które było skłonne przychylić się do sugestii Hiszpanii.

W związku z obowiązkiem kwarantanny dla przyjazdów z Hiszpanii niskokosztowa brytyjska linia lotnicza Jet2 ogłosiła w poniedziałek, że od wtorku zawiesza - przynajmniej do połowy sierpnia - część tras do Hiszpanii i Portugalii.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Obraz falco z Pixabay 

MSZ zaleca powstrzymywanie się od podróży na hiszpańskie wyspy

Johnson ostrzega, że w Europie są oznaki drugiej fali epidemii

Brytyjski premier Boris Johnson ostrzegł we wtorek, że w Europie są już oznaki drugiej fali epidemii koronawirusa. Jednocześnie bronił decyzji rządu o nagłym przywróceniu 14-dniowej kwarantanny dla osób przyjeżdżających z Hiszpanii.

"Musimy podejmować szybkie i zdecydowane działania tam, gdzie uważamy, że ryzyko znów zaczyna się gwałtownie zwiększać. Trzeba jasno powiedzieć - to, co dzieje się w Europie, u naszych europejskich przyjaciół, obawiam się, że w niektórych miejscach zaczynamy dostrzegać oznaki drugiej fali pandemii" - mówił Johnson podczas wizyty w hrabstwie Nottinghamshire.

W sobotę wieczorem brytyjski rząd ogłosił z zaledwie kilkugodzinnym wyprzedzeniem, że od niedzieli przywrócony zostaje obowiązek kwarantanny dla przyjeżdżających z Hiszpanii, a w poniedziałek brytyjskie ministerstwo spraw zagranicznych dodało dwa wyspiarskie regiony Hiszpanii - Baleary i Wyspy Kanaryjskie - do listy miejsc, do których podróże są odradzane. Na tej liście już wcześniej była kontynentalna część Hiszpanii. Premier tego kraju Pedro Sanchez nazwał te decyzje nieuzasadnionymi i przekonuje, że w większości regionów brytyjscy turyści byliby bezpieczniejsi niż u siebie w kraju.

Johnson odniósł się także do doniesień dziennika "Daily Telegraph", który napisał we wtorkowym wydaniu, że w przypadku turystów wracających z Hiszpanii kwarantanna mogłaby zostać skrócona do 10 dni, o ile testy wykażą, że nie są oni zakażeni. "Zawsze szukamy sposobów na złagodzenie skutków kwarantanny, staramy się pomagać ludziom, staramy się upewnić, że nauka działa na korzyść podróżnych i wczasowiczów. Na razie musicie trzymać się wytycznych, których udzielamy, wytycznych, których udzieliliśmy na temat Hiszpanii i kilku innych miejsc na świecie" - oświadczył szef brytyjskiego rządu.

Według danych Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC) w Wielkiej Brytanii jest obecnie 14,7 osób zakażonych na 100 tys. mieszkańców, podczas gdy w Hiszpanii ten wskaźnik jest ponad dwa razy wyższy i wynosi 35,1 na 100 tys. mieszkańców. Hiszpański rząd argumentuje, że prawie dwie trzecie nowych przypadków zanotowano w zaledwie dwóch regionach - Aragonii i Katalonii, a w sporej części kraju, w tym na Balearach i Wyspach Kanaryjskich, wskaźnik zakażeń jest niższy niż w Wielkiej Brytanii.

Hiszpania była przed pandemią zdecydowanie najpopularniejszym kierunkiem wakacyjnych wyjazdów dla brytyjskich turystów. Co roku odwiedzało ją ponad 18 mln Brytyjczyków. Johnson zastrzegł, że każdy powinien sam podejmować decyzję o zagranicznym wyjeździe wakacyjnym i brać przy tym pod uwagę możliwość nagłej zmiany zasad dotyczących kwarantanny, tak jak to miało miejsce w przypadku Hiszpanii.

"Kiedy ludzie wracają z zagranicy, wracają z miejsca, gdzie, obawiam się, jest kolejny wybuch (zakażeń), muszą przejść kwarantannę. Dlatego podjęliśmy działania i będziemy je kontynuować przez całe lato tam, gdzie jest to konieczne" - podkreślił.

We wtorek brytyjski rząd dodał kolejne pięć państw do listy tych, skąd przyjazd nie łączy się z obowiązkiem kwarantanny. Są to Estonia, Litwa, Słowacja, Słowenia oraz St. Vincent i Grenadyny. Na tej liście znajduje się obecnie ponad 60 państw i terytoriów, w większości europejskich, oraz wszystkie 14 brytyjskich terytoriów zamorskich.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Obraz HubertPhotographer z Pixabay 

Johnson ostrzega, że w Europie są oznaki drugiej fali epidemii

Mniejszości etniczne częściej karane za łamanie restrykcji koronawirusowych

Przedstawiciele mniejszości etnicznych zauważalnie częściej niż biali Brytyjczycy byli karani mandatami za złamanie restrykcji wprowadzonych w celu zatrzymania epidemii koronawirusa - wynika z opublikowanych w poniedziałek danych brytyjskiej policji.

Statystyki dotyczą okresu od 27 marca do 25 maja w Anglii i Walii. W tym czasie tamtejsze policje nałożyły 17 039 mandatów za naruszenie restrykcji. Ponad 63 proc. z nich nałożono z powodu nieuzasadnionego przemieszczania się, a kolejne 20 proc. z powodu gromadzenia się w grupach większych niż dwie osoby. Jak oceniono, liczba mandatów była dość niewielka, bo przekłada się to na trzy na każde 10 tys. mieszkańców, a dla porównania w Szkocji było to sześć na 10 tys. mieszkańców.

Lecz w szczegółowym raporcie zwrócono uwagę na duże dysproporcje w zależności od wieku, płci i pochodzenia etnicznego. Aż 70 proc. kar nałożono na mężczyzn poniżej 45. roku życia, choć stanowią oni tylko 22 proc. całej populacji. Mężczyźni w przedziale wiekowym 18-34 lata stanowią 14 proc. populacji, ale odpowiadają za 57 proc. wszystkich kar, czyli cztery razy więcej niż wynikałoby to z odsetka jaki stanowią.

Jeśli chodzi o pochodzenie etniczne, to wskaźnik kar nałożonych na białych Brytyjczyków wynosi 2,5 na 10 tys. osób, a na mniejszości etniczne łącznie - 4,0 na 10 tys., przy czym w przypadku osób pochodzenia azjatyckiego jest to 4,7, czarnoskórych - 4,6, osób o mieszanym pochodzeniu 3,1, a innych mniejszości 2,6. To oznacza, że osoby z mniejszości były proporcjonalnie 1,6 razu częściej karane niż biali.

W grupach wiekowych 18-24 lata oraz 25-34 lata mężczyźni wywodzący się z mniejszości etnicznych byli dwukrotnie częściej karani niż biali, ale w przypadku kobiet w tych samych grupach wiekowych już nie zanotowano istotniej dysproporcji między białymi a tymi z mniejszości etnicznych.

Przewodniczący Krajowej Rady Szefów Policji (NPCC) Martin Hewitt zwrócił jednak uwagę, że dane przedstawiają tylko "częściowy obraz", ponieważ "nie pokazują setek tysięcy interakcji ze społeczeństwem, w których interwencja słowna, wyjaśnienie i zachęta były skuteczne i nie było potrzeby nakładania grzywny".

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Mniejszości etniczne częściej karane za łamanie restrykcji koronawirusowych

Maraton w Londynie - ostateczna decyzja do 7 sierpnia

Ostateczna decyzja dotycząca tegorocznego maratonu w Londynie zapadnie najpóźniej do 7 sierpnia - potwierdzili w poniedziałek organizatorzy tej imprezy.

Pierwotnie ten jeden z najbardziej prestiżowych biegów maratońskich w świecie miał się odbyć 26 kwietnia. Jednak z powodu pandemii koronawirusa termin został zmieniony na 4 października. Teraz jednak pojawiły się obawy, że także tego dnia imprezy nie uda się zorganizować.

"Wiemy, jak ważny dla wszystkich biegaczy jest Virgin Money London Marathon. Jednak pandemia nie ustępuje, dlatego nadal proszę o cierpliwość. Pracujemy nad tym, abyśmy mogli się bezpiecznie spotkać na trasie. Trwa analiza sytuacji i związanych z nią zagrożeń, deklaruję, że ostateczna decyzja zapadnie do 7 sierpnia" - napisał w oświadczeniu dyrektor imprezy Hugh Brasher.

W Londynie tradycyjnie w maratonie uczestniczyło blisko 40 tysięcy zawodników. W tym roku mieli się zmierzyć najszybsi maratończycy świata Eliud Kipchoge i Kenenisa Bekele.

Impreza w Londynie jest ostatnią z kalendarza World Marathon Majors, która jeszcze nie została odwołana. Wcześniej taką decyzję podjęli organizatorzy maratonów w Bostonie, Berlinie, Nowym Jorku i Chicago. (PAP)

Maraton w Londynie - ostateczna decyzja do 7 sierpnia

Ratownicy znieśli z góry bernardyna

Ekipa ratunkowa musiała pomóc bernardynowi w zejściu z najwyższej góry Anglii - poinformowała w poniedziałek agencja Reutera, pisząc o "niezwykłym odwróceniu tradycyjnych ról". Bernardyny są bowiem są wykorzystywane w ratownictwie górskim.

Suczka o imieniu Daisy upadła w piątek podczas schodzenia ze szczytu Scafell Pike w Kumbrii w Anglii. 16-osobowa ekipa ratunkowa zniosła z góry ważącego 55 kg psa na noszach.

Jak poinformował na swojej stronie na Facebooku zespół ratownictwa z Wasdale, Daisy nie chciała się ruszyć i wyglądało na to, że bolą ją tylne łapy. Na nagraniu z akcji ratunkowej, opublikowanym na YouTube, widać, jak Daisy siedzi na noszach, podczas gdy ratownicy przypinają ją, a następnie schodzą z góry.

Według ratowników z Wasdale Mountain Rescue Team, Daisy została uratowana przez ludzi już po raz drugi. Suczka "miała ciężki start w życiu", obecni właściciele adoptowali ją kilka miesięcy temu.

Po akcji ratunkowej, jak podali ratownicy, "dobrze się wyspała, chrapiąc trochę głośniej niż zwykle". "Najwyraźniej czuje się trochę winna i trochę zawstydzona, że osłabiła wizerunek swoich kuzynów skaczących przez alpejskie śniegi z beczkami brandy na szyjach" - stwierdzili. (PAP)

 

foto : twitter / wasdalemrt

Ratownicy znieśli z góry bernardyna

Brytyjscy artyści i politycy bojkotują Twittera w związku z antysemickimi treściami

Brytyjscy artyści i politycy rozpoczęli w poniedziałek 48-godzinny bojkot Twittera w proteście przeciwko niewystarczającej reakcji serwisu na antysemickie wpisy zamieszczane na platformie przez popularnego na Wyspach rapera Wileya.

Brytyjscy celebryci, artyści i politycy rozpoczęli w poniedziałek 48-godzinny bojkot Twittera w ramach kampanii #NoSafeSpaceForJewHate zainicjowanej po tym, jak serwis nieodpowiednio zareagował na antysemickie wpisy publikowane przez rapera Wiley'a.

"Zdecydowaliście się dopuścić takie wpisy na Twitterze. My mówimy: nie ma bezpiecznego miejsca na nienawiść wobec Żydów" - skomentował Stephen Pollard, redaktor naczelny londyńskiego tygodnika "The Jewish Chronicle".

Chodzi o wpisy opublikowane przez 41-letniego rapera o pseudonimie artystycznym Wiley (prawdziwe nazwisko: Richard Cowie), w których zarzucał on Żydom m.in. wykorzystywanie czarnoskórych artystów w branży muzycznej oraz porównywał ich do Ku Klux Klanu. Muzyk zamieścił również kilka nagrań o podobnym wydźwięku na swoim koncie na Instagramie.

Niektóre tweety Wiley'a zostały usunięte przez Twittera jako "naruszające regulacje serwisu o mowie nienawiści". Część wpisów uniknęło jednak interwencji moderacji serwisu, co sprowokowało falę protestów ze strony internautów.

Do akcji dołączyły m.in. piosenkarka Jessie Ware, aktorka Tracy-Anna Oberman oraz posłanka Luciana Berger, która w ubiegłym roku zrezygnowała z członkostwa w Partii Pracy zarzucając jej m.in. antysemityzm. Bojkot zyskał wsparcie m.in. grupy Labour Against Anti-Semitism, która w swoim oświadczeniu oskarżyła firmę Jacka Dorseya o to, że regularnie ponosi niepowodzenia w walce z antysemityzmem na platformie.

"Przekaz jest jasny: Twitter musi natychmiast zrewidować swoją politykę i zacząć blokować antysemickie konta i radykalnie poprawić ochronę użytkowników przed rasizmem" - powiedział rzecznik organizacji Danny Taylor.

Do sprawy odniosła się także brytyjska sekretarz stanu Priti Patel, która w niedzielę powiedziała, że "media społecznościowe muszą reagować szybciej i usuwać mowę nienawiści ze swoich stron".

Obserwowane przez pół miliona użytkowników konto Wileya na Twitterze zostało tymczasowo zablokowane. Sprawę antysemickich wpisów bada również londyńska policja metropolitalna. Agent rapera John Woolf z agencji A-list Management zapowiedział, że zrywa współpracę i wszelkie kontakty w muzykiem. (PAP)

Obraz Free-Photos z Pixabay 

 

Brytyjscy artyści i politycy bojkotują Twittera w związku z antysemickimi treściami

Rząd chce walczyć z otyłością wśród Brytyjczyków

Brytyjski rząd ogłosił w poniedziałek kampanię walki z otyłością, co ma również przyczynić się do spadku liczby zgonów z spowodowanych przez koronawirusa. Badania naukowe pokazują, że osoby otyłe są bardziej narażone na zgon na Covid-19.

W ramach planu nazwanego "Lepsze zdrowie" przed godz. 21 nie będzie można reklamować ani w telewizji, ani w internecie żywności z wysokim poziomem tłuszczu, soli lub cukru i przeprowadzone zostaną konsultacje w sprawie całodobowego zakazu. Te produkty nie będą mogły być oferowane w ramach promocji "kup jeden, drugi dostaniesz gratis", ani eksponowane w sklepach przy kasach oraz przy wejściu.

Wszystkie sieci restauracji i kawiarni, które zatrudniają ponad 250 osób, w tym te oferujące produkty na wynos i z dostawą, będą musiały umieszczać informację o liczbie kalorii w sprzedawanych produktach, a przed końcem roku przeprowadzone zostaną publiczne konsultacje w sprawie zamieszczania informacji o kaloriach na produktach alkoholowych.

Ponadto publiczna służba zdrowia NHS będzie przykładała większą wagę do utrzymywania prawidłowej wagi, m.in. zatrudniając specjalnych trenerów doradzających pacjentom czy internetowe narzędzia do tego, zaś lekarze pierwszego kontaktu mają zapisywać pacjentom np. jazdę na rowerze czy inne ćwiczenia fizyczne.

„Odchudzanie jest trudne, ale dzięki niewielkimi zmianom możemy wszyscy być sprawniejsi i czuć się zdrowiej. Jeśli wszyscy zrobimy, co w naszej mocy, możemy zmniejszyć nasze ryzyko dla zdrowia i chronić się przed koronawirusem, jak również odciążyć NHS” – oświadczył brytyjski premier Boris Johnson. „Każdy wie, jak ciężkie może być odchudzanie, więc podejmujemy odważne działania, aby pomóc każdemu, kto tego potrzebuje. Wsparte inspirującą kampanią i nowymi inteligentnymi narzędziami, sprawią one, że kraj będzie zdrowo odżywiał się i tracił kilogramy” – powiedział z kolei minister zdrowia Matt Hancock.

Jak wynika z przedstawionych przez rząd danych, ponad 63 proc. dorosłych w Wielkiej Brytanii ma wyższą wagę niż powinna, przy czym prawie 36 proc. ma nadwagę, a prawie 28 proc. jest otyła. Niepokojącą tendencją jest zwłaszcza to, że na przestrzeni ostatniego ćwierćwiecza nie tylko zwiększył się odsetek osób z wagą wyższą niż prawidłowa, ale szczególnie – prawie dwukrotnie – osób otyłych.

Otyłość z kolei przekłada się na ryzyko zgonu z powodu Covid-19. Jak wynika ze statystyk rządowej agencji Public Health England, w przypadku osób otyłych prawdopodobieństwo zgonu w przypadku zakażenia koronawirusem jest o 40 proc. wyższe niż u osób o prawidłowej wadze.

Rządowa kampania przeciw otyłości jest dużym zwrotem dokonanym przez Borisa Johnsona, który w przeszłości krytykował podatki na produkty zawierające tłuszcz, sól i cukier jako nadopiekuńczość państwa, a swoje poglądy w tej sprawie opisywał jako „libertariańskie”. Jak wyjaśnił w tekście napisanym dla „Daily Express”, do zmiany stanowiska skłonił go pobyt w szpitalu z powodu ciężkiego zakażenia koronawirusem. Przyznał też, że sam od dawna zmaga się z nadmierną wagą. „Od lat chciałem zrzucić wagę i jak wielu osobom, nie udawało mi się to. Spadała ona i rosła, ale podczas epidemii koronawirusa, którego ja też złapałem, zrozumiałem jak ważne jest, by nie mieć nadwagi” – napisał brytyjski premier.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Obraz Topi Pigula z Pixabay 

Rząd chce walczyć z otyłością wśród Brytyjczyków

Rwandyjczyk oskarżony o podłożenie ognia w katedrze w Nantes w trzech miejscach

Prokuratura oskarża Rwandyjczyka Emmanuela, wolontariusza diecezji w Nantes, o podłożenie ognia w trzech miejscach katedry: na dużych i małych organach oraz panelu elektrycznym. 39-latek przyznał się do podpalenia katedry i został aresztowany w nocy z soboty na niedzielę.

Emmanuel jest katolikiem. Był odpowiedzialny za zamknięcie katedry w piątek wieczorem w przeddzień pożaru. Miał wszystkie klucze do budynku. „W jego zeznaniach zauważono pewne sprzeczności” – stwierdził prokurator z Nantes Pierre Sennes.

„Praca ekspertów z centralnego laboratorium prefektury policji w Paryżu umożliwiła ustalenie obecności śladów produktu łatwopalnego” – wyjaśnił. „Zgodnie z naszymi informacjami to wysoce łatwopalny środek czyszczący. Te elementy pozwoliły nam ustalić kryminalne pochodzenie pożaru" - stwierdził Sennes, cytowany przez dziennik „Le Monde”

Śledczy przesłuchali 30 osób. Na nagraniu zarejestrowanym przez miejską kamerę na 15 minut przed pierwszym wezwaniem straży pożarnej o godzinie 7.45 rano pojawia się mężczyzna. Śledczy uważają, że jest to podejrzany – pisze „Le Monde"

Według dziennika oskarżony miał opuścić Francję z powodów formalnych już 15 listopada 2019 r. Z kolei „Le Parisien” twierdzi, że Rwandyjczyk miał wyjechać w marcu.

Emmanuel przyjechał z Rwandy do Francji w 2012 r, był zaprzyjaźniony z diecezją, wielokrotnie służył do mszy. Oskarżenie o podpalenie katedry wywołują niedowierzanie wśród ludzi, którzy go znali.

„Nie sądzę, żeby mógł podpalić katedrę. To miejsce, które kocha” - powiedział strażnik katedry Jean-Charles Nowak. „To człowiek spokojny, bardzo miły, uśmiechnięty, ale raczej milczący. Wiem, że ma wiele problemów zdrowotnych i bardzo cierpiał w Rwandzie. Oddał przysługę ojcu Champenois, który nie miał nikogo, kto mógłby służyć do mszy w sobotę wieczorem. Dlatego też regularnie służył do mszy” – powiedział Nowak stacji BFM TV.

Rektor katedry ks. Hubert Champenois po pierwszym aresztowaniu Rwandyjczyka oświadczył, że ma „całkowite zaufanie” do tego wolontariusza. Organista Michel Bourcier również nie wierzył w winę Emmanuela. W wywiadzie dla dziennika „Ouest-France” określił Rwandyjczyka jako niezwykle uprzejmego. Gazeta przytacza maile oskarżonego wysyłane do znajomych osób z diecezji, w których skarżył się na kłopoty zdrowotne oraz na nieprzedłużenie mu wizy oraz odrzucenie wniosku o przyznaniu mu statusu uchodźcy.

"Mój klient gorzko żałuje swojego czynu. Jest teraz pochłonięty wyrzutami sumienia i przytłoczony ogromem wydarzeń. To ktoś, kto się boi" – stwierdził adwokat oskarżonego, mecenas Quentin Chabert, którego cytuje dziennik „Le Figaro”.

Pożar w katedrze św. Piotra i Pawła w Nantes wybuchł w sobotę 18 lipca, przed godz. 8 rano i został opanowany około godz. 10. W akcji gaśniczej brało udział ok. 100 strażaków. W pożarze całkowicie spłonęły barokowe organy z XVII w., które uniknęły zniszczenia podczas rewolucji francuskiej i pożaru świątyni w styczniu 1972 roku. Prace rekonstrukcyjne po tamtym pożarze trwały 13 lat.

Oprócz organów 18 lipca zniszczone zostały również XVI-wieczne witraże, stalle i obrazy. Szczęśliwie nie ucierpiały zlokalizowane w pobliżu chóru nagrobki księcia Franciszka II i Małgorzaty de Foix, rodziców ostatniej księżnej niezależnej Bretanii, późniejszej królowej Francji, Anny Bretońskiej.

Rwandyjczykowi grozi kara 10 lat pozbawienia wolności i grzywna w wysokości 150 tys. euro.

Z Paryża Katarzyna Stańko (PAP)

 

foto : twitter / F_Desouche

Rwandyjczyk oskarżony o podłożenie ognia w katedrze w Nantes w trzech miejscach

Książę Harry i księżna Meghan dystansują się od książki na ich temat

Książę Harry i jego żona księżna Meghan wydali w sobotę oświadczenie, w której zaprzeczyli, by brali udział w powstawaniu książki "Finding Freedom" ("Znajdując wolność") na ich temat. Zapowiadana na sierpień książka ma być krytyczna wobec rodziny królewskiej.

"Książę i księżna Sussex nie udzielali wywiadów ani nie wnieśli żadnego wkładu w +Finding Freedom+" - oświadczył rzecznik pary książęcej cytowany przez Reutera.

Książka dwójki dziennikarzy specjalizujących się w sprawach rodziny królewskiej ma opisywać napięte stosunki między parą książęcą a resztą rodziny. Opublikowane przez dziennik "The Times" fragmenty książki mówią m.in. o rzekomej niechęci Windsorów do pochodzącej z USA księżnej oraz zazdrości ze względu na popularność pary. Według "The Telegraph" publikacja przedstawia Harry'ego i Meghan jako innowatorów mogących zmodernizować monarchię, tłamszonych przez urzędników i wrogą prasę.

W lutym para przeniosła się do Stanów Zjednoczonych, ogłaszając potem rezygnację ze swoich oficjalnych ról w brytyjskiej monarchii. (PAP)

 

foto : twitter / PHarry_Meghan

Książę Harry i księżna Meghan dystansują się od książki na ich temat

Raport: Otyłość zwiększa ryzyko śmierci na Covid-19

Osoby otyłe są o 40-90 proc. bardziej narażone na śmierć w wyniku zakażenia koronawirusem niż osoby o wadze utrzymanej w normie - wynika z raportu agencji Public Health England opublikowanego w sobotę. Do zrzucenia wagi obywateli namawiał również premier Boris Johnson.

Według agencji podległej brytyjskiemu ministerstwu zdrowia osoby, których wskaźnik wagi ciała (BMI) mieści się w przedziale 30-35, umierają na Covid-19 o 40 proc. częściej. Ryzyko jest prawie dwukrotnie większe (90 proc. wyższe niż u osób w przedziale BMI mieszczącym się w normie , tj. 18,5-25), u osób o wartości BMI powyżej 40.

"Obecne dane jasno wskazują, że nadwaga lub otyłość wiąże się z większym ryzykiem poważnej choroby lub zgonu z powodu Covid-19, podobnie jak w przypadku wielu innych chorób zagrażających życiu" - twierdziła dietetyk PHE Alison Tedstone, cytowana przez agencję Reutera.

W piątek do zrzucenia wagi Brytyjczyków wezwał premier Boris Johnson, który sam przyznał, że stara się stracić na wadze po tym, gdy ciężko przeszedł infekcję koronawirusem w kwietniu.

"Nie jestem zwykle zwolennikiem polityki niańczenia i rozkazywania, ale rzeczywistość jest taka, że otyłość jest jednym z czynników występowania chorób współistniejących" - stwierdził szef rządu.

Brytyjskie media donoszą, że rząd zastanawia się nad wprowadzeniem ograniczeń reklam niezdrowej żywności. (PAP)

Obraz Anja🤗#helpinghands #solidarity#stays healthy🙏 z Pixabay 

Raport: Otyłość zwiększa ryzyko śmierci na Covid-19

Od niedzieli kwarantanna dla wszystkich przyjeżdżających z Hiszpanii

Od niedzieli wszyscy podróżni przyjeżdżający do Wielkiej Brytanii z Hiszpanii będą zobowiązani do odbycia 14-dniowej kwarantanny - poinformowało w sobotę brytyjskie ministerstwo transportu. To efekt rosnącej liczby zakażeń koronawirusem w Hiszpanii.

Wcześniej o takiej decyzji poinformowały władze Szkocji i Irlandii Północnej. Obowiązek kwarantanny wejdzie w życie o północy z soboty na niedzielę, zaledwie kilka godzin po ogłoszeniu decyzji. W wyniku postanowień władz Hiszpania zostaje zdjęta z listy krajów zwolnionych z obowiązku odbywania kwarantanny. Jednocześnie brytyjski resort spraw zagranicznych odradził podróże do Hiszpanii.

Zmiana jest konsekwencją rosnącej liczby zakażeń w Hiszpanii. Zwiększoną liczbę zakażeń zanotowano m.in. w Barcelonie, Saragossie i Madrycie. W Katalonii miejscowe władze zdecydowały w sobotę o zamknięciu dyskotek.

W ciągu ostatniego tygodnia w całym kraju zanotowano ponad 11 tys. nowych przypadków Covid-19.

W odpowiedzi na działania brytyjskich władz rzeczniczka hiszpańskiego MSZ stwierdziła, że rozumie ich decyzje, lecz podkreśliła, że Hiszpania jest "bezpiecznym krajem", z odizolowanymi i kontrolowanymi ogniskami infekcji. (PAP)

Obraz Kristina Spisakova z Pixabay 

Od niedzieli kwarantanna dla wszystkich przyjeżdżających z Hiszpanii

Johnson: biorę odpowiedzialność za działania rządu w związku z pandemią

Zdaniem brytyjskiego premiera Borisa Johnsona nie ma obecnie jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy kwarantanna z powodu koronawirusa została w jego kraju wprowadzona zbyt późno. "Biorę odpowiedzialność za wszystko, co zrobił rząd” - powiedział Johnson w piątek w BBC.

"Kiedy słucha się rad naukowców, to tego typu pytania są zawsze otwarte - powiedział Johnson. - To (pandemia - PAP) było coś nowego, coś, czego nie rozumieliśmy tak dobrze, jakbyśmy tego chcieli w pierwszych kilku tygodniach i miesiącach. (...) nie wiedzieliśmy wtedy, do jakiego stopnia dochodziło do bezobjawowej transmisji wirusa między ludźmi".

Szef rządu podkreślił, że należy wyciągnąć naukę z doświadczeń ostatnich miesięcy; przyznał, że ministrowie mogli zrobić pewne rzeczy "inaczej". Prowadząca wywiad dziennikarka BBC Laura Kuenssberg przypomniała, że opozycyjna Partia Pracy oskarżyła rząd o "niewłaściwe postępowanie" w związku z kryzysem.

"Myślę, że można uczciwie powiedzieć, że są rzeczy, których musimy się nauczyć po tym, jak radziliśmy sobie z tym na wczesnych etapach (...) Będzie mnóstwo okazji, aby wyciągnąć wnioski z tego, co się stało” - powiedział Johnson w wywiadzie udzielonym BBC z okazji pierwszej rocznicy objęcia urzędu premiera.

Premier zaznaczył, że "być może pewne rzeczy mogliśmy zrobić inaczej i oczywiście będzie czas, aby zrozumieć, co dokładnie mogliśmy zrobić w inny sposób". "Opłakujemy wszystkich, którzy stracili życie, a myślami jesteśmy z ich bliskimi. Biorę pełną odpowiedzialność za wszystko, co zrobił rząd” - podkreślił.

Wielka Brytania jako jeden z ostatnich krajów europejskich wprowadziła ograniczenia gospodarcze i społeczne w związku z pandemią koronawirusa. W kwietniu premier sam znalazł się w szpitalu, gdy test na obecność SARS-CoV-2 dał u niego wynik pozytywny.

W Wielkiej Brytanii stwierdzono do tej pory niemal 300 tys. zakażeń koronawirusem. Zmarły 45 762 osoby, przez co kraj ten jest trzeci na świecie pod względem liczby ofiar śmiertelnych Covid-19. Więcej zgonów z powodu pandemii odnotowano tylko w USA i Brazylii. (PAP)

 

foto : twitter / BorisJohnson

Johnson: biorę odpowiedzialność za działania rządu w związku z pandemią

Premier Johnson: antyszczepionkowcy to szaleńcy

Podczas piątkowej wizyty w londyńskiej przychodni premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson stwierdził, że przeciwnicy szczepionek są "szaleńcami". Ocenił, że zagrożenie związane z koronawirusem minie w połowie 2021 r.

Johnson odwiedził w piątek jedną z londyńskich przychodni, aby ogłosić rozszerzony program szczepień na grypę. Jak podaje telewizja Sky News, zwracając się do pielęgniarek, premier narzekał na "tych wszystkich antyszczepionkowców", którzy zdobywają popularność w ostatnim czasie.

"Oni są szaleni. Są szaleni" - ocenił Johnson.

Jak zaznaczył, jego rząd chce, by wszyscy obywatele kraju w tym roku zaszczepili się na grypę i ogłosił "największy w historii" program szczepień na tę chorobę. W ramach programu zastrzyki będą dostępne za darmo dla osób powyżej 50. roku życia i dzieci poniżej 11 lat.

"Powodem, dla którego to robimy, jest ochrona NHS (Narodowej Służby Zdrowia) w zimie, bo oczywiście wciąż mamy Covid, wciąż jest zagrożenie drugą falą Covidu, więc kluczowe będzie odciążenie NHS, więc naprawdę mam nadzieję, że każdy dostanie zastrzyk przeciwko grypie" - stwierdził premier.

Johnson ocenił, że Wielka Brytania powinna definitywnie poradzić sobie z pandemią koronawirusa do połowy przyszłego roku. Przestrzegł jednak, że kraj wciąż czekają jeszcze ciężkie czasy, jeśli chodzi o gospodarkę. (PAP)

 

foto : twitter / BorisJohnson

Premier Johnson: antyszczepionkowcy to szaleńcy
Image

Świetna aplikacja! Pobierz!

Image
Image

Jesteś świadkiem ciekawych wydarzeń?

Zarejestruj się i podziel się swoją historią

Autorzy 

Zostań autorem
Image
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies - Polityka prywatności. Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych - RODO. Więcej dowiesz się TUTAJ.