Hide
BĄDŹ NA BIEŻĄCO!
Follow on Facebook
Facebook
Show
Wed, Mar 27, 2024

Archiwum

All Stories

Wielka Brytania i UE uzgodniły harmonogram rozmów do października

Wielka Brytania i Unia Europejska uzgodniły, że będą kontynuować do 2 października negocjacje na temat ich przyszłych relacji po zakończeniu okresu przejściowego po brexicie - poinformował w piątek główny brytyjski negocjator David Frost.

Jak napisano w dokumencie, który Frost zamieścił na Twitterze, kolejne rundy negocjacyjne będą się odbywać w sierpniu i we wrześniu - o ile sytuacja epidemiczna na po pozwoli, na przemian w Brukseli i Londynie.

Zgodnie z przedstawionym harmonogramem, następna - siódma - runda odbędzie się w dniach 17-21 sierpnia w Brukseli, a kolejne 7-11 września w Londynie i od 28 września do 2 października znów w Brukseli. W miarę potrzeby mogą być one uzupełnione spotkaniami głównych negocjatorów - czyli Frosta i Michela Barniera - oraz ich zespołów w węższym formacie, na co przeznaczono tygodnie między 24 a 31 sierpnia oraz 14 a 21 września.

Przedstawienie przez Frosta harmonogramu negocjacji zmniejsza prawdopodobieństwo, że Wielka Brytania zerwie negocjacje, czym wcześniej groziła, jeśli nie dostrzeże w nich postępu.

Wielka Brytania i UE powinny przed końcem roku, gdy upłynie okres przejściowy po brexicie, zawrzeć umowę regulującą ich przyszłe stosunki, w tym zwłaszcza handlowe, gdyż w przeciwnym razie od 1 stycznia 2021 roku w handlu między nimi będą mogły obowiązywać cła i inne bariery.

Jednak jak dotychczas po każdej zakończonej rundzie negocjacyjnej Frost i Barnier zgadzali się głównie w tym, że nie osiągnięto postępu, a między stronami pozostają duże rozbieżności. Pod koniec czerwca Wielka Brytania oficjalnie zakomunikowała, że nie zwróci się o przedłużenie okresu przejściowego.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Wielka Brytania i UE uzgodniły harmonogram rozmów do października

W. Brytania przywraca kwarantannę dla przybywających z Luksemburga i restrykcje w płn. Anglii

Brytyjski rząd przywrócił w czwartek wieczorem obowiązek 14-dniowej kwarantanny dla przyjeżdżających z Luksemburga oraz zakaz spotykania się przez osoby z różnych gospodarstw domowych w zamkniętych pomieszczeniach w kilku miastach na północy Anglii.

Obowiązek kwarantanny dla przyjeżdżających z Luksemburga wejdzie w życie w piątek o 10 rano czasu londyńskiego. Luksemburg jest drugim państwem, które najpierw znalazło się na liście tych, skąd przyjazd nie łączy się z koniecznością odbycia kwarantanny, jednak później zostało z niej zdjęte - w miniony weekend taką decyzję podjęto w stosunku do Hiszpanii.

Przywrócenie obowiązku kwarantanny dla osób przyjeżdżających z Luksemburga nie jest zaskoczeniem, bo od kilku dni członkowie brytyjskiego rządu powtarzali, że nie zawahają się przed takimi decyzjami, jeśli w jakimś kraju będzie szybko rosła liczba zakażeń. Według danych Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC), w Luksemburgu jest obecnie najwyższy wskaźnik zakażeń na 100 tys. mieszkańców w całej Unii Europejskiej.

Pewnym zaskoczeniem może być co najwyżej fakt, że z decyzją tą nie poczekano do zaplanowanego na piątek cotygodniowego przeglądu listy. Przyspieszyło ją to, że kilka godzin wcześniej obowiązek kwarantanny dla przybywających z Luksemburga przywróciły władze Szkocji. Co roku Luksemburg odwiedza ok. 120 tys. Brytyjczyków.

Również w czwartek wieczorem brytyjskie ministerstwo zdrowia zaostrzyło restrykcje koronawirusowe w kilku miastach i miejscowościach północnej Anglii.

Od północy w nocy z czwartku na piątek w całym hrabstwie metropolitalnym Greater Manchester, a także w Blackburn i Darwen, Burnley, Hyndburn, Pendle, Rossendale we wschodniej części hrabstwa Lancashire oraz w Bradford, Calderdale, Kirklees w West Yorkshire osoby z różnych gospodarstw domowych nie mogą się spotykać w zamkniętych przestrzeniach. Utrzymano też obowiązywanie tego samego zakazu w przypadku miasta Leicester, które przed miesiącem jako pierwsze miasto w kraju zostało objęte lokalną blokadą. Wprowadzony w czwartek zakaz obejmuje tereny - wliczając w to Leicester - zamieszkałe przez ok. 4 mln osób.

"Podejmujemy te działania z ciężkim sercem, ale niestety jest to konieczne ponieważ widzieliśmy, że spotkania członków gospodarstw domowych i brak społecznego dystansu są jednymi z przyczyn rosnącego tempa występowania koronawirusa i zrobimy wszystko, co konieczne, aby zapewnić bezpieczeństwo kraju. Stale jesteśmy czujni, przyglądaliśmy się danym i niestety widzieliśmy w niektórych częściach północnej Anglii wzrost liczby przypadków koronawirusa" - oświadczył minister zdrowia Matt Hancock.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Obraz Rudy and Peter Skitterians z Pixabay 

W. Brytania przywraca kwarantannę dla przybywających z Luksemburga i restrykcje w płn. Anglii

Dalsze luzowanie restrykcji wstrzymane o co najmniej dwa tygodnie

Zaplanowane na sobotę dalsze luzowanie restrykcji, wprowadzonych z powodu koronawirusa, zostaje przesunięte o co najmniej dwa tygodnie - ogłosił w piątek brytyjski premier Boris Johnson. Zapowiedział też rozszerzenie obowiązku zasłaniania twarzy na kolejne miejsca.

Decyzja o "naciśnięciu na pedał hamulca" została podjęta ze względu na "pełzającą w górę" liczbę nowych zakażeń i w celu utrzymania wirusa pod kontrolą - wyjaśnił brytyjski premier podczas konferencji prasowej na Downing Street.

Towarzyszący mu naczelny lekarz Anglii Chris Whitty ostrzegł, że kraj "prawdopodobnie osiągnął granice lub okolice granic tego, co możemy zrobić w zakresie otwarcia społeczeństwa", nie powodując dalszego wzrostu liczby przypadków koronawirusa.

Od soboty w Anglii miały zostać otwarte kasyna, kręgielnie i lodowiska pod dachem, miały się rozpocząć przestawienia teatralne i koncerty w zamkniętych przestrzeniach z ograniczoną liczbą widzów, a w obiektach sportowych i salach konferencyjnych planowano rozpocząć pilotażowe programy przygotowujące do wznowienia wydarzeń z udziałem publiczności. Ponadto zapowiedziano, że od soboty dopuszczone będą wesela z udziałem maksymalnie 30 osób. Jednak wszystkie te zmiany wejdą w życie najwcześniej 15 sierpnia.

Dodatkowo od 8 sierpnia, czyli następnej soboty, konieczne będzie zasłanianie twarzy w takich miejscach, jak kina, muzea, galerie czy miejsca kultu religijnego, co biorąc pod uwagę, że jest to już wymagane w komunikacji publicznej oraz sklepach, oznacza, iż ten obowiązek będzie dotyczył wszystkich zamkniętych przestrzeni publicznych poza barami, pubami i restauracjami.

Pozostałe zmiany, jakie planowano - czyli zostawienie pracodawcom decyzji, czy praca ma być wykonywana zdalnie, czy w biurach, oraz zezwolenie osobom, którym ze względu na wysokie ryzyko zakażenia zalecano ścisłe pozostawanie w domach, na wychodzenie z nich - pozostają w mocy.

Johnson powiedział też, że na razie nie zostają zmienione w skali całego kraju zasady dotyczące utrzymywania dystansu bądź kontaktów międzyludzkich, ale ostrzegł, że dalsze ponowne zaostrzenie decyzji może być konieczne. "Nie chcę mówić ludziom, żeby spędzali mniej czasu ze swoimi przyjaciółmi. Ale jeśli ludzie nie będą przestrzegać zasad i zachowywać się bezpiecznie, może będziemy musieli pójść dalej" - oświadczył brytyjski premier.

W czwartek wieczorem rząd wprowadził w kilku miastach północno-zachodniej i północnej Anglii, m.in. w Manchesterze i Bradford, zakaz odwiedzin w domach oraz spotykania się przez osoby z różnych gospodarstw domowych w zamkniętych przestrzeniach publicznych. To reakcja na szybko rosnące tam liczby nowych zakażeń.

Johnson ogłaszając wstrzymanie planu luzowania restrykcji przywołał sytuację w części krajów europejskich, gdzie ponownie wzrasta liczba zakażeń, a także szacunki brytyjskiego urzędu statystycznego ONS, według których w tygodniu 20-26 lipca wirusa miała 1 osoba na 1500, podczas gdy w poprzednim tygodniu było to 1 na 2000.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

 

foto : twitter / BorisJohnson

Dalsze luzowanie restrykcji wstrzymane o co najmniej dwa tygodnie

Minister zdrowia: nowe restrykcje w północnej Anglii były konieczne

Wprowadzenie dodatkowych restrykcji w niektórych miastach i miejscowościach północno-zachodniej i północnej Anglii było "absolutnie konieczne" - powiedział w piątek brytyjski minister zdrowia Matt Hancock.

W czwartek późnym wieczorem brytyjski rząd poinformował, że od północy w całym hrabstwie metropolitalnym Greater Manchester, a także w Blackburn i Darwen, Burnley, Hyndburn, Pendle, Rossendale we wschodniej części hrabstwa Lancashire oraz w Bradford, Calderdale, Kirklees w West Yorkshire osoby z różnych gospodarstw domowych nie mogą się spotykać w zamkniętych przestrzeniach. To oznacza zakaz wizyt domowych, a także zakaz spotykania się w pubach czy restauracjach, które pozostaną otwarte, ale mogą do nich chodzić tylko członkowie jednego gospodarstwa domowego. Zakaz obejmuje tereny zamieszkałe przez ok. 4 mln osób.

"W obliczu takiej pandemii ważne jest, aby działać szybko, gdy to jest konieczne. Nie jest to decyzja, którą ktokolwiek chciałby podjąć, ale jak już wcześniej widzieliśmy, ważne jest, aby działać szybko. Jesteśmy stale czujni i przyglądamy się danym, a w niektórych częściach północnej Anglii obserwujemy niestety wzrost liczby przypadków koronawirusa" - mówił w piątek rano Hancock w stacji Sky News.

Dodał on, że w pełni rozumie, że ta decyzja jest szczególnie trudna dla mieszkających tam muzułmanów, którzy w ten weekend obchodzą Święto Ofiarowania (Id al-Adha) i nie będą mogli się spotkać w domach. We wszystkich miejscowościach, w których wprowadzono restrykcje są duże mniejszości muzułmańskie. Jednak laburzystowski burmistrz hrabstwa Greater Manchester Andy Burnham zasugerował w stacji BBC, że wzrost liczby zakażeń w tym regionie w dużej mierze ma miejsce właśnie wśród ludności pochodzenia azjatyckiego.

Taki sam zakaz spotkań utrzymany został w Leicester w środkowej Anglii, gdzie przed miesiącem rząd wprowadził pierwszą lokalną blokadę, ale zarazem część ograniczeń w tym mieście zostanie od poniedziałku zniesiona. Otwarte mogą zostać kina, muzea, puby, bary, restauracje i salony fryzjerskie, a także mogą zostać wznowione ceremonie religijne. Nadal pozostaną zamknięte natomiast centra rozrywki, siłownie i baseny.

Tymczasem rząd Walii ogłosił, że od poniedziałku dopuszczone będą zgromadzenia do 30 osób, niezależnie od tego, z ilu gospodarstw domowych się wywodzą, a dzieci do 11. roku życia nie muszą zachowywać dystansu społecznego. Potwierdzono też, że puby, bary i restauracje mogą wznowić działalność od poniedziałku.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

 

foto : twitter / MattHancock

Minister zdrowia: nowe restrykcje w północnej Anglii były konieczne

Johnson: koronawirus pod pewną dozą kontroli, ale to nie koniec pandemii

Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson powiedział w czwartek, że koronawirus znajduje się obecnie pod pewną dozą kontroli w kraju, ale jego odradzanie się w niektórych państwach europejskich wyraźnie pokazuje, że pandemia się nie skończyła.

"Kraj odniósł ogromny sukces w ograniczeniu liczby tych tragicznych zgonów, a my w tej chwili mamy go (wirusa) pod pewną dozą kontroli. Muszę wam jednak powiedzieć, że obserwujemy odradzanie się wirusa w niektórych innych krajach europejskich i możecie zobaczyć, co dzieje się w Stanach Zjednoczonych, a zatem jest absolutnie konieczne, abyśmy jako kraj nadal utrzymywali naszą koncentrację i dyscyplinę i abyśmy nie łudzili się, że jakoś wyszliśmy z lasu lub że to już koniec, bo to jeszcze nie koniec" - mówił Johnson podczas wizyty w hrabstwie North Yorkshire.

Według danych ze środy, w Wielkiej Brytanii na Covid-19 zmarło dotychczas 45 961 osób, co jest najgorszym bilansem w Europie i trzecim najgorszym na świecie, choć w ostatnich dniach średnia dobowa liczba zgonów ustabilizowała się na poziomie ok. 70, podczas gdy w szczycie epidemii przekraczała 900.

Johnson ocenił, że wirus "trochę bulgocze" w 10 do 30 miejscach w Wielkiej Brytanii i ważne jest, aby Brytyjczycy nadal przestrzegali zasad dystansu społecznego, myli ręce i poddawali się testom, jeśli mają jakieś symptomy koronawirusa.

Powiedział też, że w Leicester w środkowej Anglii, pierwszym mieście, które zostało objęte lokalną blokadą z powodu ponownie rosnącej liczby zakażeń, ich poziom spada.

Według najnowszych danych w ostatnich 14 dniach najwięcej przypadków na 100 tys. mieszkańców zanotowano w Blackburn i Darwen (85,3), następnie w Leicester (57,7), Oldham (53,1), Bradford (44,9)i Trafford (39,3). Poza Leicester wszystkie pozostałe miasta i miejscowości znajdują się północno-zachodniej bądź północnej Anglii. Według czwartkowych danych Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC), w całej Wielkiej Brytanii ten wskaźnik wynosi 12,4.

Wcześniej w czwartek brytyjski rząd ogłosił, że od teraz każdy, u kogo testy wykazały obecność koronawirusa albo wykazuje jego objawy, musi się izolować przez 10 dni, a nie przez siedem, jak było do tej pory.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

 Johnson: koronawirus pod pewną dozą kontroli, ale to nie koniec pandemii

Rząd pomoże we wznowieniu produkcji filmowo-telewizyjnej po epidemii

Brytyjski rząd przeznaczy 500 mln funtów na pomoc we wznowieniu tych produkcji filmowych i telewizyjnych, które wstrzymane zostały wskutek epidemii koronawirusa.

Jak wyjaśnił w środę minister kultury Oliver Dowden, fundusz zostanie wykorzystany na pokrycie kosztów projektów, które zostały opóźnione lub zaniechane z powodu problemów powstałych w wyniku epidemii.

Po wprowadzeniu przez rząd pod koniec marca ograniczeń w kontaktach społecznych w celu zatrzymania epidemii praktycznie cała brytyjska produkcja filmowa i telewizyjna została wstrzymana.

Po złagodzeniu tych ograniczeń wiele firm z branży filmowo-telewizyjnej chciało wznowić produkcję, ale okazało się, że nie były w stanie tego zrobić, ponieważ ubezpieczyciele nie zapewniliby ochrony na wypadek dalszych zakłóceń spowodowanych przez Covid-19.

Rządowy program ma rozwiązać problem braku dostępnego ubezpieczenia, gdyż pokryje on ewentualne straty związane z koronawirusem, np. w przypadku chorób członków obsady i pracowników technicznych, a także opóźnień lub zakłóceń w filmowaniu spowodowanych trwającą walką z epidemią.

Warunkiem skorzystania przez producentów z tego programu jest jednak to, że co najmniej połowa kosztów produkcji musi być wydana w kraju.

W Wielkiej Brytanii przemysł produkcji filmowej i telewizyjnej tworzy bezpośrednio i pośrednio ponad 180 tys. miejsc pracy i zapewnia gospodarce ponad 12 mld funtów rocznie.

"Od nagradzanych dramatów, po kultowe komedie i cenione filmy dokumentalne, Wielka Brytania robi filmy i programy telewizyjne, na które świat nie może się doczekać. Dzisiejsze ogłoszenie oznacza więcej klapsów filmowych w studiach w Belfaście, Glasgow, Cardiff, Watford i wielu innych. Nasze branże filmowo-telewizyjne odnotowują wysoki wzrost, tworzą miejsca pracy i pokazują to, co najlepsze w brytyjskiej kreatywności i innowacyjności, i cieszę się, że możemy dać im szansę na ponowne uruchomienie kamer" - oświadczył Dowden.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Obraz David Condrey z Pixabay 

Rząd pomoże we wznowieniu produkcji filmowo-telewizyjnej po epidemii

Rośnie liczba miejsc pracy w sektorze IT

W Wielkiej Brytanii w miarę łagodzenia obostrzeń związanych z epidemią koronawirusa SARS-CoV-2 rośnie liczba miejsc pracy w sektorze IT, których szczególny wzrost odnotowano w końcu czerwca oraz w lipcu - podaje serwis BBC.

Zapotrzebowanie na programistów oraz projektantów stron internetowych w lipcu wzrosło o 15,5 proc. w stosunku do czerwca. Według zastępcy prezesa stowarzyszenia zrzeszającego specjalistów z branży TechUK taka sytuacja na rynku ma ścisły związek z pandemią. "Przeżyliśmy dwa lata cyfrowej transformacji na przestrzeni dwóch tygodni" - twierdzi Anthony Walker.

Według Walkera wielu przedsiębiorców uważa, że cyfryzacja będzie miała rosnące znaczenie w ich biznesie w nadchodzącym czasie, a opinię tę potwierdzają badania rynku. W miarę, jak firmy dostrzegają konieczność cyfryzacji działalności, rośnie zapotrzebowanie na specjalistów mogących wspomagać je w tym procesie na rynku pracy. Potrzebni są m.in. pracownicy zdolni umożliwić firmom sprzedaż towarów i usług online, a także wspomóc je w procesach marketingowych i poszukiwaniu nowych klientów (również za granicą) oraz optymalizacji procesów produkcyjnych.

Pomiędzy marcem a czerwcem, w czasie epidemii koronawirusa, liczba aktywnych na rynku pracy pracowników w Wielkiej Brytanii spadła o 649 tys. Na koniec kwietnia bezrobocie wyniosło 1,3 mln osób.

Jednocześnie firmy informują, iż otrzymują bardzo wiele podań w odpowiedzi na zamieszczane oferty pracy. "Niestety przekonujemy się, że 60 proc. ubiegających się o pracę nie spełnia warunków niezbędnych do wykonywania obowiązków na danym stanowisku i wygląda na to, że składają podania na każdą dostępną ofertę" - mówi dyrektorka działu rekrutacji w firmie z sektora technologii dla ochrony zdrowia iPLATO Roina Hadi.

Jej zdaniem zalew podań utrudnia firmom znalezienie odpowiednich kandydatów do zapełnienia istniejących wakatów. Jednocześnie, jak pisze serwis BBC, Wielka Brytania już teraz boryka się z problemem niedoboru kwalifikowanych pracowników w branży IT. Ostatnie dane uczelni Open University pokazują, że kłopoty ze znalezieniem odpowiednich pracowników ma połowa pracodawców z tej branży.

Firmy IBM i SAP wcześniej przewidywały, że do końca 2020 roku w sektorze IT w Wielkiej Brytanii będzie milion wakatów oczekujących na pracowników. (PAP)

Obraz StartupStockPhotos z Pixabay 

Rośnie liczba miejsc pracy w sektorze IT

Nowym szefem MI6 zostanie dyplomata Richard Moore

Richard Moore, obecny dyrektor generalny ds. politycznych w brytyjskim MSZ, a w przeszłości m.in. ambasador w Turcji i zastępca doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego, został w środę mianowany nowym szefem MI6, brytyjskich służb wywiadowczych.

57-letni Moore obejmie stanowisko jesienią, kiedy ze stanowiska odejdzie piastujący je od 2014 r. Alex Younger.

"Cieszę się, że mogę wyznaczyć Richarda na następnego szefa Secret Intelligence Service. Wraca on do SIS z ogromnym doświadczeniem i będzie nadzorował pracę grupy mężczyzn i kobiet, których niestrudzone wysiłki rzadko są widoczne publicznie, ale mają kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa i dobrobytu Wielkiej Brytanii" - oświadczył minister spraw zagranicznych Dominic Raab, który mianuje szefa wywiadu.

Moore rozpoczął pracę w Secret Intelligence Service, jak oficjalnie nazywa się MI6, w 1987 r., zaś później przeniósł się do MSZ. Oprócz roli ambasadora w Turcji wcześniej sprawował też funkcje niższego szczebla na placówkach w Wietnamie, Pakistanie, Iranie i Malezji.

"Cieszę się i jestem zaszczycony, że zostałem poproszony o powrót do mojej Służby, aby nią kierować. SIS odgrywa istotną rolę - wraz z MI5 i GCHQ - w zapewnianiu bezpieczeństwa Brytyjczykom i promowaniu interesów Wielkiej Brytanii za granicą. Z niecierpliwością czekam na kontynuację tej pracy wraz z odważnym i zaangażowanym zespołem SIS" - oświadczył Moore.

Zmiana na stanowisku szefa MI6 była od dłuższego czasu spodziewana, bo Younger pełni tę rolę już szósty rok, podczas gdy szefowie wywiadu zwykle powoływani są na pięć lat, jednak brytyjski rząd nie chciał dokonywać zmiany w czasie, gdy kraj szykował się do opuszczenia Unii Europejskiej. Moore był wskazywany jako jeden z głównych kandydatów na to stanowisko. Jak podkreślają brytyjskie media, jego głównym zadaniem będzie zabezpieczenie kraju przed wrogimi działaniami ze strony Chin i Rosji.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Nowym szefem MI6 zostanie dyplomata Richard Moore

Wydłużono okres izolacji osób z objawami Covid-19 do 10 dni

Każdy, u kogo testy wykazały obecność koronawirusa albo wykazuje jego objawy, musi się izolować przez 10 dni, a nie przez siedem, jak było do tej pory - ogłosił w czwartek brytyjski rząd. Zmiana wchodzi w życie natychmiast.

Wydłużenie okresu izolacji jest spowodowane niewielką, ale istniejącą możliwością przekazywania wirusa po upływie siedmiu dni od zakażenia. Jak podkreślono, zmiana ta jest zgodna z wytycznymi Światowej Organizacji Zdrowia.

"U osób z objawami Covid-19 najbardziej zakaźny jest okres tuż przed oraz przez pierwszych kilka dni po wystąpieniu objawów. Dowody, choć nadal ograniczone, wzmocniły się i pokazują, że osoby z Covid-19, które są lekko chore i wracają do zdrowia, mają niskie, ale realne możliwości zakażania między 7. a 9. dniem po rozpoczęciu choroby" - napisali we wspólnym oświadczeniu naczelni lekarze Anglii, Szkocji, Walii i Irlandii Północnej.

Symptomy zakażenia, które wymagają izolacji to nowy ciągły kaszel, utrzymująca się wysoka temperatura oraz utrata węchu lub smaku. Bez zmiany pozostaje 14-dniowy obowiązek izolacji dla członków gospodarstwa domowego osoby zakażonej oraz dla osób, które miały z nią bliski kontakt i zostały zidentyfikowane przez zespół namierzający kontakty.

Wcześniej w czwartek minister zdrowia Matt Hancock powtórzył, że brytyjski rząd obawia się drugiej fali epidemii w Europie i nie zawaha się przed podejmowaniem szybkich działań w kwestii kwarantanny. Wskazał, że w najbliższych dniach może zostać rozszerzona lista krajów, z których przyjazd do Wielkiej Brytanii wiąże się z obowiązkiem odbycia 14-dniowej kwarantanny. Powiedział też, że rząd zastanawia się nad sposobami skrócenia kwarantanny dla osób przyjeżdżających z Hiszpanii - dla których taki obowiązek wszedł w życie w niedzielę - ale na razie jeszcze nie jest na to gotowy i nie należy się spodziewać zmiany wytycznych w ciągu najbliższych kilku dni.

Odnosząc się do sytuacji w Wielkiej Brytanii, Hancock przyznał, że liczba nowych zakażeń przestała spadać i w najlepszym przypadku utrzymuje się na stałym poziomie. "To, czego chcemy uniknąć, to drugi i stały przyrost. To prawda, że liczba przypadków jest w najlepszym razie płaska, podczas gdy przedtem spadała, a to dlatego, że jest więcej kontaktów społecznych" - powiedział w rozmowie z Talk Radio.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Obraz Engin Akyurt z Pixabay 

Wydłużono okres izolacji osób z objawami Covid-19 do 10 dni

Media: podróżni z Belgii, Luksemburga i Chorwacji zagrożeni kwarantanną

Belgia, Luksemburg i Chorwacja są najbardziej zagrożone usunięciem z brytyjskiej listy krajów, z których przyjazd nie łączy się z obowiązkiem odbycia 14-dniowej kwarantanny - podał w środę dziennik "Daily Telegraph".

Jeśli w którymś kraju sytuacja będzie się wymykać spod kontroli, brytyjski rząd będzie działał natychmiast i bez uprzedzenia - zapewnił w środę minister kultury Oliver Dowden. "Byłoby nierozsądne, gdyby rząd nie nałożył tych ograniczeń, jeśli uważamy, że istnieje ryzyko i nałożymy je, gdy tylko ryzyko się zmaterializuje" - powiedział w stacji Sky News.

"Nie możemy ryzykować ponownego sprowadzenia (koronawirusa) z innych krajów, w których częstotliwość występowania rośnie. Jeśli wiemy, że istnieje ryzyko, wprowadzimy te ograniczenia natychmiast" - podkreślił.

W sobotę wieczorem brytyjski rząd ogłosił z zaledwie kilkugodzinnym wyprzedzeniem, że od niedzieli przywrócony zostaje obowiązek kwarantanny dla przyjeżdżających z Hiszpanii, co postawiło w trudnej sytuacji tysiące brytyjskich turystów, którzy po jej zniesieniu dwa tygodnie wcześniej zdążyli wyjechać do tego kraju na wakacje.

W piątek rząd dokona kolejnej rewizji listy krajów, po przyjeździe z których nie trzeba odbywać kwarantanny. Według "Daily Telegraph", najbardziej zagrożone są Belgia i Luksemburg, gdzie od początku miesiąca liczba zakażeń na 100 tys. mieszkańców wzrosła odpowiednio 3- i 2,5-krotnie.

W rządzie jest także poważne zaniepokojenie sytuacją w Chorwacji, która podobnie jak Hiszpania jest popularnym kierunkiem wyjazdów wakacyjnych Brytyjczyków. Ponadto, jak podaje gazeta, na nieoficjalnej liście zagrożonych krajów są też Bahamy, Monako, Gibraltar i Czechy.

Z kolei w rozmowie ze stacją BBC minister Dowden odniósł się do postulatów prezesa londyńskiego lotniska Heathrow Johna Holland-Kaye, który powiedział, że brytyjski rząd powinien współpracować z władzami lotnisk w celu przeprowadzania masowych testów dla przylatujących, co pozwoliłoby na uniknięcie kwarantanny.

"Nie jesteśmy w punkcie, w którym istnieje realna alternatywa dla 14-dniowej kwarantanny. To nie wygląda tak, że można komuś po prostu zrobić test i upewnić się, że nie ma choroby. Wirus może się rozwijać przez pewien czas, więc testowanie na granicy nie jest żadnym panaceum" - wyjaśnił Dowden.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Obraz Stela Di z Pixabay 

Media: podróżni z Belgii, Luksemburga i Chorwacji zagrożeni kwarantanną

Związkowcy w British Airways grożą strajkiem

Związek zawodowy Unite, który reprezentuje 30 tys. pracowników linii British Airways, zagroził we wtorek kierownictwu linii natychmiastowym strajkiem, jeśli nie zrezygnuje ono z planów nowych umów, obniżających wynagrodzenia.

W kwietniu właściciel brytyjskiej linii, konsorcjum IAG, ostrzegło, że w związku ze spadkiem popytu na podróże lotnicze, co jest skutkiem pandemii koronawirusa, może zwolnić do 12 tys. pracowników.

W ubiegłym tygodniu reprezentujący pilotów związek zawodowy BALPA zgodził się na zawarcie porozumienia z władzami spółki, które przewiduje obniżki wynagrodzeń dla 4000 pilotów, ale zwolnienie z pracy tylko 270, zamiast planowanych początkowo 1200. Jednak negocjacje z Unite, który reprezentuje pozostałych pracowników, w tym personel pokładowy i obsługę naziemną, cały czas tkwią w martwym punkcie.

Kierownictwo British Airways ostrzegło pracowników, że jeśli do końca lipca nie zostanie osiągnięte porozumienie, będzie musiało wręczyć im umowy zmieniające warunki pracy, co w większości przypadków - ale jak podkreślono, nie we wszystkich - będzie oznaczało spadek zarobków.

Szef Unite Len McCluskey w liście wysłanym do prezesa British Airways Alexa Cruza oskarżył go o arogancję i stosowanie "taktyki spalonej ziemi" oraz zapowiedział, iż jeśli się z nie wycofa z tych propozycji, związek zacznie natychmiastową akcję strajkową.

"Opublikował pan harmonogram zwalniania i ponownego zatrudniania tysięcy pracowników w dniu 7 sierpnia. Będziemy pracować w każdej godzinie od teraz do tego dnia, aby przekonać Was, żebyście tego nie robili. Może pan potraktować ten list jako nasze zobowiązanie do tego. Możecie jednak potraktować to również jako zamiar obrony naszych członków poprzez przejście do akcji protestacyjnych ze skutkiem natychmiastowym" - napisał McCluskey.

W odpowiedzi rzecznik BA wyraził rozczarowanie postawą Unite. "To rozczarowujące, że firma, która robi wszystko, co w jej mocy, aby ratować miejsca pracy, jest wskazywana przez Unite jako obiekt narodowej krytyki, kiedy w każdej branży w całym kraju likwidowane są miejsca pracy. To, co proponujemy, to wprowadzenie rozsądnych zmian w umowach, aby umożliwić nam konkurowanie z liniami lotniczymi o znacznie niższych kosztach operacyjnych i większej elastyczności. Jeśli pracownicy zaakceptują zmiany w sposobie pracy lub warunkach zatrudnienia, liczymy, że będziemy w stanie uratować więcej miejsc pracy" - oświadczył rzecznik.

Jak podaje stacja Sky News, British Airways wykonuje obecnie ok. 15 proc. przelotów w stosunku do siatki połączeń sprzed pandemii, co powoduje stratę w wysokości 20 mln funtów dziennie.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

 

Obraz JoeBreuer z Pixabay 

Związkowcy w British Airways grożą strajkiem

Rząd zawarł czwartą umowę na zakup potencjalnej szczepionki na Covid-19

Brytyjski rząd podpisał umowę z koncernami farmaceutycznymi Sanofi i GSK na zakup 60 mln dawek wspólnie opracowanej przez nie potencjalnej szczepionki przeciw koronawirusowi. To już czwarta taka umowa, mimo że nie zakończono jeszcze testów żadnej ze szczepionek.

Wcześniej zawarto umowę na zakup 100 mln dawek szczepionki stworzonej przez naukowców z Uniwersytetu w Oxfordzie, która produkowana będzie przez firmę AstraZeneca, zaś w zeszłym tygodniu podpisano umowę na zakup 30 mln dawek od BionNTech i Pfizer oraz wstępną umowę na zakup 60 mln od firmy Valneva.

To oznacza, że Wielka Brytania, która nie zdecydowała się na przystąpienie do wspólnego programu zakupu szczepionek przez Unię Europejską, zapewniła już sobie ewentualną dostawę 250 mln sztuk szczepionek, choć na razie nie ma pewności, czy którakolwiek z nich okaże się skuteczna w walce z koronawirusem.

"Nasi naukowcy i badacze próbują w niespotykanym dotąd tempie i na niespotykaną dotąd skalę znaleźć bezpieczną i skuteczną szczepionkę. Chociaż ten postęp jest naprawdę niezwykły, faktem jest, że nie ma żadnych gwarancji. Ważne jest, abyśmy w tym czasie zapewnili sobie wczesny dostęp do różnych obiecujących kandydatów na szczepionki, takich jak ta z GSK i Sanofi, aby zwiększyć nasze szanse na znalezienie takiej, która sprawdzi się, byśmy mogli chronić społeczeństwo i ratować życie" - oświadczył brytyjski minister biznesu Alok Sharma. Nie ujawniono finansowych szczegółów umowy.

Testy na ludziach szczepionki opracowanej przez Sanofi i GSK mają się rozpocząć we wrześniu. Jeśli zakończą się one powodzeniem, to według producentów mogłaby ona uzyskać niezbędne zezwolenia na dopuszczenie do użycia w pierwszej połowie przyszłego roku. Przez ten czas obie firmy chcą zwiększyć moce produkcyjne do poziomu miliarda dawek rocznie.

Brytyjski rząd już wcześniej oświadczył, że jeśli którakolwiek ze szczepionek okaże się skuteczna, priorytetowy dostęp do niej będą mieli pracownicy służby zdrowia, opieki społecznej oraz osoby szczególnie narażone na zakażenie koronawirusem.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Obraz Miguel Á. Padriñán z Pixabay 

Rząd zawarł czwartą umowę na zakup potencjalnej szczepionki na Covid-19

Kolejne miasto w północno-zachodniej Anglii wprowadza lokalne restrykcje

Władze miejskie Oldham w północno-zachodniej Anglii wprowadziły we wtorek dodatkowe restrykcje w związku z 4,5-krotnym wzrostem liczby zakażeń koronawirusem w ciągu tygodnia. To kolejne miasto w tym regionie, które zdecydowało się na taki krok.

Zgodnie z zaleceniami mieszkańcy nie mogą odwiedzać innych osób w ich domach, a podczas spotkań na zewnątrz muszą utrzymywać dwumetrową odległość. Ponadto wszyscy, którzy z powodu szczególnej podatności na zakażenie izolują się, muszą nadal to robić co najmniej do 14 sierpnia, zaś domy opieki nie mogą luzować restrykcji dotyczących odwiedzin. Wszystkie te zalecenia mają pozostać w mocy przez dwa tygodnie.

"Nalegamy, aby mieszkańcy nadal poważnie traktowali ryzyko związane z koronawirusem i trzymali się wytycznych. Najlepszym sposobem na uniknięcie infekcji jest maksymalne ograniczenie kontaktu z innymi i pozostanie w domu, jeśli tylko można, w tym praca z domu" - powiedziała wiceprzewodnicząca rady miejskiej Arooj Shah. Jak dodała, te działania są kluczowe, aby zapobiec pełnej blokadzie, jaką pod koniec czerwca rząd nałożył na Leicester w środkowej Anglii (obecnie została ona już trochę poluzowana).

Rada miejska Oldham wyjaśniła, że powodem wprowadzenia dodatkowych restrykcji jest "dramatyczny" wzrost przypadków koronawirusa, który nastąpił w ostatnim tygodniu. W ciągu siedmiu dni do soboty 25 lipca włącznie w Oldham wykryto 119 zakażeń, co uwzględniając populację całego dystryktu metropolitalnego Oldham przekłada się na 50,2 zakażeń na 100 tys. mieszkańców. W ciągu poprzednich siedmiu dni było tylko 26 zakażeń. Mimo tego wzrostu wskaźnik infekcji jest wciąż prawie trzy razy niższy niż był w Leicester w momencie nakładania blokady.

Podobne restrykcje wprowadziły w ostatnich dniach także władze lokalne w kilku innych miastach i miejscowościach północno-zachodniej Anglii - Rochdale, Blackburn i Darwen oraz Pendle.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

 

foto : Oldham   twitter / William251201

Kolejne miasto w północno-zachodniej Anglii wprowadza lokalne restrykcje
Image

Świetna aplikacja! Pobierz!

Image
Image

Jesteś świadkiem ciekawych wydarzeń?

Zarejestruj się i podziel się swoją historią

Autorzy 

Zostań autorem
Image
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies - Polityka prywatności. Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych - RODO. Więcej dowiesz się TUTAJ.