Hide
BĄDŹ NA BIEŻĄCO!
Follow on Facebook
Facebook
Show
Wed, May 1, 2024

Archiwum

All Stories

Johnson: nie będzie powrotu do polityki oszczędności

Brytyjski premier Boris Johnson zapewnił w niedzielę, że nie będzie powrotu do polityki oszczędnościowej sprzed 10 lat, a odpowiedzią na kryzys wywołany epidemią koronawirusa będą zwiększone wydatki mające wyrównywać szanse.

We wtorek Johnson przedstawi plan działań, które rząd zamierza podjąć, by przezwyciężyć gospodarcze problemy spowodowane epidemią. Zapowiedź tych działań przedstawił w wywiadzie udzielonym gazecie "Mail on Sunday". Obiecał w nim wydanie miliardów funtów na ochronienie gospodarki przed skutkami koronawirusa. Mają one zostać wydane m.in. na budowę szpitali, szkół, dróg, linii kolejowych, domów.

"To ogromny, ogromny szok dla kraju, ale bardzo dobrze odbijemy się od niego. Chcemy budować naszą drogę powrotną do zdrowia. Lekcja polega na tym, by działać szybko i zapewnić, że mamy plany, aby pomóc ludziom, których starych miejsc pracy już nie ma, uzyskać możliwości, których potrzebują. Absolutnie nie wracamy do oszczędności sprzed dziesięciu lat" - zapewnił Johnson.

Johnson nawiązał do działań podjętych przez konserwatywnego premiera Davida Camerona i ministra finansów George Osborne'a w odpowiedzi na kryzys finansowy. Udało im się zmniejszyć odziedziczony po rządach Partii Pracy deficyt budżetowy z 10 proc. do niespełna 2 proc. PKB, ale obeszło się to dużym kosztem dla społeczeństwa.

Jak pisze "Mail on Sunday", Johnson ogłosi we wtorek powołanie specjalnego zespołu zadaniowego pod przewodnictwem ministra finansów Rishiego Sunaka, który ma opracować plan inwestycji infrastrukturalnych. Znajdzie się w nim m.in. budowa 40 nowych szpitali, inwestycje w szkolnictwo i stworzenie 10 tys. nowych miejsc w więzieniach.

Brytyjski premier podkreślił, że nie chodzi tylko o fizyczną infrastrukturę, ale także o plan wyrównywania szans dla wszystkich. "Będziemy potrzebowali bardzo aktywnego, dynamicznego planu: nie tylko w zakresie infrastruktury, nie tylko inwestycji, ale także zagwarantowania młodym ludziom, że pomożemy im dostać się na rynek pracy, podnosić ich umiejętności, nadal szkolić ich w w miejscu pracy i zapewnić wysoko płatną, wysoko wykwalifikowaną pracę, która utrzyma ich w dobrej kondycji przez długi czas" - mówił.

Jak pisze "Mail on Sunday", stratedzy z Downing Street obawiają się, że jeśli rząd nie podejmie szybkich działań, spustoszenie gospodarcze wywołane koronawirusem odczuwalne będzie szczególnie mocno w okręgach w północnej i środkowej Anglii, czyli tych, które zwykle głosowały na Partię Pracy, ale w ostatnich wyborach w grudniu, poparły Partię Konserwatywną, co zapewniło Johnsonowi zdecydowane zwycięstwo. Przed wybuchem epidemii Johnson wielokrotnie zapewniał, że wyrównywanie szans i wyrównywanie poziomu życia pomiędzy poszczególnymi regionami kraju będzie jego priorytetem.

Według prognoz, Wielką Brytanię czeka w tym roku najgłębsza recesja w historii, ze spadkiem PKB sięgającym nawet 15 proc. i wzrost bezrobocia z 3,9 proc. przed epidemią do ok. 10 proc., choć zarazem prognozy przewidują dość szybkie odbicie w przyszłym roku.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Ponad 6 mld euro na walkę z pandemią Covid-19

Komisja Europejska oraz 40 państw świata zobowiązało się w sobotę do przeznaczenia łącznie 6,15 mld euro na walkę z pandemią Covid-19 oraz wsparcie najuboższych. To wynik konferencji zorganizowanej przez KE i organizację Global Citizen.

Podczas sobotniego spotkania, którego częścią był transmitowany przez internet oraz telewizje na całym świecie koncert m.in. Shakiry i Justina Biebera, najwyższą kwotę zadeklarowała KE razem z Europejskim Bankiem Inwestycyjnym (EBI) - 4,9 mld euro. USA zobowiązały się do przeznaczenia 545 mln USD, Niemcy - 383 mln euro, a Kanada - 300 mln CAD (219 mln euro).

Pieniądze mają zostać przeznaczone na wspólny zakup testów, leków i szczepionek na Covid-19, a także wsparcie dla najuboższych i wykluczonych grup społecznych.

Przywódcy państw podkreślali konieczność udostępnienia szczepionek dla wszystkich mieszkańców wszystkich krajów. "To jest test na solidarność" - oświadczyła przewodnicząca KE Ursula von der Leyen. W podobnym tonie wypowiedzieli się również przywódcy Wielkiej Brytanii, Włoch i Francji. (PAP)

Obraz Pete Linforth z Pixabay 

KE: walka z zanieczyszczeniem powietrza w UE wypada obecnie słabo

Walka z zanieczyszczeniem powietrza w UE wypada obecnie słabo. Większości państw członkowskich nie uda się zmniejszyć tego wskaźnika i skutków złej jakości powietrza dla zdrowia do 2030 r. - wynika z raportu Komisji Europejskiej.

KE przedstawiła ocenę pierwszych programów działań państw członkowskich w zakresie kontroli emisji zanieczyszczeń powietrza. Z raportu wynika, że wdrażanie nowych europejskich przepisów dotyczących czystego powietrza wymaga poprawy. Państwa członkowskie muszą znacznie zintensyfikować działania we wszystkich sektorach w celu zapewnienia obywatelom czystego powietrza i ochrony przed chorobami układu oddechowego i przedwczesną śmiercią w wyniku oddychania zanieczyszczonym powietrzem.

"Sprawozdanie wysyła jasny sygnał. Zbyt wielu obywateli w całej Europie oddycha powietrzem złej jakości. Potrzebujemy skuteczniejszych środków ograniczających zanieczyszczenie w wielu państwach członkowskich oraz służących rozwiązaniu problemu emisji zanieczyszczeń do powietrza w różnych sektorach, w tym w rolnictwie, transporcie i energetyce. Nadszedł czas na wprowadzenie zmian: inwestycje w czystsze powietrze oznaczają inwestycje w zdrowie obywateli, klimat i pobudzenie gospodarki. Ten cel przyświeca Europejskiemu Zielonemu Ładowi i tego właśnie potrzebuje środowisko" - powiedział komisarz ds. środowiska, oceanów i rybołówstwa Virginijus Sinkeviczius.

Zgodnie z opublikowanym w piątek sprawozdaniem Komisji dotyczącym oceny wdrożenia dyrektywy w sprawie krajowych zobowiązań w zakresie redukcji emisji większość państw członkowskich może nie spełnić zobowiązań w zakresie redukcji emisji na rok 2020 lub 2030.

Chociaż niektóre państwa członkowskie stosują dobre praktyki, które powinny być inspiracją dla innych, w sprawozdaniu wykazano potrzebę zastosowania dodatkowych środków w celu zmniejszenia zanieczyszczenia powietrza. Szczególnie potrzebne są działania w sektorze rolnictwa w celu redukcji emisji amoniaku, co stanowi najbardziej powszechne i poważne wyzwanie w zakresie wdrażania w całej UE.

KE podkreśla, że skuteczne wdrożenie przepisów dotyczących czystego powietrza stanowi istotny wkład w „zerowy poziom emisji zanieczyszczeń na rzecz nietoksycznego środowiska”, zapowiedziany przez Komisję w Europejskim Zielonym Ładzie i w powiązanych z nim inicjatywach.

Wraz ze sprawozdaniem z wdrażania Komisja opublikowała dzisiaj również analizę konsultantów dotyczącą krajowych programów ograniczania zanieczyszczenia powietrza i prognoz emisji każdego państwa członkowskiego oraz ogólnounijne sprawozdanie horyzontalne zawierające wszystkie te informacje.

Dyrektywa w sprawie krajowych zobowiązań w zakresie redukcji emisji, która weszła w życie w dniu 31 grudnia 2016 r., jest głównym instrumentem legislacyjnym służącym osiągnięciu celów programu „Czyste powietrze dla Europy” na 2030 r. W pełni wdrożona dyrektywa -jak podkreśla KE - zmniejszyłaby o prawie 50 proc. negatywny wpływ zanieczyszczenia powietrza na zdrowie do 2030 r. i przyniosłaby znaczne korzyści dla środowiska i klimatu.

W dyrektywie określono krajowe zobowiązania w zakresie redukcji emisji na lata 2020–2029 oraz bardziej ambitne zobowiązania na okres od 2030 r. dla pięciu substancji znacząco przyczyniających się do zanieczyszczenia powietrza: tlenków azotu (NOx), niemetanowych lotnych związków organicznych (NMLZO), dwutlenku siarki (SO2), amoniaku (NH3) i pyłu drobnego (PM2,5).

Zgodność z zobowiązaniami w zakresie redukcji emisji do 2020 r. zostanie sprawdzona w 2022 r., kiedy to dostępne będą bilanse emisji za 2020 r.

Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)

 

foto : twitter / OransiLLC

KE: walka z zanieczyszczeniem powietrza w UE wypada obecnie słabo

Nastolatek skazany za zrzucenie chłopca z platformy widokowej

Brytyjski nastolatek, który zrzucił sześcioletniego francuskiego chłopca z platformy widokowej na 10. piętrze galerii sztuki Tate Modern w Londynie z zamiarem zabicia go, został w piątek skazany co najmniej na 15 lat więzienia z możliwością, że nigdy nie wyjdzie na wolność.

Do zdarzenia doszło w sierpniu zeszłego roku. Jonty Bravery, który miał wówczas 17 lat, powiedział policji, że dokonał tego, ponieważ chciał być w wiadomościach telewizyjnych. W grudniu przyznał się do usiłowania zabójstwa.

Chłopiec, którego personaliów nie ujawniono, odwiedzał Wielką Brytanię wraz z rodziną. Wyrzucony przez Bravery'ego z platformy widokowej uderzył w znajdujący się 30 metrów niżej dach nad piątym piętrem. Przeżył, ale doznał poważnych obrażeń wewnętrznych - krwawienia do mózgu, pęknięcia kręgosłupa, złamania kilku kości. Jak informują jego rodzice, dopiero w styczniu zaczął z powrotem jeść, trochę mówić, ale cały czas pozostaje na wózku inwalidzkim, ma szyny w ramieniu i obu nogach i czeka go wieloletnia rehabilitacja.

18-letni obecnie Bravery, który został aresztowany wkrótce po zdarzeniu, powiedział policji, że planował skrzywdzić kogoś w muzeum, aby być w telewizji. Poprzedniego dnia szukał w internecie informacji, jak zabijać ludzi, a przed zdarzeniem zapytał kogoś, gdzie znajduje się jakiś wysoki budynek.

Stwierdzono u niego spektrum zaburzeń autystycznych i zaburzenia osobowości, ale sędzia uznała, że te schorzenia nie wyjaśniają w pełni motywów jego działań i że stanowi on "poważne i bezpośrednie zagrożenie dla społeczeństwa". Zdecydowała, że powinien zostać uwięziony na minimum 15 lat, z możliwością, że nigdy nie będzie wypuszczony na wolność.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Od 6 lipca nie będzie kwarantanny dla podróżnych z niektórych krajów

Wielka Brytania od 6 lipca rezygnuje z 14-dniowej obowiązkowej kwarantanny dla osób przyjeżdżających z krajów, w których jest mniejsze ryzyko związane z epidemią koronawirusa - poinformowałł w piątek późnym wieczorem brytyjski rząd.

Równocześnie w stosunku do niektórych krajów i regionów zostaną złagodzone rządowe zalecenia dla Brytyjczyków dotyczące podróży zagranicznych. Obecnie obowiązującym zaleceniem jest powstrzymywanie się od wszelkich podróży zagranicznych, o ile nie są niezbędne.

Rządowi eksperci podzielą kraje na trzy kategorie: zielone, bursztynowe i czerwone. Podział będzie opierał się na takich kryteriach jak wielkość występowania Covid-19, dynamika zachorowań i wiarygodność danych. Pasażerowie przybywający z krajów oznaczonych kolorem zielonym i bursztynowym nie będą już musieli poddawać się kwarantannie przez 14 dni po przyjeździe. Zasady dla krajów z kategorii czerwonej nie ulegną zmianie.

Kategorie te zostaną ogłoszone w przyszłym tygodniu, a zmiany zasad mają wejść w życie od 6 lipca. Według BBC, z kwarantanny zwolnieni byliby przyjeżdżający m.in. z Francji, Włoch, Hiszpanii, Grecji, Belgii, Holandii, Niemiec, Finlandii, Norwegii i Turcji. Nie znajdą się na tej liście Portugalia i Szwecja.

"Nasz nowy system oceny ryzyka pozwoli nam ostrożnie otworzyć wiele bezpiecznych tras podróży na całym świecie. Ale nie zawahamy się przed ponownym uruchomieniem restrykcji, jeśli ponownie pojawi się ryzyko" - oświadczyła rzeczniczka rządu.

Zmiany te mają umożliwić Brytyjczykom wyjazdy za granicę na letnie wakacje.

Od 8 czerwca niemal wszyscy przyjeżdżający do Wielkiej Brytanii - zarówno jej obywatele, jak i cudzoziemcy - muszą podać adres, gdzie będą przebywać przez następne 14 dni i poddawać się kwarantannie. Władze są upoważnione do przeprowadzania niezapowiedzianych kontroli i nakładania kary na osoby, które nie przestrzegają tego obowiązku. W Anglii, Walii i Irlandii Północnej wynosi ona 1000 funtów, w Szkocji - 480.

Wraz z wprowadzeniem kwarantanny ogłoszono, że co trzy tygodnie będzie ona poddawana przeglądowi.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

foto : twitter / jassohlp

Policja: atak w Glasgow to nie akt terroru, zginął tylko sprawca

Atak nożownika, do którego doszło w piątek wczesnym popołudniem w jednym z hoteli w Glasgow, nie jest traktowany jako zdarzenie o podłożu terrorystycznym - poinformowała szkocka policja. W ataku zginął sprawca, a sześć osób, w tym policjant, zostało rannych.

Nie potwierdziły się wcześniejsze doniesienia mediów o trzech ofiarach śmiertelnych. Jedyną ofiarą śmiertelną jest napastnik, który został zastrzelony przez policjantów.

Jak poinformowała policja, ranny 42-letni policjant jest w stanie krytycznym, ale stabilnym. Pozostałe ranne osoby są w wieku 17, 18, 20, 38 i 53 lat. Ich stan również jest poważny, ale nie podano dalszych szczegółów na ten temat.

W hotelu Park Inn w centrum Glasgow zakwaterowani zostali na czas epidemii koronawirusa uchodźcy i azylanci. Jak podała stacja Sky News, wszystko wskazuje na to, że pozostali ranni byli mieszkańcami hotelu. Wcześniej powołując się na świadków informowano, że wśród rannych było dwoje recepcjonistów.

Na razie nie wiadomo, czy sprawca również tam mieszkał i co go skłoniło do ataku, ale media informują, iż zakwaterowani w hotelu uchodźcy i azylanci od dłuższego czasu skarżyli się na panujące w nim warunki.

Jak poinformowała policja, do ataku doszło około godz. 12.50. Podkreślono, że dwie minuty później były już na miejscu zdarzenia uzbrojone oddziały policji. Szybkość i sprawność działania funkcjonariuszy podkreśliła szefowa szkockiego rządu Nicola Sturgeon. "Chcę podziękować policji za to, co jak się wydaje było bardzo spokojną i profesjonalną reakcją na ten incydent i niewątpliwie dzięki temu ten bardzo poważny incydent, nie stał się dużo gorszy" - oświadczyła.

Policja poinformowała również, że nie poszukuje nikogo więcej w związku z atakiem i nie ma dalszego zagrożenia dla ludzi, ale z powodu prowadzonego śledztwa okolice hotelu pozostaną na razie zamknięte.

To drugi atak nożownika w Wielkiej Brytanii w ciągu tygodnia. W sobotę wieczorem w Reading na zachód od Londynu libijski azylant zaatakował nożem grupę osób siedzących na trawie w parku, zabijając trzy i raniąc trzy kolejne. Tamto zdarzenie zostało uznane za mające podłoże terrorystyczne. Schwytany przez nieuzbrojonego funkcjonariusza policji sprawca przebywa w areszcie.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

foto : twitter / ThatReilz

Rząd: zamkniemy plaże, jeśli nie będzie zachowywany dystans społeczny

Brytyjski rząd ostrzegł w piątek, że zamknie plaże, jeśli będą one zbyt zatłoczone, a ludzie nie będą przestrzegali zasad dystansu społecznego, wprowadzonych w związku z pandemią koronawirusa.

"Jestem niechętny, aby tego użyć, bo ludzie mieli dość ciężko podczas zamknięcia, a każdy powinien móc cieszyć się słońcem. Ale mamy takie kompetencje i jeśli zobaczymy skok w liczbie przypadków, to podejmiemy działania" - powiedział minister zdrowia Matt Hancock w TalkRadio.

W podobnym tonie w BBC wypowiedział się minister środowiska George Eustice. "Nie chcemy tego robić i bardzo niechętnie to zrobimy. Apelujemy do wszystkich, którzy zdecydują się pójść na plażę, aby zachowywać dystans społeczny i pozostawać w gronie rodziny" - mówił.

Obie wypowiedzi były reakcją na sceny, do których doszło w środę i czwartek na plażach południowego wybrzeża Anglii, w szczególności w Bournemouth. Jak napisał na Twitterze reprezentujący okręg Bournemouth East poseł Tobias Ellwood, do liczącego 770 tys. mieszkańców hrabstwa Dorset przyjechało w czwartek 500 tys. osób z innych części kraju.

Brytyjskie media pokazywały kompletnie zatłoczone plaże w Dorset, tony śmieci pozostawione przez przyjezdnych oraz informowały o wielokilometrowych korkach na drogach dojazdowych, a także incydentach, które zdarzały się na samych plażach, z bójkami o miejsce włącznie.

Czwartek był jak dotychczas najbardziej upalnym dniem tego roku w Wielkiej Brytanii - w stacji pomiarowej na londyńskim lotnisku Heathrow zanotowano 33,3 stopnia Celsjusza.

W Wielkiej Brytanii cały czas pozostaje w mocy nakaz zachowywania dwumetrowego dystansu między ludźmi i zakaz zgromadzeń liczących ponad sześć osób. Przepisy te poluzowane zostaną dopiero w następnym etapie znoszenia restrykcji z powodu koronawirusa, który w Anglii zacznie się w 4 lipca, a w Walii i Szkocji jeszcze później.

Zaniepokojenie w związku z możliwym rozprzestrzenieniem się koronawirusa wzbudziły też wydarzenia w Liverpoolu, gdzie ponad 2 tys. osób wyszło w czwartek wieczorem na ulice, aby świętować - nie zachowując dystansu - zdobycie przez piłkarzy Liverpool FC pierwszego od 30 lat mistrzostwa Anglii. Region Północny Zachód, w którym leży Liverpool, jest jednym z najmocniej dotkniętych epidemią w kraju biorąc pod uwagę liczbę przypadków zakażeń w stosunku do populacji.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Znowu ataki na policjantów podczas nielegalnej imprezy ulicznej

Drugą noc z rzędu w Londynie atakowano policjantów, którzy interweniowali w sprawie nielegalnej imprezy ulicznej. Tym razem zamieszki miały miejsce w dzielnicy Notting Hill, gdzie podobnie jak w Brixton, duży odsetek mieszkańców stanowią mniejszości etniczne.

Jak poinformowała w piątek komendant londyńskiej policji metropolitalnej Cressida Dick, funkcjonariusze wezwani na miejsce nielegalnej imprezy zostali obrzuceni różnymi przedmiotami, choć nikt z nich nie odniósł poważniejszych obrażeń, a ok. godz. 2 w nocy w piątek uczestnicy zostali rozproszeni. Podobny, ale na mniejszą skalę incydent miał miejsce minionej nocy także w Streatham w południowym Londynie.

Niemniej, jak mówiła Dick, w ciągu ostatnich trzech tygodni w Londynie w różnego rodzaju atakach, w trakcie nielegalnych imprez ulicznych, antyrasistowskich demonstracji Black Lives Matter czy kontrmanifestacji, rannych zostało 140 funkcjonariuszy. Poprzedniej nocy w Brixton w południowym Londynie podczas interwencji w sprawie nielegalnej imprezy obrażenia odniosło 22 policjantów i zdewastowano kilka policyjnych samochodów.

"Jest gorąco, niektórzy ludzie wypili za dużo, niektórzy są wściekli i agresywni, a niektórzy bez powodu stosują przemoc. Widzieliśmy wiele osób całkowicie lekceważących przepisy zdrowotne, zdających się nie dbać w ogóle o zdrowie swoje lub swoich rodzin, chcących jedynie mieć duże imprezy" - powiedziała Dick.

Zapowiedziała, że policja jest przygotowana do ewentualnych kolejnych tego typu incydentów w nadchodzący weekend i nie będzie pobłażania w kwestii ataków na funkcjonariuszy. "Te wydarzenia są niezgodne z prawem. Nie powinny mieć miejsca, a my mamy obowiązek przerwać je i rozproszyć uczestników" - podkreśliła.

Cały czas pozostaje w mocy wprowadzone z powodu epidemii koronawirusa ograniczenie zgromadzeń do sześciu osób, które powinny zachowywać dystans dwóch metrów.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Już 85 tys. głosów oddanych w wyborach wróciło do konsulatów

Już 85 tys. kopert z głosami oddanymi w wyborach prezydenckich otrzymały polskie konsulaty w Wielkiej Brytanii, co stanowi ok. 65 proc. wszystkich wysłanych do wyborców - poinformowała PAP ambasada RP w Londynie. To stan na koniec dnia w czwartek.

Na terenie Wielkiej Brytanii wybory prezydenta RP odbywają się tylko korespondencyjnie, przy czym ze względu na sytuację epidemiczną koperty z głosami muszą być dostarczone wyłącznie pocztą lub kurierem, nie ma zatem możliwości ich osobistego przyniesienia do konsulatów.

W Wielkiej Brytanii do udziału w niedzielnych wyborach zarejestrowało się ponad 130 tys. obywateli RP, co jest absolutnym rekordem - to o ponad 30 tys. więcej niż w wyborach parlamentarnych z października ubiegłego roku i ok. 40 tys. więcej niż w drugiej turze wyborów prezydenckich w 2015 r. To także jedna trzecia wszystkich wyborców, którzy się zarejestrowali za granicą.

"To nie tylko rekord, jeśli chodzi o dotychczasowe polskie wybory w Wielkiej Brytanii i największa liczba ze wszystkich krajów za granicą, w których w tym roku przeprowadzane są wybory prezydenta RP. To też największa w historii liczba obywateli polskich, którzy za granicą zarejestrowali się w jakimkolwiek kraju" - mówi PAP ambasador RP w Londynie Arkady Rzegocki.

"Przypuszczam, że to może być także jedno z największych na świecie korespondencyjnych głosowań dla diaspory" - dodaje.

Wskazuje on, na to, że wskutek rekordowego zainteresowania, późnego ogłoszenia nowego terminu wyborów, zmian na liście kandydatów, które nastąpiły i sytuacji epidemicznej pracownicy konsulatów stanęli w obliczu wyjątkowo trudnego zadania, by zdążyć z wysyłką pakietów wyborczych.

Na terenie Zjednoczonego Królestwa ministerstwo spraw zagranicznych utworzyło 11 obwodów głosowania - sześć w Londynie, dwa w Manchesterze, dwa w Edynburgu i jeden w Belfaście. Dla porównania, w wyborach parlamentarnych w październiku zeszłego roku takich obwodów było 54.

Na początku tygodnia MSZ zdecydowało o tym, że głosy wysyłane korespondencyjnie mogą być przyjmowane do czasu zakończenia głosowania, czyli do godz. 21 czasu lokalnego, ujednolicając tym samym terminy podawane przez konsulaty w różnych krajach.

Według opublikowanych w maju danych brytyjskiego urzędu statystycznego ONS w 2019 r. w Wielkiej Brytanii mieszkało 900 tys. osób z polskim obywatelstwem.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Media: rząd wyłączy większość podróżnych z Europy Zachodniej z kwarantanny

Podróżni z większości państw Europy Zachodniej mają zostać zwolnieni z obowiązku odbywania 14-dniowej kwarantanny po przyjeździe do Wielkiej Brytanii - wynika z planów rządu, o których piszą w czwartek brytyjskie media.

Na razie nie wiadomo, kiedy w tej grupie znajdzie się Polska.

Od 8 czerwca niemal wszyscy przyjeżdżający do Wielkiej Brytanii - zarówno jej obywatele, jak i cudzoziemcy - muszą podać adres, gdzie będą przebywać przez następne 14 dni i poddawać się kwarantannie, a władze są upoważnione do przeprowadzania niezapowiedzianych kontroli i nakładania kary na osoby, które nie przestrzegają tego obowiązku. W Anglii, Walii i Irlandii Północnej wynosi ona 1000 funtów, w Szkocji - 480.

Wraz z wprowadzeniem kwarantanny ogłoszono, że co trzy tygodnie będzie ona poddawana przeglądowi i wtedy z obowiązku jej odbywania mogą zostać zwolnieni przyjeżdżający z krajów o niskiej liczbie zakażeń. Rząd zapowiadał też rozmowy z władzami innych państw, szczególnie będących popularnymi kierunkami wakacyjnymi, o utworzeniu "mostów powietrznych" dla turystów.

Pierwszy taki przegląd odbędzie się w najbliższy poniedziałek, ale - jak podała stacja BBC - szczegóły mogą zostać ujawnione już w weekend, zaś same mosty powietrzne ruszyłyby od 4 lipca. Według BBC, z kwarantanny zwolnieni byliby przyjeżdżający z większości krajów Europy Zachodniej, m.in. Francji, Włoch, Hiszpanii, Grecji, Belgii, Holandii, Niemiec, Finlandii i Norwegii, ale też Turcji, za to nie znajdą się na liście Portugalia i Szwecja.

Z kolei dziennik "Daily Telegraph" napisał, że wyłączanie przyjeżdzających z kolejnych krajów z obowiązku kwarantanny odbędzie się w trzech etapach. W pierwszej grupie, ogłoszonej w najbliższy weekend i wyłączonej od 4 lipca, znajdą się m.in. Francja, Hiszpania, Włochy, Grecja i Niemcy. W drugiej, ogłoszonej tydzień później - m.in. Dania, Finlandia, Norwegia, Holandia i część wysp na Karaibach, zaś w trzeciej m.in. Wietnam, Hongkong i Singapur, przy czym w ich przypadku takie mosty powietrzne zaczęłyby funkcjonować najwcześniej pod koniec lata.

Ani BBC, ani "Daily Telegraph" nie wspominają o Polsce, choć zastrzegają, że te przedstawione przez nich listy nie są ani pełne, ani ostateczne.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Obraz Johnnie Shannon z Pixabay 

Czwartek najcieplejszym dniem roku, tłumy na plażach

Czwartek jest najcieplejszym dniem w Wielkiej Brytanii od początku roku, w stacji pomiarowej na londyńskim lotnisku Heathrow odnotowano po południu 33,3 stopnia Celsjusza - poinformowało biuro meteorologiczne Met Office.

To drugi dzień z rzędu, gdy ustanowiono tegoroczny rekord temperatury - w środę sięgnęła ona 32,6 stopnia.

Wydany przez Met Office z powodu upałów alert trzeciego stopnia w czterostopniowej skali został rozciągnięty niemal na całą Anglię. Nie są nim objęte nim tylko dwa z dziewięciu regionów - Północny Zachód i Północny Wschód.

W czwartek najwyższe temperatury w tym roku zanotowano także w Walii - 30,7 stopnia oraz w Szkocji - 30 stopni.

Czwartkowe temperatury zbliżyły się do historycznego rekordu dla czerwca. Ustanowiony on został 28 czerwca 1976 roku w Southampton na południu Anglii, gdy termometry pokazywały 35,6 stopnia. Było to wówczas więcej niż np. w Miami czy na Kubie.

W związku ze słoneczną, upalną pogodą oraz faktem, że wiele osób nadal nie wróciło do pracy po epidemii koronawirusa, Brytyjczycy masowo pojechali nad morze. Jak informują brytyjskie media, plaże na południu Anglii, w tym w szczególności w hrabstwie Dorset, były przez cały dzień zatłoczone do tego stopnia, że dochodziło nawet do bójek o miejsce do leżenia, zaś na drogach dojazdowych tworzyły się wielokilometrowe korki.

Tłok na plażach powoduje, że nie jest możliwe utrzymywanie dwumetrowego dystansu między ludźmi, który wciąż obowiązuje w ramach ochrony przed koronawirusem. Naczelny lekarz Anglii Chris Whitty ostrzegł, że jeśli ludzie nie będą tego przestrzegać, zakażenia znów zaczną wzrastać i cały wysiłek ostatnich tygodni pójdzie na marne.

"Naturalnie ludzie będą chcieli cieszyć się słońcem, ale musimy to robić w sposób bezpieczny dla wszystkich. Jeśli nie będziemy postępować zgodnie z wytycznymi dotyczącymi dystansu społecznego, to liczba przypadków znów będzie wzrastać" - podkreślił Whitty.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

foto : twitter / pimpmytweeting - Brighton

22 policjantów rannych w interwencji ws. nielegalnej imprezy

Dwudziestu dwóch policjantów odniosło obrażenia podczas starć, do których doszło w nocy w londyńskiej dzielnicy Brixton w trakcie interwencji w sprawie nielegalnej ulicznej imprezy muzycznej - poinformowały w czwartek brytyjskie władze.

Z powodu epidemii koronawirusa wszystkie imprezy masowe zostały zakazane i nadal w mocy pozostaje ograniczenie zgromadzeń do maksymalnie sześciu osób. Niemniej zdarza się, że różne nielegalne imprezy są organizowane.

Jak poinformowała policja, funkcjonariuszy wezwali mieszkańcy skarżący się na hałasy, zachowania antyspołeczne i akty przemocy, a przed interwencją policjanci wydali polecenie rozejścia się, jednak uczestnicy imprezy zareagowali na to agresją. Żaden z funkcjonariuszy nie odniósł poważnych obrażeń, chociaż dwóch z nich trafiło do szpitala, podobnie jak dwóch uczestników imprezy. Kilka samochodów policyjnych zostało uszkodzonych, a cztery osoby zostały aresztowane.

"Te zgromadzenia są niezgodne z prawem i restrykcjami wprowadzonymi z powodu koronawirusa, jak również stanowią zagrożenie dla zdrowia publicznego. Przemoc wobec funkcjonariuszy jest całkowicie nie do przyjęcia i nie będziemy jej tolerować w żadnej formie" - powiedział komendant policji Colin Wingrove.

Przemoc wobec policji potępili zarówno konserwatywna minister spraw wewnętrznych Priti Patel, jak i laburzystowski burmistrz Londynu Sadiq Khan. Patel podkreśliła, że jest to szczególnie oburzające, biorąc pod uwagę, że zaledwie w sobotę policjanci dali przykład heroizmu, gdy ryzykowali własnym życiem w trakcie ataku nożownika w Reading, który zabił trzy osoby.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Środa najcieplejszym dniem roku, ostrzeżenie przed upałami

Środa jest najcieplejszym dniem w Wielkiej Brytanii od początku roku - w stacji pomiarowej na londyńskim lotnisku Heathrow odnotowano po południu 31 stopni Celsjusza, poinformowało biuro meteorologiczne Met Office.

Na niektórych obszarach środkowej Anglii podniesiono alert z powodu upałów do trzeciego poziomu w czterostopniowej skali, co oznacza zalecenie zachowania szczególnej uwagi w trakcie przebywania na słońcu. Ostrzeżenie w związku z upałami skierowano zwłaszcza do osób starszych, którym przez ostatnie kilka tygodni zalecano pozostawanie w domach w związku z ryzykiem zakażenia się koronawirusem.

Przypomniano także, by nie pozostawiać środków do dezynfekcji rąk w nagrzanych samochodach, gdyż łatwo mogą spowodować pożar.

Do tej pory najwyższą temperaturą 2020 r. było 28,9 stopnia, które osiągnięte zostało pod koniec maja. Już we wtorek do poprawienia tego wyniku zabrakło tylko 0,4 stopnia, ale ostatecznie tegoroczny rekord pobity został dopiero w środę. Przy czym na tym się zapewne nie skończy, bo Met Office prognozuje, że jeszcze w środę albo w czwartek temperatury mogą dojść w okolice 33 stopni, a nawet w znacznie chłodniejszej Szkocji spodziewane są one na poziomie 26-27 stopni.

Historyczny rekord dla czerwca ustanowiony został 28 czerwca 1976 r. w Southampton na południu Anglii, gdy termometry pokazywały 35,6 stopnia. Było to wówczas więcej niż np. w Miami czy na Kubie.

Według prognoz upały zostaną przerwane gwałtownymi burzami, które w czwartkowe późne popołudnie przejdą przez zachodnią Anglię, Walię, Irlandię Północną oraz większą część Szkocji, ale po nich do końca tygodnia znów prognozowane są wysokie temperatury.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Obraz Myriam Zilles z Pixabay 

Image

Świetna aplikacja! Pobierz!

Image
Image

Jesteś świadkiem ciekawych wydarzeń?

Zarejestruj się i podziel się swoją historią

Autorzy 

Zostań autorem
Image
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies - Polityka prywatności. Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych - RODO. Więcej dowiesz się TUTAJ.