Hide
BĄDŹ NA BIEŻĄCO!
Follow on Facebook
Facebook
Show
Fri, Apr 26, 2024

Sport

Sport

All Stories

Brytyjczycy popierają ograniczenia nałożone z powodu epidemii

Aż 89 proc. Brytyjczyków popiera ograniczenia wprowadzone w celu powstrzymania epidemii koronawirusa, przy czym 68 proc. mocno się z nimi zgadza, a tylko 5 proc. jest im przeciwna - wynika z sondażu King's College London i firmy badawczej Ipsos Mori.

Na pytanie o to, do jakiego stopnia przestrzegają nałożonych przez rząd restrykcji, 60 proc. ankietowanych odpowiedziało, że całkowicie, 27 proc. - prawie cały czas, 7 proc. - przez większość czasu, 3 proc. - w połowie przypadków. Jedynie 1 proc. przestrzega ich mniej niż w połowie przypadków i kolejny 1 proc. - prawie wcale.

Zarazem 15 proc. pytanych uważa, że restrykcje są bardzo trudne do wytrzymania, a kolejne 14 proc. przyznało, że może nie być w stanie utrzymać się w tym rygorze przez następny miesiąc. Ludzie młodzi bardziej niż starsi zmagają się z ograniczeniami. W grupie osób w wieku od 16 do 24 lat 24 proc. twierdzi, że niezwykle trudno im poradzić sobie z zamknięciem. Tylko 11 proc. osób w wieku od 45 do 75 lat mówi, że ma z tym problemy.

23 marca premier Boris Johnson ogłosił drastyczne ograniczenia w celu powtrzymania epidemii - zabronione zostało opuszczanie domów z wyjątkiem nielicznych wyszczególnionych przypadków oraz przemieszczanie się, o ile nie jest to niezbędne.

Prawie połowa badanych (49 proc.) stwierdziła, że czuje się bardziej niespokojna i przygnębiona niż zwykle. Ponad jedna trzecia (38 proc.) mówi, że ma problemy ze snem, a ponad jedna piąta (22 proc.), że już teraz ma poważne problemy finansowe lub jest prawie pewna, że one nastąpią w najbliższej przyszłości. Prawie jedna piąta osób (19 proc.) twierdzi, że więcej kłóci się z pozostałymi domownikami, a podobny odsetek przyznał, że pije więcej alkoholu niż normalnie. Co trzecia osoba twierdzi, że je więcej lub mniej zdrowo niż poprzednio.

Z drugiej strony zamknięcie wyzwala wiele pozytywnych reakcji. 60 proc. osób deklaruje, że zaoferowało pomoc sąsiadom, a 47 proc. otrzymało pomoc od lokalnej społeczności.

Brytyjczycy wydają się przygotowani na to, że ograniczenia będą obowiązywać przez dłuższy czas - 41 proc. ankietowanych spodziewa się, że blokada potrwa co najmniej kolejne sześć miesięcy, a 51 proc. uważa, że minie ponad rok, zanim życie wróci do normy.

W ankiecie pytano również o sposób, w jaki rząd radzi sobie z kryzysem. 58 proc. osób uznało, że ministrowie dobrze dostosowali się do zmieniających się danych naukowych i innych informacji, zaś 42 uważa, że rządowa odpowiedź była zagmatwana i niespójna.

Badanie zostało przeprowadzone w dniach 1-3 kwietnia na reprezentatywnej próbie 2250 dorosłych mieszkańców Wielkiej Brytanii.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński

Najwyższy dobowy bilans zgonów na Covid-19 - 980; łącznie 8958

Kolejne 980 osób zmarło w Wielkiej Brytanii z powodu koronawirusa, co oznacza, że łączna liczba ofiar śmiertelnych epidemii w tym kraju wzrosła do 8958 - poinformował w piątek po południu brytyjski minister zdrowia Matt Hancock.

Bilans obejmuje nowo zarejestrowane zgony w ciągu 24 godzin między godz. 17 w środę a godz. 17 we czwartek. To największa dobowa liczba zgonów od początku epidemii. Dotychczas najwyższym bilansem był ten podany we środę - 938 zmarłych.

Jeśli chodzi o poszczególne części Zjednoczonego Królestwa, to najwięcej osób zmarło w Anglii - 8114, następnie w Szkocji - 447, Walii - 315 oraz w Irlandii Północnej - 82.

Jednocześnie Hancock poinformował, że od początku epidemii potwierdzono 70272 przypadki koronawirusa, co oznacza wzrost o 5195 zakażeń w stosunku do stanu z czwartku, czyli nieco wyższy niż wynosiła średnia od początku miesiąca. Bilans nowych zakażeń obejmuje okres od godz. 9 w czwartek do godz. 9 w piątek.

Wielka Brytania zajmuje piąte miejsce na świecie pod względem liczby zgonów - więcej ich zanotowano we Włoszech, Stanach Zjednoczonych, Hiszpanii i Francji.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński

Obraz leo2014 z Pixabay 

Rekordowa liczba 786 zgonów na Covid-19, łącznie 6159

Kolejne 786 osób zmarło w Wielkiej Brytanii z powodu koronawirusa, co oznacza, że łączna liczba ofiar śmiertelnych wzrosła do 6159 - poinformowało we wtorek po południu brytyjskie ministerstwo zdrowia.

Bilans obejmuje nowo zarejestrowane zgony w ciągu 24 godzin między 17.00 w niedzielę a 17.00 w poniedziałek. To największa dobowa liczba zgonów od początku epidemii. Dotychczas rekordowym bilansem był ten podany w sobotę - 708 zmarłych.

Wielka Brytania stała się piątym krajem - po Włoszech, Hiszpanii, USA i Francji - w którym liczba zgonów przekroczyła 6000. (PAP)

bjn/ ap/

Obraz Pete Linforth z Pixabay 

Starmer nowym liderem opozycyjnej Partii Pracy

Keir Starmer, który dotychczas w gabinecie cieni brytyjskiej Partii Pracy był odpowiednikiem ministra ds. brexitu, został w sobotę nowym liderem tego ugrupowania. Zastąpił na tym stanowisku Jeremy'ego Corbyna.

57-letni Starmer jest uważany za przedstawiciela centrowego skrzydła Partii Pracy, która to przez ostatnie 4,5 roku bardzo przesunęła się na lewo. Od początku był postrzegany jako faworyt partyjnych wyborów, w których w decydującej fazie brały udział także posłanki Rebecca Long-Bailey i Lisa Nandy.

Starmer wygrał już w pierwszej turze uzyskując 56,2 proc. głosów, podczas gdy Long-Bailey - 27,6 proc., zaś Nandy - 16,2 proc. W wyborach wzięło udział ponad 490 tys. członków i zarejestrowanych sympatyków Partii Pracy.

"To zaszczyt i przywilej zostać wybranym na stanowisko przywódcy Partii Pracy. Z ufnością i nadzieją poprowadzę tę wielką partię w nową erę, abyśmy mogli, gdy nadejdzie czas, ponownie służyć naszemu krajowi - w rządzie" - oświadczył Starmer w nagraniu wideo zamieszczonym na Twitterze.

Nawiązał też do trwającej epidemii koronawirusa, mówiąc, że "przypomina (ona) nam o tym, jak cenne jest życie, ale i jak kruche". "Przypomina nam o tym, co naprawdę jest ważne - o naszej rodzinie, o naszych przyjaciołach, o naszych relacjach, o miłości, którą mamy między sobą, o naszym zdrowiu, o związkach z tymi, których nie znamy. Te składają się na społeczeństwo. Przypominają nam o tym, że dzielimy nasze wspólne życie. Musimy sobie ufać i dbać o siebie nawzajem" - zaznaczył Starmer.

Wraz z głosowaniem na nowego lidera członkowie Partii Pracy wybierali też jego zastępcę. Również zgodnie z przewidywaniami zastępczynią została Angela Rayner, która w gabinecie cieni Partii Pracy była odpowiednikiem ministra edukacji.

Jeremy Corbyn, który funkcję lidera laburzystów pełnił od jesieni 2015 r., zapowiedział rezygnację po grudniowych wyborach parlamentarnych, gdy Partia Pracy osiągnęła najgorszy wynik, jeśli chodzi o liczbę miejsc w Izbie Gmin od 1935 roku. Partia Pracy pozostaje w opozycji od czasu przegranych wyborów w maju 2010 r.

Początkowo do wyścigu o przywództwo laburzystów zgłosiło się jeszcze troje kandydatów - Emily Thornberry, Jess Philips i Clive Lewis, ale odpadli oni, bądź wycofali się podczas poprzednich etapów wyłaniania zwycięzcy.

Przedstawienie nowego lidera miało się odbyć na specjalnej konferencji, ale została ona odwołana z powodu koronawirusa. O wynikach kandydaci, członkowie partii i media zostali poinformowani mailem.

Gdy w styczniu pretendenci do przywództwa zaczynali zbierać podpisy z poparciem wśród laburzystowskich posłów, co było pierwszym etapem wyścigu, wyrażano obawy, że nowy lider będzie miał zaledwie miesiąc czasu na przygotowanie partii do majowych wyborów lokalnych w Anglii. Te jednak - również z powodu koronawirusa - zostały przełożone o rok.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Trójka chorych w wieku 99, 99 i 101 lat pokonała Covid-19

Troje chorych na Covid-19, w wieku 99, 99 i 101 lat, wyzdrowiało w ciągu ostatniego tygodnia w Wielkiej Brytanii, podały w piątek brytyjskie media. To najprawdopodobniej najstarsi wyleczeni pacjenci w tym kraju.

Jako pierwsza z tej trójki, 3 marca, wyzdrowiała 99-letnia Rita Reynolds. Po tym jak 25 marca test wykazał obecność koronawirusa, jej rodzinie powiedziano, aby się przygotowała na najgorsze. Tymczasem Reynolds, która podczas II wojny światowej przeżyła niemieckie bombardowanie chowając się pod stołem kuchennym, zwalczyła wirusa. To tym bardziej zaskakujące, że nie była w szpitalu, lecz cały czas pozostawała w domu opieki w Stockport pod Manchesterem, gdzie mieszka.

Jak żartował jej wnuk, którego cytuje darmowy dziennik "Metro", z pewnością wyzdrowiała dlatego, że cały czas żywiła się kanapkami z marmoladą i herbatnikami, co zawsze było jej ulubionym jedzeniem.

W czwartek ze szpitala w Worcester w środkowej Anglii, gdzie spędził ostatnie dwa tygodnie, wyszedł - a ściślej rzecz biorąc wyjechał na wózku - 101-letni Keith Watson. "To jest Keith, ma 101 lat. Wrócił dzisiaj do domu po pokonaniu koronawirusa. Świetna robota wszystkich na oddziale 12 w szpitalu Alexandra, którzy tak dobrze się opiekowali Keithem przez ostatnie dwa tygodnie!" - napisano na profilu szpitala na Facebooku zamieszczając zdjęcie wyleczonego już pacjenta i opiekujących się nim lekarzy i pielęgniarek.

Późnym wieczorem w czwartek szpital w Doncaster w północnej Anglii opuścił 99-letni weteran II wojny światowej Albert Chambers. "Niewiele można powiedzieć. Dziękuję bardzo. Doceniam wszystko, co dla mnie zrobiłyście. Nie ma niczego, co mogłyście zrobić lepiej" - dziękował na pożegnanie pielęgniarkom.

Ponadto w drugiej połowie marca koronawirusa pokonał 98-letni Jack Bowden z Boltonu koło Manchesteru, do zeszłego tygodnia najstarszy wyzdrowiały Brytyjczyk. Jego przypadek zasługuje na uwagę nie tylko z racji wieku, ale także szybkości powrotu do zdrowia. Test potwierdzający obecność koronawirusa został przeprowadzony 18 marca, a już 21 marca wypisano go ze szpitala.

Według podanego w czwartek po południu bilansu, w Wielkiej Brytanii z powodu koronawirusa zmarło dotychczas 7978 osób.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński 

Obraz Alexas_Fotos z Pixabay 

Johnson w dobrym nastroju i oddycha bez wspomagania - rzecznik

Brytyjski premier Boris Johnson jest w dobrym nastroju, nie jest podłączony do respiratora i nie wymaga wspomagania, żeby oddychać - poinformował we wtorek wczesnym popołudniem rzecznik rządu.

"Premier był w stabilnym stanie przez całą noc i pozostaje w dobrym nastroju. Otrzymuje standardowe leczenie tlenem i oddycha bez żadnej innej pomocy. Nie wymagał mechanicznego ani nieinwazyjnego wspomagania oddechu" - oświadczył rzecznik rządu. Dodał też, że Johnson nie ma zapalenia płuc.

To najdokładniejszy dotychczas komunikat Downing Street na temat stanu zdrowia premiera.

Rzecznik zapewnił też, że członkowie rządu są "zdeterminowani" w walce z epidemią, zaś ministrowie mają dokładny plan przygotowany przez Johnsona na temat kroków, które należy podjąć, by zatrzymać jej rozprzestrzenianie się. Dodał, że królowa Elżbieta II jest na bieżąco informowana o stanie zdrowia premiera.

Wcześniej we wtorek dziennik "The Times" powołując się na źródła szpitalne podał, że Johnson nie wymagał podawania tlenu przez rurkę wkładaną do płuc i potrzebował czterech litrów tlenu, choć normalnie na oddziale intensywnej terapii pacjentom podaje się 15 litrów. To sugeruje, jak napisano, że jest on w lepszym stanie, niż zazwyczaj są pacjenci na intensywnej terapii.

W poniedziałek wieczorem 55-letni Johnson trafił na oddział intensywnej terapii. Mniej więcej 24 godziny wcześniej poinformowano, że premier udał się do szpitala na - jak wówczas zapewniano - rutynowe badania związane z tym, że gorączka i kaszel, będące objawami koronawirusa, nie ustępują.

27 marca Johnson poinformował na Twitterze, że testy wykazały u niego obecność koronawirusa, ale zapewnił, że są one łagodne i w związku z tym przez tydzień będzie się izolował w domu i stamtąd kierował rządem. W piątek napisał, że choć zalecane siedem dni minęło, pozostanie w izolacji, bo niektóre objawy jeszcze nie ustąpiły.

Jeszcze w poniedziałek około południa Johnson napisał na Twitterze, że czuje się dobrze i cały czas kieruje rządem. Później jednak poinformowano, że jego obowiązki, "tam, gdzie jest to konieczne", przejął minister spraw zagranicznych Dominic Raab.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Pięcioletnie dziecko najmłodszą ofiarą koronawirusa

Pięcioletnie dziecko z innymi chorobami współtowarzyszącymi jest wśród 708 nowych ofiar koronawirusa w Wielkiej Brytanii, podały w sobotę po południu władze medyczne. To najmłodsza ofiara epidemii w tym kraju i prawdopodobnie w Europie.

Na razie nie podano żadnych szczegółów na temat zmarłego dziecka - płci, miejsca zgonu ani chorób, na jakie cierpiało.

Dotychczas najmłodszą ofiarą koronawirusa w Wielkiej Brytanii był zmarły w poniedziałek Ismail Mohamed Abdulwahab z południowego Londynu, który jak się przypuszcza nie miał żadnych kłopotów ze zdrowiem. W piątek odbył się jego pogrzeb, w którym nie mógł uczestniczyć nikt z jego rodziny, bo matka i sześcioro rodzeństwa izolują się, gdyż dwójka z rodzeństwa również ma objawy koronawirusa.

Z kolei najmłodszą w Europie ofiarą koronawirusa była do tej pory, jak się przypuszcza, 12-letnia dziewczynka, która na początku tygodnia zmarła w Belgii.

W sobotę po południu brytyjskie ministerstwo zdrowia poinformowało o kolejnej rekordowej liczbie zgonów z powodu koronawirusa. W ciągu doby między 17.00 w czwartek a 17.00 w piątek zmarło 708 osób, wskutek czego ogólny bilans wzrósł do 4313. Zmniejszyło się natomiast tempo przyrostu nowych przypadków. W ciągu doby wykryto ich 3735, zaś od początku epidemii - 41,9 tys.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Obraz Pete Linforth z Pixabay 

Z powodu epidemii królowa wysłała symboliczną jałmużnę pocztą

Z powodu epidemii koronawirusa brytyjska królowa Elżbieta II musiała zrezygnować z osobistego wręczania w Wielki Czwartek starszym osobom symbolicznej jałmużny, zwanej Maundy Money - i zamiast tego wysłać ją pocztą.

Co roku w Wielki Czwartek monarchini, zgodnie z wywodzącym się jeszcze ze średniowiecza zwyczajem, osobiście wręcza starszym osobom sakiewki ze specjalnie wybitymi monetami, aby symbolicznie podziękować im za ich działalność na rzecz lokalnych parafii lub społeczności.

Tegoroczne nabożeństwo miało się odbyć w kaplicy św. Jerzego na zamku w Windsorze, ale z powodu trwającej epidemii koronawirusa zostało odwołane. Zamiast tego 188 wybranych osób dostało symboliczną jałmużnę pocztą, wraz z listem od królowej, w którym wyraziła ona swoje głębokie rozczarowanie faktem, że nie może jej wręczyć osobiście.

"Mam wielką przyjemność przesłać wielkoczwartkowy podarunek, którego niestety nie mogę wręczyć osobiście. Ta starodawna chrześcijańska ceremonia, która odzwierciedla przesłanie Jezusa dla Jego uczniów, aby się wzajemnie miłowali, jest wezwaniem do służby innym, tego, co jest w centrum mojego życia. Wierzę, że to wezwanie do służby jest skierowane do nas wszystkich" - napisała Elżbieta II.

Królowa podkreśliła, że ta uroczystość jest jednym z tych obowiązków jako monarchini, które dają ją największą satysfakcję. "Wiem, że wy, jako obdarowani tegorocznym wielkoczwartkowym podarunkiem, będziecie tak samo głęboko rozczarowani jak ja, że nie może się ona odbyć, a zarazem zrozumiecie konieczność tej decyzji w obecnych okolicznościach" - dodała królowa.

Pałac Buckingham zaprezentował w mediach społecznościowych tegoroczne wzory monet - ta o nominale 5 funtów upamiętnia 250. rocznicę urodzin poety Williama Woodswortha, zaś 50 pensów - brytyjską reprezentację olimpijską. Zamieszczono także zdjęcia niektórych obdarowanych. Znaleźli się wśród nich m.in. liczący 101 lat Thomas Brock, który jest najstarszym na świecie czynnym dzwonnikiem czy stuletni Bill Allen, kurier marszałka Bernarda Montgomery'ego w czasie II wojny światowej.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Minister Gove: decyzja w sprawie restrykcji nie będzie opóźniona

Szef MSZ Dominic Raab będzie kierował brytyjskim rządem w czasie pobytu premiera Borisa Johnsona na oddziale intensywnej terapii, a wszelkie decyzje o ograniczeniu spowodowanych koronawirusem restrykcji nie zostanie opóźniona - zapewnił we wtorek minister Michael Gove.

"Osobą, która kieruje krajem, zgodnie z planem określonym przez premiera, jest Dominic Raab, minister spraw zagranicznych" - powiedział w stacji ITV Gove, który w rządzie tytuł kanclerza księstwa Lancaster, czyli w praktyce jest ministrem bez teki.

Zapytany, czy decyzja o zmianie restrykcji w nałożonych w celu spowolnienia epidemii, która ma być rozpatrzona w poniedziałek, czyli po trzech tygodniach, zostanie odłożona na później, odparł: "Nie, nie będzie opóźniona. Będzie tak, że podejmiemy tę decyzję wspólnie jako gabinet. Osobą, która podejmie ostateczną decyzję, jest minister spraw zagranicznych".

23 marca Johnson w przemówieniu telewizyjnym ogłosił drastyczne ograniczenia w celu zatrzymania rozprzestrzeniania się koronawirusa, w tym zakaz wychodzenia z domu z wyjątkiem kilku wymienionych przypadków. Zapowiedział wówczas, że ograniczenia zostaną poddane przeglądowi po trzech tygodniach.

Gove w rozmowie ze stacją BBC odmówił odpowiedzi na pytanie, czy Johnson wraz z przekazaniem Raabowi obowiązków przekazał mu również kody do użycia broni nuklearnej, co jest wyłączną kompetencją premiera. "Istnieją dobrze rozwinięte protokoły, które mają zastosowanie. Po prostu naprawdę nie mogę mówić o sprawach bezpieczeństwa narodowego" - oświadczył Gove.

Jeszcze zanim Johnson poinformował o pozytywnym wyniku testu na obecność koronawirusa, co miało miejsce 27 marca, przypomniano, że w razie gdyby szef rządu nie mógł sprawować władzy, jego wyznaczonym zastępcą jest Raab.

Raab oprócz funkcji ministra spraw zagranicznych pełni - zazwyczaj tylko honorową - rolę pierwszego sekretarza stanu, co oznacza, że zastępuje on premiera w przypadku, gdy ten nie może wykonywać obowiązków. Jednak fakt, że Wielka Brytania nie ma konstytucji spisanej w postaci jednolitego dokumentu, powoduje, że w niektórych przypadkach kompetencje nie są ściśle określone i obecna sytuacja jest wskazywana jako problematyczna.

W poniedziałek wieczorem 55-letni Johnson trafił na oddział intensywnej terapii. Mniej więcej 24 godziny wcześniej poinformowano, że premier udał się do szpitala na - jak wówczas zapewniano - rutynowe badania związane z tym, że gorączka i kaszel, będące objawami koronawirusa, nie ustępują.

27 marca Johnson poinformował na Twitterze, że testy wykazały u niego obecność koronawirusa, ale zapewnił, że są one łagodne i w związku z tym przez tydzień będzie się izolował w domu i stamtąd kierował rządem. W miniony piątek napisał, że choć zalecane siedem dni minęło, pozostanie w izolacji, bo niektóre objawy jeszcze nie ustąpiły.

Jeszcze w poniedziałek koło południa Johnson napisał na Twitterze, że czuje się dobrze i cały czas kieruje rządem.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Johnson czuje się lepiej, ale jeszcze pozostanie w izolacji

Brytyjski premier Boris Johnson poinformował w piątek, że czuje się lepiej, ale pozostanie jeszcze w izolacji z powodu zakażenia koronawirusem.

"Mimo że czuję się lepiej i odbyłem swoje siedem dni izolacji, nadal mam niestety jeden z drobnych objawów. Nadal mam temperaturę. Zgodnie z rządowym zaleceniem muszę więc kontynuować izolację do czasu, aż ten symptom zniknie. Ale cały czas pracujemy nad naszym programem pokonania wirusa" - powiedział Johnson na nagraniu wideo, które zamieścił na Twitterze.

Brytyjski premier przed tygodniem poinformował, że przeprowadzony test wykazał u niego obecność koronawirusa. Zapewnił zarazem, że objawy choroby są łagodne i nadal będzie kierował rządem poprzez telekonferencje. Zgodnie z wytycznymi służby zdrowia oraz rządu osoby mające jedynie łagodne objawy powinny ograniczyć się do pozostania w izolacji przez tydzień.

W czwartek wieczorem Johnson ze swojego mieszkania na Downing Street, gdzie się izoluje, dołączył do setek tysięcy Brytyjczyków, którzy podobnie jak w zeszłym tygodniu oklaskami podziękowali lekarzom, pielęgniarkom i innym pracownikom publicznej służby zdrowia NHS oraz pracownikom opieki socjalnej za ich wysiłki w walce z epidemią.

Johnson na zamieszczonym nagraniu zaapelował także, aby mimo zapowiadanej na weekend ładnej pogody przestrzegać zaleceń i nie wychodzić z domu bez potrzeby. "Po prostu nalegam, żebyście tego nie robili. Proszę, trzymajcie się wskazówek. Ten kraj podjął ogromny wysiłek, zdobył się na ogromne poświęcenie i zachowuje się wspaniale, aby opóźniać rozprzestrzenianie się wirusa. Trzymajmy się tego teraz i pamiętajmy o tych niesamowitych oklaskach minionej nocy dla naszej fantastycznej NHS. Robimy to, żeby ich chronić i ratować istnienia ludzkie" - zaapelował brytyjski premier.

W piątek po południu ministerstwo zdrowia poinformowało, że minionej doby, czyli od godz. 17 w środę do godz. 17 w czwartek, w Wielkiej Brytanii z powodu koronawirusa zmarły 684 osoby. To największa dobowa liczba zgonów od początku epidemii. W efekcie liczba ofiar śmiertelnych wzrosła do 3605, czyli jest już większa niż w Chinach, gdzie zaczęła się pandemia.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Boris Johnson opuścił oddział intensywnej terapii

Brytyjski premier Boris Johnson opuścił już oddział intensywnej terapii, choć nadal pozostaje w szpitalu - poinformował w czwartek wieczorem jego rzecznik.

"Premier został dziś wieczorem przeniesiony z oddziału intensywnej terapii z powrotem na oddział, gdzie będzie poddany uważnej obserwacji we wczesnej fazie powrotu do zdrowia. Jest w niezwykle dobrym nastroju" - powiedział rzecznik.

Nie wyjaśnił on jednak, jak długo może potrwać rekonwalescencja Johnsona, ani kiedy mógłby wrócić do pełnienia obowiązków, które "tam, gdzie to konieczne" przekazał w ręce ministra spraw zagranicznych Dominica Raaba.

55-letni Johnson trafił na oddział intensywnej terapii w St Thomas' Hospital w Londynie w poniedziałek wieczorem. Mniej więcej 24 godziny wcześniej poinformowano, że premier udał się do tego szpitala na - jak wówczas zapewniano - rutynowe badania związane z tym, że gorączka i kaszel, będące objawami koronawirusa, nie ustępują. Jak podkreślano, podczas pobytu na intensywnej terapii Johnson otrzymywał tylko standardową terapię tlenem i nie był podłączony do respiratora.

27 marca Johnson poinformował na Twitterze, że testy wykazały u niego obecność koronawirusa, ale zapewnił, że są one łagodne i w związku z tym przez tydzień będzie się izolował w domu i stamtąd kierował rządem. W piątek napisał, że choć zalecane siedem dni minęło, pozostanie w izolacji, bo niektóre objawy jeszcze nie ustąpiły. Jeszcze w poniedziałek około południa Johnson napisał na Twitterze, że czuje się dobrze i cały czas kieruje rządem.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Pałac Buckingham: królowa jest informowana o stanie Johnsona

Królowa Elżbieta II jest informowana o stanie zdrowia Borisa Johnsona - poinformował w poniedziałek wieczorem Pałac Buckingham. Brytyjski premier został przeniesiony na oddział intensywnej terapii w związku z problemami z oddychaniem.

W niedzielę wieczorem brytyjska monarchini wygłosiła specjalne przemówienie do narodu, w którym wyraziła przekonanie, że mimo trudności kraj przetrzyma tę chorobę i ją pokona, a także podziękowała personelowi służby zdrowia i wszystkim pracownikom wykonującym niezbędne zadania oraz wszystkim, którzy zostając w domach pomagają chronić najsłabszych.

Elżbieta II niezwykle rzadko zwraca się do narodu poza corocznymi przemówieniami w święta Bożego Narodzenia. W czasie jej 68-letniego panowania były dotychczas cztery takie sytuacje.

W niedzielę wieczorem brytyjski premier trafił do szpitala, gdyż będąca efektem koronawirusa gorączka nie ustępowała. W poniedziałek wieczorem został przeniesiony na oddział intensywnej terapii. Jego obowiązki przejął minister spraw zagranicznych Dominic Raab. (PAP)

Królowa wygłosi orędzie do narodu w związku z pandemią koronawirusa

Brytyjska królowa Elżbieta II wygłosi w niedzielę orędzie do narodu w związku z pandemią koronawirusa - zapowiedział w piątek Pałac Buckingham. Piątek był jak do tej pory najtragiczniejszym dniem pod względem liczby ofiar śmiertelnych.

Monarchini co roku wygłasza przemówienie telewizyjne do narodu w święta Bożego Narodzenia, ale orędzia do narodu w nadzwyczajnych sytuacjach są niezwykle rzadkie. W ciągu swoich 68-letnich rządów zdarzyło się to zaledwie trzy razy - po rozpoczęciu pierwszej wojny w Zatoce Perskiej w 1991 r., przed pogrzebem księżnej Diany w 1997 r. oraz po śmierci królowej-matki w 2002 r. Ponadto wygłosiła przemówienie telewizyjne w 2012 r. z okazji 60. rocznicy panowania.

Jak poinformował Pałac Buckingham, przemówienie zostanie wyemitowane w niedzielę o 20.00 czasu londyńskiego - w telewizji, w radiu i poprzez media społecznościowe.

W połowie marca, wcześniej niż było to pierwotnie planowane, Elżbieta II wraz z mężem, księciem Filipem, przeniosła się na zamek w Windsorze, gdzie pozostanie co najmniej do końca okresu wielkanocnego.

W piątek po południu ministerstwo zdrowia poinformowało, że minionej doby, czyli od godz. 17 w środę do godz. 17 w czwartek, w Wielkiej Brytanii z powodu koronawirusa zmarły 684 osoby. To największa dobowa liczba zgonów od początku epidemii. W efekcie liczba ofiar śmiertelnych wzrosła do 3605, czyli jest już większa niż w Chinach, gdzie zaczęła się pandemia.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Kierowca ciężarówki, w której znaleziono 39 ciał, przyznał się do winy

Maurice Robinson, pochodzący z Irlandii Północnej kierowca ciężarówki, w której w październiku zeszłego roku znaleziono ciała 39 wietnamskich imigrantów, przyznał się w środę do 39 zarzutów nieumyślnego zabójstwa.

Drugi oskarżony w tej sprawie, Gheorge Nica, który ma podwójne obywatelstwo rumuńskie i brytyjskie, nie przyznał się ani do 39 zarzutów nieumyślnego zabójstwa, ani do pomocy w nielegalnej imigracji. Obaj składali zeznania przez łącze wideo, bo z powodu epidemii koronawirusa rozprawy sądowe odbywają się zdalnie.

W nocy z 22 na 23 października zeszłego roku na terenie parku przemysłowego w Grays w hrabstwie Essex w kontenerze-chłodni na naczepie ciężarówki prowadzonej przez Robinsona odkryto ciała 31 mężczyzn i ośmiu kobiet. Wśród zmarłych było 10 nastolatków, w tym dwóch 15-letnich chłopców. Wszyscy zmarli byli Wietnamczykami. Kontener tej samej nocy przypłynął promem z Zeebrugge w Belgii. W marcu poinformowano, że wszyscy zmarli w wyniku niedoboru tlenu lub wychłodzenia, bądź połączenia tych czynników.

W listopadzie 25-letni Robinson przyznał się do zarzutów pomocy w nielegalnej imigracji do Wielkiej Brytanii oraz przyjęcia pieniędzy, o których wiedział lub podejrzewał, że pochodzą z przestępstwa. Wówczas jednak nie przyznał się do nieumyślnego zabójstwa.

W środowej rozprawie uczestniczyło jeszcze trzech innych oskarżonych - jeden mieszkaniec Irlandii Północnej oraz dwóch mieszkających w Wielkiej Brytanii Rumunów. Wszystkim trzem poprzednio postawiono zarzuty udziału w spisku w celu pomocy w nielegalnej imigracji.

Właściwy proces oskarżonych rozpocznie się 5 października.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Stan premiera Johnsona pogorszył się, jest na intensywnej terapii

Stan zdrowia brytyjskiego premiera Borisa Johnsona pogorszył się w poniedziałek po południu i wczesnym wieczorem został przeniesiony na oddział intensywnej terapii. Jego obowiązki przejął minister spraw zagranicznych Dominic Raab.

Według informacji przekazanych przez rzecznika biura premiera na Downing Street oraz przez media, Johnson miał problemy z oddychaniem, a przed przeniesieniem na oddział intensywnej terapii podano mu tlen. Nie jest podłączony do respiratora i cały czas jest przytomny. Respirator jednak znajduje się w pobliżu gdyby stan zdrowia Johnsona wymagał jego użycia.

27 marca Johnson poinformował na Twitterze, że testy wykazały u niego obecność koronawirusa, ale zapewnił, że są one łagodne zatem przez tydzień będzie się izolował w domu i stamtąd kierował rządem. W miniony piątek napisał, że choć zalecane siedem dni minęło, pozostanie w izolacji, bo niektóre objawy jeszcze nie ustąpiły. W niedzielę wieczorem Johnson trafił do szpitala, ale jak zapewniali jego rzecznicy, celem były rutynowe badania. Jeszcze w poniedziałek koło południa Johnson napisał na Twitterze, że czuje się dobrze i cały czas kieruje rządem.

Sytuacja niespodziewanie zmieniła się wieczorem. Downing Street poinformowało, że szef rządu trafił na oddział intensywnej terapii. Nie podano jednak zbyt wielu szczegółów na temat jego stanu zdrowia.

"Rząd kontynuuje pracę. Premier jest w bezpiecznych rękach i rząd będzie nadal skupiał się na tym aby kierunek działań premiera, wszystkie plany, które pozwolą nam pokonać koronawirusa i wyciągnąć kraj z tego wyzwania, były kontynuowane" - oświadczył minister spraw zagranicznych Dominic Raab, który jako pierwszy sekretarz stanu przejął obowiązki Johnsona.

Pałac Buckingham oświadczył wieczorem, że królowa Elżbieta II jest informowana o stanie zdrowia Johnsona. Poprzedniego wieczora monarchini wygłosiła orędzie do narodu - co robi jedynie w wyjątkowych sytuacjach - w którym zapewniała, że kraj przetrzyma tę epidemię.

Życzenia powrotu do zdrowia przesłali Johnsonowi politycy ze wszystkich opcji - m.in. jego poprzednicy na stanowisku premiera Theresa May i David Cameron, obecny minister finansów Rishi Sunak, nowy lider opozycyjnej Partii Pracy Keir Starmer i poprzedni Jeremy Corbyn, laburzystowski burmistrz Londynu Sadiq Khan,, szefowa rządu Szkocji Nicola Sturgeon czy lider Partii Brexitu Nigel Farage. A także przywódcy Niemiec, Francji, Hiszpanii i wielu innych państw.

Wiadomość o nagłym pogorszeniu się stanu zdrowia 55-letniego Johnsona jest o tyle zaskakująca, że nic nie wiadomo, by miał wcześniej jakiekolwiek kłopoty ze zdrowiem. Ponadto z koronawirusa wyleczyli się już inni członkowie rządu - minister zdrowia Matt Hancock czy obrony Ben Wallace, a także naczelny lekarz Anglii Chris Whitty. Wszyscy oni zarazili się mniej więcej w tym samym czasie.

W sobotę narzeczona Johnsona, 32-letnia Carrie Symonds, która obecnie jest w ciąży, poinformowała, że ona też miała koronawirusa, ale już go zwalczyła i czuje się dobrze.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

W Londynie otwarto pierwszy tymczasowy szpital dla chorych na Covid-19

Pierwszy z kilku tymczasowych szpitali dla chorych na Covid-19 został w piątek otwarty we wschodnim Londynie. Powstał on w zaledwie dziewięć dni.

NHS Nightingale Hospital, który znajduje się na terenie centrum konferencyjno-wystawienniczego London ExCel, może przyjąć 500 pacjentów, a docelowo ma to być 4000, co oznacza, że będzie on największym szpitalem w Wielkiej Brytanii. Pierwsi chorzy mają do niego trafić na początku przyszłego tygodnia. W przekształceniu hal London ExCel w szpital wydatnie pomogła armia.

Uroczystego otwarcia szpitala dokonał następca tronu, książę Karol, choć zrobił to zdalnie - z posiadłości Balmoral w Szkocji, gdzie izolował się z powodu tego, że sam był zakażony koronawirusem. Nazwał budowę szpitala "spektakularnym i niemal niewiarygodnym wyczynem". "To pokazuje, jak niemożliwe może stać się możliwe i jak dzięki ludzkiej woli i pomysłowości możemy osiągnąć to, co niewyobrażalne. W tym mrocznym czasie to miejsce będzie jaśniało" - oświadczył książę Karol.

Fizycznie w ceremonii otwarcia - odbywającej się z zachowaniem dwumetrowej odległości między wszystkimi obecnymi - uczestniczył natomiast brytyjski minister zdrowia Matt Hancock, który w czwartek również zakończył izolację z powodu koronawirusa. Powiedział on, że budowa szpitala jest świadectwem pracy i błyskotliwości wielu zaangażowanych osób i pokazała to, co najlepsze w NHS, publicznej służbie zdrowia.

"W tych niespokojnych czasach, gdy ten niewidzialny zabójca (koronawirus) prześladuje cały świat, fakt, że w tym kraju mamy NHS, jest jeszcze bardziej cenny niż wcześniej" - mówił Hancock.

Kolejne dwa takie tymczasowe szpitale mają być gotowe do przyjęcia pacjentów 12 kwietnia, czyli w Niedzielę Wielkanocną. Powstają one w Narodowym Centrum Wystawienniczym (NEC) w Birmingham oraz w centrum konferencyjnym w Manchesterze. Pierwszy ma pomieścić początkowo 2000 pacjentów, ale z możliwością zwiększenia tej liczby, drugi - tysiąc.

W dalszej kolejności - ale też w niedługim czasie - w tymczasowe szpitale przekształcone zostaną centrum konferencyjne SEC w Glasgow, które przyjmie 1000 pacjentów i stadion Principality w Cardiff, gdzie będzie 2000 łóżek dla chorych. W piątek zaś NHS ogłosił, że dwa następne powstaną na Uniwersytecie Zachodniej Anglii w Bristolu i w centrum konferencyjnym w Harrogate w hrabstwie North Yorkshire. Pomieszczą one odpowiednio 1000 i 500 łóżek szpitalnych.

W piątek po południu ministerstwo zdrowia poinformowało, że minionej doby, czyli od godz. 17 w środę do godz. 17 w czwartek, w Wielkiej Brytanii z powodu koronawirusa zmarły 684 osoby. To największa dobowa liczba zgonów od początku epidemii. W efekcie liczba ofiar śmiertelnych wzrosła do 3605, czyli jest już większa niż w Chinach, gdzie zaczęła się pandemia.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Sunak: stan Johnsona się poprawia, premier siada na łóżku

Brytyjski premier Boris Johnson jest nadal na oddziale intensywnej terapii, ale jego stan się poprawia i szef rządu może już siadać na łóżku - poinformował w środę po południu minister finansów Rishi Sunak.

"Najnowsze wiadomości ze szpitala są takie, że premier pozostaje na intensywnej terapii, gdzie jego stan się poprawia. Mogę również powiedzieć, że siedział w łóżku, rozmawiając z zespołem medycznym" - powiedział Sunak podczas codziennej rządowej konferencji prasowej poświęconej walce z epidemią koronawirusa.

Wczesnym popołudniem w środę o poprawiającym się stanie Johnsona informował rzecznik Downing Street. Mówił on, że szef rządu reaguje na leczenie. Wyjaśnił, że Johnson otrzymuje jedynie "standardowe leczenie tlenem" i "oddycha bez żadnego innego wspomagania". Zapewnił też, że Johnson pozostaje w dobrym nastroju i jest "ogromnie wdzięczny" za wszystkie życzenia zdrowia i słowa wsparcia, które dostał od momentu przyjęcia do szpitala.

55-letni Johnson trafił na oddział intensywnej terapii w St Thomas' Hospital w Londynie w poniedziałek wieczorem. Mniej więcej 24 godziny wcześniej poinformowano, że premier udał się do tego szpitala na - jak wówczas zapewniano - rutynowe badania związane z tym, że gorączka i kaszel, będące objawami koronawirusa, nie ustępują.

27 marca Johnson poinformował na Twitterze, że testy wykazały u niego obecność koronawirusa, ale zapewnił, że są one łagodne i w związku z tym przez tydzień będzie się izolował w domu i stamtąd kierował rządem. W piątek napisał, że choć zalecane siedem dni minęło, pozostanie w izolacji, bo niektóre objawy jeszcze nie ustąpiły.

Jeszcze w poniedziałek około południa Johnson napisał na Twitterze, że czuje się dobrze i cały czas kieruje rządem. Później jednak poinformowano, że jego obowiązki, "tam, gdzie jest to konieczne", przejął minister spraw zagranicznych Dominic Raab.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Przemówienie królowej z drugą najwyższą widownią telewizyjną w tym roku

Prawie 24 mln Brytyjczyków oglądały na żywo wyemitowane w niedzielę wieczorem specjalne przemówienie królowej Elżbiety II w związku z epidemią koronawirusa - podano w poniedziałek w Londynie. To oznacza, że było ono drugim pod względem widowni programem telewizyjnym w tym roku.

Elżbieta II niezwykle rzadko zwraca się do narodu poza corocznymi przemówieniami w święta Bożego Narodzenia. W czasie jej 68-letniego panowania były dotychczas cztery takie sytuacje - po rozpoczęciu pierwszej wojny w Zatoce Perskiej w 1991 r., przed pogrzebem księżnej Diany w 1997 r. oraz po śmierci swojej matki, królowej Elżbiety, w 2002 r. oraz z okazji 60. rocznicy wstąpienia na tron w 2012 r.

Królowa wyraziła przekonanie, że mimo trudności kraj przetrzyma tę chorobę i ją pokona. Podziękowała personelowi służby zdrowia i wszystkim pracownikom wykonującym niezbędne zadania, a także wszystkim, którzy zostając w domach pomagają chronić najsłabszych. Podkreśliła też wagę samodyscypliny i determinacji, co jest odbierane jako wezwanie do przestrzegania zaleceń o pozostanie w domu.

"Uda nam się - i ten sukces będzie należał do każdego z nas. Powinniśmy pocieszać się, że choć mamy jeszcze więcej do przetrzymania, powrócą lepsze dni: znów będziemy z naszymi przyjaciółmi, znów będziemy z naszymi rodzinami, znów się spotkamy" - zapewniła monarchini.

Liczba 23,97 mln widzów obejmuje tylko widownię telewizyjną, czyli nie uwzględnia tych, którzy śledzili je przez strony internetowe czy aplikacje na smartfony. Dla porównania - orędzie do narodu w ostatnie święta Bożego Narodzenia oglądało na żywo 7,85 mln widzów.

W tym roku większą oglądalność miało tylko przemówienie premiera Borisa Johnsona sprzed dwóch tygodni, w którym ogłosił on wprowadzenie drastycznych restrykcji w celu zatrzymania epidemii, m.in. zakaz wychodzenia z domów z wyjątkiem kilku niezbędnych sytuacji. Śledziło je na żywo 27,1 mln osób, w efekcie czego znalazło się na ósmym miejscu na liście transmisji telewizyjnych z najwyższą oglądalnością w historii. Otwierają ją finał piłkarskich mistrzostw świata z 1966 roku, w którym Anglia pokonała po dogrywce RFN (32,3 miliony widzów), oraz pogrzeb księżnej Diany w 1997 roku (32,1 mln).

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Ambasada RP dziękuje polskim pracownikom brytyjskiej służby zdrowia

Ambasador RP w Londynie Arkady Rzegocki podziękował polskim lekarzom, pielęgniarkom i innym pracownikom NHS, publicznej brytyjskiej służby zdrowia, którzy walczą z koronawirusem.

W zamieszczonym w mediach społecznościowych nagraniu wideo ambasador Rzegocki podkreślił, że „poświęcenie, bezinteresowność i wola, aby pomóc tym, którzy cierpią, zasługuje na wielkie podziękowania dla całej Narodowej Służby Zdrowia (NHS)“.

"Epidemia koronawirusa to największy kryzys zdrowotny, jakiego doświadczyliśmy od wielu lat. Powoduje on wiele bólu i obaw na całym świecie oraz zmienia nasz styl życia. Daje on nam jednak również okazję do podziękowania tym, którzy opiekują się nami, kiedy tego potrzebujemy" – powiedział ambasador.

"Jako Ambasador RP w Zjednoczonym Królestwie, chciałbym przekazać szczególne podziękowania tysiącom Polaków, którzy pracują w NHS. Lekarze, pielęgniarki, inni medycy, a także pracownicy opieki społecznej oraz wszyscy wolontariusze zasługują na naszą największą wdzięczność" – dodał ambasador Rzegocki.

Podkreślił, że pracownicy służby zdrowia są „na linii frontu w walce z bezlitosnym, niewybierającym ofiar Covid-19, narażając własne życie, aby ocalić innych“, a dzięki nim „wiele osób czuje się bezpiecznie i wiele powraca do zdrowia, jeśli zachoruje“.

Kierując swoje słowa do Polaków, ambasador powiedział: „Ja i cała Polska jesteśmy z Was dumni, kibicujemy Wam i myślimy o Was. W imieniu wszystkich moich Rodaków, z głębi serca dziękuję za Waszą służbę. Bądźcie bezpieczni“.

W czwartek wieczorem drugi tydzień z rzędu setki tysięcy Brytyjczyków oklaskami oddały hołd pracownikom NHS, którzy narażając swoje życie, walczą z epidemią koronawirusa.

W akcji „Clap for Carers“ uczestniczyli ponownie m.in. premier Boris Johnson, lider opozycji Jeremy Corbyn, celebryci, a także setki tysięcy zwykłych mieszkańców Wielkiej Brytanii, którzy wyszli wczoraj wieczorem przed swoje domy bądź na balkony.

W ramach akcji na niebiesko – czyli w kolorze NHS – podświetlono po raz drugi wiele ważnych budynków w kraju, m.in.: zamek królewski w Windsorze, most Tower Bridge, wieżowiec The Shard w Londynie, katedrę w Lincoln, King’s College w Cambridge czy wieżę widokową Spinnaker Tower w Portsmouth. (PAP)

Kierowcy autobusów w Londynie narzekają na brak ochrony przed koronawirusem; 9 zmarło

Pracownicy transportu publicznego w Londynie, zwłaszcza kierowcy autobusów, skarżą się na brak odpowiedniej ochrony przed koronawirusem. Jak poinformował w środę burmistrz Sadiq Khan, dotychczas zmarło 9 kierowców. Łączna liczba ofiar wśród pracowników transportu wynosi 14 osób.

Laburzystowski burmistrz brytyjskiej stolicy powiedział, że "naprawdę ważne jest żebyśmy traktowali pracowników transportu publicznego jak bohaterów", a zapytany o to, czy kierowcy autobusów byli niewystarczająco zabezpieczeni, gdy pojawiła się epidemia, odparł, że "to jest pytanie, które sam sobie i moim współpracownikom zadaję cały czas". "Musimy zapewnić, że mamy w Londynie najlepsze możliwe środki bezpieczeństwa" - podkreślił.

Transport for London (TfL), miejska spółka zarządzająca transportem publicznym w stolicy, zapowiedziała w środę, że na niektórych trasach testowo wprowadzona zostanie możliwość wchodzenia do autobusów tylko przez środkowe drzwi, zamiast przez przednie, aby ograniczyć kontakt z kierowcami (w praktyce to oznacza, że nie będą także pobierane opłaty za przejazd, bo czytniki kart miejskich znajdują się koło kierowców).

Khan mówił także o częstszej dezynfekcji autobusów oraz o obowiązkowym zostawaniu wolnych miejsc koło kierowców, którzy i tak oddzieleni są od pasażerów szybą.

Jednak zdaniem związku zawodowego Unite, do którego należy 20 tys. kierowców londyńskich autobusów, potrzebne są pilne i bardziej zdecydowane działania. Chodzi zwłaszcza o zapewnienie im odzieży ochronnej.

Tymczasem w brytyjskich mediach coraz więcej jest relacji kierowców autobusów opowiadających, że dezynfekcja, o której mówi Khan, jest obecnie fikcją. "Autobusy nie są dokładnie czyszczone, widzimy, że nie są nawet dotykane. Kierowcy nie dostają teraz masek ani nawet rękawic, ponieważ każe się nam myć ręce wiele razy w ciągu dnia, co byłoby wspaniałe, ale ponieważ wszystkie sklepy są zamknięte, ogromna większość z nas nie ma nawet dostępu do toalet ani umywalek do mycia rąk" - opowiada stacji Sky News jeden z kierowców, James, którego 56-letni kolega zmarł pod koniec marca po zakażeniu koronawirusem. Jak dodaje, kolejnym problemem jest to, że z powodu dużej liczby kierowców na zwolnieniach, pozostali muszą więcej pracować, przejmując ich dyżury.

"(Sadiq Khan) musi wyjść na zewnątrz, przyjrzeć się autobusom i zobaczyć, w jakich warunkach pracują kierowcy. Oni są narażeni na ryzyko, mój syn był narażony na ryzyko, niestety zmarł. Dostał płyn do mycia rąk, ale nie miał maski, rękawic, nic. Nie chcę listu ani telefonu, chcę, żeby on (Khan) zobaczył prawdziwe oblicza tragedii, czyli mnie i rodzinny wszystkich innych kierowców autobusów, którzy stracili życie" - mówiła z kolei w stacji ITV Anne Nyack, której 36-letni syn, Emeka Nyack Ihenacho jest jednym z tych dziewięciu zmarłych kierowców.

W połowie marca Khan podjął decyzję o ograniczeniu częstotliwości kursowania transportu publicznego i zawieszeniu niektórych linii, co miało skłonić ludzi, by zrezygnowali z korzystania z niego. Jednak do czasu, gdy 10 dni później rząd zabronił wychodzenia z domów i przemieszczania się bez uzasadnionej przyczyny, przyniosło to odwrotne skutki do zamierzonych, bo w szczególnie w metrze ludzie byli bardziej ściśnięci niż do tej pory.

Jak podał TfL, po wprowadzeniu tych ograniczeń, liczba przejazdów autobusami spadła o 85 proc. w porównaniu z analogicznym okresem zeszłego roku. W podobnym stopniu zmniejszyło się korzystanie z metra.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Marsze oranżystów w Irlandii Północnej odwołane z powodu koronawirusa

Odbywające się co roku 12 lipca w Irlandii Północnej marsze oranżystów zostały w tym roku odwołane z powodu epidemii koronawirusa i wydanego przez władze zakazu zgromadzeń, poinformowała w poniedziałek Loża Orańska Irlandii.

Edward Stevenson, Wielki Mistrz Loży, powiedział, że w obecnych okolicznościach duże zgromadzenia z okazji 12 lipca nie byłyby odpowiedzialne i organizacja zastanowi się nad "alternatywnymi sposobami uczczenia w 2020 r. dnia 12 lipca". Dodał, że musi ona stawiać na pierwszym miejscu bezpieczeństwo nie tylko swoich członków, ale i całej społeczności, a "orańska rodzina już straciła swoich członków wskutek tego strasznego wirusa".

Przechodzące przez miasta i miasteczka Irlandii Północnej marsze upamiętniają zwycięstwo, które w bitwie nad rzeką Boyne w 1690 r. odniósł protestancki król Wilhelm III Orański nad ostatnim katolickim królem Anglii, Jakubem II. W marszach uczestniczą setki członków Loży Orańskiej,a obserwują je tysiące widzów. Dla protestantów są one wyrazem manifestowania swojej tożsamości i przywiązania do brytyjskiej korony. Katolicy uważają je za przejaw triumfalizmu i prowokację, szczególnie gdy ich trasy przechodziły przez katolickie dzielnice. W przeszłości niejednokrotnie przy okazji marszów dochodziło do starć między członkami obu społeczności.

Nie jest to pierwszy przypadek odwołania marszów oranżystów - nie odbywały się one w czasie I i II wojny światowej, a także podczas epidemii grypy-hiszpanki w latach 1918-20. Ponadto wszystkie demonstracje, nie tylko protestanckie marsze, zostały zakazane w Irlandii w latach 50. i 60. XIX w. z powodu towarzyszącej im przemocy.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

UE czasowo znosi opłaty celne i VAT na import środków medycznych

Komisja Europejska zatwierdziła w piątek wniosek państw członkowskich ws. czasowego zniesienia ceł i podatku VAT na sprowadzane do UE maseczki, respiratory i inny sprzęt medyczny do walki z koronawirusem - poinformowała przewodnicząca KE Ursula von der Leyen.

"Nasze szpitale, lekarze i pielęgniarki potrzebują sprzętu medycznego, takiego jak respiratory lub zestawy do testów, aby leczyć pacjentów i ratować życie. I potrzebują sprzętu - masek, rękawiczek, kombinezonów - aby uchronić się przed zakażeniem" - powiedziała w piątkowym nagraniu wideo von der Leyen.

Wyjątek dotyczący bezcłowego sprowadzania sprzętu medycznego ma obowiązywać przez co najmniej pół roku z datą wsteczną od 30 stycznia. Decyzja Komisji może sprawić, że ceny masek czy innego sprzętu zabezpieczającego spadną o jedną trzecią.

Dla przykładu we Włoszech cła na tego typu wyroby sprowadzane z Chin wynoszą 12 proc. plus podatek VAT w wysokości 22 proc. W przypadku respiratorów średnia stawka podatku wynosi 20 proc.

"Dlatego dziś postanowiliśmy na pewien czas znieść pewne podatki od importu urządzeń medycznych i sprzętu z krajów spoza Unii Europejskiej. Jest to dobre na przykład dla szpitali i organizacji charytatywnych. To nasz wkład w zmniejszenie presji na ceny sprzętu medycznego i ochronnego, aby był on bardziej przystępny cenowo" - zaznaczyła von der Leyen.

Komisja wezwała państwa członkowskie, a także Wielką Brytanię, do złożenia wniosków o uchylenie ceł i podatku VAT od przywozu sprzętu ochronnego i innego sprzętu medycznego z państw trzecich 20 marca. Wszystkie kraje UE i Zjednoczone Królestwo złożyły odpowiednie wnioski.

W prawie unijnym są przewidziane wyjątkowe narzędzia pomagające ofiarom katastrof, które można wykorzystać w obliczu obecnego kryzysu spowodowanego przez koronawirusa. Prawodawstwo UE przewiduje możliwość przyznania ulgi celnej na "korzyść ofiar katastrofy". Może być ona stosowana wobec importu przez "organizacje państwowe lub zatwierdzone organizacje charytatywne". Aby przyznać ulgę, wymagana jest decyzja Komisji, działającej na wniosek zainteresowanych państw członkowskich. Podobnie w prawodawstwie dotyczącym podatku VAT są przepisy o zwolnieniach z VAT przy imporcie niektórych towarów.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)

Obraz Hank Williams z Pixabay 

Rzecznik: Johnson nadal na intensywnej terapii, reaguje na leczenie

Brytyjski premier Boris Johnson pozostaje na oddziale intensywnej terapii, ale reaguje na leczenie - poinformował w środę wczesnym popołudniem rzecznik jego biura na Downing Street.

Wyjaśnił, że Johnson otrzymuje jedynie "standardowe leczenie tlenem" i "oddycha bez żadnego innego wspomagania".

Na pytanie, czy ktoś pozostaje w kontakcie z Johnsonem, rzecznik odpowiedział: "Premier nie pracuje, jest na intensywnej terapii, ma możliwość skontaktowania się z tymi, z którymi potrzebuje, zawsze postępuje zgodnie z radami swoich lekarzy".

Zapewnił też, że Johnson pozostaje w dobrym nastroju i jest "ogromnie wdzięczny" za wszystkie życzenia zdrowia i słowa wsparcia, które dostał od momentu przyjęcia do szpitala.

Wcześniej dziennik "Times" podał, powołując się na źródła, że wywołana koronawirusem gorączka, która była przyczyną hospitalizacji premiera, spadła.

W poniedziałek wieczorem 55-letni Johnson trafił na oddział intensywnej terapii w St Thomas' Hospital w Londynie. Mniej więcej 24 godziny wcześniej poinformowano, że premier udał się do tego szpitala na - jak wówczas zapewniano - rutynowe badania związane z tym, że gorączka i kaszel, będące objawami koronawirusa, nie ustępują.

27 marca Johnson poinformował na Twitterze, że testy wykazały u niego obecność koronawirusa, ale zapewnił, że są one łagodne i w związku z tym przez tydzień będzie się izolował w domu i stamtąd kierował rządem. W piątek napisał, że choć zalecane siedem dni minęło, pozostanie w izolacji, bo niektóre objawy jeszcze nie ustąpiły.

Jeszcze w poniedziałek około południa Johnson napisał na Twitterze, że czuje się dobrze i cały czas kieruje rządem. Później jednak poinformowano, że jego obowiązki, "tam, gdzie jest to konieczne", przejął minister spraw zagranicznych Dominic Raab.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Królowa Elżbieta II podkreśliła wartość samodyscypliny i determinacji

Brytyjska królowa Elżbieta II w specjalnym orędziu do narodu, wygłoszonym w niedzielę wieczorem w związku z epidemią koronawirusa, podkreśliła wartość samodyscypliny i determinacji. Podziękowała też personelowi służby zdrowia i wszystkim kluczowym pracownikom.

"Zwracam się do was w tym czasie, który, jak wiem, jest coraz trudniejszy. To czas zakłóceń w życiu naszego kraju, zakłóceń, które przyniosły smutek niektórym, trudności finansowe wielu i ogromne zmiany w codziennym życiu nam wszystkim" - mówiła królowa.

"Mam nadzieję, że w nadchodzących latach wszyscy będą mogli być dumni z tego, jak zareagowali na to wyzwanie. A ci, którzy przyjdą po nas, powiedzą, że Brytyjczycy tego pokolenia byli tak samo silni jak inni, że samodyscyplina, spokojna, pogodna determinacja i współodpowiedzialność za innych wciąż charakteryzują ten kraj" - dodała.

Elżbieta II niezwykle rzadko zwraca się do narodu poza corocznymi przemówieniami w święta Bożego Narodzenia. Niedzielne wystąpienie było dopiero czwartą taką nadzwyczajną okolicznością w 68 latach jej panowania. Poprzednio miało to miejsce po rozpoczęciu pierwszej wojny w Zatoce Perskiej w 1991 r., przed pogrzebem księżnej Diany w 1997 r. oraz po śmierci królowej matki w 2002 r. Ponadto wygłosiła przemówienie telewizyjne w 2012 r. z okazji 60. rocznicy panowania. (PAP)

Kolejne 684 osoby zmarły z powodu koronawirusa, łącznie 3605 zgonów

Kolejne 684 osoby zmarły w Wielkiej Brytanii z powodu koronawirusa, w efekcie łączna liczba ofiar Covid-19 wzrosła do 3605 - podało w piątek po południu brytyjskie ministerstwo zdrowia.

To oznacza, że w Wielkiej Brytanii na koronawirusa zmarło już więcej osób niż w Chinach, gdzie zaczęła się epidemia.

Bilans nowych zgonów obejmuje 24 godziny między 17.00 w środę a 17.00 w czwartek. Jest wyraźnie wyższy on od tego podanego dzień wcześniej, gdy poinformowano o rekordowej jak do tej pory dobowej liczbie zgonów - 569. (PAP)

 

Obraz Gerd Altmann z Pixabay 

TSUE: Polska ma zawiesić przepisy dotyczące Izby Dyscyplinarnej SN w sprawach dyscyplinarnych

Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) postanowił w środę, że Polska ma natychmiast zawiesić przepisy dotyczące Izby Dyscyplinarnej SN. Wniosek o tymczasowe zawieszenie do czasu wydania ostatecznego wyroku złożyła KE. Polski rząd argumentował, że jest on nieuzasadniony.

Postanowienie nie jest jeszcze ostatecznym rozstrzygnięciem sporu między Polską a Komisją Europejską w tej sprawie. Jest tylko tymczasową decyzją do czasu wydania ostatecznego wyroku po złożeniu w ub.r. przez KE skargi do TSUE. W kolejnym kroku TSUE wyznaczy datę rozprawy, później opinię przedstawi rzecznik generalny TSUE, a następnie sędziowie Trybunału wydadzą ostateczny wyrok.

TSUE uznał, że choć jego środowe postanowienie nie jest jeszcze ostatecznym rozstrzygnięciem, to podnoszone przez Komisję w skardze argumenty, dotyczące braku istnienia gwarancji niezależności i bezstronności Izby Dyscyplinarnej "wydają się prima facie (na pierwszy rzut oka) niepozbawione poważnej podstawy".

Wskazał, że każde państwo członkowskie powinno zapewnić, żeby system środków dyscyplinarnych, obowiązujący w stosunku do sędziów, szanował zasadę ich niezawisłości. TSUE zaznaczył, że chodzi także o "zagwarantowanie, by orzeczenia wydawane w postępowaniach dyscyplinarnych, wszczynanych wobec sędziów tych sądów, podlegały kontroli organu, który sam spełnia wymogi nierozerwalnie związane ze skuteczną ochroną sądową, w tym wymóg niezależności".

Podkreślił, że chociaż organizacja wymiaru sprawiedliwości należy do kompetencji państw członkowskich UE, to mają one obowiązek dotrzymywać zobowiązań, wynikających dla nich z prawa Unii. Wskazał, że podjął decyzję o zawieszeniu spornych przepisów dotyczących Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego z uwagi na możliwość "wystąpienia poważnej i nieodwracalnej szkody w zakresie porządku prawnego Unii". "Trybunał stwierdził, że pilny charakter środków tymczasowych, o które wniosła Komisja, został wykazany" - czytamy w postanowieniu.

Trybunał wskazał, że środowe postanowienie nie oznacza likwidacji Izby Dyscyplinarnej ani, w ślad za tym - rozwiązania struktur odpowiedzialnych za obsługę administracyjno-finansową tej jednostki, lecz prowadzi do czasowego zawieszenia jej działalności do czasu wydania ostatecznego wyroku.

Komisja wystąpiła do TSUE o zastosowanie środków tymczasowych, czyli nakazanie Polsce zawieszenia w oczekiwaniu na wyrok Trybunału w sprawie skargi, 23 stycznia 2020 r. KE argumentowała, że nowy system środków dyscyplinarnych nie zapewnia niezależności i bezstronności Izby Dyscyplinarnej SN, bo obsadzona jest ona wyłącznie sędziami wyłonionymi przez Krajową Radę Sądownictwa, której 15 członków będących sędziami zostało wybranych przez Sejm.

Odmiennego zdania była Polska. Wskazywała wtedy, że wymiar sprawiedliwości jest domeną państw członkowskich i dlatego wniosek KE jest nieuzasadniony. Informowała też, że analogiczne przepisy prawne, jak te wprowadzone w Polsce, obowiązują w innych krajach UE.

W 2017 r. Polska wprowadziła nowy model odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów Sądu Najwyższego i sędziów sądów powszechnych. W ramach tej reformy w Sądzie Najwyższym utworzono nową izbę - Izbę Dyscyplinarną. Do jej właściwości należą sprawy dyscyplinarne sędziów SN oraz w instancji odwoławczej sprawy dyscyplinarne sędziów sądów powszechnych.

Komisja Europejska uznała, że ten nowy model odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów narusza prawa UE i 25 października 2019 r. wniosła skargę do TSUE w tej sprawie.

TSUE poinformował też w środę, że Komisja zastrzegła sobie prawo do złożenia dodatkowego wniosku o nałożenie okresowej kary pieniężnej, w przypadku gdyby Polska nie zastosowała w pełni środków tymczasowych.

Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)

Naczelna lekarz Szkocji, która złamała zakaz wychodzenia z domu, zrezygnowała

Naczelna lekarz Szkocji, która została przyłapana przez prasę na tym, że wbrew własnym wezwaniom do pozostania w domach, sama pojechała do swojego drugiego domu na wsi, w niedzielę późnym wieczorem zrezygnowała ze stanowiska.

"The Scottish Sun" - szkocka edycja tabloidu "The Sun" - opublikował w niedzielę zdjęcia Catherine Calderwood wraz z mężem i dziećmi na spacerze w pobliżu ich wiejskiego domu w hrabstwie Fife, ok. 65 km od ich głównego miejsca zamieszkania. Później Calderwood przyznała się, że w poprzedni weekend również tam pojechała.

To ewidentne złamanie zakazów nałożonych zarówno przez brytyjski, jak i szkocki rząd, które dopuszczają wyjście z domu tylko po niezbędne zakupy, do lekarza, do pracy, jeśli jest kluczowa i nie może być wykonywana zdalnie, oraz w celu wykonania ćwiczeń fizycznych - ale tylko w pojedynkę lub z osobą, z którą się mieszka. W szczególności władze oraz pracownicy służby zdrowia apelowali przed weekendem, aby mimo zapowiadanej ładnej pogody nie wychodzić do parków, na plaże, nie jeździć do miejscowości wypoczynkowych ani do swoich drugich domów, jeśli ktoś takie ma.

Calderwood początkowo wydała oświadczenie, w którym przeprosiła za swoje zachowanie, ale zapowiedziała, że pozostanie na stanowisku. Poparła ją w tym szefowa szkockiego rządu Nicola Sturgeon, która podkreśliła, że doświadczenie i wiedza fachowa Calderwood są nie do przecenienia. Zapowiedziała zarazem, że w przewidywalnej przyszłości Calderwood nie będzie się pojawiać na codziennych konferencjach prasowych na temat walki z epidemią. Opozycja przekonywała, że to nie wystarczy i powinna ona zrezygnować.

Kilka godzin później Calderwood poinformowała o rezygnacji. "Pierwsza minister i ja przeprowadziliśmy dziś wieczorem kolejne rozmowy i zgodziłyśmy się, że uzasadnione skupienie uwagi na moim zachowaniu grozi odwróceniem jej od niezwykle ważnej pracy, jaką rząd i lekarze muszą wykonać w celu przeprowadzenia kraju przez tę pandemię koronawirusa. Pracując tak ciężko nad reakcją rządu (na pandemię), to ostatnia rzecz, jakiej chcę" - oświadczyła.

Sturgeon powiedziała, że stało się jasne, iż "błąd doktor Calderwooda grozi odwróceniem uwagi i podważeniem zaufania do rządowego przesłania na temat zdrowia publicznego w tym kluczowym momencie". "Żadna z nas nie jest skłonna podjąć takie ryzyko" - podkreśliła szefowa szkockiego rządu.

W Szkocji z powodu koronawirusa zmarło dotychczas 220 osób.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Rzecznik rządu: Johnson nadal ma łagodne objawy koronawirusa

Brytyjski premier Boris Johnson nadal wykazuje łagodne objawy koronawirusa - oświadczył w czwartek jego rzecznik i zasugerował, że szef rządu może nie zakończyć w piątek izolacji,

W zeszły piątek przed południem brytyjski premier poinformował, że przeprowadzony test wykazał, iż jest zakażony koronawirusem. Zapewnił jednak, że objawy są łagodne i nadal będzie kierował rządem poprzez wideokonferencje.

Zgodnie z zaleceniami NHS, brytyjskiej publicznej służby zdrowia, osoby, które mają jedynie lekkie objawy, powinny się izolować przez co najmniej siedem dni. To oznaczałoby, że powinien w piątek powrócić do normalnego funkcjonowania.

Rzecznik Johnsona nie odpowiedział wprost na pytanie, kiedy zakończy on izolację, zamiast tego odwołał się do wytycznych lekarskich, że jeśli ktoś nadal ma podwyższoną temperaturę, powinien poczekać aż powróci ona do normalnego stanu. Zapewnił zarazem, że Johnson znajdzie sposób, by w czwartek wieczorem podziękować personelowi NHS.

W czwartek wieczorem Brytyjczycy ponownie, tak jak przed tygodniem, wyjdą na balkony lub przed domy, aby oklaskami podziękować lekarzom, pielęgniarkom, pracownikom pomocniczym NHS i pracownikom opieki społecznej za ich zaangażowanie w walkę z pandemią.

W czwartek po południu brytyjskie ministerstwo zdrowia podało, że liczba zgonów spowodowanych koronawirusem wzrosła w ciągu poprzedniej doby o 569 i według stanu na godz. 17 w środę wynosiła 2921.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Pierwsi chorzy przyjęci do nowego tymczasowego szpitala w Londynie

Pierwsi pacjenci chorzy na Covid-19 zostali przyjęci w nocy z wtorku na środę do nowo otwartego, tymczasowego szpitala we wschodnim Londynie. Przekształcenie centrum konferencyjnego ExCeL London w NHS Nightingale Hospital zajęło zaledwie dziewięć dni.

Jak wyjaśnił rzecznik NHS, publicznej brytyjskiej służby zdrowia, nie oznacza to, że inne londyńskie szpitale osiągnęły już maksymalne obłożenie, gdyż plan zakłada, iż większość chorych z koronawirusem ma trafiać do nowej placówki.

Początkowo nowy szpital przyjmie 500 pacjentów, ale jego docelowa pojemność to 4000 łóżek. Gdy zostanie ona osiągnięta, w szpitalu będzie pracować około 16 tys. lekarzy, pielęgniarek i członków personelu pomocniczego. Będzie on wówczas zdecydowanie największym szpitalem w kraju.

Szpital został oficjalnie otwarty w ostatni piątek - zdalnie przez następcę tronu, księcia Karola, który jeszcze się profilaktycznie izoluje po przebytym zakażeniu, a osobiście przez ministra zdrowia Matta Hancocka, który również miał koronawirusa, ale już wrócił do pracy. W przekształceniu centrum konferencyjnego w szpital wydatnie pomogła armia.

Patronką szpitala jest Florence Nightingale, XIX-wieczna angielska pielęgniarka, działaczka społeczna i statystyk, uważana za twórczynię nowoczesnego pielęgniarstwa. W szczególności zasłynęła ona zorganizowaniem opieki nad rannymi żołnierzami podczas wojny krymskiej 1853-1856.

NHS Nightingale Hospital jest pierwszym z kilku tymczasowych szpitali tworzonych w odpowiedzi na epidemię koronawirusa. Kolejne dwa mają być gotowe do przyjęcia pacjentów w najbliższą niedzielę. Powstają one w Narodowym Centrum Wystawienniczym (NEC) w Birmingham oraz w centrum konferencyjnym w Manchesterze. Pierwszy ma pomieścić początkowo 2000 pacjentów, ale z możliwością zwiększenia tej liczby, drugi - 1000.

W dalszej kolejności - ale też w niedługim czasie - w tymczasowe szpitale przekształcone zostaną centrum konferencyjne SEC w Glasgow, które przyjmie 1000 pacjentów i stadion Principality w Cardiff, gdzie będzie 2000 łóżek dla chorych. W piątek zaś NHS ogłosił, że dwa następne powstaną na Uniwersytecie Zachodniej Anglii w Bristolu i w centrum konferencyjnym w Harrogate w hrabstwie North Yorkshire. Pomieszczą one odpowiednio 1000 i 500 łóżek szpitalnych.

We wtorek wieczorem brytyjskie ministerstwo zdrowia poinformowało, że liczba zmarłych z powodu koronawirusa zwiększyła się w ciągu poprzedniej doby o rekordowe 786 osób i wynosi 6159.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Johnson trafił do szpitala z powodu utrzymujących się objawów koronawirusa

Brytyjski premier Boris Johnson trafił w niedzielę wieczorem do szpitala, gdzie najprawdopodobniej pozostanie na noc. Przyczyną jest spowodowana koronawirusem gorączka, która mimo upływu 10 dni od testu potwierdzającego zakażenie, nie ustępuje.

"Za radą swojego lekarza, premier został dziś wieczorem przyjęty do szpitala na badania. Jest to krok zapobiegawczy, ponieważ premier dziesięć dni po pozytywnym wyniku testów nadal ma uporczywe objawy koronawirusa" - wyjaśniła rzeczniczka jego biura.

"Premier dziękuje personelowi NHS (publiczna służba zdrowia - PAP) za niesamowicie ciężką pracę i wzywa społeczeństwo do dalszego stosowania się do zaleceń rządu, aby pozostać w domu, chronić NHS i ratować istnienia ludzkie" - dodała. Według źródeł z Downing Street, na które powołuje się tabloid "The Sun", Johnson trafił do jednego ze szpitali podlegających NHS i nie został tam zabrany karetką pogotowia.

Jak podają brytyjskie media, Boris Johnson nadal kieruje rządem, ale na zaplanowanym na poniedziałek rano spotkaniu na temat walki z epidemią zastąpi go minister spraw zagranicznych Dominic Raab.

27 marca Johnson poinformował na Twitterze, że ma łagodne objawy koronawirusa i zgodnie z zaleceniami medycznymi będzie się izolował przez siedem dni. Zapewnił zarazem, że cały czas będzie kierował pracami rządu poprzez wideokonferencje. W piątek jednak zamieścił następne nagranie, w którym wyjaśnił, że choć upłynęło już zalecane przez lekarzy 7 dni, nadal pozostanie w izolacji, gdyż niektóre objawy choroby - czyli podwyższona temperatura - nadal nie ustąpiły. Zapewnił, że nadal są to łagodne objawy.

"The Sun" podał jednak w niedzielę, że niektórzy współpracownicy premiera wyrażali zaniepokojenie stanem premiera na piątkowym nagraniu, gdyż wyglądał on na wyczerpanego i miał ochrypły głos. 55-letni Johnson nie miał do tej pory żadnych problemów ze zdrowiem.

W sobotę jego narzeczona Carrie Symonds, która obecnie jest w ciąży, ujawniła, że ona też zakaziła się koronawirusem i też się izolowała, ale zapewniła, że jest już zdrowa i czuje się silniejsza.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Pacjenci z większymi szansami przeżycia powinni mieć priorytet

Pacjenci z koronawirusem mogą zostać pozbawieni sprzętu ratującego życie, nawet jeśli ich stan się poprawia, jeśli w przypadku deficytu tego sprzętu są inne osoby z wirusem, które mają większe szanse przeżycia - głoszą nowe wytyczne dla brytyjskich lekarzy.

Brytyjskie Stowarzyszenie Lekarskie (BMA) wydało w czwartek zalecenia etyczne dla osób pracujących na pierwszej linii walki z koronawirusem. Organizacja podkreśliła, że w tych "bezprecedensowych czasach" konieczna jest pilna debata publiczna na ten temat i ostrzegła, że pomimo "heroicznych wysiłków", mających na celu zwiększenie możliwości, NHS, publiczna służba zdrowia, może nie dać rady pomóc wszystkim.

"Pomimo heroicznych wysiłków w celu o zwiększenie możliwości - i zmniejszenie potrzeb - może dojść do punktu, w którym łóżek intensywnej terapii, respiratorów, urządzeń do ECMO (ciągłego pozaustrojowego natlenianie krwi) będzie po prostu za mało do tej pandemii" - powiedział John Chisholm, przewodniczący komitetu etyki medycznej BMA.

Wytyczne mówią, że wszyscy pacjenci powinni otrzymać pełną współczucia i poświęcenia opiekę medyczną, w tym leczenie symptomów oraz - w przypadku gdy pacjent umiera - najlepszą dostępną opiekę paliatywną. Tym niemniej określanie priorytetu w leczeniu poszczególnych pacjentów jest zgodne z prawem i etyczne, przy czym dotyczy to przypadków, gdy jest więcej pacjentów potrzebujących pomocy niż dostępnych zasobów.

Jak wyjaśnia BMA, kiedy zasoby są zbyt skąpe i trzeba dokonać wyboru, kogo leczyć, lekarze powinni wziąć pod uwagę nasilenie ostrej choroby, istnienie i nasilenie chorób współtowarzyszących, słabość ogólną lub, jeśli ma to znaczenie kliniczne, wiek.

BMA zaleca, by menedżerowie szpitali i starsi lekarze ustalili maksymalne progi przyjęcia na oddziały intensywnej terapii, gdzie najbardziej chorzy będą wymagali leczenia respiratorami. Ale samo zakażenie koronawirusem nie powinno gwarantować pierwszeństwa w leczeniu.

Pacjenci z dużym prawdopodobieństwem śmierci lub konieczności długotrwałej intensywnej opieki, którzy przekraczają ustalony próg, nie powinni być brani pod uwagę przy intensywnym leczeniu. Powinni oni nadal korzystać z innych form opieki medycznej - głoszą wytyczne. Dotyczyć to może także sytuacji, w których stan pacjenta jest stabilny lub nawet się poprawia.

"Te wytyczne mogą wskazać, jak należy postępować. Ale nie powstrzymają brutalnych wyborów ani nie uwolnią podejmujących decyzje od ich moralnego cierpienia" - powiedział Chisholm.

"Ludzie, którzy w normalnych okolicznościach otrzymaliby żmudne leczenie, mogą zamiast tego zostać poddani opiece paliatywnej, aby pomóc tym, którzy mają większe szanse na przeżycie. Nikt nie chce podejmować takich decyzji, ale jeśli zasoby są ograniczone, decyzje takie muszą być podejmowane" - podkreślił.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Rzecznik: stan Johnsona stabilny, pozostaje na intensywnej terapii

Stan brytyjskiego premiera Borisa Johnsona jest stabilny i pozostaje on na oddziale intensywnej terapii w celu dokładnego monitorowania jego zdrowia - poinformował we wtorek wieczorem jego rzecznik. Dodał, że premier jest w dobrym nastroju.

Wcześniej na temat stanu zdrowia Johnsona wypowiedział się zastępujący go minister spraw zagranicznych Dominic Raab, ale podczas popołudniowej konferencji prasowej w zasadzie powtórzył on poprzedni komunikat, czyli że Johnsonowi w poniedziałek podano tlen, ale nie był i nie jest podłączony do respiratora, oddycha bez wspomagania i nie ma zapalenia płuc.

Raab wyraził przekonanie, że Johnson szybko powróci do zdrowia. "Tak jak w przypadku wielu osób w kraju, które znają kogoś z pracy, kto zachorował na koronawirusa, jest to dla nas wszystkich szok. On nie jest tylko premierem. Dla nas wszystkich w gabinecie, on jest nie tylko naszym szefem. Jest też kolegą i jest naszym przyjacielem. Więc wszystkie nasze myśli i modlitwy są z premierem w tym czasie, z Carrie (Symonds - narzeczoną Johnsona - PAP) i całą jego rodziną" - powiedział Raab.

"I jestem przekonany, że uda mu się przetrwać, bo jeśli jest jedna rzecz, którą wiem o tym premierze, jest nią to, że jest on wojownikiem i wróci w krótkim czasie przeprowadzić nas przez ten kryzys" - dodał szef dyplomacji.

Według źródła rządowego, na które powołuje się Reuters, nie należy się przed środą spodziewać nowych informacji o stanie zdrowia Johnsona.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Johnson wzywa liderów opozycyjnych partii do współpracy w walce z koronawirusem

Brytyjski premier Boris Johnson wezwał w sobotę liderów opozycyjnych partii politycznych do współpracy w tym "momencie narodowego kryzysu", jakim jest epidemia koronawirusa.

W wysłanym liście zaprosił wszystkich przywódców partii reprezentowanych w Izbie Gmin na przyszłotygodniowe spotkanie z nim oraz z naczelnym lekarzem Anglii, Chrisem Whittym i głównym doradcą naukowym rządu Patrickiem Vallance'em. Spotkanie ma być poświęcone walce z epidemią.

"Wiemy, że to nie będzie krótka bitwa - pokonanie koronawirusa zajmie miesiące, a nie tygodnie. Jako liderzy partii mamy obowiązek współpracować w tym momencie narodowego kryzysu. Chcę wysłuchać waszych opinii i poinformować was o działaniach, które podjęliśmy do tej pory, takich jak szybkie rozszerzenie testów i zapewnienie wsparcia ekonomicznego dla przedsiębiorstw i osób prywatnych w całym kraju" - napisał brytyjski premier.

W spotkaniu, którego dokładna data nie została jeszcze ogłoszona, będzie mógł wziąć udział nowy lider brytyjskiej opozycji Keir Starmer. W sobotę przed południem poinformowano, że wygrał on wybory w Partii Pracy, która jest największym opozycyjnym ugrupowaniem w Izbie Gmin.

Tymczasem inny kluczowy doradca rządu, Neil Ferguson - epidemiolog z Imperial College London - wyraził w sobotę nadzieję na pewne rozluźnienie restrykcji pod koniec maja, choć zastrzegł, że nie ma na myśli pełnego powrotu do normalnego życia.

"Chcemy doprowadzić do sytuacji, w której przynajmniej do końca maja będziemy w stanie zastąpić całkowite zamknięcie, które teraz mamy, mniej intensywnymi środkami, bardziej opartymi na technologii i testach" - powiedział Ferguson w stacji BBC. "Nie możemy tego zrobić, gdy mamy tyle osób zakażonych, ile mamy teraz. Zatem kluczem do tego jest obniżenie liczby przypadków. I wtedy mam na to nadzieję, że choć nie mamy jeszcze wszystkich odpowiedzi na temat, jak to zrobimy. Ale mam nadzieję, że za kilka tygodni będziemy mogli przejść do nowego systemu - to nie będzie normalne życie, pozwolę sobie to podkreślić - ale będzie on nieco bardziej luźny, jeśli chodzi o dystans społeczny i gospodarkę, a bardziej oparty na testach" - wyjaśnił.

W sobotę po południu brytyjskie ministerstwo zdrowia poinformowało o kolejnej rekordowej liczbie zgonów z powodu koronawirusa. W ciągu doby między 17.00 w czwartek a 17.00 w piątek zmarło 708 osób, wskutek czego ogólny bilans wzrósł do 4313. Zmniejszyło się natomiast tempo przyrostu nowych przypadków. W ciągu doby wykryto ich 3735, zaś od początku epidemii - 41,9 tys.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Sondaż: rząd zbyt późno wprowadził ograniczenia z powodu koronawirusa

Ponad połowa Brytyjczyków uważa, że rząd premiera Borisa Johnsona zbyt późno podjął działania dotyczące ograniczenia kontaktów między ludźmi, by spowolnić rozprzestrzenianie się koronawirusa - wynika z opublikowanego w czwartek badania opinii publicznej.

Według 56 proc. ankietowanych przez Ipsos MORI, ogłoszone 23 marca restrykcje - m.in. zakaz wychodzenia z domów z wyjątkiem nielicznych, wymienionych przypadków i zamknięcie wszystkich sklepów poza niezbędnymi - zostały wprowadzone zbyt późno. 35 proc. uważa, że zostały podjęte we właściwym momencie, zaś 4 proc. - że zbyt wcześnie.

Badani zostali też zapytani o to, jak zmieniło się ich zachowanie w związku z epidemią oraz z wprowadzonymi ograniczeniami. 79 proc. ankietowanych odpowiedziało, że unika wychodzenia z domów, podczas gdy tydzień wcześniej unikało tego 50 proc. pytanych, zaś dwa tygodnie wcześniej - 23 proc.

Wielka Brytania wprowadziła radykalne ograniczenia później niż większość państw europejskich. Według bilansu podanego w środę po południu przez ministerstwo zdrowia, dotychczas w Wielkiej Brytanii zmarły z powodu koronawirusa 2352 osoby. To wyraźnie mniej niż we Włoszech, Hiszpanii czy we Francji, ale zarazem sporo więcej niż w Niemczech.

Sondaż Ipsos MORI został przeprowadzony online w dniach 27-30 marca na reprezentatywnej grupie 1072 dorosłych Brytyjczyków.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Image

Świetna aplikacja! Pobierz!

Image
Image

Jesteś świadkiem ciekawych wydarzeń?

Zarejestruj się i podziel się swoją historią

Autorzy 

Zostań autorem
Image
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies - Polityka prywatności. Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych - RODO. Więcej dowiesz się TUTAJ.