Hide
BĄDŹ NA BIEŻĄCO!
Follow on Facebook
Facebook
Show
Wed, Apr 24, 2024

Sport

Sport

All Stories

Były szef rządu Szkocji oczyszczony z zarzutów napaści seksualnych

Były szef autonomicznego rządu Szkocji Alex Salmond został w poniedziałek oczyszczony ze wszystkich 13 zarzutów napaści seksualnych na kobiety w czasie sprawowania urzędu.

Ława przysięgłych uznała, że w przypadku 12 zarzutów Salmond jest niewinny, zaś jednego zarzutu nie udowodniono. Początkowo byłemu liderowi Szkockiej Partii Narodowej postawiono 14 zarzutów - jeden dotyczył próby gwałtu, jeden zamiaru popełnienia gwałtu, 10 - napaści na tle seksualnym, a dwa - nieprzyzwoitego zachowania - ale jeszcze w trakcie procesu prokuratura z jednego z nich się wycofała.

Oskarżenia przeciwko Salmondowi złożyło 10 kobiet, m.in. polityk SNP, pracowniczka struktur tej partii, kilka obecnych i byłych urzędniczek szkockiego rządu.

Salmond zarówno po aresztowaniu w styczniu 2019 r., jak i w czasie trwającego dwa tygodnie przed sądem w Edynburgu procesu utrzymywał, że jest niewinny. Podczas składania zeznań w sądzie oświadczył, że zarzuty dotyczące jego rzekomego zachowania były "umyślnie spreparowane w celach politycznych" lub "wyolbrzymione". Zapewnił też, że "nigdy w całym swoim życiu nie próbował z nikim nawiązywać stosunków seksualnych bez zgody".

"Jak wielu z was się dowie, są pewne dowody, które chciałbym, aby były przedstawione w tym procesie, ale z różnych powodów nie mogliśmy tego zrobić. W pewnym momencie ta informacja, te fakty i dowody ujrzą światło dzienne" - powiedział Salmond dziennikarzom po wyjściu z budynku sądu. Oświadczył również, że jego wiara w szkocki system prawny została "znacznie wzmocniona".

Ława przysięgłych uznała niewinność Salmonda w przypadku 12 zarzutów, w tym najpoważniejszego - usiłowania gwałtu, i uznała, że zarzut napaści na tle seksualnym z zamiarem dokonania gwałtu nie został udowodniony. Takie orzeczenie, które jest rzadkie i którego stosowanie w szkockim prawie budzi kontrowersje, w praktyce oznacza to samo, co werdykt o niewinności.

Wszystkie zarzuty dotyczyły okresu, gdy Salmond pełnił funkcję pierwszego ministra (premiera) Szkocji, a kilka z tych zdarzeń jakoby mało mieć miejsce w oficjalnej rezydencji szefa rządu - Bute House w Edynburgu.

Salmond dwukrotnie - w latach 1990-2000 i 2004-2014 - był liderem SNP, którą poprowadził do zwycięstwa w wyborach do szkockiego parlamentu w 2007 r. Funkcję pierwszego ministra (premiera) autonomicznego rządu Szkocji pełnił do listopada 2014 r. - ustąpił po przegranym referendum w sprawie niepodległości Szkocji. W 2015 r. został wybrany do brytyjskiej Izby Gmin, ale w kolejnych wyborach w 2017 r. stracił mandat.

Później m.in. prowadził program w rosyjskiej prokremlowskiej telewizji RT. W 2018 r. wystąpił z SNP w związku z procesem, który wytoczył szkockiemu rządowi za sposób, w jaki prowadzone jest przeciwko niemu dochodzenie w sprawie o domniemane molestowanie. Sąd przyznał rację Salmondowi, uznając, że postępowanie było prowadzone niezgodnie z prawem, ale nie miało to żadnego wpływu na zakończoną sprawą, która dotyczyła następnych zarzutów.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

MSZ wzywa przebywających za granicą Brytyjczyków do powrotu do kraju

 

Brytyjskie ministerstwo spraw zagranicznych wezwało w poniedziałek wszystkich obywateli Wielkiej Brytanii, którzy czasowo przebywają za granicą, by natychmiast powrócili do kraju, póki jeszcze mają taką możliwość.

W zeszłym tygodniu MSZ zaleciło wszystkim brytyjskim obywatelom, by powstrzymali się od podróży zagranicznych przez co najmniej 30 dni, o ile nie jest to absolutnie niezbędne. Jednak w związku z kolejnymi restrykcjami w przemieszczaniu się wprowadzanymi na całym świecie w odpowiedzi na pandemię koronawirusa, resort dyplomacji zdecydował się na wezwanie Brytyjczyków do powrotu do kraju.

"Zdecydowanie nalegamy, aby Brytyjczycy przebywający za granicą wracali do domu teraz, gdy istnieją jeszcze komercyjne połączenia, które to umożliwiają. Na całym świecie coraz więcej linii lotniczych zawiesza loty, a kolejne lotniska są zamykane, niektóre bez uprzedzenia. Tam, gdzie nie istnieją trasy komercyjne, nasi pracownicy pracują przez całą dobę, aby udzielać porad i wsparcia obywatelom Wielkiej Brytanii. Jeśli jesteś na wakacjach za granicą, czas na powrót do domu jest teraz, kiedy jeszcze można" - napisał w wydanym oświadczeniu minister spraw zagranicznych Dominic Raab.

Jak zaznaczono, wezwanie to jest skierowane do osób czasowo przebywających za granicą, zaś ci, którzy są stałymi rezydentami innych państw, powinni kierować się wytycznymi miejscowych władz.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Obraz Johnnie Shannon z Pixabay

Rząd prosi emerytowanych lekarzy i pielęgniarki o powrót do pracy

Brytyjski rząd zwrócił się do 65 tys. emerytowanych lekarzy i pielęgniarek, aby wrócili do pracy i pomogli w walce z pandemią koronawirusa. Do pomocy zostaną też włączeni studenci ostatnich lat uczelni medycznych i pielęgniarskich.

Jak poinformował w piątek minister zdrowia Matt Hancock, rozsyłane są obecnie listy do 15 tys. lekarzy i 50 tys. pielęgniarek, którzy odeszli na emeryturę w ciągu ostatnich trzech lat. Wyraził nadzieję, że "wiele, wiele tysięcy odpowie".

Wyjaśnił też, że ci, którzy skończyli pracę w ostatnim okresie, powrócą do niej od razu, zaś pozostali w najbliższych tygodniach przejdą szkolenia pozwalające im wdrożyć się ponownie do pracy.

"Nie damy rady sami, więc nalegam, aby wszystkie emerytowane od niedawna pielęgniarki użyczyły nam swojej wiedzy i doświadczenia w czasie tej pandemii, ponieważ nie mam wątpliwości, że możecie pomóc w ratowaniu życia" - zaapelowała Ruth May, doradczyni rządu ds. pielęgniarstwa i położnictwa.

Jedną z osób, które już odpowiedziała na ten apel jest konserwatywna posłanka do Izby Gmin Maria Caulfield, która w przeszłości była pielęgniarką. "Wrócę na pierwszą linię frontu w NHS (publiczna służba zdrowia - PAP), aby wesprzeć walkę z koronawirusem, ważne jest, abyśmy wszyscy pomagali tam, gdzie możemy" - napisała w piątek na Twitterze.

Hancock wyraził też nadzieję, że w przyszłym tygodniu zostaną dopuszczone do użytku prototypy respiratorów opracowywane przez firmy, które odpowiedziały na wezwanie rządu i przestawiły się na ich produkcję. Wśród nich są m.in. dostarczająca podzespołów dla lotnictwa firma Meggitt czy producenci samochodów Nissan i McLaren.

"To niewiarygodne. W ciągu kilku dni niektóre z tych najlepszych firm inżynieryjnych już podjęły te działania i już przedstawiły swoje prototypy. Potrzebujemy ich jak najwięcej i kupimy je, nawet jeśli się okaże, że jest ich zbyt wiele dla NHS. To jest wielki problem i są inne kraje na całym świecie, które potrzebują respiratorów. Żadna liczba nie jest zbyt duża" - powiedział minister zdrowia.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Od piątku wszystkie szkoły zostaną zamknięte z powodu koronawirusa

W związku z rozprzestrzenianiem się koronawirusa wszystkie brytyjskie szkoły i przedszkola zostaną zamknięte od piątku aż do odwołania - ogłosił w środę po południu premier Boris Johnson. Wcześniej podobne decyzje podjęły władze Szkocji, Walii i Irlandii Północnej.

"Musimy wywierać dalszą presję na pnącą się w górę krzywą zachorowań, dlatego zamykamy szkoły. Po ich zamknięciu od piątku po południu, pozostaną zamknięte dla większości uczniów aż do odwołania" - oświadczył Johnson na codziennej popołudniowej konferencji prasowej, na której informuje o walce z epidemią.

Brytyjski premier wyjaśnił, że szkoły będą w dalszym ciągu zapewniać opiekę dzieciom tych osób, których praca jest kluczowa w obecnej sytuacji, czyli pracowników służby zdrowia i opieki socjalnej, policjantów i innych służb mundurowych, ale także np. dostawców dowożących towary, co pomaga innym ludziom ograniczyć kontakty. W dalszym ciągu szkoły będą też zapewniać opiekę tym dzieciom, które same są podatne na różne choroby. Powiedział też, że z budżetu państwa zostaną sfinansowane dostawy żywności dla dzieci pozostających w szkołach.

Johnson przypomniał, że dzieci, które nie będą chodzić do szkoły, nie powinny pozostawać pod opieką dziadków ani innych osób, które są szczególnie podatne na zakażenie koronawirusem.

Równolegle w Izbie Gmin minister edukacji Gavin Williamson poinformował, że w tym roku szkolnym egzaminy końcowe się nie odbędą.

W środę jeszcze przed konferencją Johnsona decyzję o zamknięciu szkół ogłosiły władze Szkocji, Walii i Irlandii Północnej, w których kompetencjach jest edukacja.

W Wielkiej Brytania dłużej niż w większość krajów europejskich szkoły pozostawały otwarte. Głównym argumentem było to, że w przypadku ich zamknięcia więcej osób będzie musiało pozostać w domach, aby zapewnić opiekę dzieciom - dotyczyć to będzie także pracowników kluczowych służb, takich jak personelu medycznego czy policji. A także obawa, że dzieci będą zostawione pod opieką dziadków, czyli osób, które powinny być obecnie szczególnie chronione.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Foto : twitter/ educationgovuk

Rząd radykalnie ogranicza możliwość opuszczania domów

Brytyjski rząd wprowadził w poniedziałek wieczorem radykalne ograniczenia w poruszaniu się, aby spowolnić rozprzestrzenianie się koronawirusa. Opuszczanie domów jest dozwolone tylko w ściśle określonych celach i zgromadzenia większe niż dwie osoby zostają zakazane.

"Od dzisiejszego wieczoru muszę wydać Brytyjczykom bardzo prostą instrukcję - musicie pozostać w domu. Ponieważ najważniejsze, co musimy zrobić, to powstrzymać rozprzestrzenianie się choroby między domami" - oświadczył premier Boris Johnson w przemówieniu telewizyjnym.

Jedynymi powodami pozwalającymi na opuszczanie domów są: podstawowe zakupy, przy czym powinny być one ograniczone, wszystkie wizyty medyczne, wyjście do pracy, jeśli jest ona uznana za niezbędną i jeśli nie można jej wykonywać zdalnie, opieka nad osobami potrzebującymi jej, oraz jedno wyjście dziennie w celu utrzymania kondycji fizycznej - ćwiczeń, biegania, jazdy na rowerze - ale tylko jeśli te ćwiczenia są wykonywane indywidulanie lub z osobami, z którymi się mieszka.

Ponadto zamknięte zostają wszystkie sklepy, które nie sprzedają kluczowych artykułów - żywności, środków higieny czy lekarstw. Zamknięte zostają też biblioteki, place zabaw, place ćwiczeń na świeżym powietrzu i miejsca kultu religijnego. Zabronione zostają wszystkie zgromadzenia na zewnątrz powyżej dwóch osób, które nie mieszkają razem. Odwołane muszą zostać wszystkie uroczystości jak śluby czy chrzciny, z wyjątkiem pogrzebów, jednak w tych ostatnich udział może brać tylko najbliższa rodzina.

Wszystkie restrykcje wchodzą w życie natychmiastowo, na okres co najmniej trzech tygodni, przy czym rząd będzie stale dokonywał oceny ich skuteczności. Policja będzie uprawniona do egzekwowania nakazu pozostawania w domu, m.in. nakładając kary finansowe i rozpraszając zgromadzenia większe niż dwie osoby.

"Żaden premier nie chce wprowadzać takich środków w życie" - mówił Johnson. "Wiem, jakie szkody te działania powodują i będą powodować w życiu ludzi, w ich firmach i w ich pracy. Dlatego stworzyliśmy ogromny i bezprecedensowy program wsparcia zarówno dla pracowników, jak i dla biznesu" - dodawał. Wyjaśnił, że jeśli takie ograniczenia nie zostaną prowadzone, służba zdrowia nie poradzi sobie z liczbą chorych.

"Mogę was zapewnić, że będziemy stale kontrolować te ograniczenia. Za trzy tygodnie sprawdzimy je ponownie i złagodzimy, jeśli dowody pokażą, że możemy. Ale w tej chwili nie ma łatwych opcji. Droga przed nami jest trudna, i nadal niestety jest prawdą, że wiele istnień ludzkich zostanie utraconych" - powiedział brytyjski premier.

Tym, co skłoniło Johnsona do wprowadzenia tak radykalnych środków, były pokazywane w mediach zdjęcia, że miniony weekend ludzie masowo korzystali z ciepłej słonecznej pogody i mimo rządowych zaleceń, by pozostać w domach, udali się do parków, na wycieczki poza miasto, a nawet do nadmorskich kurortów.

W Wielkiej Brytanii liczba zgonów spowodowanych koronawirusem wzrosła w poniedziałek do 335, zaś wykrytych zakażeń do 6650.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

W kościołach katolickich zawieszono msze z udziałem wiernych

W kościołach katolickich w Anglii i Walii wstrzymane zostało w piątek do odwołania odprawianie mszy z udziałem wiernych, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się koronawirusa.

Zgodnie z zaleceniem Kościoła Katolickiego Anglii i Walii, msze powinny w dalszym ciągu odbywać się codziennie, ale tylko z udziałem kapłana, wierni powinni je śledzić przez internet. Na czas epidemii powinny zostać przełożone chrzty, pierwsze komunie oraz bierzmowania, natomiast śluby, jeśli nie mogą być odłożone, powinny zostać ograniczone do księdza, pary młodej oraz najbliższej rodziny.

Wytyczne mówią także, że księża nie powinni odwiedzać osób odbywających kwarantannę, ale powinni udzielać potrzebującym wsparcia duchowego przez telefon. W trakcie epidemii księżą mogą spowiadać, ale z zachowaniem zasad dystansu społecznego. Jeśli chodzi o pogrzeby, uroczystości żałobne muszą zostać ograniczone do cmentarzy lub krematoriów, zaś msze żałobne za zmarłych muszą zostać przełożone do czasu zniesienia restrykcji.

"W odpowiedzi na pandemię koronawirusa wiele aspektów naszego życia musi się zmienić. Dotyczy to również sposobu, w jaki publicznie wyrażamy naszą wiarę" - napisali biskupi we wspólnym liście.

Podobne ograniczenia wcześniej w tym tygodniu wprowadziły Kościół katolicki w Szkocji oraz Kościół Anglii. Ten ostatni wydał dodatkowo w czwartek wytyczne, zgodnie z którymi w ślubach może brać udział maksymalnie pięć osób - pastor, para młoda i dwoje świadków, zaś w chrzcinach - sześć - pastor, dziecko, rodzice i rodzice chrzestni.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Szpitale ograniczą operacje, by zwolnić łóżka dla chorych na Covid-19

Brytyjska publiczna służba zdrowia NHS ogłosiła we wtorek plan odwołania na okres trzech miesięcy wszystkich rutynowych operacji i wysłania do domu jak największej liczby pacjentów, aby zwolnić personel i łóżka potrzebne do walki z rozprzestrzenianiem się koronawirusa.

Simon Stevens, szef NHS w Anglii, powiedział, że wszystkie operacje, które nie są pilne, zostaną odwołane od 15 kwietnia. Dzięki temu zwolniona zostanie ok. jedna trzecia ze 100 tys. łóżek szpitalnych w Anglii. Brytyjskie władze medyczne spodziewają się bowiem, że szczyt zachorowań na Covid-19 zacznie się w kraju za trzy-cztery tygodnie.

Celem ograniczenia operacji jest powstrzymanie przeciążenia systemu opieki zdrowotnej w tym okresie, a zarazem ograniczenie narażenia na wirusa osób zdrowych.

"W ramach naszej gotowości do prawdopodobnego napływu większej liczby pacjentów z koronawirusem, będziemy podejmować wspólne działania. Przede wszystkim zawieszamy operacje, która nie są pilne - zakładamy, że zostaną one wszędzie zawieszone najpóźniej do 15 kwietnia na co najmniej 3 miesiące, z możliwością wcześniejszego podjęcia takich działań przez poszczególne szpitale, jeśli będą tego potrzebowały" - powiedział Stevens parlamentarnej komisji zdrowia.

Zapewnił jednak, że zabiegi onkologiczne nadal będą wykonywane.

Brytyjski rząd w ramach walki z pandemią koronawirusa w poniedziałek wieczorem zalecił powstrzymanie się od wszelkich kontaktów, które nie są niezbędne oraz ograniczanie przemieszczania się, zaś we wtorek - zalecił powstrzymanie się na co najmniej 30 dni od wszystkich podróży zagranicznych, o ile nie są niezbędne.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Media: najmłodsza dotąd ofiara koronawirusa miała 18 lat, najstarsza - 102

Wśród 48 nowych ofiar śmiertelnych koronawirusa w Wielkiej Brytanii są osoby w wieku 18 i 102 lat - poinformowały w niedzielę wieczorem brytyjskie media. To najprawdopodobniej odpowiednio najmłodsza i najstarsza osoba zmarła po zakażeniu SARS-CoV-2 w tym kraju.

Brytyjskie służby medyczne nie podały żadnych szczegółów na temat tych dwóch osób, poza tym, że oba zgony miały miejsce w Anglii i obie osoby - podobnie jak wszystkie pozostałe zmarłe w ciągu ostatniej doby - cierpiały także na inne choroby.

Jak podało w niedzielę po południu brytyjskie ministerstwo zdrowia, w ciągu ostatnich 24 godzin w całym kraju zmarło 48 osób, wskutek czego liczba ofiar epidemii wzrosła do 281. Liczba wykrytych zakażeń sięgnęła 5683.

Również w niedzielę po południu premier Boris Johnson oraz minister ds. społeczności i samorządów lokalnych Robert Jenrick potwierdzili wcześniejsze zapowiedzi, że od początku przyszłego tygodnia publiczna służba zdrowia NHS zacznie wysyłać listy do 1,5 miliona najbardziej podatnych na zakażenie osób - starszych oraz cierpiących na inne schorzenia - aby przez najbliższe 12 tygodni nie wychodziły z domów bądź domów opieki.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

 

Image by Juraj Varga from Pixabay 

Rząd zamyka puby i chce ratować miejsca pracy

Brytyjski rząd nakazał w piątek po południu zamknięcie tak szybko, jak to możliwe, wszystkich pubów, klubów, restauracji, kin, muzeów, siłowni i wszelkich miejsc rozrywki, by zatrzymać epidemię koronawirusa. Jednocześnie ogłosił kolejny pakiet pomocy dla gospodarki.

Pakiet pomocy gospodarczej ma być ukierunkowany przede wszystkim na ratowanie miejsc pracy. Zgodnie z planem ogłoszonym przez ministra finansów Rishiego Sunaka, rząd sfinansuje w 80 proc. - do kwoty 2500 funtów miesięcznie - pensje pracowników, którzy z powodu epidemii nie mogą pracować.

Premier Boris Johnson wyjaśnił, że potrzebne jest wzmożenie walki z epidemią. Zapowiedział, że to czy lokale pozostają zamknięte będzie rygorystycznie kontrolowane pod groźbą odebrania licencji. Mają być one nieczynne do odwołania, choć co miesiąc sytuacja będzie poddawana ocenie.

Wezwał też mieszkańców kraju, by nie szli w piątek wieczorem na pożegnalne zabawy. "Na razie, przynajmniej fizycznie, musimy trzymać ludzi z dala od siebie. Im skuteczniej stosujemy się do zaleceń, tym szybciej kraj ten w pełni wyzdrowieje, zarówno medycznie, jak i gospodarczo" - powiedział Johnson podczas codziennej konferencji prasowej poświęconej walce z epidemią.

Johnson i Sunak przyznali, że zamknięcie tysięcy miejsc rozrywki będzie miało potężny wpływ na brytyjską gospodarkę, która już teraz odczuwa skutki koronawirusa i z której od kilku dni codziennie napływają informacje o kolejnych zwolnieniach bądź redukcjach płac.

"Wiem, że ludzie obawiają się, że stracą pracę, że nie będą w stanie zapłacić czynszu lub raty kredytu hipotecznego, że nie będą mieli wystarczająco dużo pieniędzy na jedzenie i rachunki. Wiem, że niektórzy ludzie w ciągu ostatnich kilku dni już stracili pracę. Wszystkim tym, którzy są teraz w domu, martwiąc się o nadchodzące dni, mówię: nie zostaniecie z tym sami" - zapewnił Sunak.

"Dziś mogę ogłosić, że po raz pierwszy w naszej historii rząd zamierza wkroczyć i wypłacić ludziom wynagrodzenia" - oświadczył minister finansów. Zgodnie z najważniejszym punktem, firmy, które z powodu epidemii nie mogą normalnie funkcjonować, mogą się zwrócić o pomoc do rządu, a ten pokryje 80 proc. wynagrodzenia pracowników do kwoty 2500 funtów miesięcznie. "To oznacza, że pracownicy będą mogli zachować miejsca pracy, nawet jeśli ich pracodawcy nie będą mogli sobie pozwolić na płacenie im" - wyjaśnił.

Sunak ogłosił, że ten system umożliwi ubieganie się o pomoc z datą wsteczną, od 1 marca począwszy i będzie początkowo funkcjonował przez trzy miesiące, ale w razie potrzeby jego funkcjonowanie może zostać wydłużone.

Ponadto minister finansów ogłosił wstrzymanie pobierania podatku VAT od wszystkich firm do czerwca, co oznacza zastrzyk dla gospodarki w wysokości 30 mld funtów. Poinformował też, że wydłużony zostaje - z 6 do 12 miesięcy - okres, w którym nieoprocentowane będą pożyczki zaciągnięte przez firmy w ramach ogłoszonej kilka dni wcześniej linii kredytowej, mającej pomóc firmom przetrwać skutki epidemii.

Wreszcie podniesiony zostanie o tysiąc funtów na najbliższe 12 miesięcy próg uprawniający do zasiłków, a także zawieszony zostanie próg dochodowy dla osób pracujących na własny rachunek dotkniętych skutkami wirusa, co oznacza, że będą one mogły uzyskać zasiłki odpowiadające stawce ustawowego wynagrodzenia chorobowego.

"Interwencja gospodarcza, którą dziś ogłaszam, jest bezprecedensowa w historii brytyjskiego państwa" - powiedział Sunak.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Rząd przedstawił projekt specjalnej ustawy do walki z koronawirusem

Brytyjski przedstawił we wtorek projekt nadzwyczajnej ustawy do walki z epidemią koronawirusa, która m.in. przyznaje policji i urzędnikom imigracyjnym prawo do zatrzymywania ludzi i umieszczania ich w izolacji w celu ochrony zdrowia publicznego.

"Nowe środki, które wprowadzimy w tym tygodniu na mocy ustawy nadzwyczajnej o koronawirusie, będą stosowane tylko wtedy, gdy będzie to absolutnie konieczne i aby zmaksymalizować ich skuteczność, muszą być zastosowane w odpowiednim czasie" - oświadczył minister zdrowia Matt Hancock.

Projekt ustawy przewiduje m.in. umożliwienie powrotu do pracy emerytowanych pracowników służby zdrowia oraz opieki społecznej, umożliwienie rejestracji w systemie opieki zdrowotnej studentów ostatnich lat kierunków medycznych, wprowadzenie ochrony zatrudnienia dla osób, które chcą przerwać pracę, by wspomóc służbę zdrowia.

Ustawa da policji i urzędnikom imigracyjnym prawo do zatrzymywania ludzi i umieszczania ich w izolacji w celu ochrony zdrowia publicznego, a funkcjonariuszom straży granicznej prawo do czasowego zatrzymywania działalności lotnisk i węzłów transportowych jeżeli nie ma wystarczających możliwości utrzymania bezpieczeństwa granic.

Ponadto ustawa da rządowi prawo do ograniczania lub zakazywania zgromadzeń masowych w dowolnym miejscu, da możliwość zamykania szkół i placówek opieki nad dziećmi, zmniejsza także wymagania wobec nich, pozwalając np. zmniejszyć liczbę nauczycieli. Umożliwi też osobom przebywającym w izolacji nawet bez symptomów uzyskiwanie pełnego zasiłku chorobowego od pierwszego dnia, a nie od trzeciego. Zwiększy też możliwość przesłuchań sądowych przez internet lub telefon.

Projekt ustawy zostanie przedstawiony pod obrady Izby Gmin w czwartek. Obowiązywanie przewidzianych w nim rozwiązań jest ograniczone do dwóch lat.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Johnson ostrzega, że konieczne mogą być dalsze restrykcje

Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson ostrzegł w niedzielę po południu, że jeśli ludzie nie będą przestrzegać zaleceń dotyczących utrzymywania dystansu społecznego, konieczne będzie wprowadzenie dalszych, bardziej restrykcyjnych działań.

W niedzielę brytyjskie media pokazywały, że mimo rządowych zaleceń, by unikać przemieszczania się i kontaktów z innymi ludźmi, o ile nie jest to absolutnie niezbędne, tłumy wyszły do parków, a nawet pojechały do nadmorskich miejscowości wypoczynkowych, korzystając ze słonecznej pogody.

Podczas codziennej konferencji prasowej na temat walki z koronawirusem Johnson podkreślił, że ludzie muszą stosować się do zaleceń dotyczących dystansu społecznego, bo w przeciwnym razie rząd będzie musiał podjąć dalsze działania. Zasugerował, że decyzje w tej sprawie mogą zapaść w ciągu najbliższych 24 godzin.

"Nie chcę tego robić, starałem się wyjaśnić korzyści dla zdrowia publicznego ze świadomości, że można wyjść na zewnątrz" - powiedział Johnson. "Dla dobrego samopoczucia psychicznego i fizycznego ludzi jest bardzo ważne, aby mogli wyjść na zewnątrz i ćwiczyć. Dlatego parki i otwarte przestrzenie są absolutnie niezbędne" - wyjaśnił, przypominając, że nie każdy ma do dyspozycji prywatną, otwartą przestrzeń.

Ostrzegł zarazem, że możliwość wychodzenia na zewnątrz może być utrzymana tylko wtedy, gdy ludzie będą postępować odpowiedzialnie i utrzymywać odległość co najmniej dwóch metrów od siebie. "Jeśli nie możemy tego zrobić, obawiam się, że będziemy musieli podjąć bardziej zdecydowane działania" - powiedział. Zapytany, co dokładnie ma na myśli, zasugerował, że konieczne mogą być takie restrykcje jak w innych krajach europejskich.

Podczas konferencji Johnson oraz minister ds. społeczności i samorządów lokalnych Robert Jenrick potwierdzili wcześniejsze zapowiedzi, że od początku przyszłego tygodnia publiczna służba zdrowia zacznie wysyłać listy do 1,5 miliona najbardziej podatnych na zakażenie osób - starszych oraz cierpiących na inne schorzenia - aby przez najbliższe 12 tygodni nie wychodzili z domów bądź domów opieki.

Jenrick wyraził nadzieję, że pierwsze dostawy żywności i lekarstw do tych osób rozpoczną się pod koniec przyszłego tygodnia.

Liczba zgonów z powodu koronawirusa w Wielkiej Brytanii wzrosła w niedzielę o 48 do 281, zaś liczba potwierdzonych zakażeń zwiększyła się do 5683.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Zawieszono uroczyste zmiany warty przed pałacami królewskimi

Tradycyjne ceremonie zmiany warty przed pałacami królewskimi w Londynie oraz na zamku w Windsorze, które przyciągają tysiące turystów, zostały zawieszone do odwołania z powodu epidemii koronawirusa - poinformował w piątek Pałac Buckingham,

Decyzja została podjęta w związku z zaleceniem rządu, aby powstrzymywać się od przemieszczania się oraz od kontaktów, które nie są niezbędne, co ma pomóc w powstrzymaniu rozprzestrzeniania się koronawirusa.

Jak poinformowano, ceremonie zmiany warty przed Pałacem Buckingham, przed Pałacem św. Jakuba oraz zamkiem w Windsorze nie będą się odbywać do odwołania, a ich wznowienie nastąpi, kiedy sytuacja na to pozwoli.

W czwartek królowa 93-letnia Elżbieta II wraz z mężem, księciem Filipem, przeniosła się z Pałacu Buckingham na zamek w Windsorze oraz wystosowała przesłanie do narodu, w którym wezwała do wspólnego przezwyciężenia obecnej trudnej sytuacji.

"Wielu z nas będzie musiało znaleźć nowe sposoby pozostawania ze sobą w kontakcie i dbania o to, by bliscy byli bezpieczni. Jestem pewna, że sprostamy temu wyzwaniu. Możecie być pewni, że moja rodzina i ja jesteśmy gotowi do odegrania naszej roli" - napisała królowa.

Również w czwartek poinformowano o zamknięciu twierdzy Tower of London, która jest jedną z najważniejszych atrakcji turystycznych brytyjskiej stolicy.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Druga runda rozmów z UE odłożona z powodu koronawirusa

Druga tura rozmów między Wielką Brytanią a Unią Europejską o nowych relacjach handlowych, która miała się zacząć w środę w Londynie, nie odbędzie się zgodnie z planem z powodu wybuchu pandemii koronawirusa - poinformowała we wtorek rzeczniczka brytyjskiego rządu.

Zapowiedziała zarazem, iż należy się spodziewać "w niedalekiej przyszłości" przedstawienia przez brytyjski rząd proponowanego tekstu umowy o wolnym handlu.

"W świetle najnowszych wytycznych dotyczących koronawirusa, nie będziemy jutro formalnie zwoływać negocjacji w sposób, w jaki to robiliśmy w poprzedniej rundzie" - powiedziała rzeczniczka.

"Spodziewamy się, że w niedalekiej przyszłości, zgodnie z planem, podzielimy się projektem umowy o wolnym handlu wraz z projektami tekstów prawnych kilku odrębnych umów towarzyszących" - zapowiedziała, dodając, że obie strony są "w pełni zaangażowane" w rozmowy i szukają alternatywnych sposobów na ich kontynuację.

To, że nie zaplanowana od środy do piątku druga tura nie będzie miała formy bezpośrednich negocjacji twarzą w twarz, było już jasne od kilku dni. Brytyjski rząd zapowiadał jednak w zeszłym tygodniu, że badane są inne formy prowadzenia negocjacji, np. za pośrednictwem łączy wideo. Oświadczenie rzeczniczki sugeruje, że nie będą one przeprowadzone nawet w takiej postaci.

Spowodowana pandemią koronawirusa decyzja zagraża harmonogramowi negocjacji, który i tak był już uważany za bardzo napięty. Brytyjski premier Boris Johnson chce zawrzeć porozumienie przed upływem okresu przejściowego po brexicie, czyli do końca roku.

Dotychczas odbyła się jedna runda negocjacji - na początku marca w Brukseli. Po jej zakończeniu obie strony mówiły o dużych, choć spodziewanych na podstawie ujawnionych wcześniej mandatów negocjacyjnych, rozbieżnościach. Wielka Brytania dotychczas kategorycznie wykluczała przedłużenie okresu przejściowego poza 2020 rok.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Burmistrz Londynu: z metra powinni korzystać tylko kluczowi pracownicy

Tylko pracownicy kluczowych służb powinni korzystać z metra w czasie epidemii koronawirusa - powiedział w niedzielę burmistrz Londynu Sadiq Khan. Jest on jednak przeciwny całkowitemu zamknięciu transportu publicznego w brytyjskiej stolicy.

W rozmowie ze stacją BBC Khan powiedział, że mieszkańcy Londynu nie powinni opuszczać domów, o ile nie jest to absolutnie niezbędne. Korzystanie z transportu publicznego również powinno być ograniczone do niezbędnych sytuacji. Wyraził opinię, że musi on zostać utrzymany, by pracownicy kluczowych służb mogli docierać do pracy.

"Nikt inny nie powinien korzystać z transportu publicznego" - zastrzegł Khan.

Podobnego zdania w kwestii utrzymania transportu publicznego w Londynie jest brytyjski premier Boris Johnson. Argumentuje on, że jego zamknięcie oznaczałoby, że tysiące pracowników wykonujących kluczowe zawody miałoby problemy z dotarciem do pracy. Kluczowi pracownicy to przede wszystkim lekarze, pielęgniarki i inny personel medyczny, policja i inne służby mundurowe, ale także pracownicy supermarketów i dostawcy towarów do nich, jak również dostawcy niezbędnych zakupów żywnościowych zamawianych przez internet.

W czwartek zarządzająca transportem publicznym w brytyjskiej stolicy miejska spółka Transport for London (TfL), poinformowała o wyłączeniu z użytkowania 40 stacji metra, całkowitym zawieszeniu kursowania jednej linii, zawieszeniu nocnych kursów metra w weekendy, a także przejściu od poniedziałku autobusów na rozkłady sobotnie.

TfL poinformowała w piątek, że od czasu wydania przez rząd zalecenia, by powstrzymać się od przemieszczania się i kontaktów z innymi ludźmi, o ile nie jest to niezbędne, liczba pasażerów w metrze spadła o ok. 70 proc., a w autobusach o 40 proc.

Na Londyn przypada ok. jednej trzeciej wszystkich zakażeń koronawirusem w Wielkiej Brytanii i zgonów z tego powodu. Liczba zgonów sięgnęła w sobotę 233, zaś zakażeń przekroczyła 5 tys.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Kościół Anglii: w ślubach może brać udział pięć osób, w chrzcinach - sześć

W trakcie epidemii koronawirusa w ślubach powinno uczestniczyć tylko pięć osób, czyli minimum, jakie jest wymagane dla jego ważności - para młoda, pastor i dwoje świadków, przy czym wszyscy poza parą młodą powinni zachowywać dystans - ogłosił Kościół Anglii.

Kościół Anglii poinformował, że ważne uroczystości, takie jak śluby czy pogrzeby, nadal mogą być przeprowadzane, ale muszą się odbywać zgodnie z rządowymi zaleceniami, by unikać kontaktów, które nie są absolutnie niezbędne.

Zgodnie z wydanymi w czwartek przez Kościół Anglii wytycznymi, śluby muszą być ograniczone do niezbędnego minimum pięciu osób, zaś rodzina, przyjaciele i znajomi pary młodej powinni śledzić ceremonię za pośrednictwem transmisji wideo. Ponadto udzielający ślubu pastor nie może dotykać obrączek ani rąk pary młodej.

Podobne zalecenia dotyczą chrztów, w których dopuszczony jest udział sześciu osób, czyli również niezbędnego minimum - chrzczonego dziecka, rodziców, rodziców chrzestnych i pastora. Pastor nie może jednak brać dziecka na ręce, a do ołtarza mogą podejść tylko rodzice, zaś chrzestni powinni zachować odpowiednią odległość.

Jednocześnie władze kościelne poinformowały, że udzielą wszelkiej pomocy wszystkim tym, którzy z powodu epidemii chcieliby przełożyć zaplanowany już ślub lub chrzciny.

Wcześniej, we wtorek Kościół Anglii ogłosił, że z powodu koronawirusa nabożeństwa z udziałem wiernych zostają zawieszone do odwołania; kościoły pozostaną otwarte - ale wierni muszą w nich przestrzegać zaleceń dotyczących zachowywania dystansu.

W Wielkiej Brytanii z powodu koronawirusa zmarły dotychczas 144 osoby, zaś liczba zakażeń sięgnęła 3269.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Ograniczony rozkład jazdy transportu publicznego w Londynie

Transport publiczny w Londynie z powodu epidemii koronawirusa zacznie w ciągu najbliższych kilku dni funkcjonować według ograniczonego rozkładu - ogłosił we wtorek burmistrz brytyjskiej stolicy Sadiq Khan.

"Dzisiaj Transport for London (TfL) funkcjonuje według regularnego rozkładu. W ciągu najbliższych kilku dni zredukujemy to do prawdopodobnie rozkładu sobotnio-niedzielnego, a następnie ograniczymy go ponownie w zależności od tego, jakie jest zapotrzebowanie" - powiedział Khan w stacji Sky News.

"Tym, czego nie chcę robić, jest zamknięcie transportu publicznego, co oznaczałoby, że pielęgniarki, lekarze, niezbędni pracownicy nie mogliby dotrzeć do miejsc pracy" - dodał.

W poniedziałek Transport for London, publiczna spółka zarządzająca komunikacją publiczną w stolicy, poinformowała, że w pierwszym tygodniu marca liczba pasażerów londyńskiego metra spadła o 19 proc.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

"The Independent": lekarze dostaną wytyczne, których chorych ratować

Brytyjscy lekarze dostaną wytyczne, kogo ratować, a kogo nie, jeśli w przypadku dalszego rozprzestrzeniania się epidemii koronawirusa okaże się, że zabraknie respiratorów lub łóżek na oddziałach intensywnej terapii - podał w niedzielę dziennik "The Independent".

Jak pisze gazeta, wytyczne - które, jak się oczekuje, zostaną wydane w sobotę - są przyznaniem, że w najbliższych tygodniach szpitale będą na tyle przepełnione, iż będą musiały stawać wobec takich dramatycznych wyborów.

Wytyczne mają dotyczyć pacjentów cierpiących na choroby układu oddechowego, nowotwory, choroby serca i cukrzycę, choć nie jest jasne, czy ustalona zostanie również granica wieku, powyżej której leczenie może zostać wstrzymane - pisze "The Independent". Potencjalnie pacjent może również zostać odłączony od respiratora, aby zwolnić miejsce dla kogoś z większymi szansami na przeżycie.

"Nigdy wcześniej nie byliśmy w takiej sytuacji, będzie ogromne zapotrzebowanie na łóżka i opiekę na intensywnej terapii, więc zajmujemy się tą kwestią. Musieliśmy podjąć działania bardzo szybko" - mówi cytowane przez gazetę źródło.

"The Independent" zwraca uwagę, że w Wielkiej Brytanii tego typu wybory mogą być nawet bardziej dramatyczne - brytyjska publiczna służba zdrowia ma do dyspozycji tylko 4 tys. respiratorów, choć rząd stara się zwiększyć ich produkcję, zaś średnia liczba łóżek na oddziałach intensywnej terapii wynosi zaledwie 6,6 na 100 tys. mieszkańców, czyli połowę tego, co we Włoszech, i jedną piątą tego, co w Niemczech.

W piątek podlegający ministerstwu zdrowia Narodowy Instytut na rzecz Zdrowia i Doskonałości Opieki Zdrowotnej (NICE) zapowiedział, że opublikuje wytyczne, które obejmą "postępowanie z pacjentami w stanie krytycznym" oraz tymi, którzy są poddawani dializom nerek i leczeniu raka. W dalszej kolejności wytyczne mają dotyczyć pacjentów poddawanych radioterapii tych z artretyzmem reumatoidalnym.

Jednak według "The Independent" NICE pójdzie dalej i wyraźnie określi kryteria, przy jakich współistniejących chorobach i być może powyżej jakiego wieku będzie podejmowana decyzja o rezygnacji z intensywnej terapii i respiratorów na rzecz innych pacjentów, z większymi szansami przeżycia.

Gazeta przypomina, że premier Boris Johnson zaledwie kilka dni wcześniej mówił, że jeśli będzie trzeba podejmować takie wybory, pozostanie to w gestii poszczególnych szpitali.

W krajach, w których epidemia zbiera największe żniwo, jak Włochy czy Hiszpania, lekarze już stają w obliczu wyborów, kogo ratować, a kogo nie.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Rząd: nie ma planów zamknięcia Londynu ani użycia wojska w związku z epidemią

Brytyjski rząd nie planuje w związku z epidemią koronawirusa odciąć Londynu od świata, zamknąć całkowicie komunikacji publicznej w stolicy ani używać wojska do utrzymywania porządku w kraju - zapewnił w czwartek rzecznik rządu.

"Nie przewiduje się żadnych ograniczeń w podróżowaniu do i z Londynu" - oświadczył rzecznik. Dodał też, że za utrzymywanie ładu i porządku w kraju odpowiada w dalszym ciągu policja i nie ma planów użycia do tego celu wojska.

Była to odpowiedź na spekulacje, które się pojawiły po podanej przez ministerstwo obrony informacji o dwukrotnym zwiększeniu - do 20 tys. - liczby rezerwistów, którzy mają pozostawać w gotowości w związku z rozprzestrzeniającą się epidemią koronawirusa.

Ponadto w czwartek rano władze miejskie Londynu poinformowały o ograniczeniu transportu publicznego w stolicy - nawet 40 stacji metra zostało albo już zamkniętych, albo będzie zamkniętych w najbliższych dniach, od piątku wyłączona zostanie jedna z linii metra i nie będzie nocnych kursów, zaś od poniedziałku autobusy będą jeździć według rozkładu sobotniego. Ponadto w następnych dniach mogą być wprowadzone dalsze restrykcje.

W środę wieczorem brytyjski premier Boris Johnson wskazując, że w Londynie epidemia koronawirusa rozwija się szybciej niż w pozostałej części kraju, nie wykluczył żadnych działań mających na celu jej zatrzymanie.

Tymczasem jak podał Reuters powołując się na źródła w branży, sieci supermarketów oczekują wsparcia policji, aby utrzymywać porządek. Pomimo wezwań rządu, jak i samych sklepów, by nie robić nadmiernych zapasów żywności i innych kluczowych towarów, wielu klientów to właśnie robi i w czwartek w niektórych supermarketach doszło do przepychanek i awantur.

W środę większość brytyjskich sieci supermarketów wprowadziła dalsze restrykcje co do liczby produktów żywnościowych oraz artykułów higienicznych, które można jednorazowo kupić.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Władze największych lotnisk proszą rząd o pomoc

Władze największych lotnisk w Wielkiej Brytanii, w tym Heathrow i Gatwick, wystąpiły do premiera Borisa Johnsona z prośbą, aby wszelkie rządowe wsparcie dla przemysłu lotniczego obejmowało pomoc dla lotnisk, które ich zdaniem mogą być zmuszone do całkowitego zamknięcia.

Oczekuje się, że rząd ujawni we wtorek pakiet ratunkowy dla firm takich jak linie lotnicze i puby, którym grozi upadek z powodu wybuchu koronawirusa.

Grupa szefów portów lotniczych napisała w liście do Johnsona, że brak lotów poważnie wpłynął na ich działalność i że może dojść do utraty miejsc pracy. Zwrócili się z prośbą o włączenie ich do jakiegokolwiek wsparcia dla sektora lotniczego oraz o spotkanie z ministrem transportu.

"Być może będziemy musieli zamknąć obiekty dla pasażerów i wstrzymać działalność. W związku z tym zwracamy się z prośbą o uczynienie z potrzeb brytyjskich portów lotniczych najwyższego priorytetu rządowego w tym momencie i wyraźne zobowiązanie się do wspierania przemysłu lotniczego" - napisano.

List został podpisany m.in. szefów lotnisk Heathrow, Gatwick i w Manchesterze, czyli trzech największych pod względem ruchu pasażerskiego lotnisk w Wielkiej Brytanii, a także stowarzyszenia operatorów portów lotniczych AOA.

W poniedziałek o pomoc do brytyjskiego rządu zaapelowały linie lotnicze easyJet i Virgin Atlantic, które poinformowały o odwołaniu 75-85 proc. lotów. W związku z odwoływaniem lotów i zamykaniem granic przez kolejne kraje również lotniska są niemal puste.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Rzecznik MSZ: do Polski wróciło ponad 20 tys. osób w ramach akcji "Lot do domu", 45 tys. zgłosiło chęć powrotu

Do piątku do godz. 23.00 do Polski wróciło ponad 20 tys. osób w ramach 150 akcji powrotnych "Lot do domu"; 45 tys. osób zgłosiło chęć powrotu, za wcześnie, by prognozować, kiedy akcja dobiegnie końca - poinformowała PAP rzeczniczka MSZ Monika Szatyńska-Luft.

PAP: Ilu Polaków wzięło dotychczas udział w akcji "Lot do domu"? Ilu wróciło już w ramach tej akcji do Polski?

Monika Szatyńska-Luft: To bezprecedensowa operacja, której skala jest ogromna. Zgodnie z informacjami uzyskanymi od Polskich Linii Lotniczych LOT, prowadzących działania w ramach akcji "Lot do domu", do 20 marca do godz. 23.00, do Polski powróciło 23 535 pasażerów, w ramach 150 akcji powrotnych.

PAP: Z których krajów zrealizowano połączenia?

  1. Sz.-L.: Z krajów UE, z Ameryki, Afryki i Azji. Najbardziej aktualne informacje o rejsach powrotnych można znaleźć na stronie LOT: https://www.lot.com/pl/pl/lot-do-domu. Były lub będą przeloty nawet z tak odległych miast, jak Cancún, Kapsztad, Punta Cana, Varadero, Bangkok, Nowe Delhi, Doha, Denpasar, Abu Dhabi, czy Hi Chi Minh.

Decyzja o realizacji połączenia z danym miastem uzależniona jest od stopnia zapotrzebowania zgłaszanego przez przebywających tam Polaków. Ministerstwo Spraw Zagranicznych, w szczególności polska służba konsularna za granicą, pracuje w ścisłej koordynacji z władzami LOT. Muszę tu podkreślić nadzwyczajne zaangażowanie polskich placówek, które pracują dosłownie na okrągło, przez całą dobę, siedem dni w tygodniu.

PAP: Do kiedy szacunkowo może potrwać cała akcja "Lot do domu"? Wielokrotnie MSZ deklarowało, że akcja będzie prowadzona dopóty, dopóki będzie zapotrzebowanie na loty, ale ilu Polaków zgłosiło na chwilę obecną chęć powrotu do domu?

  1. Sz.-L.: Z naszego rozeznania wynika, że chęć powrotu zgłosiło ponad 45 tys. obywateli polskich przebywających za granicą. Do kraju powróciło już przeszło 20 tys. osób. Za wcześnie, by prognozować, kiedy akcja ta dobiegnie końca.

PAP: Minister Jacek Czaputowicz konsultował ruch na granicy z Niemcami oraz Czechami z szefami MSZ tych państw; jak wyglądają obecnie te konsultacje i czy ruch będzie odbywał się płynnie w najbliższych dniach, zwłaszcza dla transportu towarów?

  1. Sz.-L.: Sytuacja na polskich granicach, będących zarówno wewnętrznymi granicami z państwami UE, jak i zewnętrznymi granicami w strefie Schengen, to temat regularnych konsultacji ministra Czaputowicza z władzami naszych sąsiadów. Wszystkim zależy na skutecznych i bezpiecznych rozwiązaniach. Sytuacja stopniowo się normalizuje – i to jest dobra wiadomość. Jednak kluczowe kompetencje w tej dziedzinie są w gestii Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Co do transportu towarów, dotychczasowe regulacje nie wprowadzają żadnych zmian.

PAP: Jak pracują obecnie polskie placówki dyplomatyczne na świecie? Czy w związku z zawieszeniem ruchu międzynarodowego do i z Polski zawieszone zostało wydawanie wiz dla obcokrajowców?

  1. Sz.-L.: Ministerstwo Spraw Zagranicznych wprowadziło zmiany w organizacji pracy urzędów. Przedstawicielstwa dyplomatyczne i urzędy konsularne pracują w trybie kryzysowym. Dyżury konsularne pełnione są w systemie całodobowym. Powołano zespoły, które z pełnym poświęceniem niosą pomoc naszym obywatelom. W MSZ działa specjalny Zespół Zarządzania Kryzysowego, który pracuje nad rozwiązywaniem problemów Polaków mających kłopot z powrotem do kraju. Ambasadorowie dostarczają codzienne raporty o rozwoju epidemii w poszczególnych państwach i wprowadzanych przez nie nadzwyczajnych środkach.

Większość naszych placówek działa w ograniczonym zakresie w sprawach wizowych, ale wciąż istnieje możliwość ubiegania się o wizę w wyjątkowo pilnych i uzasadnionych przypadkach. (PAP)

autor: Mateusz Roszak

Johnson: jest szansa na zatrzymanie wzrostu zakażeń w ciągu 12 tygodni

Brytyjski premier Boris Johnson w czwartek wyraził nadzieję, że jeśli ludzie będą przestrzegać wydawanych zaleceń, jest szansa na odwrócenie tendencji wzrostowej epidemii koronawirusa w Wielkiej Brytanii w ciągu 12 tygodni.

"W tej chwili choroba postępuje w taki sposób, że jak się wydaje, nie reaguje jeszcze na nasze interwencje. Wierzę, że połączenie środków, o których podjęcie prosimy społeczeństwo, oraz lepszych testów i postępu naukowego, pozwoli nam przełamać tendencję wzrostową w ciągu najbliższych 12 tygodni. Nie mogę stanąć i powiedzieć, że do końca czerwca będziemy na krzywej spadkowej. To możliwe, ale nie mogę powiedzieć, że tak będzie na pewno" - powiedział Johnson podczas codziennej konferencji prasowej na temat stanu walki z epidemią.

Podkreślił, że aby tak się stało, konieczne jest, by wszyscy przestrzegali zaleceń, dotyczących ograniczenia kontaktów z innymi i ograniczenia przemieszczania się, o ile nie jest to absolutnie konieczne.

Johnson powiedział, że możliwe jest wprowadzenie dalszych ograniczeń w Londynie, gdzie jest najwięcej zarówno zakażeń, jak i zgonów, ale wykluczył całkowite zawieszenia komunikacji publicznej. W czwartek rano władze brytyjskiej stolicy ogłosiły zamknięcie 40 stacji metra, jednej całej linii, a także zmianę rozkładu autobusów na sobotni.

Brytyjski premier powiedział, że rząd prowadzi obecnie rozmowy na temat zakupu testów, które mogą odwrócić sytuację w walce z epidemią. "Jesteśmy dziś w trakcie negocjacji, aby kupić tak zwany test na przeciwciała, tak prosty jak test ciążowy, który pozwala stwierdzić, czy ktoś ma tę chorobę. To początkowy etap, ale jeśli to zadziała, jak twierdzą jego zwolennicy, to kupimy dosłownie setki tysięcy tych zestawów tak szybko, jak będzie to możliwe, ponieważ oczywiście ma to potencjał, aby odwrócić sytuację" - zapewnił Johnson.

Powiedział też, że w odróżnieniu od kryzysu finansowego z 2008 r., kiedy ówczesny rząd najpierw zajmował się ratowaniem banków, jego gabinet postawi ludzi na pierwszym miejscu. Zapowiedział też, że w piątek minister finansów Rishi Sunak przedstawi kolejne działania, które mają na celu ochronę firm oraz pracowników.

Liczba zgonów spowodowanych koronawirusem wzrosła w czwartek w Wielkiej Brytanii do 144, zaś liczba wykrytych zakażeń - do 3269.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

MSZ zaleca rezygnację ze wszelkich podróży zagranicznych przez 30 dni

Obywatele Wielkiej Brytanii powinni powstrzymać się od wszystkich podróży zagranicznych przez co najmniej 30 dni, o ile nie są absolutnie niezbędne, aby w ten sposób zapobiec rozprzestrzenianiu się pandemii koronawirusa - ogłosił we wtorek szef MSZ Dominic Raab.

"Podjąłem decyzję o zaleceniu obywatelom brytyjskim, by ze skutkiem natychmiastowym powstrzymali się od podróży po całym świecie, o ile nie jest to niezbędne, początkowo na okres 30 dni i oczywiście z zastrzeżeniem ciągłego przeglądu sytuacji" - powiedział w Izbie Gmin Raab.

Brytyjski rząd początkowo, w odróżnieniu od większości państw europejskich, nie zdecydował się na drastyczne środki walki z pandemią koronawirusa, m.in. długo nie odwoływał imprez sportowych ani innych zgromadzeń publicznych, ale w poniedziałek wieczorem również zalecił powstrzymanie się od wszelkich kontaktów, które nie są niezbędne oraz ograniczanie przemieszczania się.

"Przebywający za granicą Brytyjczycy stają obecnie w obliczu powszechnych międzynarodowych restrykcji na granicach i blokad w różnych krajach. Szybkość i zakres tych środków w innych krajach jest bezprecedensowy" - napisał Raab w wydanym oświadczeniu.

Wyjaśniono, że Brytyjczycy przebywający obecnie za granicą nie muszą natychmiast wracać do Wielkiej Brytanii - z wyjątkiem tych krajów, które są wymienione w zaleceniach MSZ dotyczących podróży. Jednak podróżni powinni pamiętać, że loty mogą być odwołane w krótkim czasie, ponieważ w innych krajach na bieżąco wprowadzane są kolejne ograniczenia.

Raab dodał, że każdy, kto nadal rozważa podróże zagraniczne, powinien być "realistą co do poziomu zakłóceń, które chce i może wytrzymać".

W Wielkiej Brytanii z powodu koronawirusa zmarło jak dotychczas 55 osób, zaś liczba zakażeń przekracza 1500.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Rząd wzywa, by nie robić zapasów żywności, supermarkety szukają pracowników

Brytyjski rząd ponownie zaapelował w sobotę do ludzi, by mimo epidemii koronawirusa robili zakupy w sposób odpowiedzialny i nie gromadzili zapasów, bo w ten sposób inne osoby, w tym pracownicy służby zdrowia, mogą mieć problem z nabyciem niezbędnych produktów.

"Jest więcej niż wystarczająco dużo żywności, a nasz łańcuch dostaw jest w stanie zwiększyć produkcję, aby sprostać zwiększonemu popytowi" - powiedział minister środowiska, żywności i spraw wiejskich George Eustice.

"Bądź odpowiedzialny, kiedy robisz zakupy i myśl o innych" - zaapelował. "Kupowanie więcej niż potrzebujesz oznacza, że inni mogą zostać pozbawieni tych produktów, a to utrudnia życie takim osobom, jak lekarze i pielęgniarki oraz personel pomocniczy NHS (publicznej służby zdrowia - PAP)" - przekonywał.

Brytyjskie media i sieci społecznościowe obiegło w sobotę dramatyczne nagranie zapłakanej pielęgniarki, która po 48 godzinach pracy bezskutecznie próbowała kupić podstawowe produkty żywnościowe, ale półki sklepowe były zupełnie ogołocone.

Eustice powiedział, że producenci żywności wytwarzają obecnie około 50 proc. więcej niż zwykle, aby sprostać rosnącemu zapotrzebowaniu. "Nie brakuje żywności i codziennie do sklepów trafia jej więcej, ale wyzwaniem, przed którym stanęli wszyscy nasi detaliści, jest utrzymywanie zapasów na półkach przez cały dzień w obliczu wzmożonych zakupów" - wyjaśnił Eustice.

W Londynie faktycznie z dnia na dzień coraz bardziej widać brak wielu produktów żywnościowych. O ile jeszcze kilka dni temu brakowało makaronów czy żywności w puszkach, obecnie w niektórych sklepach dużych sieci zaczyna brakować także jajek, owoców czy wędlin.

Tymczasem w odróżnieniu od większości branż, które martwią się, że z powodu wywołanego przez epidemię koronawirusa załamania gospodarczego będą musiały zwalniać pracowników, sieci supermarketów chcą ich pilnie zatrudniać, aby sprostać zwiększonemu popytowi.

Największa brytyjska sieć supermarketów, Tesco, poinformowała w piątek, że zamierza na okres co najmniej 12 tygodni zatrudnić 20 tys. tymczasowych pracowników. Brytyjskie oddziały sieci Aldi i Lidl planują zatrudnić odpowiednio 9 tys. oraz 2,5 tys. osób, zaś sieć Asda - 5 tys.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Rząd złożył w Izbie Gmin projekt specjalnej ustawy do walki z koronawirusem

Brytyjski rząd złożył w czwartek w Izbie Gmin projekt nadzwyczajnej ustawy do walki z epidemią koronawirusa, która m.in. przewiduje przyznanie policji i urzędnikom imigracyjnym prawa do zatrzymywania ludzi i umieszczania ich w izolacji w celu ochrony zdrowia publicznego.

Wbrew wcześniejszym planom, debata nad liczącym 329 stron projektem ustawy nie zaczęła się już w czwartek, lecz będzie miała miejsce w poniedziałek. Rząd chciałby, aby ze względu na powagę sytuacji, ustawa przyjęta została w ekspresowym tempie. Wcześniej sugerowano, że biorąc pod uwagę dużą większość Partii Konserwatywnej w Izbie Gmin, projekt może zostać przyjęty bez głosowania, które i tak by nie zatrzymało ustawy, a zwiększałoby tylko ryzyko zakażenia się posłów.

Projekt ustawy przewiduje m.in. umożliwienie powrotu do pracy emerytowanych pracowników służby zdrowia oraz opieki społecznej, umożliwienie rejestracji w systemie opieki zdrowotnej studentów ostatnich lat kierunków medycznych, wprowadzenie ochrony zatrudnienia dla osób, które chcą przerwać pracę, by wspomóc służbę zdrowia jako wolontariusze.

Ustawa da policji i urzędnikom imigracyjnym prawo do zatrzymywania ludzi i umieszczania ich w izolacji w celu ochrony zdrowia publicznego, a funkcjonariuszom straży granicznej prawo do czasowego zamykania lotnisk i węzłów transportowych, jeżeli nie ma wystarczających możliwości utrzymania bezpieczeństwa granic.

Ponadto ustawa da rządowi prawo do ograniczania lub zakazywania zgromadzeń masowych w dowolnym miejscu, da możliwość zamykania szkół i placówek opieki nad dziećmi, zmniejsza także wymagania wobec nich, pozwalając np. zmniejszyć liczbę nauczycieli. Umożliwi też osobom przebywającym w izolacji nawet bez symptomów zakażenia uzyskiwanie pełnego zasiłku chorobowego od pierwszego dnia, a nie od trzeciego. Zwiększy też możliwość przesłuchań sądowych przez internet lub telefon.

Obowiązywanie przewidzianych w nim rozwiązań jest ograniczone do dwóch lat.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Szef OBR: finanse publiczne w obliczu wojennego scenariusza

Brytyjskie finanse publiczne stoją w obliczu wojennego scenariusza i w sytuacji globalnej pandemii koronawirusa nie jest to czas, by rząd był przewrażliwiony na punkcie zadłużenia - powiedział we wtorek szef Biura Odpowiedzialności Budżetowej (OBR) Robert Chote.

Występując w Izbie Gmin, Chote przypomniał, że w czasie II wojny światowej deficyt budżetowy kraju sięgnął 20 proc. PKB.

Wyraził przekonanie, że gospodarcze skutki pandemii dla brytyjskiej gospodarki będą mniejsze niż konsekwencje globalnego kryzysu finansowego z lat 2007-2009, zaznaczył jednak, że część firm może tego nie przetrwać.

Chote powiedział, że wzrost zadłużenia publicznego, w celu zrównoważenia strat związanych z upadkiem niektórych przedsiębiorstw w sektorze prywatnym, będzie duży, ale tymczasowy; wyraził nadzieję, że długoterminowe straty gospodarcze w wyniku obecnej paniki będzie małe.

We wtorek brytyjski minister finansów Rishi Sunak ma przedstawić kolejny zestaw działań mających pomóc gospodarce w przezwyciężeniu kryzysu spowodowanego koronawirusem. W zeszłym tygodniu, prezentując projekt budżetu na nowy rok finansowy, ogłosił pakiet pomocowy o wartości 30 miliardów funtów.

W czasie kryzysu finansowego sprzed dekady brytyjski deficyt budżetowy przekroczył 10 proc. PKB. Dzięki polityce oszczędnościowej podjętej przez rządy Partii Konserwatywnej udało się go zmniejszyć do niespełna 2 proc. PKB.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Tokio - Coe: wkrótce decyzja w sprawie igrzysk stanie się oczywista

To, czy powinny odbyć się igrzyska olimpijskie w Tokio, może wkrótce stać się oczywiste - powiedział w sobotę Sebastian Coe, przewodniczący World Athletics (dawniej IAAF). Z powodu pandemii koronawirusa zmagania olimpijskie stoją pod coraz większym znakiem zapytania.

"Decyzja o igrzyskach olimpijskich może stać się bardzo oczywista w najbliższych dniach i tygodniach" - przyznał Coe w oświadczeniu dla Reutera.

Komentarz Coe'a pojawił się w momencie, gdy wielu sportowców i federacji wezwało do opóźnienia zawodów, które zaplanowano na okres od 24 lipca do 9 sierpnia.

"Jak już powiedziałem w zeszłym tygodniu, nie sądzę, że powinniśmy brać udział w igrzyskach olimpijskich za wszelką cenę, a na pewno nie kosztem bezpieczeństwa sportowców" - stwierdził były znakomity lekkoatleta, a obecnie szef tej dyscypliny na świecie.

Wielu sportowców, zostając w domach, nie może teraz przygotowywać się w normalnych warunkach do igrzysk.

"Jeśli stracimy równe szanse, stracimy uczciwość konkurencji. Nikt tego nie chce, a zwłaszcza sportowcy i fani" - powiedział Coe.

W sobotę Brazylijski Komitet Olimpijski, podobnie jak wcześniej kilka innych krajowych komitetów, zaapelował do MKOl o przełożenie igrzysk. Podobnie uczynił m.in. Amerykański Związek Lekkiej Atletyki. (PAP)

Firmy wodociągowe ostrzegają przed substytutami papieru toaletowego

Brytyjskie firmy wodociągowo-kanalizacyjne ostrzegają, by nie zastępować papieru toaletowego innymi produktami, np. papierowymi ręcznikami kuchennymi czy wilgotnymi chusteczkami do rąk, gdyż mogą one zatykać rury. Papier toaletowy stał się ostatnio towarem deficytowym.

Choć zarówno brytyjski rząd, jak i same sieci supermarketów zapewniają, że nie trzeba kupować towarów pierwszej potrzeby na zapas, bo ich nie zabraknie, to wielu klientów ignoruje te wezwania. Szczególnie deficytowymi towarami stały się makarony, mleko UHT, konserwy, a także produkty higieniczne - antybakteryjne żele i chusteczki do rąk oraz papier toaletowy.

W związku ze zdarzającymi się brakami tego ostatniego, pojawiają się pomysły, czym go można zastąpić. Jednak firmy wodociągowe przestrzegają, by nie wrzucać do toalet niczego poza papierem toaletowym, bo w odróżnieniu od niego ręczniki kuchenne czy wilgotne chusteczki antybakteryjne nie rozpadają się w rurach, a to prowadzi do ich zatykania się.

"Starannie planujemy, w jaki sposób możemy nadal świadczyć podstawowe usługi publiczne i choć zachęcamy wszystkich do przestrzegania zasad higieny w celu ochrony przed Covid-19, to nawilżane chusteczki i ręczniki kuchenne mogą być bardzo szkodliwe dla naszych kanałów ściekowych. Nasi klienci naprawdę mogą nam pomóc, jeśli nie będą ich spłukiwać w toalecie. Zmniejszy to liczbę zatorów i ryzyko powodzi w domach, firmach i środowisku naturalnym w czasie, który dla wielu osób może być trudny" - powiedział Matt Rimmer z Thames Water, którego cytuje we wtorek dziennik "Daily Mail".

Thames Water, największy w Wielkiej Brytanii operator sieci wodociągowo-kanalizacyjnych, wydaje średnio 18 milionów funtów rocznie na usuwanie ok. 75 tys. zatorów w rurach powstałych w wyniku spłukiwania w toaletach innych produktów niż papier toaletowy.

"Obserwujemy niedobory papieru toaletowego, ale co niepokojące, również niedobory papierowych ręczników kuchennych i przemysłowych ręczników papierowych używanych np. w garażach i warsztatach oraz innych produktów do wycierania. Jeśli w miejsce papieru toaletowego używane są ręczniki kuchenne, chusteczki higieniczne dla niemowląt lub papiery przemysłowe, nasze systemy kanalizacyjne mogą łatwo zostać zablokowane, co może spowodować chaos i zwiększone zagrożenie dla zdrowia" - powiedział dziennikowi "The Guardian" prof. Richard Wilding, specjalista od zarządzania sieciami wodno-kanalizacyjnymi, wykładający na Cranfield School of Management.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Johnson: jeśli nie będziemy działać, służba zdrowia zostanie przytłoczona

Brytyjski premier Boris Johnson ostrzegł w sobotę wieczorem, że publiczna służba zdrowia (NHS) może zostać przytłoczona liczbą chorych, jeśli ludzie nie będą działać, aby spowolnić rozprzestrzenianie się koronawirusa.

Johnson wezwał mieszkańców Wielkiej Brytanii, by przyłączyli się do "heroicznego i zbiorowego wysiłku narodowego" i postępowali zgodnie z zaleceniami utrzymywania dystansu społecznego.

"Liczby są bezwzględne i przyspieszają. Włosi mają wspaniały system opieki zdrowotnej. A jednak ich lekarze i pielęgniarki są całkowicie przytłoczeni potrzebami. Żniwo śmierci we Włoszech liczone jest już w tysiącach i rośnie. Jeśli nie będziemy działać razem, jeśli nie podejmiemy heroicznego i zbiorowego narodowego wysiłku by spowolnić rozprzestrzenianie się choroby - wtedy jest prawdopodobne, że również nasza NHS będzie podobnie przytłoczona" - ostrzegł brytyjski premier.

Przyznał, że rząd narzuca środki, "których nigdy wcześniej nie widziano ani w czasach pokoju, ani wojny". Wyjaśnił jednak, że są one niezbędne. W poniedziałek Johnson zalecił, by powstrzymać się od przemieszczania się i kontaktów z innymi ludźmi, o ile nie jest to absolutnie niezbędne, zaś w piątek nakazał zamknięcie wszystkich miejsc rozrywki - pubów, barów, klubów, kin, teatrów, muzeów, siłowni itp.

Odnosząc się do obchodzonego w Wielkiej Brytanii w niedzielę Dnia Matki, Johnson powiedział, że w tym roku najlepszym prezentem jaki można zrobić, jest rezygnacja z odwiedzin.

"Tym razem najlepiej jest zadzwonić do niej, przez telefon, przez wideorozmowę, czy Skype'a aby tylko uniknąć niepotrzebnego kontaktu fizycznego, lub bliskiej odległości. Dlaczego? Bo jeśli twoja matka jest starsza lub osłabiona, to obawiam się, że - jak wszystkie statystyki pokazują - jest o wiele bardziej prawdopodobne, że umrze na koronawirusa, na Covid-19" - przekonywał Johnson.

W piątek, podczas codziennej konferencji prasowej poświęconej koronawirusowi, Johnson zapytany został, czy sam odwiedzi swoją matkę, która ma 77 lat. Odpowiedział, że "na pewno przekaże jej najlepsze życzenia i wyrazi nadzieję, że się z nią zobaczy". Według źródła na Downing Street, Johnson skontaktuje się z nią w niedzielę przez Skype'a.

W sobotę liczba zgonów z powodu koronawirusa w Wielkiej Brytanii wzrosła o 56, osiągając 233, zaś liczba zarażonych przekroczyła 5 tysięcy.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Rząd ogłosił pakiet 330 mld funtów pomocy dla biznesu

Rząd Wielkiej Brytanii ogłosił we wtorek nadzwyczajny pakiet pomocowy o wartości 330 mld funtów, dzięki któremu firmy mają przetrwać skutki wybuchu pandemii koronawirusa.

Minister finansów Rishi Sunak, który wraz z premierem Borisem Johnsonem wystąpił po południu na codziennej konferencji prasowej, powiedział, że Covid-19 stał się największym w historii zagrożeniem dla brytyjskiej gospodarki w czasach pokoju. Zapewnił, że jeśli ten pakiet będzie niewystarczający, podejmie dalsze kroki.

Zapowiedziane przez niego środki będą przeznaczone na m.in. kredyty dla firm, pomoc dla sektora lotniczego oraz hotelarsko-gastronomicznego, wakacje podatkowe dla firm, wsparcie dla małych firm, które nie miały ubezpieczenia oraz dla spłacających kredyty hipoteczne.

Premier Johnson powiedział, że "musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby wesprzeć gospodarkę". "To jest czas, w którym trzeba być śmiałym, mieć odwagę. Będziemy wspierać miejsca pracy, będziemy wspierać dochody, będziemy wspierać przedsiębiorstwa. Zrobimy wszystko, co będzie trzeba" - zapewniał.

"To nie jest czas na ideologię i ortodoksję, to jest czas na odwagę. Chcę zapewnić każdego brytyjskiego obywatela, że ten rząd da wszystkie narzędzia, które będą potrzebne, by przez to przebrnąć" - mówił Sunak. Powiedział, że pakiet o wartości 330 mld funtów odpowiada 15 proc. brytyjskiego PKB.

"Oznacza to, że każdy biznes, który potrzebuje dostępu do gotówki na opłacenie czynszu, wynagrodzenia, dostawców lub zapasów, będzie miał dostęp do wspieranej przez rząd pożyczki lub kredytu na atrakcyjnych warunkach. A jeśli popyt będzie większy niż początkowe 330 mld funtów, które dziś udostępniam, pójdę dalej i dostarczę tyle, ile będzie trzeba" - zapewnił.

Minister finansów ogłosił, że rozszerzenie wakacji podatkowych na wszystkie firmy z sektora hotelarsko-gastronomicznego i sfinansowania dotacji w wysokości od 10 tys. do 25 tys. funtów dla małych firm. Zapowiedział też, że dla tych, którzy mają trudności finansowe z powodu koronawirusa, kredytodawcy zaoferują trzymiesięczną przerwę w spłacaniu kredytów hipotecznych. Wyjaśnił, że pakiet pomocowy ma pomóc firmom pokryć stałe koszty ich pracowników bez konieczności zwalniania ich z pracy.

Mówił też o pomocy dla branży lotniczej, która jako pierwsza odczuła skutki pandemii. "Niektóre sektory stoją w obliczu szczególnie poważnych wyzwań. W najbliższych dniach wraz z moim kolegą ministrem transportu omówię potencjalny pakiet wsparcia specjalnie dla linii lotniczych i portów lotniczych" - zapowiedział Sunak.

Wraz z ograniczaniem przez koronawirusa coraz większych stref życia o pomoc finansową do rządu występowały kolejne branże - m.in. linie lotnicze, lotniska, koleje, właściciele pubów.

Liczba ofiar śmiertelnych koronawirusa w Wielkiej Brytanii wzrosła we wtorek do 71.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Nowy szef Banku Anglii obiecuje pomoc gospodarce w walce z Covid-19

Bank Anglii (BoE) podejmie dalsze "szybkie działania", gdy będzie to konieczne, aby pomóc brytyjskiej gospodarce przełamać skutki pandemii koronawirusa - zapowiedział w poniedziałek nowy gubernator BoE Andrew Bailey.

Bailey, który w poniedziałek zastąpił na stanowisku gubernatora Marka Carneya, powiedział stacji BBC, że BoE jest "bardzo chętny", by zapewnić, że krótkoterminowe szkody dla gospodarki nie zaszkodzą trwale brytyjskim perspektywom długoterminowego wzrostu.

"To dlatego w zeszłym tygodniu widzieliśmy szybkie działania, to dlatego zobaczymy szybkie działania ponownie, gdy będziemy musieli je podjąć - opinia publiczna może być tego pewna" - powiedział w pierwszych publicznych komentarzach od momentu przejęcia funkcji gubernatora.

11 marca BoE uruchomił nadzwyczajne środki kredytowe, aby zapobiec fali bankructw przedsiębiorstw, i obniżył główną stopę procentową z 0,75 proc. do 0,25 proc. Kilka godzin później nowy minister finansów Rishi Sunak zapowiedział w budżecie duży wzrost wydatków publicznych.

W niedzielę BoE wraz z amerykańską Rezerwą Federalną i czterema innymi głównymi bankami centralnymi podjął działania, by zapewnić globalną płynność systemu finansowego dzięki obniżeniu oprocentowania kredytów dolarowych.

"Zobaczymy, jak to zadziała na rynkach dzisiaj i w najbliższych dniach, zobaczymy, jaki jest tego efekt, ale chciałbym podkreślić, że jest to silnie skoordynowane między bankami centralnymi" - mówił Bailey.

Nowy gubernator zapewnił również, że jego ambicje w kierowaniu BoE wykraczają poza ochronę gospodarki przed skutkami koronawirusa. "Oczywiście będziemy mieć nowe stosunki z Unią Europejską, istnieją bardzo ważne kwestie w dziedzinie technologii finansowych i jak system się do tego dostosowuje, w tym także Bank Anglii. Oczywiście, w początkowym okresie zrozumiałe jest, że wszystko będzie bardzo, bardzo skoncentrowane na reakcji na Covid-19" - powiedział Bailey.

Najbliższe posiedzenie Komisji Polityki Monetarnej, która decyduje o stopach procentowych, jest zaplanowane na 26 marca. Wprawdzie pole manewru zostało ograniczone przez zeszłotygodniowe działania, ale ekonomiści twierdzą, że BoE może obniżyć jeszcze stopy procentowe - do nieco powyżej zera, a także zwiększyć zakupy obligacji rządowych i przedsiębiorstw.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

"The Times": rząd chce pomocy sieci komórkowych w walce z koronawirusem

Brytyjski rząd prowadzi rozmowy z operatorami telefonii komórkowej na temat uzyskania dostępu do danych o lokalizacji użytkowników, aby sprawdzić, czy przestrzegają oni zaleceń dotyczących zachowywania dystansu społecznego - podał w piątek dziennik "The Times".

Jak wyjaśnia gazeta, możliwość analizowania lokalizacji telefonów komórkowych może pozwolić urzędnikom na zbadanie, w jaki sposób ludzie reagują na zalecenia dotyczące ograniczenia kontaktów oraz przemieszczania się. Może to pomóc rządowi w ustaleniu, czy jego instrukcje są przestrzegane lub czy konieczne jest wprowadzanie dalszych restrykcji. Według stacji Sky News, rząd jest szczególnie zainteresowany tym, jak przemieszczają się ludzie w Londynie, gdzie jest najwięcej zakażeń.

Prowadzenie takich rozmów potwierdziły firmy BT, która jest właścicielem sieci EE, oraz O2. Rozmowy miały się odbyć w zeszłym tygodniu, gdy urzędnicy wezwali firmy do pomocy w opanowywaniu pandemii koronawirusa.

Rzecznik O2 potwierdził, że firma może dostarczyć modele, które pokażą przemieszczanie się ludzi. Ale dodał, że nic nie zostało jeszcze uzgodnione, a rozmowy były na wczesnym etapie. Zastrzegł też, że na podstawie tych danych nie można zidentyfikować i prześledzić poruszania się indywidualnych użytkowników. W podobnym tonie - podkreślając kwestie ochrony prywatności użytkowników - wypowiedziała się rzeczniczka BT.

Jak pisze "The Times", jakakolwiek wzmianka, że firmy technologiczne przekazują dane użytkowników bez ich wyraźnego poinformowania o tym, zapewne podniesie kwestię ochrony prywatności, jednak eksperci twierdzą, że w celu powstrzymania wirusa może zaistnieć konieczność zawieszenia normalnych procedur.

"Masowa inwigilacja danych budzi poważne obawy dotyczące prywatności, ale trzeba uznać, że są to wyjątkowe czasy. Należy zapewnić, że jeśli te środki są konieczne, to tylko ze względu na wyjątkowe okoliczności. Nie powinny być one wykorzystywane do niewłaściwego poszerzania możliwości nadzoru, gdy ten kryzys ustąpi" - powiedział cytowany przez tę gazetę Daragh Murray z uniwersytetu w Essex, który zajmuje się prawem w kontekście praw człowieka.

"The Times" zwraca uwagę również na kwestię użyteczności takich danych. Bluetooth pozwala określić lokalizację z dokładnością do dwóch-trzech metrów, ale w przypadku nadajników GPS dokładność wynosi już 10 metrów, przez co jest to mało przydatne w określaniu czy ludzie znajdują się zbyt blisko siebie.

Jednak jak pisze gazeta, inne kraje już korzystają z danych firm telekomunikacyjnych, aby przekazywać dane o lokalizacji użytkowników, którzy mogą mieć koronawirusa. W Korei Południowej ludzie otrzymywali alerty tekstowe, zawierające szczegółowe informacje, gdy ktoś z Covid-19 zbliżał się do nich.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Johnson: koronawirus nie spowoduje wydłużenia okresu przejściowego

Mimo pandemii koronawirusa przedłużenie okresu przejściowego po brexicie nie wchodzi w grę, zapewnił w środę brytyjski premier Boris Johnson. W środę w Londynie miała się rozpocząć druga tura rozmów Wielkiej Brytanii z Unią Europejską o przyszłych relacjach.

Johnson przyznał, że z powodu koronawirusa kwestia brexitu nie jest obecnie regularnie omawiana na posiedzeniach rządu, ale ponownie wykluczył przedłużenie okresu przejściowego, który upływa wraz z końcem 2020 r.

"To (brexit) już zrobione, to nie jest temat, który jest obecnie regularnie omawiany na Downing Street. Istnieją stosowne ustawy, których nie mam zamiaru zmieniać" - powiedział brytyjski premier na konferencji prasowej na temat walki z koronawirusem.

W środę w Londynie miała się rozpocząć druga tura negocjacji między Wielką Brytanią a Unią Europejską o przyszłych relacjach. Z powodu epidemii rozmowy twarzą w twarz zostały odwołane, nie odbyły się też negocjacje w formie wideokonferencji, choć przez pewien czas zastanawiano się nad taką formą.

Brytyjski rząd zapowiedział natomiast, że w najbliższych dniach przedstawi swoją propozycję umowy o wolnym handlu oraz innych umów towarzyszących.

Johnson jeszcze przed wybuchem epidemii wielokrotnie wykluczał przedłużenie okresu przejściowego, nawet jeśli miałoby to oznaczać, że od początku 2021 r. Wielka Brytania i UE miałyby prowadzić handel na ogólnych zasadach Światowej Organizacji Handlu, czyli możliwe byłyby cła i inne bariery.

Przełożenie rozmów komplikuje harmonogram rozmów, który i tak jest uważany za bardzo napięty. Na dodatek pierwsza tura rozmów, która odbyła się na początku marca w Brukseli ujawniła spore różnice między obydwoma stronami.

W Wielkiej Brytanii liczba ofiar śmiertelnych koronawirusa wzrosła w środę do 104.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Johnson: ludzie powinni unikać kontaktów, które nie są niezbędne

Brytyjski rząd zalecił w poniedziałek po południu, aby w celu zatrzymania epidemii koronawirusa wszyscy ograniczyli przemieszczanie się. Premier Boris Johnson zalecił unikanie kontaktów, które nie są niezbędne, wezwał wszystkich, aby pracowali z domu, jeśli jest to możliwe.

Tego dnia liczba ofiar śmiertelnych w Wielkiej Brytanii wzrosła do 55. Podejście brytyjskiego rządu do walki z epidemią było w ostatnich dniach przedmiotem coraz większych kontrowersji. W odróżnieniu od drastycznych metod wprowadzanych najpierw przez Włochy, a później przez kolejne kraje, brytyjski rząd nie decydował się na zakazywanie zgromadzeń publicznych.

W poniedziałek jednak również gabinet Johnsona ogłosił poważne restrykcje. Premier powiedział, że zalecenie, aby unikać przemieszczania się i kontaktów z innymi ludźmi szczególnie poważnie powinny potraktować kobiety w ciąży, osoby powyżej 70. roku życia oraz osoby z pewnymi schorzeniami.

Zapowiedział, że w ciągu kilku dni do osób z tych grup ryzyka wystosowany zostanie apel o to, by pozostały w domach przez 12 tygodni.

"To, co dziś ogłaszamy, jest bardzo istotną zmianą takiego sposobu życia, jakie chcielibyśmy prowadzić, nie pamiętam niczego podobnego w moim życiu. Nie sądzę, żeby w czasach pokoju było coś takiego i przyznajemy, że to o co was, jako społeczeństwo, naród, prosimy, jest bardzo znaczącą zmianą psychologiczną i behawioralną" - powiedział Johnson na konferencji prasowej na Downing Street przeprowadzonej wspólnie z głównym doradcą naukowym rządu i naczelnym lekarzem Anglii.

Premier podkreślił, że ludzie powinni unikać pubów, klubów, restauracji, kin i teatrów, choć nie nakazał wprost ich zamknięcia. Powiedział, że ma nadzieję, iż właściciele tych miejsc przyjmą odpowiedzialną postawę. Ponieważ jednak dodał, że rząd nie może zapewniać ochrony policji i innych służb podczas dużych imprez, w praktyce oznacza to, że nie mogą się one odbywać.

Zgodnie z zaleceniami rządu, jeśli nawet jedna osoba w gospodarstwie domowym ma uporczywy kaszel lub gorączkę, wszystkie mieszkające z nią osoby muszą pozostać w domu przez 14 dni. Powinny też, jeśli to możliwe, unikać wychodzenia z domu "nawet po to, aby kupić jedzenie lub niezbędne rzeczy".

Nie będą na razie natomiast zamykane szkoły, choć główny doradca naukowy rządu Patrick Vallance powiedział, że taki krok jest możliwy w przyszłości. "W pewnym momencie konieczne może być zastanowienie się nad takimi sprawami jak zamknięcie szkół. Ale te rzeczy muszą być zrobione we właściwym czasie i we właściwy sposób, na właściwym etapie epidemii" - wyjaśnił Johnson.

Dodał, że Wielka Brytania znajduje się obecnie trzy tygodnie za Włochami, jeśli chodzi o fazę rozwoju epidemii, choć również w obrębie kraju są różnice i w Londynie rozprzestrzenia się ona najszybciej. "Wygląda na to, że zbliżamy się teraz do szybkiego wzrostu na krzywej zachorowań i bez drastycznych działań, ich liczba może się podwajać co pięć lub sześć dni" - dodał Johnson.

Naczelny lekarz Anglii Chris Whitty wyraził natomiast opinię, że wprowadzane ograniczenia potrwają co najmniej kilka tygodni, jeśli nie miesięcy.

Równolegle, w Izbie Gmin, minister zdrowia Matt Hancock poinformował, że liczba ofiar śmiertelnych koronawirusa w Wielkiej Brytanii zwiększyła się do 53; już po jego sprawozdaniu podano informację o dwóch kolejnych zgonach. W niedzielę wynosiła ona 35, co oznacza, że nastąpił największy jak dotychczas wzrost w ciągu jednego dnia. Natomiast liczba nowo potwierdzonych zakażeń wzrosła z 1372 do 1543, czyli mniej niż przez ostatnie dwa dni.

Rząd poinformował jednak, że osoby z łagodnymi objawami, izolujące się, nie są już poddawane testom na obecność koronawirusa - testy są przeprowadzane głównie u pacjentów w szpitalach, którzy mają problemy z oddychaniem, a także u osób przebywających w domach opieki lub placówkach opiekuńczych, w których wystąpiły ogniska choroby.

Johnson zapytany na konferencji prasowej o gospodarcze skutki epidemii wyraził przekonanie, że brytyjska gospodarka ją przetrzyma. "W przeciwieństwie do roku 2008, w gospodarce nie ma problemu systemowego. Jeśli uda nam się opanować tę chorobę, to nie ma absolutnie żadnego powodu, dla którego gospodarki na całym świecie nie miałyby powrócić do wzrostu" - oświadczył.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Image

Świetna aplikacja! Pobierz!

Image
Image

Jesteś świadkiem ciekawych wydarzeń?

Zarejestruj się i podziel się swoją historią

Autorzy 

Zostań autorem
Image
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies - Polityka prywatności. Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych - RODO. Więcej dowiesz się TUTAJ.