Hide
BĄDŹ NA BIEŻĄCO!
Follow on Facebook
Facebook
Show
Tue, Apr 30, 2024

Sport

Sport

All Stories

Książę Harry w studiu nagraniowym wraz z Jonem Bon Jovi

Brytyjski książę Harry wziął udział – wraz z m.in. Jonem Bon Jovim, wokalistą zespołu Bon Jovi – w nagraniu utworu promującego zawody sportowe dla rannych i okaleczonych żołnierzy i weteranów. To jedna z ostatnich aktywności księcia jako wysokiego rangą członka rodziny królewskiej.

Harry, Bon Jovi oraz członkowie Invictus Games Choir spotkali się w londyńskim studiu nagraniowym Abbey Road, znanym przede wszystkim jako miejsce, gdzie przed laty zarejestrowana została większość albumów zespołu The Beatles.

Wspólnie nagrali nową wersję przeboju Bon Jovi „Unbroken”, która w marcu zostanie wydana na singlu, aby promować Invictus Games. Odbywające się od 2014 r. zawody to jedna z inicjatyw charytatywnych księcia.

Bon Jovi również ma związki z wojskiem, bo jego rodzice służyli w oddziałach amerykańskich marines.

Harry we wtorek wrócił z Kanady do Wielkiej Brytanii, aby wziąć udział w serii oficjalnych wydarzeń – po raz ostatni jako wysoki rangą członek rodziny królewskiej.

W zeszłym tygodniu rzecznik Harry'ego i jego żony Meghan poinformował, że książęca para ustąpi formalnie z roli wyższych rangą członków rodziny królewskiej z dniem 31 marca. To efekt ustaleń zawartych przez rodzinę królewską po niespodziewanym ogłoszeniu na początku stycznia przez Harry'ego i Meghan, że zamierzają ograniczyć pełnienie oficjalnych obowiązków, samodzielnie się utrzymywać oraz dzielić czas między Wielką Brytanię a Ameryką Północną. Meghan, przebywająca w dalszym ciągu w Kanadzie wraz z ich synem Archie'em, przyleci do Wielkiej Brytanii prawdopodobnie w przyszłym tygodniu.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Greta Thunberg wzięła udział w strajku klimatycznym w Bristolu

Nastoletnia szwedzka aktywistka klimatyczna Greta Thunberg ostrzegła sprawujących władzę, że "nie da się uciszyć, gdy świat płonie". Thunberg wzięła udział w piątek w strajku klimatycznym w Bristolu w południowo-zachodniej Anglii.

Oskarżyła polityków i media o to, że ignorują kryzys klimatyczny i "zamiatają swój bałaganu pod dywan".

"My jesteśmy zmianą i zmiana nadchodzi, czy wam się to podoba czy nie" - powiedziała szwedzka ekologistka i przekonywała zgromadzonych: "Aktywizm działa, więc mówię wam, żebyście działali. Jesteśmy zdradzani przez tych, którzy są u władzy".

Deszczowa pogoda nie odstraszyła zwolenników Thunberg. Na College Green, otwartej przestrzeni miejskiej między katedrą a ratuszem miejskim, zebrało się według policji około 15 tys. osób, choć organizatorzy twierdzą, że liczba uczestników była bliższa raczej 30 tys. Liczba podawana przez policję jest jednak trochę mniejszą niż się spodziewano. Jeszcze w czwartek policja ostrzegała, szczególnie osoby z małymi dziećmi, przed spodziewanymi tłumami na wiecu, mówiono wtedy, że może tam być 20 tys. osób.

"Nasi przywódcy zachowują się jak dzieci, więc to do nas należy bycie tu dorosłymi. Oni nas zawodzą, ale my się nie wycofamy. Nie powinno tak być, ale musimy powiedzieć niewygodną prawdę. Zamiatają swój bałagan pod dywan i proszą dzieci o sprzątanie za nich" - mówiła 17-letnia Szwedka.

"Ta sytuacja alarmowa jest całkowicie ignorowana przez polityków, media i tych, którzy są u władzy. Zasadniczo nie robi się nic, aby powstrzymać ten kryzys, mimo wszystkich pięknych słów i obietnic naszych wybranych urzędników. Co zrobiliście w tym kluczowym czasie? Ja nie dam się uciszyć, gdy świat płonie" - zapewniała.

Po wiecu na College Green jego uczestnicy przeszli w demonstracji na rzecz klimatu przez miasto. Po południu Thunberg opuściła Bristol.

Thunberg początkowo zamierzała odwiedzić Londyn, by tam przeprowadzić protest klimatyczny, ale teren, na którym miał się odbyć uznano za zbyt mały, stąd organizatorzy zasugerowali przeniesienie wydarzenia do Bristolu.

Przed dwoma laty 15-letnia wówczas Thunberg zaczęła opuszczać zajęcia szkolne w piątek, by w tym czasie protestować przeciwko bezczynności polityków w kwestii zmian politycznych. Z czasem jej akcja rozprzestrzeniła się na większość rozwiniętych państw.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Sondaż: Starmer zdecydowanym faworytem wyborów w Partii Pracy

Zdecydowanym faworytem w trwających wyborach nowego lidera brytyjskiej Partii Pracy jest Keir Starmer, który w laburzystowskim gabinecie cieni pełni rolę ministra ds. brexitu - wynika z opublikowanego w środę sondażu wśród członków tego ugrupowania.

Na Starmera zamierza głosować 53 proc. ankietowanych, podczas gdy na Rebeccę Long-Bailey - 31 proc., a na Lisę Nandy 16 proc. Takie wyniki dawałyby Starmerowi zwycięstwo już w pierwszej turze.

W rozpoczętym w poniedziałek głosowaniu wyborcy ustawiają kandydatów w preferowanej kolejności i jeśli żaden z nich nie uzyska ponad 50 proc. głosów pierwszego wyboru, ostatni z kandydatów odpadnie, a oddane na niego głosy zostaną rozdzielone pomiędzy dwójkę pozostałych. W takim scenariuszu Starmer wygrałby w decydującej rundzie z Long-Bailey stosunkiem głosów 66 do 34 proc.

Przeprowadzone przez ośrodek YouGov badanie jest pierwszym od momentu, gdy licząca początkowo sześć osób lista chętnych do objęcia przywództwa opozycji skurczyła się do finałowej trójki. Badaniem zostali objęci nie tylko członkowie Partii Pracy, ale także inni uprawnieni do głosowania - członkowie afiliowanych przy niej związków zawodowych oraz zarejestrowani sympatycy, którzy w wyznaczonym okresie uiścili opłatę 25 funtów.

Uważany za przedstawiciela umiarkowanego skrzydła laburzystów Starmer wygrał w sondażowym starciu z Long-Bailey w niemal każdej grupie wyborców - niezależnie od płci, wieku, wykształcenia i regionu kraju ankietowanych. Zdecydowanie pokonał ją też wśród tych wyborców, którzy zapisali się do partii po grudniowej porażce w wyborach do Izby Gmin, a stanowią oni ponad jedną szóstą z 580 tys. uprawnionych do głosowania.

Long-Bailey, będąca przedstawicielką frakcji odchodzącego lidera Jeremy'ego Corbyna, wygrywa ze Starmerem tylko w grupie zwolenników brexitu, wśród tych, którzy zapisali się do partii po zwycięstwie Corbyna w 2015 roku oraz - co oczywiste - wśród członków popierającego Corbyna oddolnego ruchu Momentum.

Głosowanie potrwa do 2 kwietnia, a nazwisko nowego lidera zostanie ogłoszone dwa dni później.

Corbyn zapowiedział rezygnację nazajutrz po wyborach do Izby Gmin z 12 grudnia. Były one nie tylko czwartą kolejną przegraną wyborczą laburzystów, w tym drugą pod jego przywództwem, ale przyniosły głównemu ugrupowaniu opozycji najbardziej dotkliwą porażkę pod względem zdobytych mandatów od 1935 roku. W 650-osobowej Izbie Gmin laburzyści uzyskali ich zaledwie 202, a na dodatek stracili wiele okręgów, w których wygrywali niezmiennie od dziesięcioleci.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Prezydent Trump stawia na współpracę militarną z Indiami

W pierwszym dniu wizyty w Indiach, w poniedziałek, prezydent USA Donald Trump podkreślał współpracę wojskową obu krajów i wspólną walkę z terroryzmem. Na stadionie Motera zapowiedział podpisanie z Indiami umowy na sprzedaż amerykańskiej broni o wartości 3 mld USD.

Na początku wizyty Trump odwiedził aśram Mahatmy Gandhiego nad rzeką Sabarmati w Ahmedabadzie, na północnym zachodzie Indii. Przed wejściem do głównego budynku aśramu, w którym Gandhi spędził 13 lat, prezydent USA i premier Indii Narendra Modi zdjęli buty, a w środku Trump zakręcił tzw. kołowrotkiem Gandhiego do przędzenia włókna.

Kołowrotek, przy którym Gandhi spędzał godziny, nauczając o pokojowym oporze, jest symbolem ruchu niepodległościowego w Indiach.

„Miło mi obwieścić, że jutro nasi przedstawiciele podpiszą umowę sprzedaży o wartości 3 mld USD na absolutnie najwyższej jakości helikoptery wojskowe i inny sprzęt dla indyjskiej armii” - mówił Trump do widowni wypełnionego po brzegi 110-tysięcznego stadionu Motera w Ahmedabadzie.

„USA i Indie są zjednoczone, by chronić obywateli przed radykalnym terrorem islamskim. Oba kraje przez niego cierpiały” - podkreślał prezydent Trump, na co widzowie, w większości ubrani na biało, odpowiedzieli brawami. „Premier Modi jest twardym negocjatorem” - dodał.

W ubiegłym tygodniu media informowały o zatwierdzeniu przez gabinet Modiego zakupu 24 wielozadaniowych śmigłowców dla indyjskiej marynarki wojennej za 2,6 mld USD oraz sześciu helikopterów Apache za 930 mln USD. Dodatkowo Indie mogą zakupić samoloty patrolowe. „Nasze granice będą zawsze zamknięte dla terrorystów, dla terroryzmu i ekstremistów. Ktokolwiek zagraża bezpieczeństwu naszych obywateli, otrzyma zakaz wstępu (do kraju - PAP). Każdy kraj ma prawo chronić swoje granice” - dodał.

Trump chwalił indyjską demokrację i tolerancję. Ocenił, że w kraju tym „hindusi, muzułmanie, sikhowie, dżajniści, buddyści, chrześcijanie i żydzi, ramię w ramię, praktykują swoją wiarę w harmonii”.

W tym samym czasie w północno-wschodnich dzielnicach Delhi już drugi dzień trwały starcia zwolenników i przeciwników rządowej nowelizacji ustawy obywatelskiej. Przeciwnicy nowelizacji uważają, że nowe prawo wbrew konstytucji dyskryminuje indyjskich muzułmanów. W zamieszkach zginął policjant i jeden z uczestników protestów.

„Nie tylko w regionie Indo-Pacyfiku Indie mogą odgrywać ważną rolę (w działaniach) na rzecz pokoju, rozwoju i bezpieczeństwa całego świata. Wierzę, że wizyta prezydenta Trumpa na początku tej dekady jest dla nas wielką szansą” - powiedział Modi. Indie są kluczowym sojusznikiem USA w nowej strategii obejmującej region Indo-Pacyfiku i skierowanej przeciw ekspansji Chin.

Ostatnim punktem poniedziałkowego programu był grobowiec Tadż Mahal w Agrze. Donald Trump odwiedził „świątynię miłości” razem z małżonką Melanią i córką Ivanką. Zwykle zatłoczony Tadż Mahal został opróżniony z turystów i oficjeli. Godzinna wizyta zakończyła się tuż przed zachodem słońca.

Wizyta prezydenta USA potrwa do wtorku. Na ten dzień przewidziane są oficjalne uroczystości i ogłoszenie umów między krajami.

Z Delhi Paweł Skawiński (PAP)

Szynkowski vel Sęk o prawach Polaków, relacjach handlowych i bezpieczeństwie

Prawa Polaków w Wielkiej Brytanii po zakończeniu okresu przejściowego, przyszłe relacje handlowe tego kraju z UE i współpraca w dziedzinie bezpieczeństwa były głównymi tematami rozmów wiceministra spraw zagranicznych Szymona Szynkowskiego vel Sęka w Londynie.

W trakcie zakończonej w piątek dwudniowej wizyty spotkał się on z przewodniczącym komisji spraw zagranicznych Izby Gmin Tomem Tugendhatem, przewodniczącym komisji ds. wyjścia Wielkiej Brytanii z UE Hilarym Bennem oraz z Wendy Morton, wiceminister spraw zagranicznych odpowiedzialną za relacje z państwami Europy i obu Ameryk.

"Rozmawialiśmy o tym, że trzeba zrobić wszystko, by zachęcać naszych rodaków do rejestrowania się i uzyskania statusu osoby osiedlonej. W tej chwili ok. 60 proc. Polaków ten status uzyskało. Oceniamy, że jeszcze cały czas 400 tys. do pół miliona Polaków nie wystąpiło z wnioskiem o uzyskanie tego statusu, co jest dużą liczbą" - mówił w piątek Szynkowski vel Sęk podczas briefingu dla mediów w Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym w Londynie.

Jak wyjaśnił, podczas spotkań podnosił m.in. kwestię ułatwień w uzyskiwaniu statusu dla osób, które nie korzystają z aplikacji na smartfonie, a także tego, że po uzyskaniu statusu osoby osiedlonej nie jest wydawany żaden fizyczny dokument, którym można byłoby udowodnić prawo do pobytu, co w pewnych sytuacjach może być problemem.

"Myślę, że to jest kwestia, do której administracja brytyjska dojrzeje, ten postulat zgłaszany z wielu stron nie jest sprawą tak skomplikowaną do zrealizowania, a jest to rzecz potrzebna, która ułatwiłaby funkcjonowanie. Dzisiaj dużo rzeczy można załatwić cyfrowo, ale nie wszystko, czasami fizyczny dokument rzeczywiście może ułatwiać, dlatego namawiamy stronę brytyjską, by zrealizowała te postulaty" - mówił.

Podkreślił, że równolegle z zabieganiem o prawa Polaków w Wielkiej Brytanii rząd zachęca ich do rozważenia powrotu. Wyraził przekonanie, że dzięki podjętym inicjatywom, takim jak pomoc dla rodzin czy ułatwienia dla osób prowadzących działalność gospodarczą, Polska staje się coraz atrakcyjniejszym krajem, także dla tych, którzy opuścili ją po wejściu do UE.

Jeśli chodzi o kwestie polityczne, wiceminister Szynkowski vel Sęk mówił, że Polska oczekuje dobrej współpracy handlowej z możliwą minimalizacją barier handlowych dla przedsiębiorców. Wskazywał na konieczność utrzymania możliwości swobodnych odwiedzin osób mieszkających w Wielkiej Brytanii czy umów roamingowych na dotychczasowych zasadach.

"Chcielibyśmy też ambitnej współpracy w dziedzinie bezpieczeństwa. Wielka Brytania i Polska to są kraje, które w obszarze polityki bezpieczeństwa w wielu elementach mają zbieżne zdanie, w obszarze zagrożeń ze strony Federacji Rosyjskiej również mają podobną opinię; walka z dezinformacją czy zapewnienie cyberbezpieczeństwa to są również obszary, które nas łączą i w których chcielibyśmy ściśle współpracować z Wielką Brytanią także po jej wyjściu z Unii Europejskiej" - powiedział Szynkowski vel Sęk.

W trakcie wizyty wiceminister wraz z ambasadorem RP Arkadym Rzegockim złożyli kwiaty pod pomnikiem gen. Władysława Sikorskiego. W Instytucie Piłsudskiego Szynkowski vel Sęk oglądał jeden z egzemplarzy odtworzonej przez polskich kryptologów niemieckiej maszyny szyfrującej Enigma, który niedawno powrócił z londyńskiego Muzeum Nauki, gdzie był pokazywany, a także złożył kwiaty pod pomnikiem polskich lotników walczących w bitwie o Wielką Brytanię. "Te symboliczne elementy w wizytach są bardzo ważne, bo też one podkreślają przywiązanie do historii i są elementem dyplomacji historycznej" - wyjaśnił.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

W. Brytania/ Testy na obecność koronawirusa także wśród osób bez jego objawów

Wielka Brytania w ramach zapobiegania epidemii koronawirusa rozszerzy przeprowadzanie testów na jego obecność także na część pacjentów mających objawy zwykłej grypy, poinformowano w środę.

Dotychczas w Wielkiej Brytanii testy na obecność koronawirusa COVID-19 przeprowadzano tylko u osób, które albo wykazywały typowe dla niego symptomy, albo wracają z krajów, gdzie trwa epidemia, czyli z Chin, Korei Południowej oraz z północnych Włoch.

Testy wśród innych pacjentów, którzy mają kaszel, gorączkę czy duszności, mają służyć jako "system wczesnego ostrzegania". Przeprowadzane będą w ośmiu szpitalach na terenie kraju oraz w około stu przychodniach.

"Wzmacniamy naszą czujność z powodu widocznego rozprzestrzeniania się wirusa w krajach innych niż Chiny kontynentalne" - powiedział stacji BBC prof. Paul Cosford z rządowej agencji Public Health England. "Te testy powiedzą nam, czy istnieją dowody na to, że infekcja jest bardziej rozpowszechniona, niż nam się wydaje. Nie sądzimy, że w tej chwili tak jest. Inną rzeczą, którą nam to da, jest to, że jeśli dojdziemy do sytuacji większego rozpowszechnienia infekcji w całym kraju, będzie to służyło jako wczesne ostrzeżenie, że tak się dzieje" - wyjaśnił.

Ten plan oznacza, że znacznie zwiększy się liczba przeprowadzanych testów. Jak poinformowało brytyjskie ministerstwo zdrowia, od momentu, w którym epidemia wyszła w styczniu poza Chiny kontynentalne przeprowadzono w Wielkiej Brytanii 7132 testów, z czego obecność koronawirusa wykryto u 13 osób. Cztery ostatnie przypadki potwierdzono w minioną niedzielę u pasażerów ewakuowanych z zacumowanego w Japonii wycieczkowca Diamond Princess. Spośród poprzednich dziewięciu zachorowań, osiem osób już zwalczyło chorobę i zostało wypisanych ze szpitali.

Tymczasem co najmniej 18 szkół w całym kraju odesłało uczniów i nauczycieli do domów lub całkowicie zostało zamkniętych z powodu tego, że osób, które przebywały w czasie ferii zimowych w północnych Włoszech.

Również koncern naftowy Chervon odesłał w środę do domów 300 pracowników swojego londyńskiego biura dlatego, że jedna z zatrudnionych tam osób po powrocie z jednego z krajów dotkniętych epidemią, zgłosiła objawy podobne do grypy i przechodzi obecnie testy. Pozostali pracownicy będą tymczasowo pracować zdalnie z domów. (PAP)

W Brukseli spotkanie Komitetu ds. Bezpieczeństwa Zdrowia; KE przeciw zawieszaniu Schengen

Przedstawiciele państw członkowskich UE spotykają się w poniedziałek w Brukseli w ramach Komitetu ds. Bezpieczeństwa Zdrowia w związku z ogniskami koronawirusa we Włoszech. KE nie widzi na razie powodów, by zawieszać funkcjonowanie strefy Schengen.

Na skutek kryzysu sanitarnego, do którego doszło na północy Włoch w weekend odwołano dziesiątki imprez i odizolowano od reszty kraju szereg miejscowości. W utworzonych przez włoskie władze czerwonych strefach żyje około 50 tys. osób. Zamknięto w nich szkoły, bary i cześć sklepów.

Koronawirus może wywołać śmiertelnie niebezpieczne zapalenie płuc.

Mimo apeli, by nie ulegać panice Austria odmówiła wpuszczenia do kraju pociągu jadącego z Włoch z powodu podejrzenia, że dwoje kaszlących podróżnych jest zakażonych. Z kolei węgierskie władze zdecydowały, że grupa jedenaściorga węgierskich uczniów szkoły średniej, a także osób towarzyszących i dwóch kierowców autobusu zostanie poddanych kwarantannie po powrocie z północnych Włoch.

W UE nie ma skoordynowanego podejścia do problemu, a decyzje w sprawie wprowadzania restrykcji podejmują władze krajów członkowskich. Jak podkreślił w poniedziałek rzecznik Komisji Europejskiej Adalbert Jahnz na tym etapie KE nie rekomenduje czasowego przywrócenia wewnętrznych kontroli w strefie Schengen. "Państwa członkowskie mają tę możliwość, ale nie otrzymaliśmy żadnej notyfikacji w tej sprawie" - powiedział na konferencji prasowej w Brukseli.

Epidemia koronawirusa wpływa na prace instytucji unijnych. KE przyznała, że wydała zalecenie, by urzędnicy, którzy wracają z Chin i Hongkongu, pracowali zdalnie przez dwa tygodnie. Zakłócone są też przygotowania do szczytu UE-Chiny, który - jak wstępnie zakładano - miał się odbyć pod koniec marca.

Część spotkań przygotowawczych dyplomatów z obu stron została przesunięta, inne odbywają się za pośrednictwem telekonferencji, by nie dochodziło do bezpośredniego spotkania ludzi.

Przedstawiciele państw członkowskich UE wymieniają się w poniedziałek informacjami w ramach Komitetu ds. Bezpieczeństwa Zdrowia. KE stara się uspokajać. "Liczba przypadków jest bardzo ograniczona w UE. Oczywiście jesteśmy zaniepokojeni tym co dzieje się we Włoszech i dlatego jesteśmy w kontakcie z tamtejszymi władzami" - podkreśliła rzeczniczka KE Vivian Loonela.

Eksperci KE oraz Światowej Organizacji Zdrowia mają udać się do Włoch we wtorek, żeby na miejscu ocenić sytuację. "Systemy zdrowotne państw członkowskich są bardzo dobrze przygotowane, żeby radzić sobie z zachorowaniami. Jesteśmy pewni, że kraje członkowskie robią wszystko, co jest konieczne" - oświadczyła rzeczniczka.

Podczas gdy niektóre chińskie regiony obniżyły w poniedziałek poziom alertu związanego z epidemią koronawirusa, we Włoszech odnotowano piątą ofiarę śmiertelną choroby. Liczba zarażonych w tym kraju wzrosła do 219.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)

Wlk. Brytania stworzy specjalną cyberjednostkę do walki z terroryzmem

Wlk. Brytania stworzy specjalną cyberjednostkę do walki z terroryzmem - podał dziennik "Guardian". Jednostka, w której będą zatrudniani hakerzy, będzie miała uprawnienia do prowadzenia czynności ofensywnych wobec wrogich państw i grup terrorystycznych.

Narodowe Siły Cyberprzestrzeni (National Cyber Force), w ramach których zatrudnienie znajdzie około 500 specjalistów, zostaną sformowane późną wiosną po miesiącach opóźnień spowodowanych konfliktem między ministerstwem obrony i centralą wywiadu elektronicznego Wielkiej Brytanii (GCHQ) - twierdzi "Guardian".

Możliwości działania jednostki będą obejmowały m.in. czynności ofensywne przeciwko infrastrukturze teleinformatycznej wrogich państw, satelitom, a także sieciom mobilnym i komputerowym. Ma ona również dysponować możliwością dezaktywowania sieci komunikacyjnych wykorzystywanych przez terrorystów.

Brytyjscy urzędnicy twierdzą, że nie mogą zdradzić więcej szczegółów dotyczących działania nowej jednostki, które ze względu bezpieczeństwa państwa są objęte klauzulą tajności. Nieujawniona pozostanie również tożsamość osoby, która stanie na jej czele.

W mediach krąży niewiele informacji na temat działań cyberofensywnych Wielkiej Brytanii z przeszłości. W 2018 roku dyrektor GCHQ Jeremy Fleming chwalił się "znaczącą kampanią ofensywną w cyberprzestrzeni" wymierzoną w tzw. Państwo Islamskie, która miała "znaczący wpływ na stłumienie jego propagandy oraz zmniejszyła zdolność do koordynowania ataków".

Zdaniem Fleminga siły terrorystów "niemal nie były w stanie rozpowszechniać swoich nienawistnych treści w internecie, nie mogły także wykorzystywać swoich tradycyjnych kanałów komunikacji, a nawet zaufać własnym publikacjom".

Zdolności ofensywne w cyberprzestrzeni od pewnego czasu zwiększają również i deklarują publicznie Stany Zjednoczone. Latem ubiegłego roku ówczesny doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa John Bolton przyznał, że po decyzji Donalda Trumpa Waszyngton zdecydował się poszerzyć zakres podejmowanych przez cyberwojska działań ofensywnych. (PAP)

 

Brytyjski organ nadzoru finansowego potwierdził wyciek danych

Brytyjski organ nadzoru finansowego (Financial Conduct Authority, FCA) potwierdził, że w jego strukturach doszło do wycieku danych osób, które składały zażalenia na działanie tego urzędu - podaje serwis Infosecurity Magazine.

Wśród danych, których bezpieczeństwo zostało naruszone, są imiona i nazwiska, adresy, a także numery telefonów niektórych osób i informacje kategoryzowane przez FCA w rubryce "inne dane". Łączna liczba osób dotkniętych wyciekiem to według BBC 1,6 tys.

Organ zgłosił wyciek do biura komisarza ds. informacji, który w Wielkiej Brytanii odpowiada za nadzór nad ochroną danych osobowych i prywatności (ICO). FCA poinformowała również, że do wycieku danych doszło w wyniku błędu popełnionego przez urząd.

Incydent miał miejsce w listopadzie ubiegłego roku, kiedy arkusz kalkulacyjny zawierający informacje został w nieprawidłowy sposób opublikowany w wyniku złożonego do organu zapytania o dostęp do informacji publicznej. Ujawnione przez urząd dane dotyczyły okresu od 2 stycznia 2018 r. do 17 lipca 2019 r.

W wydanym przez urząd oświadczeniu związanym z wyciekiem poinformowano, iż pokrzywdzeni zostali dotknięci incydentem w różnym stopniu. Organ zapowiedział również, że będzie się kontaktował z osobami, które doznały największych szkód, aby je przeprosić oraz zapewnić doradztwo związane z usuwaniem skutków wycieku. (PAP)

Nowy bilans koronawirusa we Włoszech: 4 ofiary śmiertelne, ponad 200 zarażonych

4 ofiary śmiertelne, ponad 200 osób zarażonych- to najnowszy bilans szerzenia się koronawirusa we Włoszech, podany w poniedziałek przez lokalne władze. W samym tylko regionie Lombardia na północy zanotowano 165 przypadków.

Rano w szpitalu w Bergamo zmarł 84-letni mężczyzna, którego organizm był obciążony także innymi chorobami - wyjaśniły władze sanitarne.

W Wenecji Euganejskiej, drugim epicentrum zachorowań stwierdzono dotąd 27 przypadków, w Emilii-Romanii - 16, po kilka pojedynczych w innych regionach.

Na północy szkoły wszystkich szczebli i uniwersytety zamknięte są w Lombardii, Wenecji Euganejskiej, Piemoncie, Trydencie-Górnej Adydze i we Friuli- Wenecji Julijskiej. W wielu miastach zamknięto muzea i najczęściej odwiedzane przez turystów miejsca, takie jak katedra w Mediolanie. (PAP)

Facebook chce umożliwić tropienie nawet ukrytych reklam politycznych

Facebook umożliwi użytkownikom tropienie sponsorowanych treści politycznych nawet, jeśli pochodzą one z prywatnych kont. To odpowiedź na działania sztabu wyborczego Michaela Bloomberga, który zapłacił internautom za memy dyskredytujące Donalda Trumpa.

Decyzja Facebooka pojawiła się krótko po tym, jak okazało się, że kandydat Demokratów na prezydenta Michael Bloomberg zaczął opłacać popularnych twórców memów oraz influencerów, by publikowali na należącym do Facebooka serwisie Instagram treści ośmieszające Donalda Trumpa. Kiedy sprawa wyszła na jaw, użytkownicy kont zmienili ich status z publicznych na prywatne, co uniemożliwiło śledzenie publikowanych przez nich treści. Tymczasem zgodnie z polityką Facebooka wszystkie treści sponsorowane powinny być publikowane na publicznych profilach.

W odpowiedzi na tego typu działania, Facebook postanowił wprowadzić narzędzie, które pozwoli użytkownikom identyfikować sponsorowane treści polityczne nawet, jeśli pochodzić one będą z prywatnych kont.

Rob Leathern, dyrektor zarządzania produktem Facebooka, w opublikowanych w czwartek wieczorem tweetach poinformował, że Facebook w swojej darmowej wtyczce CrowdTangle, służącej do analizy treści w social media, zainstaluje nową kolumnę, gdzie zobaczyć będzie można sponsorowane treści, dotyczące kandydatów na prezydenta USA. Materiały zostaną oznaczone etykietą informującą o tym, że kontent jest sponsorowany.

"Badamy różne możliwości, by zapewnić pełną transparentność politycznych reklam, które najpierw publikowane są np. na Instagramie jako publiczne, a potem przekształcane w konta prywatne" - napisał na Twitterze Leathern

Wcześniej w lutym Facebook zapowiedział, że co prawda umożliwi kandydatom do fotela prezydenta umieszczanie sponsorowanych materiałów na platformach społecznościowych, jednak nie będą one katalogowane w ogólnodostępnej bibliotece reklam FB.

Zgodnie z przepisami obowiązującymi w USA wszystkie posty sponsorowane, także te polityczne, muszą zawierać informację o tym, że powstały w ramach płatnego partnerstwa. Dotyczy to również treści publikowanych przez tzw. influencerów. (PAP)

Książę Harry po raz ostatni bierze udział w oficjalnych wydarzeniach

Książę Harry wrócił do Wielkiej Brytanii, gdzie po raz ostatni będzie udział w oficjalnych wydarzeniach jako wysoki rangą członek rodziny królewskiej. W środę w Edynburgu uczestniczy w konferencji na temat podróżowania w sposób nieszkodzący środowisku naturalnemu.

W zeszłym tygodniu rzecznik Harry'ego i jego żony Meghan poinformował, że książęca para ustąpi formalnie z roli wyższych rangą członków rodziny królewskiej z dniem 31 marca. To efekt ustaleń zawartych przez rodzinę królewską po niespodziewanym ogłoszeniu na początku stycznia przez Harry'ego i Meghan, że zamierzają ograniczyć pełnienie oficjalnych obowiązków, samodzielnie się utrzymywać oraz dzielić czas między Wielką Brytanię a Ameryką Północną.

Rzecznik zapowiedział też, że do końca marca Harry, sam lub wraz z Meghan, weźmie udział jeszcze w sześciu wydarzeniach. Do Edynburga przybył jednak sam, a księżna Meghan, przebywająca w dalszym ciągu w Kanadzie wraz z ich synem Archie'em, powróci do Wielkiej Brytanii prawdopodobnie w przyszłym tygodniu.

W Edynburgu książę Harry bierze udział w konferencji na temat zrównoważonego, przyjaznego środowisku podróżowania, która została zorganizowana w ramach powołanej przez niego inicjatywy Travalyst. Jak mówił, szybki rozwój branży turystycznej powoduje zniszczenia dla środowiska naturalnego i straty dla lokalnych społeczności. Przekonywał jednak, że jest coraz większe zainteresowanie podróżowaniem w sposób, który nie tylko nie szkodzi środowisku, ale zarazem przynosi korzyści lokalnym społecznościom.

W piątek Harry ma odwiedzić studio nagraniowe Abbey Road w Londynie, znane przede wszystkim jako miejsce, w którym większość swoich płyt nagrał zespół The Beatles. Spotka się tam z Jonem Bon Jovim oraz chórem Invictus Games Choir, nagrywającymi utwór na potrzeby zawodów sportowych dla rannych żołnierzy i weteranów - Invictus Games, które również zaczęto organizować z inicjatywy księcia Harry'ego.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Media przypominają, że nowe paszporty będą produkowane w Polsce

Przypomnienie faktu, że nowe brytyjskie paszporty - po latach znów niebieskie, a nie zgodnie z unijnym standardem bordowe - będą produkowane przez francusko-holenderską firmę w Polsce, odbiło się sporym echem w brytyjskich mediach.

Minister spraw wewnętrznych Priti Patel, prezentując nowy wzór zapowiedziała, że nowe paszporty będą wydawane od marca. Podkreśliła przy tym, że brexit dał Wielkiej Brytanii możliwość wyboru własnej drogi, czego jednym z symbolicznych przejawów jest właśnie zmiana koloru paszportu, a niebieskie "ponownie będą wpisane w naszą tożsamość narodową".

Nie dodała jednak, że będą one produkowane w Polsce, choć sama przed dwoma laty, gdy rząd Theresy May przyznał kontrakt francusko-holenderskiej firmie Gemalto (od wiosny 2019 r. będącej częścią Thales Group), nazwała to upokorzeniem. Jak podawały wówczas media, oferta Gemalto była tańsza od tej złożonej przez brytyjską firmę De La Rue o 50 mln funtów.

Rząd zapewniał wówczas, że ostatnia faza produkcji będzie się odbywać w Wielkiej Brytanii, tak aby żadne dane osobowe nie były przekazywane za granicę, a tak czy inaczej dzięki kontraktowi powstanie w kraju 70 nowych miejsc pracy. Dla De La Rue przegrany przetarg stał się jednak powodem poważnych kłopotów finansowych, które jesienią zeszłego roku spowodowały nawet obawy, że firma może upaść.

Kontrakt zawarty z Gemalto został podpisany na 11 lat i opiewa na kwotę 260 mln funtów. Francusko-holenderska firma będzie produkować nowe brytyjskie paszporty w polskim zakładzie w Tczewie.

Produkowanie nowych paszportów na terenie UE zdecydowanie nie spodobało się zwolennikom brexitu. Już kilka dni przed prezentacją przez Patel nowego wzoru, eurosceptyczny tabloid napisał, że pracownicy zakładu w Tczewie dostają pensje poniżej obowiązujących w Polsce stawek minimalnych i są zmuszani do pracy sprzecznej z zasadami BHP.

Inny eurosceptyczny tabloid "Daily Express" zorganizował z kolei sondę internetową - zupełnie niereprezentatywną - według której 96 proc. uczestników domaga się, by paszporty były produkowane w Wielkiej Brytanii.

Obecny wzór paszportów z okładką w kolorze bordowym zastąpiono po decyzji o wyjściu kraju z Unii Europejskiej. Niebieskie paszporty wprowadzono w Wielkiej Brytanii w 1921 r., zostały one stopniowo wycofane z użycia po 1988 r., gdy państwa ówczesnej Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej zdecydowały się na zharmonizowanie wzorów, choć Londyn nigdy nie był do tego formalnie zobligowany.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

WHO: koronawirus może dotrzeć do wszystkich krajów na świecie

Po pierwszym przypadku koronawirusa potwierdzonym w Nigerii Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) ostrzegła w piątek, że epidemia rozszerza się, a wirus może dotrzeć do większości, „jeśli nie do wszystkich krajów” na świecie.

Zainfekowany mężczyzna przyleciał do Nigerii lotem Turkish Airlines ze Stambułu - przekazał również w piątek komisarz ds. zdrowia w stanie Lagos Akin Abayomi.

Abayomi powiedział na konferencji prasowej, że chory podróżował z Mediolanu we Włoszech. 26 lutego trafił do lekarza z objawami Covid-19 i 27 lutego został umieszczony w izolacji w stolicy kraju.

Jest on pierwszym przypadkiem zakażenia w Afryce Subsaharyjskiej.

Rzecznik WHO Christian Lindmeier poinformował w Genewie, że organizacja analizuje doniesienia o ponownym zakażeniu niektórych wyleczonych. "Jednak ogólnie rzecz biorąc osoba, która przeszła zakażenie koronawirusem, będzie odporna przynajmniej przez jakiś czas" - zaznaczył.

Lindmeier dodał, że misja WHO do Iranu, w którym w piątek potwierdzono 34 zgony i 388 przypadków zakażenia, ma się rozpocząć na początku przyszłego tygodnia.

Do tej pory w Chinach kontynentalnych, gdzie znajduje się pierwotne ognisko epidemii, koronawirusem zakażone zostały 78 824 osoby, spośród których 2 788 zmarło. Wirus rozprzestrzenił się na ok. 50 krajów, w których odnotowano dotąd ponad 70 przypadków śmiertelnych. (PAP)

Just Eat inwestuje w pudełka z wodorostów

Brytyjska firma internetowa Just Eat, specjalizująca się w dostawie posiłków zamierza wprowadzić jednorazowe opakowania na żywność zrobione z wodorostów. Całkowicie kompostowalne pudelka pomóc mają w ograniczaniu ilości plastikowych odpadków.

Nowe opakowania to wynik współpracy Just Eat z producentem opakowań Notpla. Wyściółka pudełek zrobiona jest z wodorostów, a samo opakowanie - z pulpy z drewna i trawy, bez dodatku żadnych substancji syntetycznych. Opakowanie jest odporne na tłuszcz i wodę, nie mięknie więc i nie rozpuszcza się pod ich wpływem. I, co najważniejsze, w 100 proc. nadaje się do recyklingu; całkowicie rozkłada się w ciągu czterech tygodni np. w domowym kompostowniku.

Stosując nowe opakowania Just Eat chce zmniejszyć ilość odpadów, jako że jednorazowe pudełka z plastiku, w których zazwyczaj dostarczana jest żywność, najczęściej trafiają na śmietnik.

"Co roku sektor dostawczy zużywa ponad pół miliarda plastikowych opakowań. Większość z nich ostatecznie kończy na wysypisku. Dlatego też rozpoczęliśmy współpracę z Notplą, żeby stworzyć innowacyjną alternatywę dla plastiku. Opakowanie, które nadaje się do recyklingu, jest całkowicie kompostowalne i rozkłada się w ciągu kilku tygodni" - powiedział dziennikarzom brytyjskiego The Mirror Andrew Kenny, dyrektor generalny Just East UK.

Jak dodał, nowe opakowanie jest aktualnie testowane przez trzy londyńskie restauracje: Chilli Tuk Tuk, Authentic Curry Pot i Beijing House. Jeśli opinie konsumentów będę pozytywne, opakowanie trafi do masowej produkcji i będzie wykorzystywane przy wszystkich usługach Just Eat.

Jak donosi The Mirror, Just Eat nie po raz pierwszy postanowił zainwestować w wodorosty jako alternatywę dla plastiku. W 2018 r. firma zaczęła stosować saszetki na przyprawy zrobione z glonów, a aktualnie współpracuje z firmą Hellmann's w celu dalszego rozwijania tego biznesu. (PAP)

Macron po szczycie UE ws. budżetu: WPR nie może płacić za brexit

Wspólna Polityka Rolna (WPR) nie może „płacić za brexit” i jego konsekwencje dla budżetu Unii Europejskiej - powiedział w piątek prezydent Francji Emmanuel Macron po fiasku szczytu UE w Brukseli, dotyczącego unijnego budżetu na lata 2021-2027.

"Nie poświęcimy wspólnej polityki rolnej, powiedziałem to bardzo wyraźnie: WPR nie może płacić za brexit" - podkreślił Macron.

Szef Rady Europejskiej Charles Michel, ogłaszając w piątek wieczorem brak porozumienia w sprawie budżetu, zaznaczył, że rozmowy są bardzo trudne m.in. ze względu na dziurę po brexicie, która wynosi 60-74 mld euro w okresie siedmiu lat. Belg zapowiedział konsultacje ze stolicami w najbliższych dniach i tygodniach, ale nie poinformował, kiedy zamierza podjąć kolejną próbę ustalenia budżetu.

Przedstawione na szczycie porozumienie ws. budżetu zostało odrzucone jako niewystarczające przez kilkanaście krajów, określanych jako przyjaciele polityki spójności, w tym Polskę. Grupa ta jednomyślnie opowiedziała się przeciw obniżeniu wielkości budżetu UE. (PAP)

KE odnotowuje ogłoszenie mandatu negocjacyjnego przez W. Brytanię; nie komentuje treści

Komisja Europejska odnotowała przedstawienie przez Wielką Brytanię stanowiska w sprawie negocjacji z UE przyszłych relacji, ale odmówiła skomentowania dokumentu. Główny negocjator Michel Barnier podkreślił, że UE będzie się trzymać wszystkich swoich wcześniejszych zobowiązań.

"Odnotowujemy tekst, który został opublikowany dziś przez Wielką Brytanię. (...) Przeanalizujemy go, ale na tym etapie nie mamy komentarzy co do jego meritum. Czekamy na negocjacje, które zaczną się w najbliższy poniedziałek i wtedy będziemy dzielić się naszym spojrzeniem z negocjatorami ze strony Zjednoczonego Królestwa" - powiedziała w czwartek na konferencji prasowej w Brukseli rzeczniczka KE Dana Spinant.

Unijni ministrowie ds. europejskich przyjęli mandat do rozmów o przyszłych stosunkach z Wielką Brytanią we wtorek. Wskazuje on na konieczność utrzymania równych zasad działania w różnych dziedzinach, od pomocy publicznej po standardy pracy i standardy socjalne dla firm działających w Wielkiej Brytanii i UE. W zamian UE oferuje Wielkiej Brytanii całkowicie wolny handel beż żadnych ceł, czy kwot taryfowych.

Stanowisko ogłoszone w czwartek przez Brytyjczyków zakłada, że negocjatorzy z tego kraju odejdą od rozmów, jeśli w ciągu czterech miesięcy nie będzie w nich postępu. Barnier, który zareagował na to na Twitterze napisał, że UE będzie się trzymać swoich wcześniejszych zobowiązań z deklaracji politycznej, co do przyszłych relacji. Została ona uzgodniona ze stroną brytyjską jeszcze przed wyjściem tego kraju z UE.

Rzeczniczka KE przypomniała, że w połowie roku (dokładnie w czerwcu) przewidziane jest spotkanie, żeby ocenić na jakim etapie są negocjacje. "To jest prawdopodobnie bardzo uczciwy harmonogram, by ocenić jakie są szanse na porozumienie i jakiego rodzaju miałaby to być umowa" - zaznaczyła.

KE nie chce ujawniać informacji, czy podobnie jak w trakcie pertraktacji brexitowych w instytucji tej powołano również komórkę ds. przygotowań na wypadek braku porozumienia. "W ciągu kilku dni będziemy rozpoczynać negocjacje. Byłoby przedwczesne, by spekulować na temat rezultatu tych negocjacji. Nie chciałbym przeskakiwać do wniosków na temat ich wyniku, a tym bardziej przewidywać, że mogłoby nie być porozumienia" - mówiła rzeczniczka KE. Zastrzegła, że instytucja, którą reprezentuje "utrzymuje zdolność" do ewentualności braku porozumienia.

Rozmowy, które zaczną się w poniedziałek mają potrwać do czwartku. Wówczas KE ma przekazać informacje czy i jaki udało się zrobić w nich postęp.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)

Raport: politycy przymykali oko na przypadki pedofilii

Brytyjscy politycy przymykali oko na wykorzystywanie seksualne dzieci i tuszowali przypadki pedofilii - wynika z niezależnego dochodzenia ws. przestępstw seksualnych popełnianych na dzieciach przez członków brytyjskiego parlamentu. Raport zaprezentowano we wtorek.

W ramach dochodzenia, które obejmowało okres od lat 60. do lat 90. XX wieku, nie znaleziono dowodów na to, żeby wśród polityków działała zorganizowana siatka pedofilska. Stwierdzono jednak, że "doszło do znacznych zaniedbań ze strony instytucji parlamentarnych w zakresie reagowania na zarzuty dotyczące wykorzystywania seksualnego dzieci". Jak podaje raport, chodziło o nieuznawanie zarzutów, przymykanie na nie oka, chronienie osób wykorzystujących seksualnie dzieci i tuszowanie spraw.

Z 173-stronicowego raportu wynika, że o kilku członkach parlamentu w latach 70. i 80. "było wiadomo albo mówiło się, że są aktywnie zainteresowani seksualnie dziećmi i byli oni chronieni przed ściganiem na wiele sposobów" przez policję, prokuratorów i partie polityczne. Wśród takich osób wymieniani są były poseł Liberalnych Demokratów Cyril Smith i doradca byłej premier Margaret Thatcher, poseł Partii Konserwatywnej Peter Morrison.

Raport wspomina też o Paedophile Information Exchange (PIE), brytyjskiej grupie, która w latach 1974-1984 walczyła o zalegalizowanie pedofilii. "Cele PIE przez kilka lat otrzymywały nierozsądne i nieprzemyślane wsparcie od osób i organizacji, które powinny były wiedzieć lepiej" - stwierdzono w raporcie.

Dochodzenie nie wykazało, żeby grupę PIE wspierało finansowo brytyjskie ministerstwo spraw wewnętrznych.

Śledztwo zostało przeprowadzone w ramach działań The Independent Inquiry into Child Sexual Abuse (IICSA) - niezależnego od brytyjskiego rządu dochodzenia dotyczącego wykorzystywania seksualnego dzieci. IICSA rozpoczęło prace w 2017 roku i ma je zakończyć w ciągu pięciu lat. (PAP)

Sassoli: Parlament Europejski rozczarowany brakiem porozumienia ws. budżetu UE

Parlament Europejski jest rozczarowany faktem, że przywódcy unijni nie osiągnęli porozumienia w sprawie kolejnych wieloletnich ram finansowych UE na lata 2021-2027 - poinformował przewodniczący Parlamentu Europejskiego David Sassoli.

"Jeśli chcemy być w stanie sprostać oczekiwaniom naszych obywateli, musimy poprzeć nasze ambicje wystarczającymi środkami. Europa stoi przed bezprecedensowymi wyzwaniami, takimi jak zmiana klimatu, cyfryzacja i nowy ład geopolityczny. Powinniśmy również przypomnieć, co europejska konstrukcja, a zwłaszcza jednolity rynek, przyniosły naszym krajom pod względem wzrostu i rozwoju. Obniżenie naszych ambicji może mieć jedynie negatywny wpływ na postęp i integrację" - napisał Sassoli w oświadczeniu.

Jak dodał, żaden kraj działający samodzielnie nie jest w stanie skutecznie stawić czoła tym wyzwaniom i utrzymać istniejącego dorobku UE.

"Konieczne jest zatem szybkie znalezienie ambitnego porozumienia w sprawie długoterminowego budżetu UE i zasobów własnych. Mam nadzieję, że nadchodzące negocjacje pójdą w lepszym kierunku niż te, których byliśmy świadkami w ciągu ostatnich godzin. Nasza Unia i nasi obywatele zasługują na to" - wskazał.

Mimo blisko 30 godzin rozmów unijnym przywódcom nie udało się w piątek osiągnąć porozumienia w sprawie budżetu UE na lata 2021-2027. Najpierw klincz spowodowało stanowisko krajów domagających się cięć, a później propozycję kompromisu szefa Rady Europejskiej Charlesa Michela odrzuciła grupa państw przyjaciół spójności.

Michel zaznaczył, że rozmowy na temat tej konkretnej perspektywy finansowej są bardzo trudne ze względu na dziurę w budżecie, jaka wiąże się z wyjściem Wielkiej Brytanii z UE i szacowana jest na 60-75 mld euro na siedem lat.

Belg zapowiedział konsultacje ze stolicami w najbliższych dniach i tygodniach, ale nie zdradził, kiedy zamierza podjąć kolejną próbę ustalenia budżetu.

O ile pierwszej nocy ton nadawała tzw. oszczędna czwórka, czyli Holandia, Austria, Dania i Szwecja, domagająca się ograniczenia budżetu do poziomu 1 proc. Dochodu Narodowego Brutto (DNB) państw UE, o tyle drugiego dnia inicjatywę przejęła grupa przyjaciół polityki spójności, do której należy Polska.

Propozycje wyjściowe na szczyt, które przygotował Michel, uznane za dobre przez przedstawicieli polskiego rządu, zostały jeszcze w trakcie obrad poprawione (m.in. zwiększono środki na politykę spójności i rolnictwo), ale nie wszystkie kraje przyjaciół polityki spójności były zadowolone. Premier Węgier Viktor Orban mówił dziennikarzom w piątek po południu, że przyjaciele spójności chcą budżetu w wysokości 1,3 DNB (Dochód Narodowy Brutto), czyli mniej więcej o 270 mld euro wyższego niż propozycja Michela wynosząca 1,07 DNB.

Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)

Rząd ostrzega UE, że może w czerwcu porzucić rozmowy

Brytyjski rząd przedstawił w czwartek mandat negocjacyjny na rozpoczynające się w poniedziałek negocjacje z Unią Europejską w sprawie przyszłych relacji. Ostrzegł w nim, że może w czerwcu porzucić rozmowy, jeśli do tego czasu nie zostanie osiągnięty wystarczający postęp.

"Wraz z końcem okresu przejściowego, 31 grudnia, Zjednoczone Królestwo w pełni odzyska swoją niezależność gospodarczą i polityczną. Chcemy jak najlepszych stosunków handlowych z UE, ale w dążeniu do zawarcia umowy nie sprzedamy naszej suwerenności" - powiedział prezentując dokument w Izbie Gmin Michael Gove, który w gabinecie Borisa Johnsona pełni funkcję kanclerza księstwa Lancaster.

W dokumencie napisano, że celem Londynu są stosunki oparte na przyjaznej współpracy między dwoma równymi sobie i respektującymi odrębność prawną stronami, ale "cokolwiek się stanie, rząd nie będzie negocjował żadnych ustaleń, w których Wielka Brytania nie będzie mieć kontroli nad własnymi prawami i życiem politycznym". Jak podkreślono, oznacza to, że nie zgodzi się na dostosowywanie się do regulacji unijnych ani na to, by instytucje UE, w tym Trybunał Sprawiedliwości, miały jakąkolwiek jurysdykcję w Wielkiej Brytanii.

Celem negocjacyjnym powinna być, tak jak to zapisano w uzgodnionej w październiku 2019 roku umowie o warunkach wyjścia, całościowa umowa o wolnym handlu. Brytyjski rząd powtórzył w mandacie swoje stanowisko, że taka umowa powinna być podobna do tych, które UE zawarła w ostatnich latach z Kanadą, Japonią czy Koreą Południową. Uważa też, że tak umowa powinna być uzupełniona przez szereg innych, obejmujących takie sfery jak rybołówstwo, współpraca w dziedzinie wymiaru sprawiedliwości i zwalczania przestępczości, transport czy energia.

Podkreślono, że nie wszystkie obszary współpracy muszą mieć zinstytucjonalizowaną formę i być objęte negocjowanym porozumieniem.

Brytyjski rząd ponownie zapewnił, że nie będzie przedłużał okresu przejściowego, który rozpoczął się w wraz z wyjściem z UE 31 stycznia i potrwa do końca roku. Zdaniem Londynu, to krótki, ale wystarczający czas na zawarcie porozumienia i Wielka Brytania ma nadzieję, że do czerwca uda się wypracować jego ogólny zarys. Jeśli jednak tak się nie stanie, "rząd będzie musiał zdecydować, czy uwaga Zjednoczonego Królestwa nie powinna odejść od negocjacji i skupić się wyłącznie na kontynuowaniu krajowych przygotowań do wyjścia z okresu przejściowego w sposób uporządkowany". Czynnikiem rozstrzygającym przy podejmowaniu takiej decyzji będzie to, czy nastąpił postęp chociażby w najmniej kontrowersyjnych sprawach.

W przypadku odstąpienia od negocjacji podstawą handlu od początku 2021 roku będą ogólne zasady Światowej Organizacji Handlu, co oznacza, że będą mogły obowiązywać cła i inne bariery.

W dokumencie podkreślono też, że rząd będzie negocjował w imieniu całego Zjednoczonego Królestwa i terytoriów, za których relacje zewnętrzne jest odpowiedzialny (chodzi tu zwłaszcza o Gibraltar), ale będzie brał pod uwagę i konsultował stanowisko z władzami Szkocji, Walii i Irlandii Północnej.

W poniedziałek swój mandat negocjacyjny przyjęła UE. Napisano w nim m.in., że "można oczekiwać, iż w przyszłości Zjednoczone Królestwo będzie nadal dostosowywać się do zmian w przepisach UE dotyczących pomocy publicznej dla przemysłu, norm środowiskowych i praw pracowników", a jakakolwiek umowa handlowa "powinna podtrzymywać wspólne wysokie standardy oraz odpowiadające im z czasem wysokie standardy, przy czym punktem odniesienia powinny być standardy unijne".

UE obawia się, że Wielka Brytania może rozpocząć „dumping regulacyjny”, czym zyska przewagę nad unijnymi firmami, i wobec tego przekonuje, że konieczne jest zapisanie w umowie – jak to określa – równych warunków gry. Londyn się na to nie zgadza, argumentując, że trzymanie się unijnych regulacji byłoby zaprzeczeniem całej idei brexitu, a odejście od nich nie oznacza, że nowe będą słabsze; wskazuje, że w wielu dziedzinach, takich jak ochrona środowiska czy pomoc publiczna, obecne brytyjskie regulacje są bardziej rygorystyczne niż unijne.

Niezgodę na dostosowania się do unijnych standardów powtórzył premier Johnson. "Cały cel robienia tego, co robimy (wyjścia z UE - PAP), polega na tym, aby Wielka Brytania mogła robić rzeczy inaczej i lepiej. Wszystko czego chcemy to wzajemne uznanie wysokich standardów i dostęp do swoich rynków. Nie prosimy UE o przestrzeganie każdego szczegółu brytyjskiego prawodawstwa, więc nie ma sensu, aby UE miała takie wymogi wobec nas" - powiedział szef rządu w rozmowie z BBC.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Rząd uzgodnił mandat negocjacyjny na rozmowy z UE

Wysocy rangą członkowie brytyjskiego rządu uzgodnili mandat negocjacyjny na rozpoczynające się w najbliższy poniedziałek rozmowy z Unią Europejską o charakterze przyszłych stosunków - poinformował we wtorek rzecznik premiera Borisa Johnsona.

Dodał on, że rząd opublikuje mandat negocjacyjny w czwartek. "Uzgodnienie naszego podejścia przebiegło bardzo gładko. Liczymy na konstruktywną współpracę z UE" - powiedział rzecznik, dodając, że dla strony brytyjskiej punktem wyjścia są "inne istniejące umowy o wolnym handlu między UE a suwerennymi państwami o podobnych poglądach". Johnson deklarował wcześniej, że Wielka Brytania chciałaby zawrzeć z UE umowę podobną do tej, jaką ma Kanada.

"Głównym celem Wielkiej Brytanii w negocjacjach jest zapewnienie przywrócenia naszej niezależności gospodarczej i politycznej 1 stycznia 2021 r." - podkreślił rzecznik.

Wcześniej we wtorek o przyjęciu mandatu negocjacyjnego poinformowali unijni ministrowie ds. europejskich.

Wraz z wyjściem Wielkiej Brytanii z UE, co nastąpiło 31 stycznia br., rozpoczął się 11-miesięczny okres przejściowy, podczas którego obie strony powinny uzgodnić umowę o przyszłych relacjach. Jeśli to się nie uda, a Wielka Brytania nie zwróci się do Brukseli o przedłużenie okresu przejściowego, od początku 2021 r. handel między nimi będzie się odbywał na ogólnych zasadach Światowej Organizacji Handlu, czyli możliwe będą cła i inne bariery.

Podstawowym punktem spornym jest żądanie Unii Europejskiej, by Wielka Brytania dostosowała się do jej regulacji w kwestii prawa pracy, podatków, pomocy publicznej, ochrony środowiska itp. UE obawia się, że Wielka Brytania może rozpocząć „dumping regulacyjny”, czym zyska przewagę nad unijnymi firmami, i wobec tego przekonuje, że konieczne jest zapisanie w umowie – jak to określa – równych warunków gry.

Londyn się na to nie zgadza, argumentując, że trzymanie się unijnych regulacji byłoby zaprzeczeniem całej idei brexitu, a odejście od nich nie oznacza, że nowe będą słabsze; wskazuje, że w wielu dziedzinach, takich jak ochrona środowiska czy pomoc publiczna, obecne brytyjskie regulacje są bardziej rygorystyczne niż unijne.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Ewakuowani pasażerowie z Diamond Princess wrócili do kraju

Samolot, na pokładzie którego znajdowali się ewakuowani przez brytyjski rząd pasażerowie zacumowanego w Japonii statku Diamond Princess, wylądował w sobotę koło południa w Wielkiej Brytanii. Ewakuowane osoby będą teraz poddane dwutygodniowej kwarantannie.

Jak poinformowało brytyjskie ministerstwo spraw zagranicznych, sprowadzone zostały 32 osoby, głównie Brytyjczycy, ale też pewna liczba obywateli innych państw europejskich, jednak nie sprecyzowano ilu i z jakich państw.

Prosto z bazy lotniczej Boscombe Down w południowej Anglii wszyscy zostali przewiezieni do szpitala na półwyspie Wirral. W tym samym szpitali kwarantannę przechodziły dwie grupy Brytyjczyków ewakuowanych z chińskiego miasta Wuhan, gdzie zaczęła się epidemia koronawirusa.

Wszyscy, którzy przylecieli w sobotę, przeszli testy przed wylotem; nie wykazały one obecności koronawirusa.

Liczba ewakuowanych jest mniejsza niż się spodziewano. Na Diamond Princess znajdowało się 78 obywateli brytyjskich, z czego co najmniej cztery osoby są zakażone. Stacja BBC podała, że część obywateli brytyjskich została w ciągu tego tygodnia ewakuowana do Hongkongu lotami zorganizowanymi przez władze tego terytorium, z kolei część brytyjskich członków załogi Diamond Princess pozostała na pokładzie.

W momencie pojawienia się pierwszych przypadków koronawirusa na pokładzie Diamond Princess znajdowało się ok. 3 700 osób. Ogółem potwierdzono tam 634 przypadki zakażenia, co oznacza, że wycieczkowiec stał się największym skupiskiem choroby poza Chinami. Dwoje starszych obywateli Japonii zmarło. W środę, gdy zakończył się 14-dniowy okres kwarantanny, której poddani zostali wszyscy pasażerowie i członkowie załogi, pierwsze osoby zaczęły opuszczać statek.

W trwającej od grudnia zeszłego roku epidemii koronawirusa potwierdzono jak dotychczas prawie 78 tys. zachorowań, z czego 2 362 zakończyły się zgonem. Zdecydowana większość potwierdzonych przypadków, jak i zgonów, miała miejsce w Chinach kontynentalnych. W Wielkiej Brytanii odnotowano dziewięć przypadków choroby, przy czym osiem osób zostało już wyleczonych i opuściło szpitale.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Barnier po spotkaniu z Morawieckim: chcemy sprawiedliwego partnerstwa z Wielką Brytanią

Chcemy ambitnego i sprawiedliwego partnerstwa z Wielką Brytania - oświadczył na Twitterze główny negocjator UE ds. Brexitu Michel Barnier po czwartkowym spotkaniu z premierem Mateuszem Morawieckim w Warszawie.

"Konstruktywny dialog dziś z premierem Mateuszem Morawieckim w Warszawie. Chcemy ambitnego i sprawiedliwego partnerstwa z Wielką Brytanią" - napisał Barnier dodając, że to nie koniec jego wizyty w Warszawie, ponieważ jeszcze w czwartek odbędzie konsultacje z przedstawicielami Sejmu, Senatu, biznesem i partnerami społecznymi.

Jak dowiedziała się PAP, tematem rozmów mają być m.in. prawa obywateli UE mieszkających w Wielkiej Brytanii po brexicie, jak również koordynacja zabezpieczeń socjalnych.

Unijni ministrowie ds. europejskich przyjęli we wtorek w Brukseli mandat do rozmów o przyszłych stosunkach z Wielką Brytanią. Dzięki temu w przyszłym tygodniu ruszy maraton negocjacyjny, który przynajmniej w teorii, ma zostać sfinalizowany przed końcem roku.

Polska jest zadowolona z mandatu do rozmów o przyszłych stosunkach z Wielką Brytanią. Jak mówił we wtorek w Brukseli minister ds. europejskich Konrad Szymański, chroni on interesy polskich przedsiębiorców.

Jedną z kluczowych kwestii w dokumencie, który będzie wyznaczał ramy dla głównego negocjatora ze strony UE Barniera, są gwarancje w sprawie uczciwej konkurencji. Chodzi o równe zasady działania dla firm w UE i Wielkiej Brytanii, tak by przedsiębiorstwa z Wysp korzystając z niższych standardów pracy, czy ochrony środowiska nie zdobywały w ten sposób przewagi konkurencyjnej nad tymi z UE.

Bruksela chce aby Londyn przyjął takie same regulacje w różnych dziedzinach, od pomocy publicznej po standardy pracy i standardy socjalne. Według nieoficjalnych informacji na wniosek Francji w tekście zapisano, że unijne standardy będą punktem odniesienia, by stwierdzić w przyszłości, czy Wielka Brytania spełnia swoje zobowiązania jako strona umowy.

Zjednoczone Królestwo opuściło UE 31 stycznia, a na początku marca strony mają rozpocząć negocjacje w sprawie przyszłych wzajemnych stosunków. Celem rozmów jest uzgodnienie do końca roku umowy, która obejmowałaby szereg zagadnień, od handlu, przez bezpieczeństwo, rybołówstwo, przestrzeń kosmiczną, po współpracę w zakresie środowiska.

Czasu na negocjacje jest niewiele, bo okres przejściowy dla Wielkiej Brytanii w UE trwa do 31 grudnia 2020 roku. Część dyplomatów wskazuje, że wynegocjowanie partnerstwa może okazać niemożliwe w tak krótkim czasie, zważywszy na to, jak szeroka jest gama tematów, z którymi muszą zmierzyć się strony.

Barnier mówił na początku miesiąca, że UE jest skłonna wynegocjować ambitną umowę handlową, która nie będzie zawierała żadnych taryf i kontyngentów na wszystkie towary trafiające na jednolity rynek. Bruksela chce także ambitnego porozumienia w sprawie usług, które obejmuje m.in. handel cyfrowy, własność intelektualną i dostęp do rynków zamówień publicznych.

Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)

FSA ostrzega przed żywnością domowej produkcji sprzedawaną na Facebooku

Brytyjska Agencja ds. Standardu Żywności ostrzegła przed żywnością domowej produkcji sprzedawaną na Facebooku i zaznaczyła, że amerykański koncern powinien "wziąć odpowiedzialność" za użytkowników sprzedających swoje wyroby w zakładce Marketplace - podał serwis BBC.

Brytyjska agencja ostrzegła, że niezarejestrowani lub niesprawdzeni przez lokalne organa nadzoru sprzedawcy wystawiający swoje produkty na Facebook Marketplace mogą narażać potencjalnych klientów na niebezpieczeństwo.

Prezes FSA Heather Hancock zaznaczyła, że chce, aby amerykański koncern technologiczny wprowadził bardziej rygorystyczne środki weryfikacji sprzedawców korzystających z platformy. Marketplace pozwala użytkownikom na publikowanie darmowych ogłoszeń oraz sprzedaż szerokiej gamy produktów i usług.

Przepisy obowiązujące w Wielkiej Brytanii wymagają, aby osoby sprzedające żywność produkowaną w warunkach domowych regularnie rejestrowały się w lokalnych urzędach. Po zarejestrowaniu mogą zostać poddane inspekcji i uzyskać ocenę higieny żywności.

Jak zauważył serwis, niektórzy ze sprzedających na Marketplace żywność nie wiedzieli jednak, że przygotowując oferowane produkty we własnym domu również muszą zarejestrować się w urzędzie.

Według Facebooka sprzedawcy muszą przestrzegać obowiązujących przepisów i regulacji. BBC News dotarło jednak do użytkowników Marketplace, którzy nie są zarejestrowani, a mimo to sprzedają za pośrednictwem platformy różnego rodzaju żywność, jak posiłki gotowane, produkty pieczone, a nawet całego jelenia.

Według ekspertów ds. żywności wiele ogłoszeń nie zawiera informacji dotyczących wykorzystanych składników i ich pochodzenia, a także sposobu przygotowania i przechowywania oferowanej żywności, nie wspominając o alergenach.

Hancock, która jest odpowiedzialna za bezpieczeństwo żywności w Anglii, Walii i Irlandii Północnej, twierdzi, że Facebook ma "moralny obowiązek pomagania ludziom w utrzymaniu bezpieczeństwa", którego nie może unikać. Jak zauważyła, "jeśli coś pójdzie nie tak" z oferowanym za pośrednictwem platformy jedzeniem, sprzedający mogą mieć duży problem.

Prezes FSA dodała, że Facebook powinien rozszerzyć kwestionariusz dla użytkowników Marketplace, którzy sprzedają tam żywność, o pytanie dotyczące rejestracji w lokalnym urzędzie. Ponadto każdy z nich powinien być zobowiązany do publikowania informacji na temat oceny higieny oferowanej żywności.

"Bezpieczeństwo naszej społeczności jest dla nas najwyższym priorytetem. Jeśli stwierdzimy, że wpis narusza którykolwiek z naszych standardów społecznościowych lub zasad handlowych, natychmiast go usuniemy" - zaznaczył Facebook.

Koncern podkreślił, że współpracuje z FSA w związku ze zgłoszonymi obawami i działaniami, które można w tej sprawie podjąć. (PAP)

W. Brytania/ Nowe niebieskie paszporty będą wydawane od marca

Pierwsze od prawie 30 lat niebieskie brytyjskie paszporty zaczną być wydawane w marcu, zaś prawdopodobnie od lata już wszystkie nowe paszporty będą w tym kolorze - poinformowało ministerstwo spraw wewnętrznych.

Obecny wzór paszportów z okładką w kolorze bordowym zastąpiono po decyzji o wyjściu kraju z Unii Europejskiej. Niebieskie paszporty wprowadzono w Wielkiej Brytanii w 1921 r., zostały one stopniowo wycofane z użycia po 1988 r., gdy państwa ówczesnej Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej zdecydowały się na zharmonizowanie wzorów, choć Londyn nigdy nie był do tego formalnie zobligowany.

Minister spraw wewnętrznych Priti Patel powiedziała, że brexit dał Wielkiej Brytanii "wyjątkową sposobność, by ukształtować własną drogę w świecie" i umożliwił powrót niebieskich paszportów, które "ponownie będą wplecione w naszą tożsamość narodową".

Powrót do niebieskich paszportów był jednym z postulatów zwolenników brexitu, co miało być symbolicznym zerwaniem z Unią Europejską. Decyzję o zmianie wzoru pojął w grudniu 2017 r. rząd poprzedniej premier Theresy May.

Do lata, kiedy jak ocenia rząd, skończą się zapasy bordowych okładek, równolegle wydawane będą paszporty w obu kolorach, choć te wydawane w ostatnich miesiącach nie miały już napisu "Unia Europejska". Bordowymi paszportami będzie można się nadal posługiwać do czasu upływu terminu ich ważności.

Według portalu Passport Index, paszporty z niebieskimi okładkami wydaje obecnie 81 państw świata, w tym Stany Zjednoczone, Kanada, Australia, Indie, wiele państw Ameryki Południowej, Środkowej i Karaibów, a także m.in. Izrael, Irak, Syria i Korea Północna, zaś w Europie - Islandia oraz Bośnia i Hercegowina.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Sąd uznał rozbudowę lotniska Heathrow za niezgodną z prawem

Budzące kontrowersje plany budowy trzeciego pasa startowego na londyńskim lotnisku Heathrow stanęły pod znakiem zapytania w efekcie czwartkowego wyroku sądu apelacyjnego, który uznał, że decyzja o budowie była niezgodna z prawem, gdyż nie uwzględniała zobowiązań klimatycznych.

Władze lotniska Heathrow poinformowały, że zakwestionuje tę decyzję, natomiast rząd nie złożył odwołania. Decyzję o rozbudowie lotniska podjął w 2018 roku gabinet poprzedniej premier Theresy May. Obecny premier Boris Johnson w przeszłości sprzeciwiał się temu.

Sędziowie stwierdzili, iż w przyszłości może zostać uruchomiony trzeci pas startowy, ale pod warunkiem, że będzie on zgodny z polityką klimatyczną Wielkiej Brytanii. Sprawa została wniesiona do sądu przez grupy ekologiczne, władze lokalne i burmistrza Londynu. (PAP)

Policja chce przepisów o użyciu nowych technologii

Brytyjska policja chce określenia ram prawnych stosowania w pracy funkcjonariuszy nowych technologii, takich jak sztuczna inteligencja (AI). Szefowa londyńskiej policji Cressinda Dick wezwała rząd do opracowania takich regulacji, przypominając, że zapowiadano to już w ubiegłym roku.

"Najlepszą drogą do zagwarantowania, że policja używa tych technologii we właściwy, wspierany przez państwo sposób, jest określenie przez rząd odpowiednich ram prawnych, przedyskutowanych w parlamencie, poddanych publicznym konsultacjom i jasno określających, w jaki sposób policja powinna - czy też nie powinna - je stosować" - powiedziała Dick, cytowana przez serwis BBC.

Nie zgodziła się z zarzutami organizacji działających na rzecz ochrony prywatności, że wykorzystywana przez służby w Londynie od stycznia tego roku technologia rozpoznawania twarzy ma charakter dyskryminujący, a dokładność jej wskazań zależy od koloru skóry. "Istnieją tanie algorytmy, które wykazują uprzedzenia etniczne, ale nie te używane pzrez nas" - zapewniła, choć przyznała jednocześnie, że "nieco trudniejsze" jest zidentyfikowanie poszukiwanej kobiety niż mężczyzny.

Londyńska policja korzysta z technologii rozpoznawania twarzy dostarczanej przez japońską firmę NEC.

Dick podkreśliła, że policja obecnie musi mieć taki sam dostep do technologii, jak ci, którzy łąmią prawo. Zaznaczyła, że nawet połowa przestępstw dokonywana jest już online - od oszustw, pzrez molestowanie i napaści seksualne, zniesławianie, szantaż, nielegalne przepływy finansowe, po szpiegostwo i ataki hakerskie.

Dlatego według niej policja powinna dysponować np. oprogramowaniem do analizy mowy i tłumaczeń, czy móc korzystać z dostępu do technologii wirtualnej i rozszerzonej rzeczywistości w procesie podejmowania decyzji czy współpracy z lokalnymi społecznościami. Jak przekonywała Dick w wystąpieniu w Royal United Services Institute, w dobie Facebooka i Instagrama "jedynymi ludźmi czerpiącymi korzyści z tego, że nie używamy adekwatnych technologii, są przestępcy, gwałciciele i terroryści". (PAP)

Państwa członkowskie UE przyjęły przepisy w sprawie przewoźników drogowych

Kraje Unii Europejskiej w czwartek w Brukseli przyjęły przepisy dotyczące przewoźników drogowych, czyli tzw. pakiet mobilności. Sprzeciw ośmiu krajów, w tym Polski, nie wystarczył, aby zablokować te budzące kontrowersje regulacje.

Przepisy będą musiały jeszcze być formalnie zaakceptowane przez Parlament Europejski w głosowaniu na posiedzeniu plenarnym.

Pakiet mobilności zakłada m.in. objęcie delegowaniem kierowców w transporcie międzynarodowym. To regulacje, którym sprzeciwia się część krajów, w tym Polska, wskazując na ich protekcjonistyczny charakter. Przyjęcie zmian forsowały kraje Zachodu, głównie Francja i Niemcy. Zapisy pakietu oznaczają duże utrudnienia dla firm transportowych z Europy Środkowo-Wschodniej działających na Zachodzie, powodując wzrost obciążeń administracyjnych i kosztów.

Pakiet jest krytykowany m.in. za to, że zakłada obowiązkowe, okresowe powroty ciężarówek, które operują poza granicami kraju, w którym mieści się siedziba firmy, do tego kraju. Budzi to szereg kontrowersji nie tylko ze strony krajów UE, ale również Komisji Europejskiej. Przeciwnicy przepisów wskazują, że ciężarówki będą musiały wracać co osiem tygodni do kraju, w którym znajduje się siedziba firmy, bez ładunku, a to oznacza, że niepotrzebnie będą emitowały CO2 do atmosfery, zanieczyszczając środowisko.

We wtorek w Brukseli z unijnymi komisarzami rozmawiał na ten temat minister infrastruktury Andrzej Adamczyk. W spotkaniach brali też udział ministrowie transportu innych krajów UE.

Adamczyk powiedział dziennikarzom, że Polska liczy na usunięcie z unijnego pakietu mobilności najbardziej szkodliwych zapisów, szkodzących nie tylko gospodarce, ale i środowisku. "Liczba krajów, które nie zgadzają się z zapisami pakietu mobilności w tym kształcie, jaki jest proponowany, rośnie" - powiedział dodając, że krytycznych wobec tej regulacji jest obecnie dziewięć państw.

Nie wykluczył złożenia w przyszłości skargi przez Polskę do Trybunału Sprawiedliwości UE przeciwko przepisom, jeśli regulacje zostaną przyjęte "w nieakceptowalnej formie". Wskazał, że ewentualnej skargi do Trybunału nie wykluczają też inne kraje krytyczne wobec regulacji.

Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)

Zaostrzono przepisy dotyczące warunkowego zwalniania terrorystów

Osoby skazane w Wielkiej Brytanii za terroryzm będą mogły warunkowo wyjść z więzienia dopiero po odbyciu dwóch trzecich kary i tylko za zgodą komisji ds. zwolnień warunkowych. W środę weszła w życie ustawa blokująca automatyczne warunkowe zwalnianie w połowie wyroku.

Zmiana przepisów jest reakcją na dwa niedawne ataki terrorystyczne w Londynie - w Fishmongers' Hall pod koniec listopada 2019 roku oraz w Streatham w południowym Londynie 2 lutego br. Sprawcami obu były osoby dopiero co wypuszczone z więzień, gdzie odsiadywały wyroki za islamistyczny terroryzm.

Ponieważ w piątek warunkowo zwolniony miał zostać kolejny skazany za terroryzm - 42-letni Mohammed Zahir Khan - rząd Borisa Johnsona chciał, aby do tego czasu ustawa zaczęła obowiązywać, co pozwoliłoby zablokować jego wyjście na wolność. Khan w maju 2018 roku został skazany na 4,5 roku pozbawienia wolności za zachęcanie do terroryzmu. Przyznał się do zamieszczania na Twitterze oświadczeń Państwa Islamskiego, w których ta organizacja wzywała do przeprowadzania zamachów, oraz rozpowszechniania materiałów mających na celu podżeganie do nienawiści na tle religijnym.

Rządowy projekt ustawy został przyjęty w ekspresowym tempie. 12 lutego - podczas jednego dnia - przeszedł przez wszystkie etapy ścieżki legislacyjnej w Izbie Gmin i bez głosu sprzeciwu zostały przesłany do Izby Lordów. Ta się zajęła projektem w poniedziałek, pierwszego dnia po półtoratygodniowej przerwie zimowej, i również w ciągu jednego posiedzenia zakończyła debatę, zaś w środę po południu uzyskał on aprobatę królowej, co oznacza wejście w życie.

Zgodnie z ustawą, skazani za terroryzm mogą być przedterminowo zwalniani dopiero po odbyciu dwóch trzecich kary i tylko za aprobatą komisji ds. zwolnień warunkowych, a nie, tak jak to było dotychczas, automatycznie po odbyciu połowy kary. Nowe zasady odnoszą się nie tylko do przyszłych skazanych, ale także do tych obecnie odbywających wyroki.

Jak się szacuje, nowa ustawa będzie zastosowana do ok. 50 osób odbywających kary więzienia za przestępstwa o charakterze terrorystycznym, przy czym ok. 20 z nich miało zostać wypuszczonych w ciągu najbliższych miesięcy.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Ambasadorowie UE uzgodnili mandat do negocjacji z Wielką Brytanią

Unijni ambasadorowie uzgodnili w poniedziałek mandat w sprawie negocjacji przyszłych stosunków z Wielką Brytanią - poinformowały źródła dyplomatyczne. We wtorek mają go zaakceptować unijni ministrowie. Jeśli tak się stanie w przyszłym tygodniu ruszą rozmowy z Londynem.

Jedną z kluczowych kwestii w dokumencie, który będzie wyznaczał ramy dla głównego negocjatora ze strony UE Michela Barniera, są gwarancje w sprawie uczciwej konkurencji. Chodzi o równe zasady działania dla firm w UE i Wielkiej Brytanii, tak by przedsiębiorstwa z Wysp korzystając z niższych standardów pracy, czy ochrony środowiska nie zdobywały w ten sposób przewagi konkurencyjnej nad tymi z UE.

Bruksela chce aby Londyn przyjął takie same regulacje w różnych dziedzinach, od pomocy publicznej po standardy pracy i standardy socjalne. Według nieoficjalnych informacji na wniosek Francji w tekście zapisano, że unijne standardy będą punktem odniesienia, by stwierdzić w przyszłości, czy Wielka Brytania spełnia swoje obowiązali jako strona umowy.

Zjednoczone Królestwo opuściło UE 31 stycznia, a na początku marca strony mają rozpocząć negocjacje w sprawie przyszłych wzajemnych stosunków. Celem rozmów jest uzgodnienie do końca roku umowy, która obejmowałaby szereg zagadnień, od handlu, przez bezpieczeństwo, rybołówstwo, przestrzeń kosmiczną, po współpracę w zakresie środowiska.

Czasu na negocjacje jest niewiele, bo okres przejściowy dla Wielkiej Brytanii w UE trwa do 31 grudnia 2020 roku. Część dyplomatów wskazuje, że wynegocjowanie partnerstwa może okazać niemożliwe w tak krótkim czasie, zważywszy na to, jak szeroka jest gama tematów, z którymi muszą zmierzyć się strony.

Barnier mówił na początku miesiąca, że Unia Europejska jest skłonna wynegocjować ambitną umowę handlową, która nie będzie zawierała żadnych taryf i kontyngentów na wszystkie towary trafiające na jednolity rynek. Bruksela chce także ambitnego porozumienia w sprawie usług, które obejmuje m.in. handel cyfrowy, własność intelektualną i dostęp do rynków zamówień publicznych.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)

Merkel po szczycie UE ws. budżetu: różnice zbyt duże, by osiągnąć porozumienie

Różnice są wciąż zbyt duże, aby osiągnąć porozumienie - powiedziała w piątek kanclerz Niemiec Angela Merkel po fiasku szczytu UE w Brukseli, dotyczącego unijnego budżetu na lata 2021-2027.

"Będziemy musieli ponownie przyjrzeć się sprawie" - powiedziała Merkel i podkreśliła, że data następnego szczytu w sprawie budżetu nie została jeszcze ustalona. "Decyzję podejmie przewodniczący Rady Europejskiej" - zaznaczyła.

Szef Rady Charles Michel zaznaczył, że rozmowy są bardzo trudne m.in. ze względu na dziurę po brexicie, która wynosi 60-74 mld euro w okresie siedmiu lat. Belg zapowiedział konsultacje ze stolicami w najbliższych dniach i tygodniach, ale nie poinformował, kiedy zamierza podjąć kolejną próbę ustalenia budżetu.

Przedstawione na szczycie porozumienie ws. budżetu zostało odrzucone jako niewystarczające przez kilkanaście krajów, określanych jako przyjaciele polityki spójności, w tym Polskę. Grupa tych państw jednomyślnie opowiedziała się przeciw obniżeniu wielkości budżetu UE. (PAP)

Think tank: spełnienie obietnic wyborczych trudne bez wzrostu podatków

Nowy brytyjski minister finansów Rishi Sunak, aby dotrzymać obietnice złożone przez konserwatystów podczas kampanii wyborczej, będzie musiał albo podnieść podatki, albo zrezygnować z rządowych planów zrównoważenia budżetu - ostrzegł w środę Instytut Studiów Fiskalnych (IFS).

Sunak, który objął stanowisko przed niespełna dwoma tygodniami po niespodziewanej rezygnacji Sajida Javida, ma 11 marca przedstawić projekt budżetu na nowy rok finansowy, zaczynający się w Wielkiej Brytanii w kwietniu.

Nowy szef resortu finansów znajduje się pod presją, by zwiększyć wydatki budżetowe, zwłaszcza na publiczną służbę zdrowia, opiekę socjalną, szkoły i policję, co zostało obiecane w kampanii wyborczej, a ponadto już po niej rząd zapowiedział duże inwestycje w infrastrukturę. Z drugiej strony obowiązują go cele fiskalne, które zakładają zrównoważenie budżetu do 2022 roku.

IFS, niezależny think tank zajmujący się sprawami gospodarczymi, ostrzega, że pogodzenie tego nie będzie możliwe bez podniesienia podatków, a także że poluzowanie lub porzucenie reguły wydatkowej, która została zapisana w ostatnim programie wyborczym konserwatystów, podważy wiarygodność wszelkich celów fiskalnych rządu.

Jednak w programie wyborczym konserwatystów znalazła się też obietnica, że nie podniosą oni podatku od dochodów, VAT ani składek na ubezpieczenie społeczne.

Jak wskazuje IFS, nawet przy dotychczasowych planach wydatków, deficyt w przyszłym roku finansowym może sięgnąć 63 miliardów funtów, co byłoby o 23 miliardy więcej niż przewidywała ostatnia prognoza, zatem już bez zwiększenia wydatków zrównoważenie budżetu do 2022 roku stanęłoby pod znakiem zapytania. Natomiast dodatkowe obiecane w wyborach wydatki spowodują, że może się to nie udać nawet do końca kadencji parlamentu, czyli do grudnia 2024 roku.

Poluzowanie bądź porzucenie reguły wydatkowej spowoduje, że deficyt znajdzie się w trendzie wzrostowym, co w dłuższej perspektywie jest nie do utrzymania - ostrzega IFS.

Think tank sugeruje, że sposobem na zwiększenie przychodów mogłoby być uwolnienie zamrożonej obecnie akcyzy na paliwo, zniesienie przyznanej przedsiębiorcom ulgi podatkowej od dochodów kapitałowych oraz podniesienie podatków lokalnych dla tych, którzy mieszkają w droższych nieruchomościach.

Wszystkie te sposoby są jednak trudne politycznie, bo uderzyłyby albo w dotychczasowych, albo - co dotyczy zwłaszcza akcyzy na paliwo - w nowych wyborców Partii Konserwatywnej.

Tymczasem Javid występując w środę w Izbie Gmin ostrzegł rząd, aby nie rezygnował z dyscypliny fiskalnej. Zadeklarował pełne poparcie dla premiera Borisa Johnsona oraz swojego następcy, ale podkreślił, że Sunak musi mieć możliwość wykonywania pracy bez obaw i nacisków.

Javid odniósł się też do własnej rezygnacji. Podkreślił, że próba zmuszenia go do usunięcia doradców, co było faktycznym podporządkowaniem ministerstwa finansów urzędowi premiera, była sprzeczna z interesem narodowym, gdyż konfrontowanie różnych poglądów jest niezbędne dla właściwego funkcjonowania rządu.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Członkowie Partii Pracy zaczęli głosowanie w wyborach nowego lidera

Członkowie i zarejestrowani sympatycy brytyjskiej opozycyjnej Partii Pracy rozpoczęli w poniedziałek głosowanie w wyborach nowego lidera ugrupowania, który zastąpi Jeremy'ego Corbyna. Zapowiedział on rezygnację po ciężkiej porażce laburzystów w grudniowych wyborach od Izby Gmin.

Do głosowania zakwalifikowała się trójka kandydatów: Keir Starmer, który w laburzystowskim gabinecie cieni jest odpowiednikiem ministra ds. brexitu, Rebecca Long-Bailey, pełniąca w nim rolę minister ds. biznesu oraz posłanka Lisa Nandy. Za zdecydowanego faworyta uważany jest Starmer, który reprezentuje umiarkowane skrzydło partii, ale biorąc pod uwagę, że wśród szeregowych członków radykalne poglądy gospodarcze Corbyna cieszą się sporą popularnością, nie należy przekreślać szans Long-Bailey.

Do głosowania uprawnionych jest nie tylko ok. 580 tys. członków partii (ta liczba obejmuje członkostwo pośrednie poprzez związki zawodowe), ale także 14,7 tys. zarejestrowanych sympatyków, którzy między 14 a 16 stycznia uiścili opłatę w wysokości 25 funtów. Duża liczba nowych członków - od czasu grudniowych wyborów do Partii Pracy zapisało się 114 tys. osób - również jest czynnikiem zwiększającym szanse Long-Bailey.

Głosowanie potrwa do 2 kwietnia. Wyborcy będą ustawiać kandydatów według preferowanej przez nich kolejności. Jeśli żaden z nich nie uzyska ponad 50 proc. głosów pierwszego wyboru, ostatni z kandydatów odpadnie, a oddane na niego głosy zostaną rozdzielone pomiędzy dwójkę pozostałych. Nazwisko nowego lidera ogłoszone zostanie 4 kwietnia.

W niedzielę cała trójka kandydatów zadeklarowała, że w przypadku wygranej zaoferuje pozostałym stanowisko w gabinecie cieni oraz że w razie przegranej chętnie wejdzie w skład takiego gabinetu formowanego przez zwycięzcę.

W wyścigu o partyjne przywództwo na początku było jeszcze troje innych kandydatów, ale Clive Lewis w pierwszym etapie nie uzyskał wystarczającego poparcia posłów i europosłów, odpowiadająca w gabinecie cieni za sprawy zagraniczne Emily Thornberry nie zebrała w drugim etapie koniecznego poparcia regionalnych struktur partii i afiliowanych związków zawodowych, zaś posłanka Jess Phillips wycofała się z rywalizacji nie widząc szans na wygraną.

Corbyn zapowiedział rezygnację nazajutrz po wyborach do Izby Gmin z 12 grudnia. Były one nie tylko czwartą kolejną przegraną wyborczą laburzystów, w tym drugą pod jego przywództwem, ale przyniosły głównemu ugrupowaniu opozycji najbardziej dotkliwą porażkę pod względem zdobytych mandatów od 1935 roku. W 650-osobowej Izbie Gmin laburzyści uzyskali ich zaledwie 202, a na dodatek stracili wiele okręgów, w których wygrywali niezmiennie od dziesięcioleci.

W minionym tygodniu Corbyn ogłosił, że rozważy stanowisko w laburzystowskim gabinecie cieni, jeśli jego następca mu je zaproponuje.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Harry i Meghan na wiosnę stracą prawo do nazwy SussexRoyal

Książę Harry i księżna Meghan na wiosnę, gdy formalnie ustąpią z roli wyższych rangą członków rodziny królewskiej, przestaną używać marki SussexRoyal, pod którą zamierzali prowadzić swoją dalszą działalność, poinformował w piątek wieczorem ich rzecznik.

Po podjętej na początku stycznia przez parę - noszącą tytuły księcia i księżnej Sussex - decyzji o ograniczeniu pełnienie obowiązków członków rodziny królewskiej, trwały dyskusje, czy mogą oni używać nazwę SussexRoyal, pod którą funkcjonuje m.in. ich strona internetowa czy konto na Instagramie.

Rzecznik wyjaśnił, że zgodnie z obowiązującymi regulacjami dotyczącymi użycia słowa "royal", para nie będzie miała już do tego prawa i przyjęła to do wiadomości. Poinformował również, że w związku z tymi ustaleniami Harry i Meghan wycofali złożony w lipcu zeszłego roku wniosek o zarejestrowanie nazwy SussexRoyal jako chronionego znaku towarowego.

"Książę i księżna skupiają się na planach utworzenia nowej organizacji non-profit, ale biorąc pod uwagę specyficzne zasady rządu brytyjskiego dotyczące używania słowa +royal+, uzgodniono, że ich organizacja non-profit, gdy zostanie zaprezentowana wiosną tego roku, nie zostanie nazwana Sussex Royal Foundation. Od wiosny 2020 r. książę i księżna Sussex nie zamierzają używać słowa +SussexRoyal+ na żadnym polu" - oświadczył rzecznik.

Według komentatorów zajmujących się rodziną królewską, utrata przez Harry'ego i Meghan prawa do marki SussexRoyal jest dla nich bardzo poważnym ciosem, bo to pod nią skupiała się cała dotychczasowa działalność, a ich książęce tytuły mają znacznie mniejszą moc przyciągania niż słowo "królewski".

W środę poinformowano, że Harry i Meghan formalnie ustąpią z roli wyższych rangą członków brytyjskiej rodziny królewskiej oraz przestaną reprezentować królową z dniem 31 marca. Ich rzecznik dodał wówczas, że książęca para powróci z Kanady, gdzie obecnie przebywa, do Wielkiej Brytanii pod koniec tego miesiąca, po czym jeszcze w lutym oraz w marcu weźmie udział w sześciu oficjalnych wydarzeniach, w tym w uroczystościach z okazji przypadającego 9 marca Dnia Wspólnoty Narodów. Zapewnił on też, że Harry i Meghan będą "regularnie" bywać w Wielkiej Brytanii.

Rzecznik wyjaśnił też, że Harry i Meghan zachowają prawo do tytułów Jego/Jej Królewskiej Wysokości (HRH), choć nie będą ich używać (co pozostawia im drogę powrotną do rodziny królewskiej, gdyby w przyszłości zmienili zdanie).

Harry - młodszy syn następcy tronu, księcia Karola - oraz jego amerykańska żona na początku stycznia niespodziewanie ogłosili, że zamierzają ograniczyć swoje obowiązki jako członków rodziny królewskiej, dzielić czas między Wielką Brytanią i Ameryką Północną oraz samodzielnie się utrzymywać. Jak dali do zrozumienia, przyczyną tego była presja związana z życiem pod nieustanną obserwacją mediów.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Image

Świetna aplikacja! Pobierz!

Image
Image

Jesteś świadkiem ciekawych wydarzeń?

Zarejestruj się i podziel się swoją historią

Autorzy 

Zostań autorem
Image
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies - Polityka prywatności. Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych - RODO. Więcej dowiesz się TUTAJ.