Muzyczno-teatralny świat młodej aktorki i wokalistki, Weroniki Brudzińskiej
Młoda aktorka i wokalistka, której talent oraz wyjątkowy urok zdobywają serca dzieci i dorosłych. Obecnie jest jednym z najjaśniejszych talentów polskiej sceny rozrywkowej w Londynie. Znakomite kreacje aktorskie w wielu bajkach przyniosły jej rozgłos i uznanie, a marzenie o graniu w prestiżowych musicalach w Londynie i Nowym Jorku jest coraz bliżej spełnienia.
Ta piękna artystka jest prawdziwym wzorem dla młodego pokolenia. Łączy w sobie niezwykłą energię, pasję do sztuki oraz zdolność do przekazywania magicznych historii na scenie oraz uczenia dzieci i młodzieży muzyki w polskiej szkole sobotniej.
Poznajmy bliżej tę fascynującą osobowość, która ma wszystko, by zrobić wielką karierę na światowym rynku muzyczno-teatralnym.
Weronika Brudzińska – z teatrem związana jest od 11 lat. Przez ten czas stworzyła wiele kreacji aktorskich, grając różne role w bajkach dla dzieci i młodzieży. Zmierzyła się również z literaturą poważną, wcielając się na przykład w rolę Klary w „Ślubach Panieńskich”. Współpracowała z „Polskim Studio Teatralnym” w Wilnie przy spektaklu „A to Polska właśnie”, opartym na scenach z „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego. Realizuje się również jako wokalistka. Zaśpiewała w koncercie „Nie kochać w taką noc to grzech”, w którym wykonała przeboje z lat 20-tych, a także wystąpiła na festiwalu teatralnym w Polskim Radio Rzeszów. Teraz po latach pracy w teatrze, postanowiła kształcić się dalej na studiach teatralnych na Uniwersytecie Royal Holloway w Londynie, a w każdą sobotę pracuje w Polskiej Szkole Sobotniej im. Marii Skłodowskiej-Curie Putney-Wimbledon jako nauczycielka muzyki, co sprawia jej ogromną radość.
Agnieszka: Kiedy w Twoim życiu pojawiło się aktorstwo i muzyka?
Weronika: Nie pamiętam swojego życia bez muzyki. Chyba tak jak każda czteroletnia dziewczynka, oprócz zabawy laleczkami, wyobrażałam sobie, że jestem sławną piosenkarką, włączałam kamerę na komputerze i nagrywałam „swoje” przeboje. Jak już byłam troszkę starsza, kilkukrotnie występowałam podczas Festiwalu Poezji dla dzieci i młodzieży „Wierszowisko”, podczas którego zostałam zauważona i zaproszona do amatorskiego teatru dla dzieci. Od tego momentu stanowi on dużą część mojego życia.
Występujesz w różnego rodzaju sztukach przeznaczonych zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych?
Tak, obecnie można mnie zobaczyć w sztukach dla dzieci Teatru POSK Dzieciom, które są wystawiane dwa razy do roku, ale brałam też udział w spektaklach takich jak „Śluby Panieńskie” Aleksandra Fredry, czy w „A to Polska właśnie” opartym na scenach z „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego.
Z perspektywy czasu, myślę, że dosyć wcześnie zaczęłam występować w sztukach dla dorosłych. Ze względu na to, że zawsze byłam bardzo ambitną osobą, jako mała dziewczynka, denerwowałam się tym, iż nie rozumiem w pełni tekstu. Teraz wiem, że nawet dorosłym aktorom jego interpretacja potrafi spędzać sen z oczu. Mam jednak to szczęście, że współpracuję z zawodowcami, a przede wszystkim z moim mentorem, aktorem i reżyserem, Sławomirem Gaudynem, który od zawsze dzielił się ze mną ekspercką wiedzą, wspierał i pomagał odnaleźć własną drogę zawodową.
Jako wokalistka, w jakim repertuarze czujesz się najlepiej?
Odpowiedź zawsze była prosta – we wszystkich piosenkach w tonacji molowej, czyli z melodią, którą odbieramy jako smutną. Jednak ostatnimi czasy wiele osób wspomniało mi, że ładnie brzmię w piosenkach w języku jidysz. Chyba mogę zdradzić, iż niedługo będzie można taki repertuar w moim wykonaniu usłyszeć.
Pięknie rozwijasz swoje pasje na deskach nie tylko Teatru w Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym w Londynie, ale także poza nim. Latem występowałaś w Rzeszowie?
Ślicznie dziękuję za miłe słowa. Tak, zostałam zaproszona przez Polskie Radio Rzeszów, a tak konkretnie, przez prezesa radia, pana Przemysława Tejkowskiego, na wydarzenie artystyczne w ramach Sceny Letniej. Śpiewałam tam m.in. „Początek Drogi” Michała Bajora i „Teatr uczy nas żyć” Zbigniewa Wodeckiego. Było to przeżycie jedyne w swoim rodzaju – nie dość, że nie występowałam wcześniej w Rzeszowie, to jeszcze oprócz zebranej publiczności, koncert transmitowany był również w radio. Sam fakt, że ktoś, jadąc samochodem, mógł posłuchać piosenek w moim wykonaniu, podnosił poziom stresu, a przecież w audycji na żywo powtórzeń nie ma.
Czy jako śpiewająca artystka wolisz występować w kostumie czy bez niego?
Szczerze mówiąc, na tym etapie, czyli na początku mojej „kariery”, nie ma to dla mnie wielkiego znaczenia. Oczywiście w kostiumie łatwiej jest wcielić się w rolę. Sama się o tym przekonałam na próbie do „Księżniczki na ziarnku grochu”. Ćwicząc w dżinsach i bluzie, przyłapałam się na tym, że stałam ze skrzyżowanymi rękoma, czego prawdopodobnie nie zrobiłabym, grając w sukni balowej. Dla mnie to jednak takie niuansiki, które czasami lekko utrudniają pracę, ale w chwili wejścia na scenę ulatują jak dym z komina.
Jaki jest Twój ulubiony spektakl, w którym wystąpiłaś?
Przychodzą mi do głowy dwa spektakle. W październiku 2019 roku grałam, w już wcześniej wspominanym, przedstawieniu „A to Polska właśnie” na podstawie scen z „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego. Po występie w Londynie cały zespół został zaproszony do Wilna, aby zaprezentować się na IX Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym „Wileńskie spotkania Sceny Polskiej”. Myślę, że ten spektakl był wyjątkowy ze względu na obsadę. Była niesamowita atmosfera, z każdym można było porozmawiać, wspólnie się pośmiać, a na próbach wszyscy siedzieli jak zaczarowani, gdy kolega bądź koleżanka śpiewali swoją piosenkę. Większość czasu spędzaliśmy razem, nawet poza próbami. Nie mogę też nie wspomnieć o wielkiej niespodziance, którą zrobili mi z okazji moich 16-tych urodzin – ale to już opowieść na następny raz!
A drugi spektakl to premiera (wtedy) nowopowstałego teatru POSK Dzieciom, „Powtórka z Czerwonego Kapturka” w reżyserii Sławomira Gaudyna. Był to dla nas wielki sukces, ponieważ widownia pękała w szwach, a swoje zadowolenie pokazała owacjami na stojąco. Martwiliśmy się, że na przedstawienie nowego teatru, którego nikt jeszcze nie znał, przyjdzie mało osób. Ale na szczęście bardzo się myliliśmy!
Co jest dla Ciebie trudniejsze – śpiew czy gra aktorska?
Ciężko mi na to pytanie odpowiedzieć. Kocham obie rzeczy – dlatego wybrałam sobie taki kierunek studiów, na którym można łączyć i muzykę i aktorstwo. Choć... pierwsza myśl to chyba jednak śpiew. Pod koniec kwietnia trafiłam pod skrzydła wspaniałej osoby, Bożeny Stasiowskiej-Chrobak, która profesjonalnie uczy mnie śpiewu, pokazuje, jak wydobywać te najpiękniejsze dźwięki „z głową”, a tak naprawdę „brzuchem”! Przed poznaniem techniki śpiewania, bardzo często traciłam głos, brakowało mi oddechu – wszystko wskazywało na to, że umiem śpiewać czyściutko, ale niezdrowo. I tu zaczęły się schody… trzeba było oduczyć się tego, co uważałam za normalne i wejść w totalnie nowy świat. Pomimo tego, po chwili zastanowienia, myślę, że więcej trudu kosztuje mnie aktorstwo, gdyż muzyka w naszym domu była od zawsze i mogłam liczyć na profesjonalne wskazówki bądź konstruktywne uwagi. Tak jak już wspominałam, najtrudniejsza jest interpretacja tekstu. W tym momencie przychodzi mi od razu do głowy przykład z występu, w którym śpiewałam piosenkę „Tomaszów” Ewy Demarczyk, opowiadającą o bolesnych wspomnieniach rozstania z ukochaną. Ciężko było mi wczuć się w sytuację, ponieważ takiego uczucia nie doznałam. Przed próbami do występu, dużo godzin spędziłam w Internecie, próbując znaleźć różne interpretacje wiersza Tuwima. Rozmawiałam też ze znajomymi, pytając, czy mogą opowiedzieć mi swoimi słowami o wspomnianym uczuciu. Najtrudniejsze jednak było splecenie tego w całość.
Gdzie będzie można zobaczyć Cię w najbliższym czasie?
Zapraszam na „Księżniczkę na ziarnku grochu” Teatru POSK Dzieciom, który ma swoją premierę zaplanowaną na 5 listopada w sali teatralnej Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego w Londynie. Jest to bajka znana przez większość osób, opowiadająca o księciu, który nie może znaleźć swojej przyszłej żony. Gdy przychodzi do zamku dziewczyna, twierdząc, że jest księżniczką, rodzina poddaje ją testowi, aby sprawdzić, czy mówi prawdę. Będzie, jak to w bajce bywa, śmiesznie, pouczająco i magicznie! Nie zabraknie również pięknych piosenek i wspaniałej choreografii, co pozwoli widzom przenieść się z nami w świat teatru.
Obecnie pracuję także nad repertuarem piosenek żydowskich. Na początku trochę się ich obawiałam, ponieważ to całkiem nowe wyzwanie, teraz jednak śmiało mogę powiedzieć, że je pokochałam, a wykonywanie sprawia mi ogromną przyjemność. Na dzień dzisiejszy, nie umiem Państwu podać dokładnej daty tego koncertu, ale już teraz serdecznie zapraszam na spotkanie z pięknymi piosenkami i moją osobą.
Jakie są Twoje plany i marzenia do spełnienia?
Widzę, że trudnych pytań nie ma końca! (uśmiech)
Skupiam się na razie na tych planach krótkoterminowych, ponieważ od nich zależy, jak dalej potoczy się moje życie. Jednym z nich są studia na moim wymarzonym Uniwersytecie Royal Holloway - marzenie, które udało mi się urzeczywistnić. Mam nadzieję, że za dwa lata będę zadowolona z tego, co na nich osiągnęłam i z tego, iż wyszłam ze swojej strefy komfortu oraz zgłębiłam swoją wiedzę teatralną, mając na uwadze jej różne aspekty.
Sięgając troszkę dalej w przyszłość, takim największym marzeniem byłoby zagranie w teatrze na West Endzie i zobaczenie, jak takie teatry (z wieloosobową ekipą) pracują za kulisami. Równie miło byłoby zagrać za granicą – nigdy nie byłam np. w Ameryce – i móc pozwiedzać sobie trochę (między próbami) Nowy Jork i Waszyngton.
A marzenia poza karierą? Obym miała zdrową i szczęśliwą rodzinkę, a reszta sama się ułoży.
Życzę Ci, Weroniko, spełnienia tych marzeń i dziękuję, że zechciałaś udzielić mi wywiadu!
autor: Agnieszka Kuchnia-Wołosiewicz