ING: Dwucyfrowa inflacja efektem szoków cenowych po inwazji na Ukrainę
Dwucyfrowa inflacja jest efektem szoków cenowych po inwazji na Ukrainę. Nie należy jednak ignorować czynników krajowych. Inflacja bazowa może okazać się najwyższa od początku wyliczeń NBP w 2001 rok - ocenili w piątek analitycy ING BSK
Bank ING opublikował komentarz do piątkowej informacji GUS o tym, że inflacja CPI za marzec wyniosła r/r 11 proc. Według analityków banku dwucyfrowa inflacja jest "w dużej mierze" efektem szoków cenowych wywołanych inwazją Rosji na Ukrainę. Zwrócono uwagę, że "skokowy" wzrost cen paliw (28,1 proc. m/m) wywarł presję na ceny energii. "To przełożyło się na wzrost kosztów użytkowania mieszkania" - wyjaśnili. Przypomniano, że jednocześnie utrzymuje się "wysoka inflacja cen żywności" - w marcu artykuły spożywcze były o 9,6 proc. droższe niż przed rokiem.
Analitycy podkreślili, że wysoka inflacja nie jest wyłącznie konsekwencją wojny. "W I kwartale 2022 r. utrzymała się silna koniunktura gospodarcza (wzrost PKB mógł przekroczyć 7 proc. r/r) i dodatnia luka produktowa" - napisali. Według nich to wskazuje, że wzrost cen w Polsce "ma szeroko zakrojony charakter". ING szacuje, że inflacja bazowa z wyłączeniem cen żywności i energii wzrosła w marcu do 6,9 proc. r/r - jeżeli te dane potwierdzi NBP, będzie to najgorszy wynik w historii wyliczeń NBP (od stycznia 2001).
"Sytuacja na rynku pracy pozostaje napięta, co przekłada się na dwucyfrowy wzrost wynagrodzeń i nakręcanie się spirali cenowo-płacowej" - wskazał ING. "Wyższe koszty energii i innych surowców, w połączeniu z rosnącymi kosztami pracy, generują presję kosztową. W obronie marż firmy są zmuszone podnosić ceny swoich wyrobów, co w warunkach rosnących dochodów konsumentów i wysokich oczekiwań inflacyjnych jest akceptowane przez nabywców" - wyjaśnili.
Ekonomiści banku uważają, że "musimy się przyzwyczaić do dwucyfrowych odczytów inflacji, z którymi możemy mieć do czynienia nawet do końca tego roku". Analitycy są zdania, że lokalny szczyt przypadnie prawdopodobnie na połowę roku, a średnioroczny wzrost cen wyniesie "ok. 11 proc".
Według ING w przyszłym roku wzrost cen będzie "nadal wysoki", a do celu NBP inflacja wróci "najwcześniej w 2024 r.". "Kształtowanie się cen w 2023 będzie m.in. pochodną decyzji co do przyszłości tarcz antyinflacyjnych oraz skali efektów drugiej rundy" - podkreślili.
W komentarzu przypomniano, że zdławienie inflacji jest obecnie priorytetem RPP "z uwagi na rosnące ryzyko odkotwiczenia się oczekiwań inflacyjnych". W ocenie ING w perspektywie jest "znacząca stymulacja fiskalna", która ma związek z kolejnymi obniżkami podatków bezpośrednich, wyższymi wydatkami w związku z napływem uchodźców, wzrostem wydatków na zbrojenia. Te działania "wymagają bardziej restrykcyjnej polityki pieniężnej".
Mając to na uwadze, analitycy oczekują, że w maju RPP dokona kolejnej podwyżki stóp procentowych. Zaznaczono jednak, że "jej skala może być niższa niż w kwietniu, kiedy stopy podniesiono o 100pb". "W 2022 stopa referencyjna NBP może wzrosnąć do 6,5 proc., a w 2023 potencjalnie nawet do 7,5 proc." - wskazali.
Główny Urząd Statystyczny poinformował w piątek, że ceny towarów i usług konsumpcyjnych w marcu 2022 r. wzrosły rdr o 11,0 proc., a w porównaniu z poprzednim miesiącem ceny wzrosły o 3,3 proc. Wcześniej w szacunku flash GUS podawał, że w marcu ceny rdr wzrosły o 10,9 proc., a mdm wzrosły o 3,2 proc. (PAP)