O kulturze niezależnej - wywiad z Jarosławem Heblem - Redaktorem Naczelnym "Mojej Przestrzeni Kultury"
Jest rozmówcą, którego trudno zaszufladkować. Łączy w sobie pasję do literatury, czułość wobec teatru i przekonanie, że kultura nie potrzebuje zgody żadnej instytucji, by istnieć – wystarczy człowiek, który chce o niej mówić, pisać, dzielić się nią z innymi. Spotkaliśmy się, by porozmawiać o pisaniu, recenzowaniu i czytaniu – nie dla poklasku, lecz z potrzeby serca. To rozmowa o wytrwałości, niezależności, a także o tym, dlaczego warto czytać „tak, jakby miało się zaczytać na śmierć”.
Jarosław Hebel – redaktor naczelny nieregularnika artystyczno-literackiego „Moja Przestrzeń Kultury”. Lubi literaturę i kocha teatr. Jest autorem książek: „Legenda Marka Hłaski” (2021), „Od Bułhakowa do Olgi Tokarczuk. Zapiski teatralne i inne teksty” (2023) i „Kilka esejów o Marku Hłasce” (2024).
Co było pierwsze – miłość do literatury czy do teatru?
To bardzo trudne pytanie. Kocham zarówno literaturę, jak i teatr. Ale jednak – co by nie mówić – najpierw stykamy się w swoim życiu z literaturą. A zatem – literatura! Miłość do teatru chyba we mnie dojrzewała – powoli, aczkolwiek cały czas... Najpierw był to teatr telewizji, słuchowiska radiowe, aż zacząłem regularnie bywać na spektaklach teatralnych granych na żywo. Mam to wielkie szczęście, że mieszkam w Warszawie, więc wybór jest spory. Kto chce, może się o tym przekonać, siegając po moją książkę „Od Bułhakowa do Olgi Tokarczuk. Zapiski teatralne i inne teksty”.
Jak wyglądało pierwsze zetknięcie z książką, która zrobiła na Panu największe wrażenie?
Jestem znany jako miłośnik twórczości Marka Hłaski, ale chyba wszystkich zaskoczę, jeżeli powiem, że to nie książka Hłaski zrobiła na mnie największe wrażenie, ale „Wierna rzeka”, po którą sięgnąłem po obejrzeniu ekranizacji powieści Żeromskiego w reż. Tadeusza Chmielewskiego. I później zdarzało mi się wracać do tej pozycji Stefana Żeromskiego wielokrotnie. Tak samo miałem z „Lalką”, którą uważam nie tylko za najgenialniejszą powieść Bolesława Prusa, ale w ogóle za najwspanialszy utwór literacki w dziejach polskiej literatury. Przy czym, jeżeli chodzi o „Lalkę”, znacznie bardziej cenię serial zrealizowany przez Bera, niż film w wersji kinowej w reż. Wojciecha Jerzego Hasa. Tego reżysera również cenię, ale za zupełnie inny film – „Pętlę” nakręconą na podstawie opowiadania Marka Hłaski. Film bardzo surowy w swojej wymowie, z genialnymi kreacjami: Holoubka, Fijewskiego, Śląskiej czy Szmigielówny.
Dlaczego akurat Marek Hłasko stał się jednym z głównych bohaterów /podmiotów/ Pana twórczości?
Nie lubię się chwalić, ale owszem jestem autorem dwóch pozycji książkowych poświęconych Hłasce – „Legenda Marka Hłaski” (2021) i „Kilka esejów o Marku Hłasce” (2024). A dlaczego Hłasko...? Nie mam wątpliwości, że nie mieliśmy bardziej utalentowanego pisarza. Jego książki, poza drobnymi mankamentami, w zasadzie wytrzymały próbę czasu. Gdy sięgam po Hłaskę, mam wrażenie, jakby czytane przeze mnie teksty zostały napisane dosłownie przed chwilą. W jego opowiadaniach i powieściach ludzkie emocje są aż do bólu prawdziwe, a niektóre fragmenty jego tekstów mają status uniwersalny (czytaj: kultowy), jak np. „Przed każdym dobrym uczcuciem człowieka trzeba klękać jak przed świętością, jak przed gwiazdą. Ochraniać, nieść jak światło, a jeśli jest tego chociaż iskierka, to dmuchać aż do utraty tchu” („Ósmy dzień tygodnia”). Dodatkowo zaś – jest to pisarz, którego twórczość wyrasta z buntu, czyli w proteście przeciwko ogólnie pojmowanemu złu. Jak napisał sam Hłasko w polemice opublikowanej na łamach paryskiej „Kultury”: „Wierzę w bunt jako najwyższą formę nienawiści do terroru, ucisku oraz niesprawiedliwości i wierzę również, że nie ma buntu bez celu, chociaż w interesie świata, który kocha swych buntowników, leży to, aby ich zabić”.
Jak wygląda Pana rytuał pisarski – kawiarnia, cisza, muzyka?
Pragnę bardzo wyraźnie podkreślić, że nie jestem, nie byłem i nie będę pisarzem. Koniec. Kropka. Amen. Moje teksty, które ukazują się aktualnie wyłącznie na stronie „Mojej Przestrzeni Kultury”, piszę w domu na już nieco zużytym laptopie, pośród książek, co więcej – pośród portretów: Piłsudskiego, Hłaski i Charlesa Bukowskiego. Niektóre z moich książek można za darmo ściągnąć w pliku PDF ze strony „Mojej Przestrzeni Kultury”. A to, czy ktoś jest pisarzem, czy też nim zostanie, proszę wybaczyć – to już chyba najlepiej za jakiś czas ocenią nasi potomni.
Czy pisząc recenzję spektaklu, od razu ma Pan swoje zdanie (zaraz po wyjściu z teatru), czy ono się jeszcze „układa”?
Bardzo często mam swoje zdanie od razu... Wytrawnemu widzowi wystarczy obejrzeć spektakl, żeby miał wyrobiony swój osąd na jego temat. Cały tekst jednak – to prawda – przez jakiś krótki czas jeszcze układa się we mnie, nim chwycę za pióro, czy raczej siądę za klawiaturą i napiszę recenzję. Uważam, że cały proces twórczy jest jednak tak naprawdę sprawą bardzo indywidualną. Liczy się chyba też tzw. wyrobienie, które przychodzi wraz z doświadczeniem. Gdy ktoś pisze już pięćsetną recenzję, raczej nie zastanawia się nad szczegółami typu, jak powinien zacząć, na co zwrócić uwagę, gdyż przychodzi to na zasadzie automatyzmu. Nie należy jednak zakładać, że każda napisana przez niego recenzja będzie taka sama. Ma jednak łatwość w pisaniu takich tekstów, no i tyle...
Co daje Panu najwięcej radości w prowadzeniu „Mojej Przestrzeni Kultury”?
Fakt, iż jesteśmy czytani, że... obserwuje nas już prawie 25 tys. osób i ten krąg ludzi zainteresowanych naszymi publikacjami cały czas się powiększa; że powstała przestrzeń od nikogo niezależna, gdzie każdy, kto dobrze pisze, ma szansę opublikować swój tekst ze sfery kultury. Nie publikujemy tych stricte politycznych, odnoszących się do bieżącej sytuacji, ale to chyba nikogo nie powinno dziwić. Gdy powstawała „Moja Przestrzeń Kultury”, mogliśmy o tym jedynie pomarzyć, aby mieć własną, niezależną przestrzeń kulturalną. Muszę powiedzieć, iż bardzo sobie cenię możliwość chodzenia na zaproszenia do teatrów i recenzowania wystawianych w nich spektakli. To jest fantastyczne! O tym marzyłem i... spełnia się! Jak widać, ciężka i wytrwała praca może zacząć przynosić wspaniałe owoce.
Gdyby mógł Pan zamienić się miejscami z jednym pisarzem lub dramatopisarzem na jeden dzień – kto by to był?
Rozumiem, że jest to pytanie o to, którego z twórców najbardziej cenię?
Niekoniecznie. Może któryś miał ciekawe życie...
Ale będę się upierał... Z nieżyjących twórców cenię – Hłaskę, Bukowskiego, Jerofiejewa, Dostojewskiego i Czechowa. Z żyjących – Szczepana Twardocha, z którym jednak różni mnie podejście do naszej historii najnowszej. Ale – co pragnę dodać – bardzo brakuje mi w obrębie teatralnym klasyki literatury rosyjskiej. Uwielbiam literaturę rosyjską, do której zdarza mi się wracać. Nie rozumiem głupich pomysłów niektórych polityków i publicystów, którzy żądają wyautowania z przestrzeni publicznej wszystkiego, co ma jakikolwiek związek z Rosją. Całym sercem wspieram Ukrainę w wojnie z państwem Putina, ale... trudno jest zaprzeczyć, że klasyczna literatura rosyjska (Dostojewski, Czechow, Gogol, Jerofiejew itd.) mieści się w ścisłej czołówce literatury światowej. A tak już półżartem – Putin nawet nie zasługuje, żeby mógł czyścić buty Czechowowi czy Gogolowi.
Podzielam Pana zdanie na temat literatury rosyjskiej — towarzyszyła mi w czasie studiów polonistycznych jako przedmiot fakultatywny i wywarła na mnie głęboki wpływ. Wraz z nią cierpi dziś również wspaniała muzyka klasyczna rosyjskich kompozytorów, będąc wykluczaną z przestrzeni publicznej w następstwie wojny. Wracając do naszej rozmowy: jakiej literackiej rady udzieliłby Pan dziś samemu sobie z czasów, gdy stawiał Pan pierwsze kroki jako pisarz?
Widzę, że upiera się Pani, żeby tytułować mnie „pisarzem” (śmiech). Nie należę do ludzi, którzy uwielbiają udzielać rad komukolwiek. Jeżeli już bym musiał... To myślę, że... więcej cierpliwości, pokory i mniej ekscytacji... No i – tak dużo czytać, jakby miało się zaczytać na śmierć. Czytać, czytać i jeszcze raz czytać bez końca. Proszę mi wierzyć, że oczytanie później zaczyna procentować, jest więc bezcenne, jeżeli ktoś ma zamiar poruszać się w sferze kulturalno-literackiej. Co do młodości, ma ona to do siebie, że jak napisał Marek Hłasko w opowiadaniu „Trudna wiosna”: „(…) wszystko jest piękne, nawet na pewno, jeśli się ma te dwadzieścia parę lat. Wtedy są złudzenia i miłość – i wszystko jest do zdobycia, bo właśnie te głupie dwadzieścia lat. A potem przychodzi życie twarde, bezlitosne, obedrze człowieka do naga z tych złudzeń – i wtedy już nic nie zostaje z tych dwudziestu lat i z tej wiosny, i z tej miłości...”. Myślę, że Hłasko ma rację, gdyż tak to chyba mniej więcej cały czas wygląda.
Co, Pana zdaniem, pozostaje z człowieka – jako autora i człowieka – gdy przestaje pisać, mówić, grać?
Czy malować, rzeźbić, gdy mówimy o artytach z innych dziedzin. Zawsze powtarzam, że autorem się bywa... tego czy innego dzieła, czy nawet drobnego tekstu. Człowiekiem jest się przez całe życie. To już bardziej pytanie do psychologa, co w nas pozostaje, gdy odbiera się nam rzeczy, które uwielbiamy robić? Bo jak rozumiem, każdy proces twórczy wypływa w jakiejś mierze z potrzeby serca. Dodatkowo zaś mógłbym również zapytać, kto z nas w dzisiejszym świecie odkrywa się w całości? Panuje przekonanie, że jeżeli ktoś jest do bólu szczery, to na ogół przegrywa. Staje się mniej interesujący... itd. itp. Nie chcę tego oceniać, ale twierdzę, że współczesny świat (a może i nie tylko?) opiera się na fałszu.
Jakie są Pańskie plany i marzenia twórcze?
Dalej zamierzam rozwijać „Moją Przestrzeń Kultury”, która pozostaje oczkiem w mojej głowie, chociaż borykamy się z przeróżnymi problemami – przede wszystkim finansowymi. A mimo to – nieprzerwanie od ponad pięciu lat MPK cały czas jest obecna w sieci. I to jest chyba nie najgorszy prognostyk. Miałem w planach napisanie krótkiej książeczki o Piłsudskim, bohaterze mojej wczesnej młodości (ale nic z tego nie wyszło) i kiedyś bardzo chciałbym zmierzyć się z życiem i twórczością Charlesa Bukowskiego. Ale czas pokaże, jak to wszystko się poukłada, gdyż to raczej dalsza niż bliższa perspektywa. Póki co zachęcam wszystkich do czytania „Mojej Przestrzeni Kultury”, a tych piszących, którzy chcieliby spróbować swoich sił na naszym arystyczno-literackim portalu, zapraszam do przesyłania propozycji swoich krótkich tekstów na adres e-mail: This email address is being protected from spambots. You need JavaScript enabled to view it..
Dziękuję za rozmowę i życzę spełnienia tych mniejszych i większych marzeń.
Bardzo dziękuję...
Rozmawiała: Agnieszka Kuchnia-Wołosiewicz https://kuchniawolosiewicz.blogspot.com/
Fot. Archiwum prywatne J. Hebla.