Matt Metal


Matt Metal


Rozmowa o miłości do książek z Beatą Karbownik, czyli “matką chrzestną” literatury polskiej na emigracji

Previous Next

Czytanie pozwala nam latać, wierzyć, że w jednej chwili fantazja staje się rzeczywistością, a nasza wyobraźnia uwalnia się i rysuje tysiące niepowtarzalnych obrazów. Nagle możemy znaleźć się w innym świecie, w innym kraju, w innej „głowie”, w innym wymiarze. Książki uwalniają nasze emocje – śmiejemy się, płaczemy, ekscytujemy, a także otwierają nasze umysły. Spuścizna, którą nam zostawiają, jest bezcenna. O tym wszystkim opowiada moja rozmówczyni, czyli Beata Karbownik, którą okrzyknięto „matką chrzestną” literatury polonijnej w Wielkiej Brytanii.

https://www.facebook.com/watch/BetiCzyta/

Kiedy i jak literatura pojawiła się w Twoim życiu?

Trudno powiedzieć. Książki kochałam od dziecka. Uwielbiałam chodzić do mojej kuzynki, która przyjeżdżała do babci, gdyż miała u niej swoją małą szafkę, a tam oczywiście znajdowało się coś do czytania. W szkole podstawowej pani bibliotekarka miała ze mną nie lada problem. Nie wiedziała już, co mi wypożyczać, ponieważ szybko przeczytałam wszystkie książki dostosowane do mojego wieku. Pamiętam, że zapytała moją mamę, czy może polecać mi lekturę przeznaczoną dla nastolatków. Miałam wtedy osiem czy dziewięć lat. (śmiech!)

Jakie dzieła lubisz najbardziej?

Nie mam swojego ulubionego gatunku, sięgam po różnorodną literaturę. Ponadto żadna tematyka nie jest mi obca. Książka to takie okno na świat. Możemy cofnąć się w czasie, czy też przenieść się do innego świata. Bywa romantycznie, fantastycznie, śmiesznie, łzawo…, ale są też takie historie, które wywołują depresyjny nastrój, albo przyprawiają o szybsze bicie serca. Niektóre potrafią też… sponiewierać psychicznie! A to wszystko dzieje się bez wychodzenia z domu.

Czy Twoje córki również zaraziłaś swoją pasją?

Tak, od małego czytałam im wieczorami przed snem. Dziewczyny mają swoje ulubione pozycje i chociaż teraz już rzadziej widzę je z książką w ręce, wciąż jest to dla nich ważne. (uśmiech!)

Jak okrzyknięto Cię “matką chrzestną” literatury polskiej na emigracji?

Stało się to spontanicznie. Zaczęłam współpracować z polskimi pisarzami i starałam się ich promować – zwłaszcza tych mniej znanych.

Jesteś bardzo aktywna w ich promocji…

Organizuję spotkania autorskie online oraz w księgarni “Bartek” w Manchesterze. Obejmuję książki patronatem, piszę recenzje. Oprócz tego, gdy na grupach literackich pojawiają się prośby o polecenia jakiejś ciekawej pozycji, zawsze podaję tytuły tych, które przeczytałam i uznałam za godne uwagi.

Udzielasz patronatów medialnych. Kto może się do Ciebie zwrócić o wsparcie i jak przebiega proces jego otrzymania?

Każdy autor może zwrócić się do mnie z prośbą o wsparcie, jednak ostateczną decyzję podejmuję po przeczytaniu książki – opis fabuły nie jest dla mnie wystarczający. Nie opiera się ona wyłącznie na obiektywnych walorach literackiech, ale w dużej mierze na moich skubietywnych wrażeniach percepcyjnych. Jeśli “nie czuję” danego dzieła, nie jestem w stanie uczciwie do promować, choć oczywiście proponuję napisanie recenzji z uwzględnieniem mocnych stron utworu czy też warsztatu pisarskiego. Nigdy nie skreślam autora całkowicie, gdyż spod jednego pióra mogą wyjść dwie (a nawet więcej!) zuepełnie inne książki.

Za Tobą Tragi Książki w Krakowie. Co tam się działo?

W tym roku odbyła się 25. edycja Targów Książki w Krakowie. Przyznam szczerze, iż przez wiele lat nie wiedziałam o ich istnieniu. Kiedy jednak dotarła do mnie taka informacja, postanowiłam, że muszę wziąć w nich udział. W tym roku wszystko idealnie się ułożyło. Moje córki akurat miały wolne od szkoły, a ja szczęśliwie uzyskałam urlop.

Pierwszego dnia, uprzednio przejrzawszy dostępne przy kasie mapki ze stoiskami, niemal wbiegłam na halę targów, pragnąc jak najszybciej dotrzeć do autorów, którym patronuję. Większość z nich widziałam pierwszy raz w życiu w świecie pozainternetowym. Moja młodsza córka, powiedziała wówczas do mnie: “Mamo, ale jesteś podekscytowana. Bije od Ciebie jakaś niesamowita energia”. I faktycznie tak było. Nie sposób utrzymać na wodzy emocje, kiedy widzi się “na żywo” tyle niezwykłych osób, rozmawia, wymienia uśmiechy i uściski.

Druga nasza wizyta miała miejsce w sobotę. Tłumy były ogromne. Musiałyśmy grzecznie odstać swoje w kolejce. Frekwencja na krakowskich targach obala mit, że Polacy nie czytają. Naprawdę nie wiem, skąd biorą się te niekorzystne statystyki. Szczególnie wiele było ludzi młodych, w tym nastolatków, którzy, oczekując na wejście, pochłonięci byli właśnie lekturą jakiegoś dzieła.

Z takich "wypadów" przywozi się przecudowne wspomnienia, niektóre w zupełnie materialnej postaci, czyli książki z dedykacją i autografem od autora. Polecam ogromnie uczestnictwo w takich wydarzeniach!

Dziękuję za rozmowę!

autor: Agnieszka Kuchnia-Wołosiewicz

Author’s Posts