Matt Metal


Matt Metal


Polskie talenty w Wielkiej Brytanii – działalność Mirosława Kraszewskiego

Previous Next

Mirosław Kraszewski od kilku lat jest wolontariuszem w Lewisham Polish Centre w Londynie, gdzie organizuje interesujące wydarzenia społeczne i artystyczne. Największy sukces odniósł, powołując do życia Klub Miłośników Gier Wszelakich „Gramy w Londynie”, czyli spotkania dla miłośników gier planszowych, a potem pojawiły się O!GRY!, polonijny Konwent Fanów Gier Wszelakich, którego popularność stale wzrasta.

Jako osoba bardzo kreatywna ma wiele pomysłów. Jest założycielem grupy na Facebooku Pasje Motorem Życia, redaguje Niecodziennik Kulturalny, a także prowadzi audycje Nocne Mirkowanie. Ponadto już za kilka dni wejdzie w rolę kierownika sceny spotkania artystów skupionych wokół projektu muzyczno-kulturalnego Remiza. Robi też zdjęcia, czasem pisze wiersze (z niektórych powstają piosenki), zajmuje się grafiką i social mediami. A i przeszłość ma bogatą w działania, projekty, pomysły…

Agnieszka: Londyn na Twoich fotografiach bywa zaskakujący. „Zatrzymywanie” chwil za pomocą obiektywu aparatu jest jedną z Twych pasji?

Mirek: Fotografia pojawiła się w moim życiu, kiedy byłem w szkole średniej. Otrzymałem wówczas pierwszy własny aparat - prezent na osiemnaste urodziny. Była to marka Zenit, czyli spełnienie mojego wielkiego marzenia. Wcześniej próbowałem robić zdjęcia na ogólnodostępnych Sienach.

Zenit był wspaniałym modelem, ale niestety posłużył mi tylko przez chwilkę. Kiedy pojechałem na studia do Lublina, uległ on wypadkowi. Oddałem aparat do naprawy na ul. Zielonej, jednak zabrakło mi pieniędzy, żeby go odebrać. Został tam. Po latach, będąc w mieście, zajrzałem do tego punktu i zapytałem o mój sprzęt. Spojrzano na mnie, jak na szaleńca. Tak właśnie na jakiś czas skończyła się moja przygoda z fotografią. Później była długa, długa przerwa. I dopiero w Londynie wróciłem do tego hobby ponownie.

Myślę, że fotografia pełni funkcję terapeutyczną. Pozwala zająć głowę konkretną czynnością. Bierzesz aparat, wychodzisz na ulicę i myślisz kadrem. Jest to dobry sposób, aby układać swoje myśli. Wspaniałe dla psychiki, ale też zdrowia fizycznego, gdyż fotograf przemierza naprawdę sporo kilometrów w nadziei na to wymarzone zdjęcie. (śmiech!)

Najpierw była fotografia czy poezja?

Poezja wypełniła moje życie w tym samym czasie, co fotografia. Chciałabym jednak zaznaczyć, że nie czuję się poetą. W ostatnim czasie średnio tworzę naprawdę jeden czy dwa teksty na rok. Tak, jak sama powiedziałaś w mojej audycji pt. Nocne Mirkowanie, pierwsze teksty powstały pod koniec lat 90-tych. Uczęszczałem wtedy do Klubu Autorów Niepokoju Twórczego KANT w zamojskim domu kultury. Prowadziła go Pani Bożenka Fornek. Tam też poznałem wielu wspaniałych ludzi, z niektórymi przyjaźnię się do dnia dzisiejszego.

„Londyńska” Polonia, skupiona wokół audycji muzyczno-kulturalnej Remiza Remiego Juśkiewicza kojarzy Cię przede wszystkim z piosenką pt. Okno (Twój tekst, muzyka i wykonanie Remigiusz). Jak doszło do tej współpracy?

Nie pamiętam, w jakich okolicznościach poznałem Remiego. To mogło być w jakiś sposób związane z twórczością Aleksa Sławińskiego, ale też na pewno kojarzyłem go z audycji, którą prowadził zanim jeszcze jej format zmienił ją w Remizę. Złapaliśmy porozumienie, jeśli chodzi o technologię. Byłem może trochę częścią drugiego planu, podpowiadając mu, jak ulepszyć programy. Ja też się od niego uczę.

A z piosenką było tak… Jednego razu podczas naszej rozmowy w żartach powiedziałem Remiemu o tomiku, którego nigdy nie wydałem. Poprosił, aby mu wysłał materiał. Wybrał z niego Okno – wiersz dla mnie bardzo ważny, osobisty, mówiący o tym, że niektóre rzeczy w życiu po prostu się kończą; trzeba je zostawić i pójść dalej.

Nie sądziłem, że u innych ten tekst może budzić tyle emocji. Byłem zaskoczony tym, jak Ty zaczęłaś go czytać i interpretować w trakcie mojej audycji pt. Nocne Mirkowanie. Choć byłem mocno speszony, to dziękuję Ci za to…

Masz wiele pasji i talentów, które dostrzegasz także w innych. Czy stąd zrodził się pomysł powołania do życia Grupy na FB Pasje Motorem Życia?

Nie jestem poetą, nie jestem też najlepszym fotografem, ale staram się. Myślę, że ta ludzka niedoskonałość pozwala nam się rozwijać. Dobrze jest nie bujać w obłokach, myśląc, iż np. lepszy sprzęt pozwoli nam zrobić coś wyjątkowego. Podstawą jest nasza kreatywność. Braki wymuszają ją w nas, a ona sprawia, że możemy zrobić rzeczy wielkie. To jest moja interpretacja tego, co powiedział kiedyś Theodore Roosevelt: „Rób to co możesz, przy pomocy tego, co masztamgdzie jesteś”. Wziąłem te słowa do siebie i stały się one bazą dla mojego prywatnego motta życiowego, czyli „Pasje motorem życia”. Tak też nazwałem grupę, która ma służyć utalentowanym osobom, które w przyjaznej przestrzeni, chcą dzielić się sobą z innymi. Bywa, że ludzie potrzebują tego jednego dobrego słowa, aby coś się w nich otworzyło; by uwierzyli w siebie i robili rzeczy piękne. Chcę im to dawać!

Z założenia Pasje Motorem Życia miały być większym projektem społecznym. Chciałem, aby w środowiskach polonijnych zaczęli funkcjonować lokalni liderzy spotkań poświęconych różnorodnym formom ekspresji swoich talentów i zainteresowań. Niestety pandemia skutecznie ucięła temat. Pozostały podcasty. Odbyłem wiele pięknych spotkań on-line z bardzo interesującymi osobami. Mam nadzieję, że teraz powoli będę ich spotykał na żywo.

Obok tego wszystkiego prowadzisz audycję Nocne Mirkowanie. Dla kogo jest przeznaczona i jaka jest jej misja?

Audycja łączy się z projektem, o który zapytałaś wcześniej, ale też stanowi wspaniały sposób na spędzenie czasu z drugim człowiekiem. Lubię mówić do ludzi i ich słuchać, odkrywać (wciąż i wciąż), a także pokazywać świat moimi oczami (w audycjach, w poezji, na fotografii).

Chciałabym podkreślić, że działasz też „stacjonarnie” na rzecz polskiej kultury na emigracji w Lweisham Polish Centre w Londynie. Czym się zajmujesz dokładnie?

Jestem wolontariuszem w ośrodku, należę także do jego komitetu. Prezesem ośrodka jest Agnieszka Łokaj. To bardzo przyjazne miejsce osobom, które mają jakiś pomysł artystyczny czy społeczny. Trafiłem tam w 2016 roku, dzięki Marcinowi Liberze, który podpowiedział mi, że jest takie miejsce w Londynie. Ja wymyśliłem planszówki, czyli coś, co było mi bliskie w Polsce i czego tutaj w Anglii bardzo mi brakowało. Grałem w Lublinie, uczęszczałem do Stowarzyszenia Cytadela Syriusza, a także chadzałem na Falkonach (festiwalach fantastyki, na których również się grało). Na początku to nie był klub, tylko piątki z planszówkami. W tej chwili inicjatywa liczy już sześć lat. Mamy sporo dobrych gier, niektóre zostały podarowane przez polskich wydawców, sporo moich, wiele od uczestników.

Nasz Polski Klub to cudowne miejsce różnorodnych spotkań. Ja mam naturę organizatora, więc za chwilę wydarzenie, na którym również Ty, Agnieszko, będziesz. Mam na myśli Remizę 12.02.2022 o godz. 19.00– muzycy, poeci, malarze. Środowisko takiej naszej bohemy.

A 19.02.2022 będą O!GRY. Zapraszam!

Oferujesz swoje usługi w zakresie social mediów i grafiki. Gdyby ktoś chciał się z Tobą w tej sprawie skontaktować, jak ma do Ciebie dotrzeć?

Zapraszam na moją stronę www.kraszewski.co.uk.

Dziękuję za rozmowę!

autor: Agnieszka Kuchnia-Wołosiewicz

https://kuchniawolosiewicz.blogspot.com/

Author’s Posts