Rada Europy, będąca organem zarządzającym Europejskiego Trybunały Praw Człowieka w dniu 27 stycznia br. przegłosowała rezolucję dotyczącą szczepionek na Corona Wirus.Rezolucja zakazuje Państwom Członkowskim wprowadzenie obowiązku szczepień oraz nakaz...
Kanclerz Niemiec Olaf Scholz wezwał byłego szefa rządu RFN Gerharda Schroedera do rezygnacji ze wszystkich stanowisk, zajmowanych w rosyjskich firmach energetycznych. Schroeder zakończył pracę dla Rosnieftu, ale nadal pozostaje członkiem rad nadzorczych Nord Stream AG i Gazpromu – podał w sobotę portal dziennika „Die Welt”.
Spółka Rosnieft poinformowała w piątek, że były kanclerz nie będzie dłużej pełnić stanowiska szefa rady nadzorczej firmy.
Kanclerz Scholz podczas ogólnokrajowego spotkania delegatów SPD w Hildesheim zaapelował do Schroedera, by po rezygnacji z pracy dla koncernu energetycznego Rosnieft zakończył też współpracę z pozostałymi rosyjskimi spółkami. Kanclerz podkreślił, że Schroeder jest w swojej postawie odosobniony.
Premier Dolnej Saksonii Stephan Weil z zadowoleniem przyjął rezygnację Schroedera z pracy dla Rosnieftu, dodając jednak, że nastąpiło to za późno, bo wojna na Ukrainie toczy się już od prawie trzech miesięcy.
„Schroeder nadal zasiada w radzie nadzorczej rosyjskiego koncernu energetycznego Gazprom i działa jako czołowy lobbysta spółek zależnych Gazpromu: Nord Stream i Nord Stream 2” – przypomina „Die Welt”. Walne zgromadzenie Gazpromu zaplanowano na 30 czerwca, a były kanclerz Niemiec na razie nie zadeklarował, czy ponownie przyjmie nominację na stanowisko w radzie nadzorczej. (PAP)
Szanse zamachu stanu w Rosji są teraz większe niż przed agresją tego kraju na Ukrainę - uważa Naunihal Singh, który zbadał około 500 zamachów stanu na całym świecie. Według autora książki "Przejęcie władzy" ryzyko dla Władimira Putina będzie rosło wraz z problemami związanymi z wojną na Ukrainie oraz coraz ostrzejszymi sankcjami Zachodu.
Dr Singh jest wykładowcą w US Naval War College w Newport. Jak wynika z informacji zamieszczonej na stronie amerykańskiej uczelni wojskowej naukowiec „specjalizuje się w badaniu przewrotów na całym świecie i przeanalizował 471 z nich”.
Wprawdzie rosyjski prezydent wyeliminował swoich głównych konkurentów i zamach stanu jest mało prawdopodobny, to jednak po agresji na Ukrainę sytuacja się zmieniła - twierdzi Singh, który udzielił wywiadu holenderskiemu portalowi NOS.
„Naturalnie jest mało prawdopodobne, w perspektywie krótkoterminowej, że rosyjscy generałowie wkrótce podejmą próbę obalenia Putina” – twierdzi amerykański ekspert. W jego ocenie wynika to z tego, że gospodarka kraju korzysta na gwałtownie rosnących cenach paliw, a prezydent Rosji całkowicie panuje nad służbami bezpieczeństwa i siłami zbrojnymi.
Singh twierdzi jednak, że w dłuższej perspektywie pozycja obecnego gospodarza Kremla może być zagrożona. „Jeżeli armia będzie nadal ponosiła straty, wówczas generałowie mogą zacząć konspirować” – uważa naukowiec.
Natomiast generał Kyryło Budanow, szef ukraińskiego wywiadu wojskowego, nie ma wątpliwości, że zamach stanu w Rosji jest nieunikniony. Powiedział on niedawno w wywiadzie dla brytyjskiej stacji telewizyjnej Sky News, że Putin jest „bardzo chory i w bardzo złym stanie psychicznym i fizycznym” i "nie ma możliwości powstrzymania nadchodzącego zamachu stanu”.
Optymizmu Budanowa nie podziela natomiast Mark Galeotti, brytyjski ekspert ds. Rosji. „To jest raczej próba zasiania podziałów w rosyjskiej elicie, bo jeżeli Kijów naprawdę myśli, że pucz jest nieuchronny, to milczenie byłoby w ich najlepszym interesie” – powiedział Galeotti portalowi NOS.
Zdaniem eksperta sytuacja w Rosji musi się znacznie pogorszyć, zanim Putin może zacząć się obawiać swoje przywództwo. Kierownictwo sił zbrojnych, służby bezpieczeństwa i oligarchowie, według Galeottiego, zawsze dokonuje analizy zysków i strat.
„Wielu z nich chciałoby się pozbyć prezydenta, ale w tej chwili ryzyko wystąpienia przeciwko Putinowi jest zbyt duże. Pytanie brzmi, jak postąpią, jeżeli rosyjski lider rzeczywiście poważnie zachoruje lub załamie się gospodarka” – wskazuje brytyjski ekspert.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski i premier Włoch Mario Draghi przedyskutowali w sobotę podczas rozmowy tlefonicznej kwestie dotyczące dwustronnej współpracy w dziedzinie obronności oraz potrzebę przyjęcia szóstego pakietu sankcji przeciwko Rosji - poinformowała agencja Ukrinform powołując się na wpis Zełenskiego na Twitterze.
""Przeprowadziłem rozmowę telefoniczną z #MarioDraghi z jego inicjatywy. Rozmawialiśmy o współpracy obronnej, potrzebie przyspieszenia szóstego pakietu sankcji i odblokowania ukraińskich portów" - napisał Zełenski.
Zełenski poinformował też, że podziękował włoskiemu premierowi za bezwarunkowe poparcie dla Ukrainy w jej drodze do Unii Europejskiej. (PAP)
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przyjął w sobotę premiera Portugalii Antonio Costę, który dotarł do Kijowa pociągiem z Polski. Podczas spotkania omawiano m.in. kwestię ukraińskiej kandydatury do UE.
Witając Costę Zełenski wyraził wdzięczność władzom Portugalii za wsparcie udzielone Ukrainie w walce z rosyjską inwazją.
“Portugalia w tej walce stoi po sprawiedliwej stronie historii” - powiedział ukraiński prezydent i wezwał rząd Costy do popierania aspiracji Kijowa do członkostwa w Unii Europejskiej.
Zełenski nie zgodził się z opinią Costy, że proces ukraińskiej integracji z UE może być czasochłonny, tak jak w przypadku Portugalii. Wskazał, że aspirująca do Unii na przełomie lat 70. i 80. Lizbona znajdowała się w bardzo innej sytuacji niż Kijów, a porównywanie obu przypadków określił jako niewłaściwe.
Premier Portugalii zapewnił, że Lizbona z “otwartymi ramionami czeka na Ukrainę w UE” i będzie popierać jej kandydaturę. Dodał też, że jego kraj jest gotowy pomóc w odbudowie ukraińskich szkół.
Costa po przybyciu na Ukrainę wysłał na Twitterze kilka komunikatów deklarując m.in. solidarność z “tym krajem i jego narodem”, a także wskazując, że podróż do obszarów, które doświadczyły działań wojennych wywołała w nim emocje.
“Nigdy nie zapomnę wizyty w Irpieniu. Skala zniszczenia i przemocy jest tam (…) powalająca. Zetknąłem się z dowodami okrutnych, masowych i nieuzasadnionych ataków” - napisał premier Costa podkreślając, że najbardziej uderzyła go przemoc, której doświadczyła ludność cywilna.
Nie dopuścimy do tego, żeby takie sceny, jakie dzieją się w Ukrainie miały miejsce na ziemiach polskich. Wojsko polskie jest i będzie jeszcze silniejsze oraz liczniejsze – powiedział w sobotę w Kraśniku (woj. lubelskie) minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak.
Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak w Kraśniku zainaugurował akcję rekrutacyjną do dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej i wziął udział w uroczystości złożenia przysięgi wojskowej przez żołnierzy 2. Lubelskiej Brygady Obrony Terytorialnej.
Z tej okazji zorganizowany został piknik wojskowy, a na stoiskach promocyjno-informacyjnych można było uzyskać informacje i wypełnić wniosek o powołanie do wojska. "Wejście w życie ustawy o obronie ojczyzny to bardzo ważne wydarzenie dla polskich sił zbrojnych. Wszyscy doskonale wiemy, co dzieje się za naszą wschodnią granicą, zdajemy sobie sprawę z zagrożeń. Te zagrożenia są realne - Rosja zaatakowała Ukrainę, za naszą granicą toczy się wojna" – powiedział minister.
Podkreślił, że "najlepszą i najskuteczniejszą odpowiedzią na te zagrożenia jest wzmocnienie polskich sił zbrojnych". "Dlatego też zdecydowaliśmy o tym, by rozpocząć kampanię dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej" – dodał.
Ustawa o obronie ojczyzny stworzyła mechanizm rozwoju polskich sił, zarówno pod względem liczebności i wyposażenia wojska polskiego w najnowocześniejszy sprzęt.
"Naszym celem jest to, żeby wojsko polskie liczyło 300 tys., w tym 250 tys. żołnierzy zawodowych, 50 tys. żołnierzy terytorialnej służby wojskowej. Chcemy też doprowadzić do tego, żeby jak najwięcej osób było przeszkolonych, a więc żeby jak najszersze było grono rezerwistów, ludzi, którzy wiedzą, jak zachować się w sytuacji kryzysowej, którzy potrafią posługiwać się bronią" – powiedział minister.
Jego zdaniem ustawa o obronie ojczyzny stworzyła mechanizm, który umożliwi zrealizowanie tego celu. "Rozpoczynamy nabór do nowego rodzaju służby w wojsku – dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej. Kampania dziś rozpoczęta będzie trwała. Przygotowaliśmy w tym roku 15 tys. miejsc dla ochotników w dobrowolnej zasadniczej służbie wojskowej. W przyszłym roku będzie ich dużo więcej. Jesteśmy gotowi, by przeszkolić ochotników" - zaznaczył minister. Podczas uroczystości złożenia przysięgi wojskowej Błaszczak wskazał, że żołnierze WOT pokazują na ćwiczeniach swoją sprawność i determinację.
Akcentował, że byli też skuteczni podczas usuwania skutków klęsk żywiołowych i w czasie pandemii wspierając służbę zdrowia. "Żołnierze WOT nadal pomagają na granicy polsko-białoruskiej, żeby odpierać ataki hybrydowe, jakie są przeprowadzane ze strony reżimu białoruskiego na polską granicę. (…) Są zawsze gotowi, zawsze blisko. Jesteśmy z nich dumni" – powiedział szef MON.
Jak ocenił, celem rozpoczęcia kampanii dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej jest bezpieczeństwo Polski. "Wiemy, co dzieje się za naszą wschodnią granicą, Rosja zaatakowała Ukrainę, giną ludzie, reżim Putina dopuszcza się zbrodni wojennych. Nie dopuścimy do tego, żeby takie sceny miały miejsce na ziemiach polskich. Nie dopuścimy dlatego, że wojsko polskie jest i będzie jeszcze silniejsze, jest i będzie jeszcze liczniejsze" – podkreślił.
Podsumowując szef resortu podziękował żołnierzom WOT za "połączenie aktywności zawodowej z wojskiem".
"Zachęcam, żeby przystąpić do Wojska Polskiego i skorzystać z tej możliwości, jaką stworzyła ustawa o obronie ojczyzny. Zapewniam, że z determinacją będziemy wzmacniać polskie siły zbrojne i wojsko polskie będzie uzbrajane w nowoczesną broń i sprzęt" – dodał.
Pułkownik Tadeusz Nastarowicz, dowódca 2LBOT zaznaczył, że jest to 40 przysięga jego żołnierzy. "To zdecydowanie wyjątkowy dzień wspólnoty żołnierzy i pracowników zjednoczonych jedną misją. Możemy śmiało patrzeć w przyszłość widząc jak wiele razem osiągnęliśmy. A dzisiejsza przysięga dla żołnierzy jest wzniosłym momentem i podsumowaniem ich pracy oraz nauki" – podsumował.
Podczas uroczystości wręczone zostały wyróżnienia żołnierzy Obrony Terytorialnej szkolenia podstawowego, odznaki pamiątkowej Dowódcy 2 LBOT i wyróżnienia z okazji Święta 2 LBOT. (PAP)
W wywiadzie udzielonym niemieckiemu dziennikowi "Neuen Osnabruecker Zeitung" historyk wojskowości Soenke Neitzel skrytykował przestrogi kanclerza Olafa Scholza przed eskalacją rosyjskiej wojny na Ukrainie jako "nierozsądne", a z punktu widzenia polityki zagranicznej określił je nawet jako "ryzykowne".
Niemiecki profesor historii wojskowości na Uniwersytecie w Poczdamie powiedział, że poprzez nieustane ostrzeżenia kanclerz Niemiec "pokazuje Putinowi swój strach" i dodał, że taka retoryka "Promuje wizerunek słabego Zachodu. To właśnie to przyczyniło się do tego, że Putin odważył się na wojnę". Z tego powodu Scholz musi skupić się "na języku siły wobec Rosji".
Jeśli chodzi o pomoc wojskową, Neitzel wyciąga druzgocący wniosek: "Gdyby Ukraina polegała na Niemczech i UE, byłaby teraz rosyjska. Trzeba to powiedzieć bez ogródek". Przetrwanie Ukrainy zależy od USA. Jego zdaniem wojna będzie trwała "jeszcze wiele lat".
Udział niemieckiej pomocy wojskowej określił uczony do wybuchu wojny 24 lutego jako "zerowy" , a obecnie jest "raczej powolny".
"Moim zdaniem należy wykazać większą gotowość do militarnego wsparcia Ukrainy, nawet jeśli mogłoby to tymczasowo nieco osłabić nasze zdolności obronne" - powiedział profesor.
"Czy Brytyjczyk, Holender, Estończyk czy Polak: Wszyscy idą tą drogą i dlatego Ukraina może się bronić. To, że Berlin nie jest skłonny dostarczyć więcej haubic niż Holandia, to jest słabe" - podsumował uczony.
Pięć obiecanych haubic "byłoby znacznie lepiej wykorzystać na Ukrainie, również w celu zapewnienia bezpieczeństwa Niemiec". Nie należy się bowiem spodziewać, jak stwierdził Neitzel, że niemiecka artyleria będzie musiała jutro sama ruszyć do walki.
Wskaźniki poparcia dla Scholza uległy pogorszeniu w ostatnim czasie. Według sondażu opinii publicznej opublikowanego w tym tygodniu przez dziennik "Handelsblatt" tylko jedna trzecia obywateli uważa Scholza za silnego przywódcę. 66 procent uważa polityka SPD za "niezdecydowanego", a 30 procent za "zniechęconego". Jego głowny adwersarz lider opozycyjnej CDU Friedrich Merz oskarżył kanclerza, że celowo opóźnia dostawy broni dla Ukrainy.(PAP)
Jeden z najbardziej prominentnych krytyków Kremla Michaił Chodorkowski i były szachowy mistrz świata Garri Kasparow zostali uznani w Rosji za "agentów zagranicznych" - poinformowała w piątek rosyjska państwowa agencja Tass.
Rosyjskie Ministerstwo Sprawiedliwości umieściło ich na odpowiedniej liście - donosi Tass.
59-letni Kasparow i 58-letni Chodorkowski finansowali swoją działalność ze "źródeł" na Ukrainie - uzasadniło rosyjskie Ministerstwo Sprawiedliwości w zaktualizowanej wersji swojej listy "agentów zagranicznych".
W 2004 r. Chodorkowski był uważany za najbogatszego człowieka w Rosji. Kiedy zaczął krytykować politykę Kremla, został oskarżony o korupcję i skazany na dziewięć lat więzienia. Został zwolniony w 2013 r. i od tego czasu mieszka za granicą.
Klasyfikacja "agent zagraniczny" przypomina zniesławianie krytyków w Związku Radzieckim jako "wrogów ludu" i jest powszechnie stosowana wobec polityków opozycyjnych, a także dziennikarzy i działaczy praw człowieka krytycznych wobec reżimu Władimira Putina. Kreml zarzuca im, że ich działalność jest finansowana z zagranicy.(PAP)
Z kosmosu widziałem uderzenia rakiet i dym – mówi w rozmowie z gazetą „Bild” niemiecki astronauta Matthias Maurer, który po sześciomiesięcznej misji na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) 6 maja powrócił na Ziemię.
„W nocy widoczne były kłęby dymu nad krajem, błyski po uderzeniach rakiet. Bardzo mnie to zasmuciło” – relacjonuje Maurer.
„Mam nadzieję, że ludzie w Ukrainie wkrótce będą mogli znowu żyć w pokoju w wolnym kraju. Ta wojna cofa nas o dziesięciolecia. (…) Byłem w Rosji kilka razy i wszyscy, których znam, byli dla mnie bardzo mili i serdeczni. Nie może być tak, że kilka osób to wszystko zepsuje” – uważa niemiecki astronauta.
Jak dodaje, mimo wydarzeń na Ziemi współpraca między astronautami na ISS układała się bardzo dobrze. „Zespół w kosmosie musi dobrze funkcjonować. Moi najlepsi przyjaciele to trzej rosyjscy kosmonauci” – opowiada Maurer.
Rosyjscy żołnierze jadący na wojnę z Ukrainą muszą sami kupować sobie sprzęt - poinformowało w piątek Radio Swoboda, powołując się na portal Moscow Times.
Dziennikarze portalu przeprowadzili kilka anonimowych rozmów, z których wynika, że żołnierze kontraktowi rosyjskiej Gwardii Narodowej (Rosgwardii) muszą sami kupować sobie wyposażenie. Podpisali kontrakty na okres od maja do września i już niedługo zostaną wysłani na Ukrainę. Obiecano im płacić miesięcznie 200 tys. rubli (około 14,1 tys. zł. - PAP).
"Kamizelka kuloodporna, hełm, buty, kamizelka taktyczna, kurtka, spodnie, podkoszulki – wychodzi mniej więcej 200 tys. rubli (około 14 tys. Zł – PAP)" - powiedział jeden z żołnierzy.
Inny rosyjski żołnierz zawodowy powiedział, że w armii brakuje nie tylko nowoczesnych kamizelek i hełmów, lecz nie ma też ciepłych ubrań i racji żywnościowych. Cały sprzęt jest „w radzieckiej naftalinie, najprostsza broń się zacina”.
Podobnie jest z apteczkami – w tych, które wydają, jest tylko bandaż, jodyna i opaska uciskowa. „Ja swoją skompletowałem za 20 tys. rubli (około 1400 zł – PAP), a i tak jest tam tylko niezbędne minimum: antybiotyki, odtrutka, zestaw opasek elastycznych, strzykawki, środki tamujące krwawienie. Jeżeli nie skompletujesz apteczki, nikt cię nie uratuje. Na polu walki jodyną krwi nie zatamujesz” – powiedział inny żołnierz, który był już na wojnie z Ukrainą.
Sklepy sprzedające kamizelki kuloodporne i inny sprzęt wojskowy notują dwukrotny wzrost sprzedaży. Podobnie jest na portalu avito.ru (odpowiednik allegro – PAP), gdzie wszystkie towary łącznie z bronią i amunicją znikają „na pniu” - napisał Moscow Times. (PAP)
Aby wojna zakończyła się na trwałe, musimy nadal wspierać Ukrainę; dzisiejsze koszty dla gospodarki to nie konsekwencja sankcji, które nakładamy, ale konsekwencja wojny - powiedział dziennikarzom w Brukseli wiceszef polskiego MSZ Paweł Jabłoński.
W piątek w Brukseli odbyło się posiedzenie Rady Unii Europejskiej do Spraw Zagranicznych w formacie ministrów do spraw rozwojowych. Rozmowy dotyczyły przede wszystkim konsekwencji ataku Rosji na Ukrainę.
„Pojawiają się różnego rodzaju głosy, że należy się jakoś z Rosją dogadać, należy pozwolić Putinowi, żeby zachował twarz po to, żeby ta wojna się zakończyła. Musimy bardzo jasno powiedzieć. Bardzo tego chcemy, żeby wojna się zakończyła, ale żeby ona się zakończyła na trwałe, a nie tylko żeby zakończyła się na chwilę, żeby pozwolić Rosji na przegrupowanie się, odzyskanie zdolności bojowych i na kolejne ataki” – wskazał wiceminister.
Dodał, że aby wojna zakończyła się na trwałe, UE musi nadal wspierać Ukrainę. „Te dzisiejsze koszty dla gospodarki, to jest nie konsekwencja sankcji, które nakładamy, ale to jest konsekwencja wojny. (…) Ukraina się bohatersko broni, sama siebie, ale broni także całej Europy, broni Polski i innych państw przed atakiem. Doskonale wiemy, że Rosja bardzo chętnie atakowałaby kolejne państwa, gdyby tylko mogła. Dzisiaj nie może, bo Ukraina ją przed tym powstrzymuje swoją bohaterską obroną. My jesteśmy winni wdzięczność wszystkim bohaterskim obrońcom Ukrainy, jesteśmy winni dalszego wsparcia i to jest także w naszym własnym interesie” – wskazał.
Dodał, że o tym w piątek mówili ministrowie. „Rozmawialiśmy o tych globalnych konsekwencjach, o tej +putininfalcji+, która jest w całej Europie” – powiedział.
„Mam nadzieję że będziemy w stanie solidarnie działać, globalnie, w ramach Unii Europejskiej i w ramach różnych środowisk w Polsce po to, żeby z tymi zjawiskami walczyć, ale walczyć w sposób długotrwały, skuteczny, w sposób taki, który będzie prowadził do bezpieczeństwa na stałe, a nie tylko na chwilę” – powiedział.
Dodał, że rozmowy dotyczyły też wsparcia finansowego zarówno dla osób, które są uchodźcami wewnętrznymi na Ukrainie, jak i dla uchodźców w państwach Unii Europejskiej oraz w państwach pozaunijnych, takich jak Mołdawia.
„Bardzo mocno podkreślamy, że Unia Europejska musi znaleźć dodatkowe środki, że potrzebne są dodatkowe pieniądze, bo jesteśmy w sytuacji absolutnie bezprecedensowego, egzystencjalnego zagrożenia dla naszego bezpieczeństwa, dla stabilności. To dodatkowe wsparcie musi się znaleźć. Zdajemy sobie sprawę z tego, że to może być trudne, zdajemy sobie sprawę z tego, że są różne wyzwania. No bo nie jest proste znalezienie dodatkowych pieniędzy. Ale my taką propozycję przedstawiliśmy. Tą propozycją jest konfiskata rosyjskich majątków, konfiskata rezerwy Banku Centralnego Rosji, nie tylko zamrożenie, ale trwała konfiskata. Taką propozycję rząd premiera Morawieckiego przedstawił już kilka tygodni temu” – powiedział.
Przypomniał, ze w tej sprawie trafiło pismo do Komisji Europejskiej.
„Dzisiaj rozmawiamy z Komisją Europejską. Mamy wstępne sygnały, że w przyszłym tygodniu jakaś propozycja się ze strony KE pojawi. Bardzo na to liczymy. Mamy nadzieję, że odważna decyzja polityczna w tej sprawie zostanie podjęta. My, tak czy inaczej, jesteśmy gotowi do podjęcia odważnych decyzji politycznych na poziomie krajowym. W tym zakresie jesteśmy gotowi nawet do zmiany konstytucji, bo doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że dziś koniecznością są działania odważne, działania, na które byśmy się nie decydowali, gdyby nie okoliczności, okoliczność absolutnie historyczne. Mamy nadzieję, że w tej sprawie, w sprawie gotowości do zmiany konstytucji, aby sprawnie skonfiskować majątki rosyjskich oligarchów, rezerwy Banku Centralnego Rosji, będzie zgoda polityczna” – zaznaczył.
Dodał, że te pieniądze mają być przeznaczone na pomoc uchodźcom, ale także na stabilizację gospodarki, na przeciwdziałanie zjawiskom z inflacją na czele z niestabilnością cenową. „My tę odwagę mamy i mamy nadzieję, że taka odwaga będą wykazywać się też inne państwa europejskie” – zaznaczył.
Prezydent Joe Biden wystosował w czwartek oddzielne listy do niektórych komisji kongresowych w sprawie przystąpienia Finlandii i Szwecji do Paktu Północnoatlantyckiego. Zauważył, że stosowne raporty są wzorowane na tych z 1998 r., gdy procedowana była akcesja do NATO Polski, Węgier i Czech.
W korespondencji do przewodniczących kongresowych komisji amerykański przywódca stwierdził, że przedstawia raporty dotyczące przyjęcia do NATO obu krajów. Podkreślił, że zostały przygotowane zgodnie z artykułem 3(2)(E) „Uchwały o udzieleniu porady i zgody na ratyfikację Protokołów do Traktatu Północnoatlantyckiego z 1949 roku w sprawie przystąpienia Polski, Węgier i Republiki Czeskiej z dnia 30 kwietnia 1998 roku”.
Jak akcentował Biden w czwartkowym wystąpieniu w Białym Domu w obecności premier Szwecji Magdaleny Andersson i prezydenta Finlandii Sauliego Niinisto NATO udowodniło, że jest „niezastąpionym sojuszem, który dba o to, by Europa była cała, wolna i żyła w pokoju”. Jego zdaniem obecnie jest potrzebne bardziej niż kiedykolwiek, a Finlandia i Szwecja spełniają kryteria niezbędne do integracji z Paktem Północnoatlantyckim.
„Posiadanie dwóch nowych członków NATO na Dalekiej Północy zwiększy bezpieczeństwo naszego sojuszu i pogłębi naszą współpracę w dziedzinie bezpieczeństwa” – argumentował Biden.
Wojna przeciwko Ukrainie trwa. Kolejne informacje medialne i wywiadowcze pokazują, że Rosja próbuje kontynuować inwazję, ale żadna ze stron – rosyjski agresor ani ukraińska obrona - nie jest w stanie dokonać przełomu na froncie – ocenił rzecznik Ministra Koordynatora Służb Specjalnych Stanisław Żaryn.
Rzecznik przypomniał, że walki koncentrują się na wschodzie Ukrainy. Kreml próbuje zniszczyć wojska ukraińskie w Donbasie i Ługańsku, licząc na zdobycie całych ukraińskich obwodów. Jednocześnie Rosja przeprowadza ostrzały rakietowe celów położonych na całej Ukrainie. "Ataki są obliczone na zniszczenie zaplecza logistycznego ukraińskiej obrony oraz zastraszanie społeczeństwa" - wskazał.
Dodał, że Ukraina podejmuje skuteczną obronę, przechodząc miejscami do kontrofensywy i punktowo wypychając najeźdźców z wcześniej zagrabionych terenów.
"Skuteczność ukraińskiej obrony pozwala na destabilizację planów rosyjskiej inwazji. Wojna, która według założeń miała być prowadzona przez kilka dni i skończyć się wielkim sukcesem Rosji, nie idzie po myśli Kremla. Nawet masowe zbrodnie, często szokujące i przypominające ludobójstwo, nie złamały obrony i morale Ukraińców, którzy walczą o swój kraj. Nie oznacza to jednak w żadnej mierze rezygnacji Rosji z dalszych ataków. Wojna będzie kontynuowana. Żadna ze stron nie jest obecnie w stanie przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę" - zaznaczył.
Żaryn wskazał, że równolegle do działań wojennych, Rosja prowadzi inną wojnę – wojnę informacyjną oraz psychologiczną. Celem Kremla jest manipulowanie obrazem agresji przeciwko Ukrainie. Rosja, jak wiele razy w historii, próbuje zmyć z siebie odium sprawcy, fałszując prawdziwe przyczyny ataku na Ukrainę. Jednocześnie tuszuje zbrodnie popełniane przez rosyjskich żołnierzy.
"Propaganda Rosji infekuje również opinię publiczną na całym świecie licząc na to, że społeczność międzynarodowa będzie zainteresowana powrotem do robienia biznesów z Rosją i współpracą na wcześniejszych zasadach" - zaznaczył.
Od reakcji świata zależy, czy Rosja otrzyma przyzwolenie na zbrodnie i agresję przeciwko Ukrainie.
"Osamotnienie Ukrainy, brak wsparcia to zgoda na to, by w przyszłości los Ukrainy podzieliły inne państwa. Podobnie będzie, gdy Zachód uzna, że można wrócić do +normalnych+ relacji z Rosją, mimo inwazji, zbrodni i pogwałcenia zasad. Dziś widać, że na Zachodzie istnieją środowiska, które nawet w obliczu wojny dbają o interesy Rosji i dążą do powrotu do współpracy gospodarczej nawet kosztem Ukrainy. Naiwne podejście do rosyjskiego imperializmu będzie dawało bardzo złe owoce w przyszłości. Rosja musi zostać zatrzymana, rosyjski imperializm sam się nie zatrzyma" – oznajmił rzecznik Ministra Koordynatora Służb Specjalnych.(PAP)
Sekretarz stanu USA Antony Blinken oskarżył w czwartek Rosję o używanie żywności jako broni na Ukrainie poprzez blokowanie dostaw nie tylko dla mieszkańców tego kraju, ale także dla milionów ludzi na całym świecie, które polegają na ukraińskim eksporcie.
Przemawiając w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, Blinken zaapelował do Rosji o zaprzestanie blokowania ukraińskich portów. "Rosyjski rząd wydaje się myśleć, że użycie żywności jako broni pomoże osiągnąć to, czego nie dokonała inwazja – złamać ducha narodu ukraińskiego" – powiedział szef amerykańskiej dyplomacji.
"Przez blokowanie dostaw żywności miliony Ukraińców i miliony innych ludzi na całym świecie zostały dosłownie zakładnikami rosyjskiej armii" - podkreślił Blinken i zwrócił uwagę, iż wojna na Ukrainie spowodowała wzrost światowych cen zbóż, olejów spożywczych, paliwa i nawozów.
Rosja i Ukraina łącznie odpowiadają za prawie jedną trzecią światowych dostaw pszenicy. Ukraina jest również głównym eksporterem kukurydzy, jęczmienia, oleju słonecznikowego i rzepakowego, podczas gdy Rosja i Białoruś, która poparła Moskwę w jej wojnie na Ukrainie, odpowiadają za ponad 40 proc. światowego eksportu potażu, składnika odżywczego upraw.
Blinken odrzucił też rosyjskie oskarżenia, że zachodnie sankcje na Moskwę w związku z wojną na Ukrainie podsycają kryzys żywnościowy. "Decyzja o uczynieniu z żywności broni należy wyłącznie do Moskwy – powiedział Blinken. - W wyniku działań rządu rosyjskiego około 20 mln ton zboża znajduje się w ukraińskich silosach i w efekcie globalna podaż żywności maleje, ceny gwałtownie rosną, co powoduje, że na całym świecie coraz więcej osób doświadcza braku bezpieczeństwa żywnościowego".
Na problem żywnościowy związany z wojną na Ukrainie w czwartek także zwrócił uwagę sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres, który przekonywał, że próbuje wynegocjować umowę, pozwalającą Ukrainie wznowić eksport żywności przez Morze Czarne.
"Żywności wystarczy dla wszystkich na świecie. Problemem jest jej dystrybucja i jest to głęboko związane z wojną na Ukrainie" – oświadczył Guterres w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. (PAP)
Zastępca dowódcy ukraińskiego pułku Azow kapitan Swiatosław Pałamar poinformował w czwartek, że wraz z innymi dowódcami jest na terenie zakładów metalurgicznych Azowstal i że trwa "pewna operacja", której nie będzie nagłaśniał. Wiadomość tę podał portal Ukrainska Prawda.
"Dziś jest 85. dzień wojny. Wraz z dowództwem jestem na terytorium zakładu Azowstal. Trwa pewna operacja, o której szczegółach nie będę informował. Dziękujemy całemu światu, dziękujemy Ukrainie za poparcie. Zobaczymy się" - powiedział Pałamar. Kilkunastosekundowe wideo z jego przesłaniem Ukrainska Prawda opublikowała na komunikatorze .
W poniedziałek wieczorem wiceminister obrony Ukrainy Hanna Malar potwierdziła ewakuację ponad 260 żołnierzy z Azowstalu, w tym 53 ciężko rannych. 211 ewakuowanych przewieziono do byłej kolonii karnej w Ołeniwce na terytorium samozwańczej, kontrolowanej przez Moskwę Donieckiej Republiki Ludowej. Jak zapowiedziała Malar, wszyscy mają zostać wymienieni na rosyjskich jeńców wojennych.
Kombinat Azowstal, którego broniły pułk Gwardii Narodowej Azow i 36. Samodzielna Brygada Piechoty Morskiej był ostatnim punktem ukraińskiego oporu w Mariupolu, mieście portowym na południowym wschodzie Ukrainy.(PAP)
W Australii wykryto pierwszy przypadek małpiej ospy; dotyczy mieszkańca stanu Wiktoria, który niedawno wrócił do kraju z Wielkiej Brytanii - poinformowały w piątek lokalne władze. W stanie Nowa Południowa Walia badany jest możliwy przypadek zakażenia tym wirusem.
Departament zdrowia stanu Wiktoria przekazał, że mężczyzna zakażony wirusem małpiej ospy wrócił z Wielkiej Brytanii do Melbourne w poniedziałek. Przebywa w izolacji w szpitalu. Drugi mężczyzna, u którego podejrzewa się zakażenie, również w ostatnim czasie podróżował do Europy.
Obaj mają łagodne symptomy wskazujące na małpią ospę.
Szef służby zdrowia stanu Wiktoria Brett Sutton podkreślił, że wirus tej choroby nie rozprzestrzenia się łatwo między ludźmi i małpia ospa zwykle ustępuje samoistnie w ciągu dwóch do trzech tygodni. Powiedział, że transmisja patogenu odbywa się poprzez "bezpośredni kontakt +skóra do skóry+, poprzez uszkodzoną skórę, płyn lub ropę, lub poprzez przedłużony kontakt +twarzą w twarz+ (transmisja oddechowa)".
"Chciałbym zapewnić naszą społeczność, że nie jest to ten sam mechanizm rozprzestrzeniania się, co w przypadku Covid-19 czy przeziębienia" - powiedział z kolei szef służby zdrowia Nowej Południowej Walii Kerry Chant. Jak dodał, podjęto już kroki w celu zidentyfikowania i wyleczenia wszelkich przypadków małpiej ospy, w tym zaalarmowano lekarzy i szpitale.
Przypadki małpiej ospy wykryto w ostatnich tygodniach w kilku krajach, które nie są endemiczne dla tego wirusa, w tym w Wielkiej Brytanii, we Włoszech, w Portugalii, Hiszpanii, Kanadzie i Stanach Zjednoczonych. Małpia ospa, która zwykle pojawia się w zachodniej i środkowej Afryce, wywoływana jest przez rzadki wirus podobny do wirusa czarnej ospy, jednak ma łagodniejszy przebieg.
Wśród symptomów wymienia się gorączkę, bóle głowy i wysypkę skórną, która zaczyna się na twarzy i rozprzestrzenia na resztę ciała.(PAP)
Amerykański Senat przyjął w czwartek zdecydowaną większością głosów ustawę o nowym pakiecie pomocy dla Ukrainy o wartości 39,8 mld dolarów. Środki zostaną przeznaczone m.in. na uzbrojenie, pomoc dla uchodźców i pomoc gospodarczą. Aby ustawa weszła w życie musi ją jeszcze podpisać prezydent Joe Biden.
Projekt przeszedł stosunkiem głosów 86 do 11. Wszystkie głosy na nie zostały oddane przez senatorów z Partii Republikańskiej.
"To duży pakiet, który odpowie na duże potrzeby walczącego o przetrwanie narodu ukraińskiego" - powiedział lider demokratycznej większości Chuck Schumer. Dodał, że przyjmując tę ustawę Senat wysyła do Ukraińców wiadomość o tym, że "pomoc jest w drodze, prawdziwa pomoc, znacząca pomoc, pomoc, która może zagwarantować Ukraińcom zwycięstwo" w wojnie z Rosją.
Pakiet nowej pomocy dla Ukrainy został zatwierdzony przez Izbę Reprezentantów 10 maja. Ustawa mogłaby zostać przegłosowana w Senacie szybciej, ale przyspieszona procedura została zablokowana przez republikańskiego senatora Randa Paula.
Rząd USA apelował do parlamentarzystów o szybkie procedowanie ustawy, przypominając, że 19 maja skończą się fundusze, które administracja prezydenta Bidena może wydać na pomoc wojskową dla Ukrainy w ramach wcześniejszych upoważnień.
Amerykański Kongres przegłosował w marcu przeznaczenie na wydatki związane z wojną na Ukrainie, w tym pomoc zbrojeniową i dla uchodźców, 13,6 mld dolarów. Wraz z nowym pakietem amerykańska pomoc będzie opiewała na blisko 54 mld dolarów.
W przegłosowanym pakiecie zwiększającym budżet m.in. Pentagonu i Departamentu Stanu ponad 20 mld dolarów to wydatki związane z bezpieczeństwem i pomocą dla Ukrainy. Akt uprawnia prezydenta do przekazania Ukrainie z zasobów USA uzbrojenia o wartości 11 mld dolarów, a także przeznacza dodatkowe 6 mld na program Ukraine Security Assistance Initiative, w ramach którego Pentagon m.in. kupuje uzbrojenie dla Ukrainy bezpośrednio od producentów.
8,7 mld USD przeznaczone jest na uzupełnienie składów broni przesłanej Ukrainie, a 3,9 mld - na działania wojsk USA w Europie i pomoc sojusznikom ze wschodniej flanki NATO. Kolejne 4 mld zostaną przeznaczone na "dodatkowe wsparcie wojskowe dla Ukrainy i krajów dotkniętych sytuacją na Ukrainie" i modernizację ich wojsk. Dodatkowe 600 mln ma zostać użyte do zwiększenia produkcji uzbrojenia.
W ramach wydatków "cywilnych", 8,7 mld dolarów ma zostać przeznaczona na pomoc gospodarczą dla ukraińskiego państwa, 4,35 mld na wsparcie żywnościowe dla osób dotkniętych głodem na całym świecie i łącznie ok. 1,35 mld na wsparcie dla uchodźców. (PAP)
Rzecznik Pentagonu John Kirby powiedział w czwartek, że USA oczekują od Rosji traktowania ukraińskich żołnierzy wywiezionych z kombinatu Azowstal w Mariupolu zgodnie z Konwencją genewską.
"Jak już stwierdziliśmy wcześniej, oczekujemy, że wszyscy jeńcy wojenni będą traktowani zgodnie z Konwencją genewską i prawem wojennym. Będziemy to uważnie obserwować" – podkreślił Kirby na konferencji prasowej.
W poniedziałek ukraińskie władze potwierdziły wywiezienie przez Rosjan ponad 260 żołnierzy ukraińskich z kombinatu metalurgicznego Azowstal, w tym 53 ciężko rannych.
Rzecznik Pentagonu odmówił odpowiedzi czy Stany Zjednoczone będą wysyłać do Ukrainy rakiety przeciwokrętowe. Podkreślił, że USA kontynuują konsultacje z Ukrainą na temat jej potrzeb. Robią też wszystko, aby je zaspokoić.
"Nie będę spekulował na temat systemów, które nie zostały jeszcze wysłane, czy też zaaprobowane do wysłania. Powiadomimy o tym kiedy zapadnie decyzja" - wyjaśnił.
Nawiązywał także do innych rodzajów broni w tym artyleryjskiej, która dla Ukraińców ma w ich batalii kluczowe znaczenie. Zaznaczył, że ostateczna decyzja należy do prezydenta, a potrzeby z czasem mogą ulec zmianie.
"Zdecydowana większość broni, którą wysyłamy trafia na linie frontu w różnych miejscach Ukrainy. Ukraińcy korzystają z niej całkiem efektywnie" - ocenił.
W rezolucji przyjętej w czwartek przez aklamację posłowie do Parlamentu Europejskiego potępili wsparcie, jakiego białoruski reżim udzielił Rosji w przeprowadzeniu agresji na Ukrainę, i wezwali do nakładania na Mińsk sankcji odpowiednich do roli, jaką odegrał.
Eurodeputowani uznali, że białoruski reżim jest współodpowiedzialny za agresję i w związku z tym ponosi wszelkie konsekwencje prawne wynikające z prawa międzynarodowego. Wszystkie sankcje UE nałożone na Rosję muszą być ściśle odzwierciedlone w stosunku do Białorusi i odpowiednio wdrożone - zaapelowali.
W rezolucji podkreślono również potrzebę kompleksowego śledztwa w sprawie zbrodni popełnionych przez reżim Alaksandra Łukaszenki przeciwko narodowi białoruskiemu. Wezwano kraje UE do aktywnego stosowania zasady jurysdykcji uniwersalnej i przygotowania spraw sądowych przeciwko białoruskim urzędnikom odpowiedzialnym lub współodpowiedzialnym za przemoc i represje, w tym przeciw Łukaszence.
Autorzy dokumentu stanowczo potępili niedawne zatrzymania przywódców i przedstawicieli związków zawodowych na Białorusi. Parlament Europejski potępił również ostanie zmiany w białoruskim kodeksie karnym, wprowadzające karę śmierci za "usiłowanie przeprowadzenia aktu terrorystycznego". Zdaniem PE ten ruch może być łatwo wykorzystany przez reżim przeciwko jego politycznym oponentom.
Jednocześnie posłowie wskazali na potrzebę wzmocnienia współpracy UE z białoruskimi siłami demokratycznymi, w tym poprzez regularne szczyty i solidną pomoc finansową.
Dochodzenie w sprawie domniemanego łamania restrykcji covidowych podczas spotkań towarzyskich na Downing Street i w innych budynkach rządowych zostało zakończone i w jego efekcie wystawiono 126 mandatów - przekazała w czwartek londyńska policja metropolitalna.
Biuro premiera Wielkiej Brytanii Borisa Johnsona oświadczyło, że nie został on ukarany kolejnym mandatem poza tym, o którym poinformowano już w pierwszej połowie kwietnia. Wśród osób, które wówczas otrzymały grzywny, znaleźli się też jego żona Carrie i minister finansów Rishi Sunak.
Jak poinformowała policja, mandaty wystawiono w związku z ośmioma wydarzeniami spośród 12, które były objęte dochodzeniem, a 28 osób otrzymało więcej niż jeden mandat - od dwóch do pięciu. Nazwiska ukaranych nie zostaną upublicznione przez policję.
Policja przekazała też, że w ramach prowadzonego od stycznia śledztwa, które kosztowało 460 tys. funtów (ponad 2,5 mln zł), wysłała 204 kwestionariusze do uczestników wydarzeń, przeanalizowała 510 zdjęć, 345 dokumentów, w tym maili i zapisów w kalendarzach, a także nagrania z monitoringu oraz zeznania świadków.
Zakończenie policyjnego śledztwa otwiera drogę do publikacji pełnego raportu Sue Gray, urzędniczki służby cywilnej, która wcześniej prowadziła wewnętrzne dochodzenie w tej samej sprawie. Jak podają brytyjskie media, opublikowanie raportu może nastąpić nawet już w przyszłym tygodniu.
Ujawniane przez media od listopada zeszłego roku kolejne informacje o odbywających się na Downing Street nieformalnych spotkaniach towarzyskich w czasie obowiązywania restrykcji covidowych zachwiały pozycją Johnsona, bo jego ustąpienia domagali się nie tylko politycy opozycji, ale też część posłów z jego własnej Partii Konserwatywnej. Rosyjska napaść na Ukrainę i aktywna rola, jaką Wielka Brytania odgrywa w udzielaniu pomocy Kijowowi, na pewien czas odwróciły uwagę od sprawy przyjęć, ale po ukaraniu premiera mandatem wezwania do jego rezygnacji powróciły. Johnson przeprosił za to, że dochodziło do złamania przepisów, ale wiele razy zapewniał, że nie ma zamiaru zrezygnować i chce zajmować się sprawami, które są ważne dla wyborców.
Nie zaakceptujemy żadnego zawieszenia broni, dopóki wszyscy rosyjscy żołnierze się nie wycofają - poinformował w czwartek Mychajło Podolak, doradca prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego.
"Niech nikt nie oferuje nam zawieszenia broni; to niemożliwe bez zupełnego wycofania się rosyjskich wojsk" - napisał na Twitterze Podolak (tinyurl.com/wd5e42aw).
Odnosząc się do podpisanych w 2015 roku porozumień mińskich regulujących konflikt we wschodniej Ukrainie, doradca prezydenta Zełenskiego oznajmił, że "Ukraina nie jest zainteresowana podpisywaniem nowych umów i wznowieniem wojny za kilka lat".
Podolak dodał, że "dopóki Rosja nie uwolni zajmowanych obszarów, na nasz zespół negocjacyjny składać się będą broń, sankcje i pieniądze". (PAP)
Rosja musi w tej wojnie ponieść klęskę, nie może być bezkarności dla sprawców zbrodni i politycznych decydentów - apelowała w czwartek w Parlamencie Europejskim europosłanka PiS Anna Fotyga w trakcie debaty poświęconej walce z bezkarnością osób odpowiedzialnych za zbrodnie wojenne popełnione na Ukrainie.
"Przez całe dziesięciolecia Federacja Rosyjska była w stanie odwracać uwagę Zachodu od (swojego) bezpośredniego sąsiedztwa po to, by opanować te tereny. Uwagę nasza odwracała ku sprawom globalnym. Teraz jest to już niemożliwe. Wszyscy jesteśmy świadomi okrucieństw, które mają miejsce na Ukrainie w czasie tej odrażającej inwazji, która jest kolejnym etapem wojny rozpoczętej w roku 2014. Rosja musi w tej wojnie ponieść klęskę i nie może być żadnej bezkarności dla sprawców zbrodni wojennych i dla decydentów politycznych" - powiedziała była szefowa polskiej dyplomacji.
Eurodeputowana PO Janina Ochojska przypomniała, że czwartek to 85. dzień rosyjskiej inwazji na Ukrainę.
"Kiedy przemawiamy na tej sali, Rosjanie nie przestają celowo atakować ludności cywilnej, szkół, szpitali i domów mieszkalnych. Wzrasta też liczba zbrodni wojennych. Są to między innymi zabójstwa, gwałty, wywózki i stosowanie zabronionej broni. Bardzo niepokojący jest fakt, że ponad milion obywateli Ukrainy zostało przymusowo wywiezionych w głąb Rosji. A znaczna część z nich - około pół miliona - na Syberię i na koło podbiegunowe. To są informacje (przekazane przez) prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego. (...) Naszym obowiązkiem jest pomóc Ukrainie w doprowadzeniu do osądzenia i wymierzenia kary wszystkim, którzy dokonali zbrodni wojennych" - oceniła Ochojska.
Z kolei europoseł PiS Witold Waszczykowski zaznaczył, że nie jest to wojna Putina, lecz Rosji, stąd też Rosja powinna być oskarżona i osądzona za złamanie prawa międzynarodowego".
"Powinniśmy oskarżyć i osądzić decydentów politycznych i wojskowych. Oskarżyć i osądzić propagandystów, oficerów politycznych, którzy zachęcają do zbrodni. Oskarżyć żołnierzy-sprawców. Ale powinniśmy także dostarczyć technologie do wykrywania sprawców, np. badania rozmów i postów w mediach społecznościowych, dostarczyć mobilne laboratoria, testy DNA do badania zwłok (...)" - postulował były minister spraw zagranicznych RP.
Estoński europoseł z prawicowej frakcji Tożsamość i Demokracja (ID) Jaak Madison skonstatował, że sprawcy nie zostaną pociągnięci do odpowiedzialności, jeśli Ukraina nie wygra wojny.
"Żeby wygrać wojnę, trzeba dać Ukrainie jak najwięcej broni. Przypominam, od 24 lutego UE zapłaciła 50 mld euro za energię z Rosji, a jednocześnie kilka miliardów euro daliśmy w broni i sprzęcie dla Ukrainy. To naprawdę nie jest dobrze wyważone. (...) Każdy jest zszokowany zbrodniami wojennymi w XXI wieku. Problem jest taki, że Rosja się nie zmieniła. To jest cały czas ten sam kraj. W 1945 r. robili dokładnie to samo, te same zbrodnie wojenne: tak samo zabijali i gwałcili jak dziś. Dlatego, że nie musieli za te zbrodnie płacić" - ocenił Estończyk.
Biorący udział w debacie unijny komisarz ds. sprawiedliwości Didier Reynders podkreślił, że aby móc postawić zbrodniarzy przed sądem, przede wszystkim należy zbierać materiały dowodowe w sposób skoordynowany.
"Czeka nas ważna praca, którą trzeba wykonać w dziedzinie centralizacji przechowywania dowodów poza Ukrainą, ale musimy też wyjaśnić, jakiej pomocy możemy udzielić prokuratorowi generalnemu Ukrainy, by zabezpieczyć ten materiał, zanim zostanie on nam przekazany" - przedstawiciel Komisji Europejskiej.
Przypomniał, że 25 kwietnia Komisja Europejska przyjęła wniosek legislacyjny na rzecz zmiany rozporządzenia o unijnej agencji koordynującej działania prokuratur państw członkowskich (Eurojust), dzięki czemu będzie ona miała odpowiednią podstawę prawną, by otrzymywać i przechowywać dowody na popełnione zbrodnie przeciwko ludzkości, zbrodnie wojenne i ludobójstwo.
"Agencja chce wspierać krajowe śledztwa w sprawie tych zbrodni. (...) Techniczne możliwości Eurojustu nie są jednak przygotowane na przechowywanie tak ogromnej ilości dowodów. Musimy więc poprawić możliwości techniczne tej agencji, by mogła ona wspierać państwa członkowskie, władze ukraińskie i Międzynarodowy Trybunał Karny w prowadzonych śledztwach" - zastrzegł Reynders.
Od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę do Włoch przybyło ponad 116 tys. ukraińskich uchodźców; włoskie władze w Rzymie udostępniają tym osobom budynki mieszkalne odebrane zorganizowanym grupom przestępczym - poinformował w czwartek francuski nadawca France24.
Tylko w regionie Lombardia w północnych Włoszech przejęto dotąd 3250 majątków należących niegdyś do mafii. Uchodźcy z Ukrainy korzystają tam już z 662 takich obiektów - czytamy w artykule opublikowanym w serwisie internetowym France24.
Jak przekazał francuski nadawca, rząd Włoch posiada prawie 40 tys. nieruchomości odebranych strukturom kryminalnym. Szacunkowa wartość tych aktywów wynosi ponad 300 mln euro.
Prezes największego ukraińskiego operatora komórkowego Kyjiwstar Ołeksandr Komarow oświadczył w poniedziałek, że do Włoch trafiło około 5 proc. wszystkich uchodźców wojennych z Ukrainy.(PAP)
Minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeba napisał w czwartek na Twitterze, że jego kraj nie potrzebuje żadnych zamienników i chce statusu kraju kandydującego do Unii Europejskiej.
"Strategiczna dwuznaczność dotycząca europejskiej perspektywy Ukrainy, praktykowana przez niektóre stolice UE w ostatnich latach, zawiodła i musi się skończyć. To tylko ośmieliło Putina. Nie potrzebujemy surogatów statusu kandydata do UE, które pokazują drugorzędne traktowanie Ukrainy i ranią uczucia Ukraińców" - podkreślił Kułeba.
Przemawiając w ubiegłym tygodniu w Parlamencie Europejskim z okazji Dnia Europy, prezydent Francji Emmanuel Macron zaproponował utworzenie nowej struktury europejskiej dla krajów podzielających unijne wartości.
„Ukraina poprzez swoją walkę i odwagę jest już w sercu naszej Europy, naszej rodziny, naszej Unii”, jednak „procedura rozszerzenia UE zajęłaby lata, a nawet dekady” - podkreślił francuski polityk, apelując w związku z tym o stworzenie nowego typu "politycznej wspólnoty europejskiej", która pozwoliłaby krajom spoza Unii, takim jak Ukraina, na przyłączenie się "do podstawowych wartości europejskich".
Państwa unijne i Parlament Europejski porozumiały się w sprawie nowych przepisów dotyczących magazynowania gazu w Unii Europejskiej. Nowe regulacje to odpowiedź UE na agresję Rosji wobec Ukrainy i wynikające z tego zagrożenie, że w Europie może zabraknąć błękitnego paliwa.
Nowe regulacje narzucą na państwa członkowskie obowiązek wypełniania magazynów gazu do określonego poziomu.
"Osiągnęliśmy szybkie porozumienie polityczne w sprawie naszego wniosku dotyczącego magazynowania gazu! Ta propozycja ma kluczowe znaczenie dla przygotowań na następną zimę. UE umie działać szybko i jest zjednoczona" - napisała w czwartek na Twitterze unijna komisarz ds. energii Kadri Simson.
"Mamy to! Będą zapasy (gazu) na zimę, zamiast "zapasów" (o gaz) z Rosją zimą: przepisy o magazynach uzgodnione z Radą UE! Niezwykłe tempo prac i ich stawka: zimą nie zabraknie już gazu dla obywateli, MŚP, biznesu. Udało się też (w końcu!) wpisać w prawo UE wspólne zakupy gazu" - napisał z kolei na Twitterze główny negocjator z ramienia PE, europoseł Jerzy Buzek (PO).
W przemówieniu w Parlamencie Europejskim prezydent Mołdawii Maia Sandu wezwała w środę kraje UE do wsparcia europejskich aspiracji jej kraju i przyznania mu statusu państwa kandydującego do członkostwa we Wspólnocie. Poparli ją polscy europosłowie, Andrzej Halicki (PO) i Anna Fotyga (PiS).
Po agresji zbrojnej Rosji wobec Ukrainy, Mołdawia formalnie złożyła wniosek o członkostwo w UE w marcu 2022 roku. Prezydent Sandu wyraziła głębokie przekonanie, że jej kraj należy do wspólnoty europejskiej.
„Jesteśmy świadomi, że decyzje polityczne na szczeblu UE muszą zostać podjęte. Mamy też świadomość, że nie są to łatwe decyzje. Ale przyznanie Mołdawii statusu kandydata jest właściwą decyzją. Należymy do Unii Europejskiej” – powiedziała.
Po wystąpieniu Sandu głos w dyskusji zabrali m.in. polscy europosłowie. Szef delegacji PO-PSL Andrzej Halicki w imieniu grupy EPL powiedział, że status kraju kandydującego musi być przyznany Mołdawii jak najszybciej, w tym samym czasie, jak w przypadku Ukrainy. Dodał, że w potrzebna jest grupa wsparcia dla Mołdawii w ramach struktury UE, podobnie jak dla Ukrainy.
„Mołdawia jest ważna dla naszego wspólnego bezpieczeństwa. Jest to również nasza korzyść, że Mołdawia jest bezpiecznym, dobrze rozwiniętym krajem. (…) Niech żyje Mołdawia. Niech żyje Europa razem z Mołdawią” - powiedział Halicki.
Głos w debacie zabrała też była szefowa MSZ Anna Fotyga (PiS), która stwierdziła, że dziś UE wysyła bardzo silny sygnał do obywateli Mołdawii, która w tych ekstremalnie trudnych czasach okazała ogromne wsparcie przyjmując ukraińskich uchodźców wojennych.
Fotyga wskazała, że PE udało się stworzyć w sprawie Mołdawii bardzo dobre sprawozdanie, które zostało wypracowane w ramach ponadpartyjnego porozumienia. Eurodeputowana wskazała, że PE uznaje w nim Mołdawię za członka europejskiej wspólnoty narodów.
"Chcemy pomóc mołdawskim władzom i obywatelom tego kraju w ich drodze do uzyskania statusu kraju kandydującego do UE tak szybko, jak to tylko możliwe" - podkreśliła Fotyga.
W związku z inwazją Rosji na Ukrainę, na początku marca 2022 roku Mołdawia złożyła formalny wniosek o członkostwo w UE. W rezolucji przyjętej 5 maja Parlament Europejski wezwał do przyznania jej statusu kraju kandydującego do UE.
Stacjonującą w Bułgarii batalionową grupą bojową NATO, która powstała na początku tego roku, dowodzić będą Włochy - postanowił w środę rząd w Sofii. W skład grupy wejdzie 800 żołnierzy włoskich, 120 brytyjskich, 150 amerykańskich, 40 albańskich oraz 155 bułgarskich.
Amerykańscy żołnierze przyjechali do Bułgarii w kwietniu; kontyngent przywiózł wozy bojowe piechoty Stryker. W najbliższych tygodniach na wspólne ćwiczenia przyjadą żołnierze brytyjscy i włoscy.
W 2016 roku NATO rozpoczęło tworzenia grup bojowych, mających na celu wzmocnienie wschodniej flanki Sojuszu. Grupy takie powstały już w Polsce, na Litwie, na Łotwie i w Estonii. Państwami ramowymi tworzącymi batalionowe grupy bojowe w tych krajach są - odpowiednio - Stany Zjednoczone, Niemcy, Kanada i Wielka Brytania.
Jeden z niesławnych bohaterów afery wokół imprez na Downing Street w czasie restrykcji covidowych, były prywatny sekretarz premiera Borisa Johnsona, ma zostać ambasadorem Wielkiej Brytanii w Arabii Saudyjskiej - ujawniła w środę stacja Sky News.
Martin Reynolds był nadawcą ujawnionego w styczniu przez stację ITV maila do ponad 100 pracowników biura premiera, w którym zachęcał ich do tego, by korzystając z ładnej pogody przyszli na spotkanie przy drinkach w ogrodzie rezydencji premiera, przynosząc ze sobą własny alkohol.
Spotkanie odbyło się 20 maja 2020 roku, gdy restrykcje covidowe zezwalały na spotykanie się na świeżym powietrzu z maksymalnie jedną osobą spoza własnego gospodarstwa domowego i to przy zachowaniu dwumetrowego dystansu. Wśród ok. 40 osób, które przyszły, był Johnson i jego żona Carrie. Johnson później przeprosił za krótki, ok. 20-minutowy udział w spotkaniu, zaś Reynolds na początku lutego złożył rezygnację.
Jest to jedno z 12 spotkań towarzyskich na Downing Street i w innych budynkach rządowych objętych policyjnym dochodzeniem, którego celem jest wyjaśnienie czy doszło tam do złamania restrykcji covidowych. Za udział w jednym z nich Johnson już został ukarany mandatem.
Sky News zaznacza, że nominacja Reynoldsa na stanowisko ambasadora nie jest jeszcze formalnie zatwierdzona, ale jak twierdzą dwa źródła tej stacji, należy się spodziewać, że obejmie on to stanowisko. Reynolds, zanim w październiku 2019 roku objął stanowisko prywatnego sekretarza Johnsona, był ambasadorem w Libii.
Jak zauważa Sky News, alkohol jest nielegalny w Arabii Saudyjskiej, choć ambasady mogą go sprowadzać na własny użytek w bagażu dyplomatycznym.
Finowie rzucili się na model długopisu za 8 euro, którym szef MSZ Finlandii Pekka Haavisto popisał wniosek o akcesję kraju do NATO. Jednorazowy cienkopis stał się przebojem i został wyprzedany z sieci handlowej Stockmann - podaje w środę dziennik "Helsingin Sanomat".
Długi na 16,5 cm cienkopis w kolorze złotym i "tandetny" w ocenie "Helsingin Sanomat" pożyczył szef fińskiej dyplomacji podczas ceremonii podpisania od jednego z dziennikarzy innej helsińskiej gazety, tabloidu "Iltalehti". Modelu nie ma już na półkach sklepowych, szybko jest też wyprzedawany ze sklepu internetowego.
Dom handlowy Stockmann opisuje jednorazowy długopis duńskiej marki jako "elegancki", "smukły" i "pasujący zarówno do kieszeni jak i podręcznej torby". Firma zapowiada, że będą nowe dostawy cienkopisu.
Na lokalnych aukcjach internetowych wystawiano egzemplarze długopisu za parokrotnie wyższą cenę od sklepowej. (PAP)
Członkiem Sojuszu Północnoatlantyckiego może zostać każde państwo europejskie, które spełnia określone kryteria: ma demokratyczny system rządów, gospodarkę wolnorynkową, jest gotowe do militarnego wspierania NATO, a jego kandydatura zostanie jednomyślnie zaakceptowana przez wszystkie dotychczasowe państwa członkowskie.
Przyjęcie nowych członków do NATO jest regulowane przez artykuł 10. Traktatu Północnoatlantyckiego - podpisanego 4 kwietnia 1949 roku w Waszyngtonie dokumentu stanowiącego podstawę Sojuszu. Traktat został przyjęty przez 12 państw założycielskich NATO. Z czasem ratyfikowało go 18 kolejnych krajów, które przystąpiły tym samym do Sojuszu. Polska stała się członkiem NATO w 1999 roku.
Z formalnego punktu widzenia kraje ubiegające się o członkostwo w NATO zostają zaproszone do przyjęcia Traktatu "za jednomyślną zgodą" wszystkich jego stron - brzmi zapis artykułu 10. Dodano w nim, że takie zaproszenie może otrzymać każde państwo europejskie, które "jest w stanie realizować zasady niniejszego traktatu i wnosić wkład do bezpieczeństwa obszaru północnoatlantyckiego".
Proces akcesji nowych państw do Sojuszu opiera się na polityce otwartych drzwi, według której o przyjęcie do NATO może się ubiegać każda europejska demokracja. W ostatnich miesiącach władze Sojuszu i wchodzących w niego państw wielokrotnie przypominały, że decyzję o członkostwie podejmują jednomyślnie wszystkie kraje paktu, a na proces akcesji nie wpływa stanowisko państw trzecich. Podkreślano też, że NATO jest sojuszem obronnym, które nie stanowi zagrożenia dla żadnego państwa i dąży do pokojowego rozwiązywania sporów międzynarodowych.
W 1995 roku ogłoszono "Studium na temat rozszerzenia NATO", precyzujące ogólny zapis Traktatu dotyczący kryteriów, które muszą spełniać państwa ubiegające się o członkostwo w Sojuszu. Zaznaczono, że takie państwa muszą być demokracjami opartymi na gospodarce wolnorynkowej, które sprawiedliwie traktują mniejszości i zobowiązują się do pokojowego rozwiązywania konfliktów. Dodatkowymi warunkami są "możliwość i chęć do militarnego wspierania operacji NATO" oraz instytucjonalne zagwarantowanie "demokratycznych relacji między władzą cywilną i wojskową".
W środę ambasadorowie Szwecji i Finlandii przy NATO, Axel Wernhoff i Klaus Korhonen, złożyli na ręce sekretarza generalnego Jensa Stoltenberga formalne wnioski o przystąpienie do Sojuszu, które rozpoczynają procedurę akcesji tych państw do paktu. Po dalszych uzgodnieniach zostaną sporządzone protokoły akcesyjne, które muszą następnie zostać przyjęte przez wszystkie 30 państw Sojuszu. Później sekretarz generalny będzie mógł formalnie zaprosić Szwecję i Finlandię do ratyfikowania Traktatu.
W powszechnej opinii komentatorów decyzja Szwecji i Finlandii jest efektem agresji Rosji na Ukrainę. Oba kraje były dotychczas neutralne. Ich decyzja postrzegana jest jako jedna z najważniejszych od zakończenia zimnej wojny zmian w europejskiej architekturze bezpieczeństwa, która odzwierciedla przemiany w opinii publicznej państw nordyckich po rosyjskiej inwazji.
Wnioski Szwecji i Finlandii zostaną teraz rozpatrzone przez Radę Północnoatlantycką. Wynikająca ze Studium z 1995 roku formalna ścieżka akcesji przewiduje kilkuetapowe konsultacje i czas na dostosowanie przez państwo kandydujące swoich instytucji i prawodawstwa do standardów politycznych, wojskowych i prawnych NATO. Mechanizm został jednak stworzony po zakończeniu zimnej wojny z myślą o państwach byłego bloku wschodniego.
Proces wstąpienia Szwecji i Finlandii do Sojuszu najprawdopodobniej będzie przebiegać znacznie szybciej niż np. w przypadku ostatnio przyjętych do paktu Czarnogóry czy Macedonii Północnej; droga do pełnego członkostwa zajęła tym państwo ok. 10 lat. Oba kraje nordyckie są rozwiniętymi demokracjami z cywilną kontrolą nad armią, które już wcześniej były ważnymi partnerami NATO. Najdłużej może potrwać sam proces wyrażenia formalnej zgody na rozszerzenie przez każde z 30 państw Sojuszu - informuje Reuters. Wymaga to ratyfikowania przez nie protokołów akcesyjnych zgodnie z wymogami krajowego prawodawstwa. Może to potrwać nawet rok - pisze Reuters opierając się na źródłach dyplomatycznych.
W poniedziałek prezydent należącej do NATO Turcji Recep Tayyip Erdogan oświadczył, że jego kraj nie poprze akcesji Szwecji i Finlandii, ponieważ oba kraje "są schronieniem dla organizacji terrorystycznych". Oba państwa odmówiły wydania władzom tureckim 33 osób podejrzewanych przez nie o związki z bojownikami zdelegalizowanej w Turcji Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) lub muzułmańskim duchownym Fethullahem Gulenem, którego Ankara oskarża o zorganizowanie próby zamachu stanu w 2016 roku.
Jak komentuje powołująca się na ekspertów agencja Associated Press, stanowisko Turcji jest obliczone na wymuszenie zmiany polityki Sztokholmu i Helsinek wobec PKK i powiązanej z nią milicji syryjskich Kurdów YPG. Dodano, że Ankara może też w ten sposób wywierać presję na USA, by nakłonić ten kraj do ponownej sprzedaży myśliwców F-35; Waszyngton zawiesił zatwierdzoną wcześniej transakcję po nabyciu przez Turcję rosyjskich systemów przeciwrakietowych.
Stoltenberg wyraził w środę przekonanie, że wyrażane przez Turcję zastrzeżenia mogą zostać rozwiązane, a dołączenie Szwecji i Finlandii do NATO ma silne poparcie wszystkich pozostałych państw sojuszniczych.
O przyjęcie do NATO ubiega się również Bośnia i Hercegowina, Ukraina i Gruzja. Bośnia i Hercegowina jako jedyne państwo jest obecnie objęta planem działań na rzecz członkostwa (MAP) - formą współpracy z Sojuszem, która ma pomóc w przygotowaniu się danego kraju do akcesji. Samo uczestnictwo w MAP nie przesądza jednak o przyjęciu do NATO. W 2008 roku podczas szczytu w Bukareszcie kraje NATO zgodziły się, że "Gruzja i Ukraina zostaną w przyszłości członkami Sojuszu" - czytamy na stronach NATO. Na szczycie nie zaproponowano jednak tym krajom przystąpienia do MAP. (PAP)
W obliczu perspektywy bezprecedensowej klęski głodu w środę w Nowym Jorku na spotkaniu z udziałem sekretarza generalnego ONZ Antonio Guterresa, szefa Światowego Programu Żywnościowego (WFP) Davida Beasleya oraz sekretarza stanu USA Antony'ego Blinkena dyskutowano o pilnej potrzebie przywrócenia eksportu ukraińskiego zboża.
"Chodzi tu o najbiedniejszych z biednych, którzy są teraz na skraju śmierci głodowej" - oświadczył Beasley, który kieruje programem Narodów Zjednoczonych zapewniającym żywność dla około 125 milionów ludzi. Pięćdziesiąt procent przeznaczonych na ten cel zbóż pochodzi z Ukrainy.
"Jestem pełen nadziei, ale przed nami jeszcze długa droga" - stwierdził Guterres, który pod koniec ubiegłego miesiąca odwiedził Moskwę i Kijów.
Przemawiając na spotkaniu dotyczącym bezpieczeństwa żywnościowego ONZ w Nowym Jorku, którego gospodarzem był amerykański sekretarz stanu Antony Blinken, Guterres zaapelował do Rosji o umożliwienie "bezpiecznego i pewnego eksportu zboża przechowywanego w ukraińskich portach" oraz o to, by rosyjska żywność i nawozy miały "pełny i nieograniczony dostęp do światowych rynków".
Ukraina eksportowała większość swoich towarów przez porty morskie, ale od czasu inwazji Rosji jest zmuszona do eksportu koleją lub przez małe porty naddunajskie.
Inwazja Rosji na Ukrainie spowodowała gwałtowny wzrost światowych cen zbóż, olejów spożywczych, paliw i nawozów, a Guterres ostrzegł, że pogorszy to sytuację żywnościową, energetyczną i ekonomiczną w ubogich krajach.
"Zagrożone są dziesiątki milionów ludzi, którzy znajdą się na granicy zagrożenia braku bezpieczeństwa zaopatrzenia w żywność, a następnie niedożywienia, masowego głodu i klęski głodu, co może doprowadzić do kryzysu trwającego przez lata" - oświadczył Guterres.
Rosja i Ukraina wspólnie odpowiadają za prawie jedną trzecią światowych dostaw pszenicy. Ukraina jest również głównym eksporterem kukurydzy, jęczmienia, oleju słonecznikowego i rzepakowego, a Rosja oraz Białoruś, która wsparła Moskwę w wojnie na Ukrainie, odpowiadają za ponad 40 procent światowego eksportu potażu, składnika wykorzystywanego do celów rolniczych.
Amerykański sekretarz stanu Antony Blinken powiedział, że Rosja musi zostać zmuszona do stworzenia korytarzy, którymi żywność i inne niezbędne do życia produkty będą mogły bezpiecznie opuścić Ukrainę drogą lądową lub morską.
"Szacuje się, że w silosach na Ukrainie znajduje się obecnie około 22 milionów ton zboża. Żywność, która mogłaby natychmiast trafić do potrzebujących, gdyby tylko mogła opuścić kraj" - powiedział Blinken.
Według informacji ONZ 36 krajów, w tym niektóre z najbiedniejszych i najbardziej narażonych krajów świata, w tym Liban, Syria, Jemen, Somalia i Demokratyczna Republika Konga, importuje ponad połowę pszenicy z Rosji i Ukrainy. Zdaniem Sekretarza Generalnego Organizacji Narodów Zjednoczonych, zjawisko głodu na świecie osiągnęło nowy rekord: "W ciągu zaledwie dwóch lat liczba osób zagrożona brakiem bezpieczeństwa żywnościowego podwoiła się ze 135 milionów przed pandemią do 276 milionów obecnie". Ponad pół miliona osób jest zagrożonych śmiercią głodową - pięć razy więcej niż w 2016 r. Jako przyczyny tej stuacji wymienił pandemię, kryzys klimatyczny i ostatecznie rosyjską inwazję na Ukrainę.(PAP)
To uderzenie w działaczy prodemokratycznych i kontynuowanie represji - oświadczył w środę sekretarz stanu USA Antony Blinken, odnosząc się do nowelizacji białoruskiego kodeksu karnego, która przewiduje, że "usiłowanie przeprowadzenia aktu terrorystycznego" jest zagrożone karą śmierci.
"To uderzenie w działaczy prodemokratycznych i tych, którzy sprzeciwiają się wojnie prowadzonej przez Rosję na Ukrainie" - napisał w oświadczeniu Blinken i podkreślił, że USA stanowczo potępiają poprawki w białoruskim kodeksie karnym, które mają wejść w życie 29 maja.
"Są to działania autorytarnego przywódcy, który trzyma się władzy poprzez sianie strachu i zastraszanie" – stwierdził szef amerykańskiej dyplomacji, oskarżając jednocześnie przywódcę Białorusi Alaksandra Łukaszenkę o "kontynuowanie represji".
Według Blinkena białoruski reżim arbitralnie postawił zarzuty "ekstremizmu" i "terroryzmu" wielu z ponad 1100 więźniów politycznych i wykorzystał te oskarżenia do aresztowania dziesiątek tysięcy innych osób.
"Są to obywatele Białorusi, którzy chcą swobodnie korzystać ze swoich podstawowych wolności – pokojowo protestujący, członkowie społeczeństwa obywatelskiego, dziennikarze, przeciwnicy polityczni oraz ci, którzy zostali aresztowani za sprzeciw wobec nieuzasadnionej wojny z Ukrainą i roli Białorusi w jej wspieraniu" - oświadczył Blinken i po raz kolejny wezwał władze w Mińsku do "bezwarunkowego uwolnienia wszystkich więźniów politycznych".
W środę Łukaszenka podpisał nowelizację białoruskiego kodeksu karnego, która przewiduje, że „usiłowanie przeprowadzenia aktu terrorystycznego” jest zagrożone karą śmierci. Niezależny portal Nasza Niwa zwraca uwagę, że na Białorusi zarzuty związane w ten lub inny sposób z „terroryzmem” ma wielu więźniów politycznych.
Nowa wersja kodeksu karnego rozszerza możliwość zastosowania kary śmierci, która na Białorusi jest wykonywana przez rozstrzelanie. Wcześniej najsurowszy wymiar kary był dopuszczany w przypadku najcięższych przestępstw, m.in. popełnienia aktu terroryzmu. (PAP)
Parlament Szwecji zgodził się w środę na przyjęcie pomocy wojskowej państw UE oraz NATO. Decyzja ma związek z groźbami, jakie Rosja artykułowała pod adresem Szwecji, jeśli kraj zdecyduje się przystąpić do Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Przyjęta przez aklamację w ekspresowym tempie ustawa daje szwedzkiemu rządowi możliwość zwrócenia się o wsparcie sił zbrojnych państw UE oraz NATO w przypadku stanu wojny lub zagrożenia. Jak podkreślono, celem obecności wojsk sojuszników w Szwecji może być "zapobieganie naruszeniom terytorium w okresie pokoju lub podczas wojny między dwoma innymi krajami".
Zapewnienia pomocy wojskowej w okresie rozpatrywania szwedzkiego wniosku o wejście do NATO zadeklarowały m.in. Wielka Brytania, Norwegia, Dania oraz Islandia, a także USA.
W tej sprawie w środę do Waszyngtonu udał się szwedzki minister obrony Peter Hultqvist, a w czwartek z prezydentem USA Joe Bidenem rozmawiać będą premier Szwecji Magdalena Andersson oraz prezydent Finlandii Sauli Niinisto.
W środę Szwecja oraz Finlandia złożyły w Brukseli oficjalne wnioski o dołączenie do NATO. (PAP)
Stany Zjednoczone będą współpracować z Finlandią i Szwecją i pozostaną czujne w kwestiach wspólnego bezpieczeństwa w okresie, w którym rozpatrywany będzie wniosek tych krajów o akcesję do NATO - oznajmił w środę prezydent USA Joe Biden.
Wstąpienie Finlandii i Szwecji do NATO "wzmocni jego współpracę (...) i przyniesie korzyści całemu Sojuszowi Transatlantyckiemu" - napisał w oświadczeniu prezydent. Podkreślił, że "zdecydowanie popiera" akcesję tych krajów.
W ostatnich dniach gwarancji bezpieczeństwa w okresie rozpatrywania ich wniosku o akcesję do NATO udzieliły Finlandii i Szwecji między innymi Wielka Brytania, Francja, Norwegia, Dania, Włochy i Islandia.
Biden przyjmie w czwartek premier Szwecji Magdalenę Andersson i prezydenta Finlandii Sauliego Niinisto. Przywódcy będą rozmawiać o akcesji tych krajów do NATO i pomocy dla Ukrainy - poinformowała we wtorek rzeczniczka Białego Domu Karine Jean-Pierre. (PAP)
W rejonie Bachmutu i Siewierodoniecka na wschodzie Ukrainy wojska rosyjskie rozmieściły 15 śmigłowców dla wsparcia ofensywy naziemnej – informuje w środę rano sztab generalny armii ukraińskiej.
Pod Charkowem Rosjanie koncentrują wysiłki na utrzymaniu swoich pozycji i prowadzą ostrzał artyleryjski miejscowości Cyrkuny, Ruskie Tyszki, Czerkaskie Tyszki i Pytomnyk. Miejscowość Dowhenke wojska rosyjskie atakują przy wsparciu artylerii.
W Donbasie Rosjanie prowadzą działania ofensywne w rejonie Łymanu, Siewierodoniecka, Bachmutu, Awdijiwki i Kurachowego.
W Mariupolu trwa rosyjska blokada oddziałów ukraińskich w zakładach metalurgicznych Azowstal oraz ostrzał artyleryjski i lotniczy tego obiektu.
Na południu Rosjanie przygotowują się do ofensywy na Połohy i Orichiw w obwodzie zaporoskim. W tym celu wzmacniają zgrupowanie w tym regionie.
W rejonie Mikołajowa w celu atakowania wojsk ukraińskich siły rosyjskie umieściły do 10 baterii wyrzutni rakietowych i do ośmiu baterii artylerii lufowej.
W ciągu ostatniej doby siły ukraińskie zestrzeliły 11 bezzałogowców i cztery rakiety manewrujące.
W obwodach donieckim i ługańskim w ciągu doby siły ukraińskie odparły 12 ataków przeciwnika, niszcząc trzy czołgi, trzy zestawy artyleryjskie, sześć wozów opancerzonych i siedem samochodów wojskowych.
Środa jest 84. dniem rosyjskiej inwazji zbrojnej na Ukrainę. (PAP)
Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies -
Polityka prywatności.
Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych - RODO.
Więcej dowiesz się TUTAJ.