Hide
BĄDŹ NA BIEŻĄCO!
Follow on Facebook
Facebook
Show
Sat, Apr 20, 2024

Sport

Sport

All Stories

Rząd Szkocji przedstawił plan dalszego znoszenia restrykcji

Rząd Szkocji przedstawił w środę plan dalszego znoszenia restrykcji wprowadzonych z powodu koronawirusa. Sklepy zostaną otwarte 29 czerwca, a puby, restauracje, hotele, kina, muzea - od 15 lipca.

Szefowa szkockiego rządu Nicola Sturgeon powiedziała, że przejście do następnego etapu jest możliwe dzięki "realnie utrzymującym się postępom" w zwalczaniu koronawirusa, i wskazała, że liczba zgonów spada przez ósmy kolejny tydzień. Zastrzegła jednak, że zmiany zależą od utrzymania epidemii pod kontrolą i mogą być odwrócone, jeśli pojawią się nowe ogniska.

Zgodnie z ogłoszonym harmonogramem od 29 czerwca otworzyć będzie można większość sklepów (poza centrami handlowymi), wiele miejsc pracy w zamkniętych przestrzeniach, atrakcje turystyczne, w tym ogrody zoologiczne, boiska sportowe na otwartym powietrzu i place zabaw. Od 3 lipca zniesiony zostanie limit 5 mil od domu, poza które nie można się przemieszczać bez uzasadnionego powodu, będzie można też korzystać z drugich domów oraz domów wakacyjnych z własnym wyżywieniem.

Od 6 lipca działalność może wznowić gastronomia na świeżym powietrzu, w tym ogródki piwne. Od 10 lipca ludzie mogą się spotykać w większych grupach na zewnątrz oraz z członkami dwóch innych gospodarstw domowych w pomieszczeniach zamkniętych. Trzy dni później otwarte zostaną centra handlowe, a także gabinety dentystyczne. Natomiast od 15 lipca otwarte mogą zostać puby, restauracje, hotele i wszystkie inne obiekty noclegowe, a także muzea, kina, biblioteki, placówki opieki nad dziećmi i fryzjerzy.

Wszystkie te kroki w Anglii albo już weszły w życie, albo jak ogłosił we wtorek brytyjski premier Boris Johnson stanie się to 4 lipca. Znoszenie restrykcji wprowadzonych z powodu koronawirusa jest jednak w kompetencjach rządów regionalnych Szkocji, Walii i Irlandii Północnej, stąd one same decydują o tempie podejmowanych działań.

Sturgeon przyznała, że tempo wychodzenia Szkocji z blokady "jest nieco wolniejsze niż w Anglii", ale dodała: "moim zdaniem jest to właściwe dla naszych warunków i mam nadzieję, że będzie bardziej odpowiednie niż gdybyśmy szli szybciej".

Według danych brytyjskiego ministerstwa zdrowia w Szkocji od początku epidemii wykryto 15 802 przypadki koronawirusa, z czego 2 476 zakończyło się zgonem. W ciągu ostatniej doby z powodu Covid-19 zmarły cztery osoby.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Obraz Peter H z Pixabay 

Piwo w pubie tylko po podaniu nazwiska i danych kontaktowych

Do zamówienia piwa w pubach, po ich otwarciu w Anglii od 4 lipca, konieczne będzie podanie nazwiska i danych kontaktowych, które będą przechowywane przez właścicieli przez 21 dni - przewidują opublikowane w środę wytyczne brytyjskiego rządu.

Wytyczne dotyczą całego sektora gastronomicznego, hotelarsko-turystycznego oraz niektórych usług. W ciągu najbliższych dni przedstawione zostaną bardziej dokładne zalecenia, dla poszczególnych typów miejsc, które wyjaśnią, w jaki sposób mają być zbierane dane kontaktowe od klientów pubów, co jest bardziej skomplikowane niż w przypadku gości w hotelach czy pensjonatach.

Obowiązek zbierania i przechowywania danych kontaktowych klientów - co ma na celu identyfikowanie i opanowywanie lokalnych ognisk epidemii - oprócz pubów dotyczyć będzie także restauracji, hoteli i wszystkich miejsc oferujących noclegi, a także fryzjerów. Wytyczne mówią także o wprowadzeniu rezerwacji tam, gdzie jest to możliwe, ograniczeniu liczby przyjmowanych jednocześnie klientów, wprowadzeniu tam, gdzie to możliwe, ruchu jednokierunkowego oraz oddzielnego wyjścia i wejścia, możliwości zamawiania przez aplikację, a nie przy barze.

W pubach i barach nie będą mogły się odbywać występy na żywo, podobnie jak w teatrach i salach koncertowych, które też będą mogły wznowić działalność od 4 lipca. Z kolei w świątyniach i innych miejscach kultu religijnego mogą się odbywać nabożeństwa z udziałem wiernych, ale bez śpiewów w ich trakcie.

Wytyczne dla salonów fryzjerskich przewidują, że fryzjerzy muszą mieć zasłonięte usta i nos, zaś pomiędzy poszczególnymi stanowiskami należy ustawić przegrody oddzielające klientów od siebie.

Wraz z zapowiedzią wznowienia działalności przez sektor gastronomiczno-hotelarski, kina, muzea i galerie, świątynie i salony fryzjerskie zmieniono także wytyczne w kwestii dystansu miedzy ludźmi - zamiast dwóch metrów obowiązywać będzie dystans jednego metra, choć z zachowaniem środków szczególnej ostrożności.

Z tej ostatniej decyzji najbardziej zadowoleni są właściciele pubów, którzy od dawna przekonywali, że w przypadku utrzymania zasady dwóch metrów, dla większości z nich wznowienie działalności będzie nieopłacalne. Jak podało w środę brytyjskie stowarzyszenie browarów i pubów BBPA, teraz będzie w stanie wznowić działalność 75 proc. pubów w Anglii, czyli w sumie 28 tys. takich lokali. W przypadku obowiązywania dwumetrowego dystansu byłaby to jedna trzecia (12,5 tys.).

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Obraz Klaus Heller z Pixabay 

Koncert na rzecz walki z Covid-19 - zaśpiewają m.in. Shakira i Miley Cyrus

Światowe gwiazdy muzyki i filmu, w tym Shakira i Miley Cyrus, wezmą w sobotę udział w nadawanym w internecie koncercie charytatywnym, który ma pomóc w walce z pandemią Covid-19 w ramach wspólnej inicjatywy ruchu obywatelskiego Global Citizen i Komisji Europejskiej.

Inicjatywa pod hasłem "Globalny cel: zjednocz się dla naszej przyszłości" ma za zadanie zebrać miliardy dolarów z prywatnych i publicznych darowizn, aby pomóc zmniejszyć wpływ pandemii na marginalizowane społeczności - informuje agencja Reutera.

Amerykańska gwiazda muzyki pop Miley Cyrus, która zabrała głos w panelu internetowym zorganizowanym przed imprezą, zwróciła uwagę, że pandemia koronawirusa dotyka najbiedniejszych ludzi na świecie. Wezwała darczyńców przeznaczających pieniądze na testy, leczenie i szczepionki, aby upewnili się, że są one opracowywane w sposób umożliwiający dostęp do nich każdej osobie.

Naukowcy i producenci leków na całym świecie pracują nad ponad 100 potencjalnymi szczepionkami przeciwko chorobie Covid-19, która do tej pory uśmierciła już ponad 463 tys. ludzi na świecie.

W koncercie w sieci, który poprowadzi amerykański aktor i zapaśnik wrestlingu Dwayne "The Rock" Johnson, wystąpią: Cyrus, Chloe x Halle, Christine and the Queens, Coldplay, Shakira i inni, a także aktorzy Charlize Theron i Hugh Jackman oraz emerytowana gwiazda piłki nożnej David Beckham.

"Potrzebujemy, aby nasi światowi przywódcy przeznaczyli miliardy dolarów na opracowanie i sprawiedliwą dystrybucję testów, terapii i szczepionek" - powiedział Hugh Evans, dyrektor naczelny Global Citizen, ruchu walczącego na rzecz zakończenia skrajnego ubóstwa do 2030 r.

Przewodnicząca KE Ursula Von Der Leyen powiedziała, że koncert zbiegnie się ze szczytem, na którym artyści, naukowcy i światowi przywódcy "zaangażują się w pomoc w zwalczaniu koronawirusa na świecie, nie pozostawiając nikogo za sobą".

Agencja Reutera zauważa, że UE w coraz większym stopniu staje się orędownikiem globalnej współpracy w wysiłkach na rzecz kontroli i zakończenia pandemii Covid-19, wywołanej koronawirusem SARS-CoV-2, podczas gdy Stany Zjednoczone i Chiny koncentrują się bardziej na inicjatywach krajowych. (PAP)

W.Brytania obniżyła poziom zagrożenia koronawirusem z czwartego do trzeciego

Wielka Brytania obniżyła w piątek poziom zagrożenia koronawirusem z czwartego do trzeciego. Poziom trzeci w pięciostopniowej skali oznacza, że wirus znajduje się "w ogólnej cyrkulacji" i może nastąpić "stopniowe złagodzenie ograniczeń".

Poprzedni, czwarty poziom oznacza, że poziom rozprzestrzeniania się wirusa jest wysoki lub rośnie w postępie geometrycznym, w związku z czym powinny być utrzymane zasady dystansu społecznego.

Minister zdrowia Matt Hancock powiedział, że zmiana jest "wielkim momentem dla kraju" i pokazuje, że rządowy plan działa.

Decyzja o zmniejszeniu poziomu zagrożenia podjęli wspólnie naczelni lekarze Anglii, Szkocji, Walii i Irlandii Północnej. "We wszystkich czterech krajach obserwujemy stały i postępujący spadek liczby przypadków" - napisali w oświadczeniu. Ale ostrzegli, że "nie oznacza to, iż pandemia się skończyła" i prawdopodobne jest wystąpienie lokalnych ognisk choroby.

"Poczyniliśmy postępy w walce z wirusem dzięki wysiłkom społecznym i konieczne jest, aby ludzie nadal dokładnie przestrzegali wytycznych w celu utrzymania tego postępu" - podkreślili.

O poziomie zagrożenia koronawirusem decydują dwa główne czynniki - poziom jego rozprzestrzeniania się oraz liczba aktywnych przypadków.

Pod koniec maja premier Boris Johnson powiedział posłom, że "mamy nadzieję, iż jutro zejdziemy w systemie alertowym z poziomu czwartego do trzeciego, mamy nadzieję, że jutro podejmiemy decyzję". Ale następnego dnia rząd zdecydował inaczej i do tej pory zagrożenie pozostawało na poziomie czwartym.

W czwartek po południu ministerstwo zdrowia podało, że w ciągu poprzedniej doby zmarło z powodu Covid-19 135 osób, co jest najmniejszą od 23 marca liczbą niedotyczącą dni weekendowych, oraz wykryto 1 218 nowych zakażeń. W szpitalach z powodu koronawirusa przebywa obecnie nieco ponad 5 300 osób. W szczytowym momencie epidemii, w połowie kwietnia cztery razy zdarzyło się, że dobowa liczba zgonów przekroczyła 1 100, a w szpitalach jednocześnie było ponad 20 tys. pacjentów.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Obraz Muhammad Rizwan z Pixabay 

Lekarze ostrzegają przed możliwą drugą falą pandemii

Szefowie głównych brytyjskich stowarzyszeń medycznych wezwali w opublikowanym w środę liście otwartym do przeprowadzenia pilnego przeglądu w celu zbadania, czy Wielka Brytania jest odpowiednio przygotowana na "realne ryzyko" drugiej fali koronawirusa.

"Choć przyszły kształt pandemii w Wielkiej Brytanii jest trudny do przewidzenia, dostępne dowody wskazują, że lokalne wybuchy są coraz bardziej prawdopodobne, a druga fala pozostaje realnym zagrożeniem" - napisano w liście opublikowanym przez "British Medical Journal".

List podpisało 16 osób, m.in. szefowie Brytyjskiego Stowarzyszenia Medycznego, szefowie organizacji skupiających lekarzy różnych specjalności, stowarzyszenia pielęgniarek, a także redaktor naczelny medycznego pisma "The Lancet".

Dzień wcześniej premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson ogłosił przejście od 4 lipca do trzeciego etapu znoszenia ograniczeń wprowadzonych z powodu epidemii. Wznowić działalność będzie mógł m.in. sektor gastronomiczny, a zalecany dwumetrowy dystans między ludźmi zostanie zmniejszony do jednego metra.

Autorzy listu napisali, że konieczne jest podjęcie pilnych działań w celu zapobieżenia dalszym ofiarom śmiertelnym i należy przeprowadzić szybką ocenę tego, jak Wielka Brytania jest przygotowana na nową epidemię koronawirusa. "Wiele elementów infrastruktury potrzebnej do opanowania wirusa zaczyna być wprowadzanych w życie, ale nadal istnieją poważne wyzwania" - uważają.

"Przegląd nie powinien polegać na spoglądaniu wstecz lub obarczaniu kogoś winą" - stwierdzili, a zamiast tego powinien koncentrować się na "obszarach słabości, w których konieczne jest pilne podjęcie działań zapobiegających dalszym ofiarom śmiertelnym i pozwalających jak najszybciej przywrócić gospodarkę do stanu pełnego bezpieczeństwa".

Wezwano rząd do utworzenia ponadpartyjnej komisji z udziałem przedstawicieli wszystkich czterech części składowych Zjednoczonego Królestwa, której zadaniem byłoby opracowanie praktycznych zaleceń.

We wtorek podczas rządowej konferencji prasowej główny doradca naukowy rządu Patrick Vallance i naczelny lekarz Anglii Chris Whitty przyznali, że przedstawiony przez premiera Johnsona plan nie jest wolny od ryzyka, ale wskazali, że jego całkowite wyeliminowanie nie jest możliwe.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Obraz leo2014 z Pixabay 

Mieszkańcy Reading uczcili pamięć trzech ofiar sobotniego ataku

Minutą ciszy w poniedziałek przed południem mieszkańcy Reading, na zachód od Londynu, uczcili pamięć trzech osób zadźganych nożem w sobotę wieczorem w miejskim parku przez pochodzącego z Libii azylanta.

"Proszę was wszystkich o dołączenie do mnie w minucie ciszy dla uczczenia pamięci ofiar strasznego sobotniego ataku tu, w Reading. Składamy szczere kondolencje wszystkim nim dotkniętym. Rada miejska Reading oferuje stałe wsparcie dla naszych heroicznych służb ratowniczych w tym czasie" - oświadczył burmistrz miasta 230-tysięcznego miasta David Stevens.

Jak do tej pory podano nazwiska dwóch z trzech ofiar śmiertelnych. Pierwsza to 36-letni James Furlong, nauczyciel z gimnazjum pobliskiej miejscowości Wokingham, druga to 39-letni Amerykanin Joe Ritchie-Bennett, który od 15 lat mieszkał w Wielkiej Brytanii. Obaj prawdopodobnie byli w pierwszej grupie zaatakowanych przez Khairiego Saadallaha.

Według relacji świadków podbiegł on nagle, krzycząc trudne do zrozumienia słowa, do siedzącej w parku grupy 8-10 osób i dźgnął nożem w szyję i w bok co najmniej trzy z nich, zanim pozostali zdążyli się zorientować, co się dzieje. Następnie w trakcie ucieczki zaatakował jeszcze innych ludzi.

25-letni Saadallah przybył do Wielkiej Brytanii kilka lat temu jako uchodźca z Libii i otrzymał azyl. Mieszkał w Reading i już w czasie pobytu w Wielkiej Brytanii odsiadywał wyrok więzienia za drobne przestępstwo niezwiązane z terroryzmem. Przez pewien czas w 2019 r. znajdował się jednak pod obserwacją służb specjalnych, gdyż miał chcieć wyjechać do Syrii.

Saadallah został zatrzymany przez policję od razu po zdarzeniu, do którego doszło ok. godz. 19 czasu miejscowego w sobotę i znajduje się w policyjnym areszcie. Policja w niedzielę poinformowała, że traktuje zdarzenie jako mające charakter terrorystyczny, ale uważa, że Saadallah działał sam i nie ma dalszego zagrożenia dla mieszkańców. Jeszcze tego samego wieczora po zatrzymaniu funkcjonariusze przeszukali mieszkanie Saadallaha i znaleźli w nim m.in. dużą piłę tarczową.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

 

foto : twitter - działania policji po ataku.

Słoneczna witamina

Szefowie zdrowia pilnie sprawdzają moc witaminy D przeciwko koronawirusowi, ponieważ nowe badania sugerują, że może pomóc uratować życie.

            Szefowie zdrowia rozpoczęli pilną analizę potencjalnych korzyści witaminy D dla pacjentów z koronawirusem.
Wcześniejsze badania sugerowały, że niedobór witaminy zwiększa prawdopodobieństwo śmierci po zarażeniu wirusem.

Stosunkowo niski poziom nasłonecznienia w Wielkiej Brytanii i diety Brytyjczyków oznaczają, że niedobór witaminy D jest powszechnym problemem w tym kraju.

Szacuje się, że jedna na pięć osób dorosłych i jedno na sześcioro dzieci nie otrzymuje wystarczającej ilości witaminy D - problem, którego obawę może spotęgować izolacja w domu z powodu koronawirusa.
            Jedno z badań przeprowadzonych przez Anglia Ruskin University wykazało, że kraje europejskie, w których występuje niedobór witaminy D, odnotowały wzrost liczby ofiar śmiertelnych od początku pandemii.
            National Institute for Health and Care Excellence, część Departamentu Zdrowia, patrząc na trend,ogłosiła teraz „szybki przegląd dowodów” podał Guardian.

Wyniki przeglądu zostaną opublikowane w nadchodzących tygodniach.

Naukowy Komitet Doradczy ds. Żywienia, który doradza w dziedzinie zdrowia publicznego Anglii oraz inne organizacje rządowe działające w zakresie żywienia, również sporządza raport.

Zwiększona wrażliwość i podatność na choroby może być spowodowana brakiem witaminy D i to może być jednym z powodów, dla których zarówno osoby starsze, jak i niektóre grupy mniejszości etnicznych odnotowały wyższe wskaźniki śmiertelności z powodu wirusa.

Melanina, pigment, który powoduje, że skóra staje się ciemniejsza, obniża zdolność skóry do wytwarzania witaminy D w odpowiedzi na działanie promieni słonecznych.
Zdolność organizmu do wytwarzania witaminy zmniejsza się również w miarę starzenia się.

            W kwietniu Public Health England doradziło Brytyjczykom, aby zaczęli brać suplementy witaminy D, aby pomóc utrzymać zdrowie kości i mięśni podczas lockdown'u.

            Na początku tego miesiąca rząd szkocki zalecił również, aby każdy z grupy etnicznej o ciemniejszej skórze zaczął przyjmować suplement.

Mówi się, że urzędnicy dyskutują, czy suplement może być przepisywany w szpitalach, aby złagodzić wpływ drugiej fali.

                                                                                                           (źródło: The Sun, Guardian)

Obraz PublicDomainPictures z Pixabay 

Złożono projekt ustawy zaostrzającej kary za niszczenie pomników wojennych

Osobom niszczącym lub bezczeszczącym pomniki i monumenty ku czci poległych w czasie wojen ma grozić do 10 lat więzienia i nieograniczona grzywna - przewiduje projekt ustawy, nad którą prace zaczęli we wtorek brytyjscy posłowie.

Złożony przez posła rządzącej Partii Konserwatywnej Jonathana Gullisa projekt ustawy o miejscach pamięci wojennej znosi limit grzywien i pozwala, by sprawy zbezczeszczenie pomników poległych na wojnach były rozpatrywane przez sądy koronne, niezależnie od wartości strat materialnych. Obecnie, jeśli straty materialne, nie przekraczają 5000 funtów, takimi sprawami zajmują się sądy pokoju, czyli najniższej instancji, a maksymalna kara więzienia to sześć miesięcy za każdy popełniony czyn.

"Upływ czasu zawsze wiąże się z niebezpieczeństwem zatarcia zbiorowej pamięci. Nie zapominajmy o poświęceniu i odwadze tych, którzy zapłacili najwyższą cenę. Młodzi mężczyźni i kobiety, którzy oddali swoją przyszłość, swoją miłość, swoje życie i swoje marzenia, aby zapewnić wolność, którą kiedyś znali, od tyranii - dla nas, nienarodzonych pokoleń, które siedzą bezczynnie, gdy pomniki poświęcone ich wiecznej pamięci są bezczeszczone" - mówił Gullis. "Ja nie będę siedział bezczynnie, ani nie będę milczał" - podkreślił.

Projekt zaostrzenia kar za bezczeszczenie wojennych miejsc pamięci jest reakcją na wydarzenia, do których doszło na początku czerwca przy okazji demonstracji ruchu Black Lives Matter. Antyrasistowscy aktywiści namalowali sprayem napisy na stojącym przed parlamentem pomnikiem premiera Winstona Churchilla, a także na The Cenotaph - monumencie poświęconym poległym w czasie obu wojen światowych, jak również próbowali podpalić umieszczoną na nim brytyjską flagę. Do podobnych aktów wandalizmu doszło także w innych miastach.

"Nie wzywamy do tego, aby wszystkie te przestępstwa były karane 10 latami pozbawienia wolności. Ale chcemy naszym sędziom dać możliwość decydowania, czy dane przestępstwo zasługuje na przeniesienie do sądu koronnego" - wyjaśnił Gullis.

Jak w poprzedni weekend informowały media, nad zaostrzeniem kar za niszczenie wojennych pomników i miejsc pamięci dyskutowali ministrowie sprawiedliwości Robert Buckland i spraw wewnętrznych Priti Patel oraz prokurator generalna Suella Braverman, zaś projekt ustawy gotowa jest też poprzeć opozycyjna Partia Pracy.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

 

twitter / PoliticsBloke ( pomnik The Centograph)

Rząd rozważa obowiązek rejestracji przed pójściem do pubu

Rejestrowanie klientów pubów i restauracji jest jednym ze środków rozważanych przez rząd, które mają umożliwić ich bezpieczne otwarcie - poinformował w niedzielę brytyjski minister zdrowia Matt Hancock.

Hancock potwierdził, że w nadchodzącym tygodniu rząd przedstawi plany dalszego znoszenia - od 4 lipca - ograniczeń, wprowadzonych z powodu epidemii koronawirusa. Wśród kroków, które są rozważane, jest poluzowanie wymogu dwumetrowego dystansu pomiędzy ludźmi. Wielu przedsiębiorców, zwłaszcza z sektora gastronomiczno-rekreacyjnego, przekonuje, że utrzymanie tego wymogu uczyni ponowne otwarcie większości pubów czy restauracji nieopłacalnym.

Hancock przyznał, że rząd zastanawia się nad szeregiem środków, które mają zapewnić, że pójście do pubu, będzie bezpieczne, w tym nad koniecznością uprzedniego zarejestrowania się. "To są rzeczy, którym się przyglądamy, aby upewnić się, że otwarcie jest bezpieczne" - powiedział w rozmowie ze stacją Sky News.

Przyciskany w celu udzielenia jednoznacznej odpowiedzi, czy ludzie będą musieli się zarejestrować przed pójściem do pubu, odpowiedział: "Nie wykluczyłbym tego, nie jest to jeszcze podjęta decyzja, ale są inne kraje na świecie, które przyjmują takie podejście".

Jak podał z kolei dziennik "Times", środki, które są rozważane w wytycznych dla pubów i restauracji, są także wprowadzenie maksymalnych limitów klientów oraz konieczność rozstawienia stolików w większej odległości, zmiana przepisów w kwestii stolików na zewnątrz, konieczność czyszczenia kontuarów w barach i klamek co godzinę, składanie zamówień poprzez aplikację, a nie przy barze, a także - wprowadzenie patroli, które miałyby uprawnienia do sprawdzania, czy w lokalu nie jest przekroczona maksymalna liczba gości.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

 

foto : twitter / DarrenofAlbany

Emmanuel Macron, wezwał Borisa Johnsona do rezygnacji z 14-dniowych zasad kwarantanny podczas podróży do Londynu.

Wczoraj 18 czerwca w Londynie, Boris Johnson spotkał się z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem - pierwszym zagranicznym przywódcą, który odwiedził go od czasu pandemii koronawirusa.

            Przywódcy obu krajów mieli omówić II wojnę światową, Brexit i tzw. korytarze podróżne podczas popołudniowej rozmowy na Downing Street, a także uczcić 80-tą rocznicę słynnego  radia generała de Gaulle'a, które zainspirowało ruch oporu.
            Dominic Raab, minister spraw zagranicznych zasugerował, że rząd musi ostrożnie postępować w sprawie tak zwanych korytarzy turystycznych, zwanych także mostami lotniczymi, które pozwolą ludziom z Wielkiej Brytanii podróżować bez 14-dniowych zasad kwarantanny.
            Następnie dla BBC Breakfast, powiedział, że istnieje ryzyko działań prawnych, jeśli rząd nie będzie traktował wszystkich stron tak samo.
Powiedział: „Istnieje również ryzyko prawne, że jesteś otwarty tylko na jeden kraj, ale nie na inne.

„Chcemy otworzyć się tak szybko, jak to możliwe”.

„Jeśli otworzysz jeden kraj, ale nie inny, zawsze istnieje ryzyko odwołania prawnego”.

„Tak, chcemy się otworzyć, ale zrobimy to tylko wtedy, gdy będzie to bezpieczne.
Musimy być bardzo ostrożni, nie chcemy widzieć drugiego skoku zachorowań”

            Później w Radio 4 powiedział : „Będziemy ściśle współpracować z krajami o najniższym ryzyku, aby zobaczyć, jak możemy zapewnić wyjątki od zasad dotyczących kwarantanny i wdrożyć  korytarze podróży”.

„Istnieje cała lista krajów, w szczególności tych, które przeszły przez szczyt wirusa wcześniej niż my, gdzie powinniśmy rozsądnie porozmawiać o tym, jak możemy otworzyć podróż droga lotniczą”.

Komisja UE wcześniej wysunęła ostrzeżenie nr 10, że ten ruch naruszy prawo UE zabraniające dyskryminacji między krajami bloku.

UE chce wypracować kompleksowe podejście do planów podróży lotniczych, aby poszczególne kraje nie zostały pominięte.

Ale Hiszpania i inni ogłosili, że jeśli nie będzie ogólnounijnej umowy, to sfinalizują mini-umowę z samą Wielką Brytanią.

Rzecznik Komisji powiedział: „Musimy w Europie mieć spójne podejście do kwestii turystyki”.

„Musimy również upewnić się, że wszyscy będziemy w tym roku na wakacjach jako Europejczycy i że firmy będą mogły wykonywać swoją działalność”.

            Sekretarz ds. Transportu Grant Shapps powiedział, że ogłoszenie w sprawie korytarzy podróży ma nastąpić przed przeglądem zasad kwarantanny, 29 czerwca.

                                                                                                                                  (źródło: The Sun)

Rząd rezygnuje z codziennych konferencji prasowych w sprawie epidemii

Po raz ostatni odbyła się we wtorek po południu konferencja prasowa brytyjskiego rządu na temat walki z koronawirusem. Wobec znaczących postępów w zwalczaniu epidemii zdecydowano o rezygnacji z przeprowadzania codziennych konferencji.

W ostatniej konferencji uczestniczyli - tak samo jak w pierwszej, 16 marca - premier Boris Johnson, główny doradca naukowy rządu Patrick Vallance i naczelny lekarz Anglii Chris Whitty. Codzienne konferencje na Downing Street zorganizowano w odpowiedzi na stawiane rządowi w początkowej fazie epidemii zarzuty małej transparentności w podejmowanych działaniach.

Odbywały się one od tego czasu codziennie - włącznie z weekendami, wszystkimi świętami i okresem pobytu Johnsona w szpitali - stając się popołudniowym rytuałem dla wielu Brytyjczyków, choć już dwa tygodnie temu zrezygnowano z ich przeprowadzania w weekendy. Jak wyliczyła stacja BBC, która codziennie je transmitowała, łącznie odbyły się 92 takie konferencje.

Z wyjątkiem kilku początkowych wszystkie następne były w formie zdalnej - na Downing Street byli tylko premier bądź któryś z ministrów i zazwyczaj dwie osoby z grona doradców medycznych i naukowych, koordynatorów programu wykrywania kontaktów czy zaopatrzenia w środki ochrony osobistej, w zależności od tego, co było akurat tematem przewodnim.

Konferencje znacząco poprawiły rządowy przekaz informacyjny w kwestii koronawirusa, choć rząd czasem pomijał niewygodne aspekty, np. gdy Wielka Brytania wyprzedziła Włochy pod względem liczby ofiar śmiertelnych i znalazła się na drugim miejscu na świecie (obecnie jest na trzecim), zrezygnowano z podawanych wcześniej porównań z innymi krajami. Ponadto w początkowym okresie uwzględniano tylko zgony w szpitalach, bez tych w domach opieki i innych miejscach, co sprawiało wrażenie mniejszej liczby zmarłych niż była w rzeczywistości.

Podczas ostatniej konferencji Johnson wyjaśnił, że pięć warunków, od których uzależnione było przejście do następnego etapu znoszenia restrykcji w Anglii, zostało spełnionych i powtórzył decyzje, które kilka godzin wcześniej ogłosił w Izbie Gmin. Od 4 lipca działalność będzie mógł wznowić m.in. sektor gastronomiczno-hotelarski, kina, muzea i galerie, świątynie czy salony fryzjerskie. Zmieniono także wytyczne w kwestii dystansu miedzy ludźmi - zamiast dwóch metrów obowiązywać będzie dystans jednego metra, choć z zachowaniem środków szczególnej ostrożności.

Johnson powtórzył także, że wszystkie te kroki mogą zostać cofnięte, jeśli nastąpi nawrót epidemii, co wciąż trzeba brać pod uwagę. Przypomniał o tym zwłaszcza Whitty, który zapytany o to, kiedy spodziewa się pełnego powrotu do normalności, zasugerował, że być może dopiero w przyszłym roku o tej porze.

"Byłbym zaskoczony i zachwycony, gdybyśmy nie byli w tej obecnej sytuacji przez całą zimę i do przyszłej wiosny. Spodziewam się, że znaczna ilość koronawirusa będzie krążyć przynajmniej do tego czasu i uważam za dość optymistyczny scenariusz, że nauka przyjdzie z pomocą w takich ramach czasowych" - powiedział Whitty.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Media: libijski uchodźca sprawcą ataku terrorystycznego w Reading

Sprawcą sobotniego ataku terrorystycznego w Reading na zachód od Londynu jest 25-letni Libijczyk Khairi Saadallah, który kilka lat temu trafił do Wielkiej Brytanii jako uchodźca - podał w niedzielę dziennik "Daily Telegraph".

W sobotę wieczorem w parku Forbury Gardens w Reading Saadallah dźgnął nożem siedzących tam ludzi, zabijając trzy osoby i poważnie raniąc trzy kolejne. Policja oświadczyła w niedzielę przed południem, że traktuje zdarzenie jako mające charakter terrorystyczny, ale dodano, iż wszystko wskazuje, by sprawca działał sam i nie ma dalszego zagrożenia dla mieszkańców.

Uciekający napastnik został schwytany dzięki odwadze nieuzbrojonego policjanta, który ruszył za nim w pościg i powalił na ziemię. Został on aresztowany pod zarzutem morderstwa i obecnie znajduje się w policyjnym areszcie.

Wieczorem policja przeszukała mieszkanie Libijczyka, a jednym z zarekwirowanych przedmiotów, które tam znaleziono, jest duża piła tarczowa.

Wcześniej media podawały, że Libijczyk w przeszłości odsiadywał wyrok w Wielkiej Brytanii za drobne przestępstwo, nie mające związku z terroryzmem.

Premier Boris Johnson spotkał się w niedzielę z członkami służb bezpieczeństwa, wyższymi rangą ministrami i policją w celu uzyskania najnowszych informacji na temat dochodzenia. Oświadczył, że jest "przerażony i oburzony" atakiem i powiedział, że Wielka Brytania zmieni prawo, jeśli będzie to konieczne, aby zapobiec przyszłym takim zdarzeniom.

"Jeśli są jakieś lekcje, które musimy odrobić, wyciągniemy z nich wnioski i nie zawahamy się przed podjęciem działań w razie potrzeby" - powiedział.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Siłownie, centra fitness i mecze „pięć na pięć osób” mogą powrócić od początku lipca, potwierdza sekretarz kultury.

Od początku lipca siłownie i centra fitness możliwe, że otworzą swe drzwi jak również możliwe będą mecze piłki nożnej, powiedział dziś sekretarz kultury.

Oliver Dowden powiedział, że sport  będzie częścią kolejnego etapu luzowania obostrzeń z powodu koronawirusa w nadchodzących tygodniach.

Miłośnicy siłowni możliwe, że będą mogli wkrótce wrócić do swoich ciężarów i lekcji jogi, powiedział Dowden.
„Wiem, że ludzie mają ochotę wrócić na siłownię, do ośrodków rekreacji(...)  i wszystkich innych zajęć fitness”.
            „Dlatego ściśle współpracujemy, aby sport  i środowiskowe formy sportowe powróciły jak szybko to możliwe i gdy tylko będzie to bezpieczne -  datując początek lipca  jako najwcześniejszy termin”.
            Ta wiadomość dała zastrzyk energii dla milionów fanatyków fitnessu, którzy pragnęli wrócić do siłowni, aby wykonać profesjonalny trening.
            Może to zmniejszyć tłumy w zatłoczonych parkach, gdzie Brytyjczycy musieli wykonywać wszystkie swoje ćwiczenia.
            Siłownie są częścią trzeciego etapu planu rządowego dotyczącego przywrócenia kraju do życia. To stawia go na równi z restauracjami i hotelami, które również mają zamiar powrócić i otworzyć swoje drzwi dla klientów od początku przyszłego miesiąca.

Ale wielu martwi się tym, jak utrzymają zasady dwóch metrów w tak zamkniętych i ciasnych przestrzeniach.
            Niektórzy krytycy ostrzegają, że jeśli kluby sportowe i siłownie, będą  musiały ograniczyć liczbę osób to może to być nieopłacalne.
            PM wskazał, że będzie można zmniejszyć ograniczenie, gdy tylko liczba infekcji spadnie wystarczająco nisko. Rząd musi jeszcze potwierdzić, czy sektor hotelarsko- gastronomiczny z pewnością będzie mógł być przywrócony na proponowana datę 4 lipca. Premier powiedział również, że ma  nadzieję, że fani piłki nożnej będą mogli powrócić na stadiony na początek nowego sezonu - we wrześniu.

„Oczywiście musimy przyjrzeć się rozmieszczeniu kibiców (...), ale cały problem dotyczy tego, jak bezpiecznie wchodzić i wychodzić ze stadionów oraz jak będzie wyglądał dostęp do wszystkiego innego.”

Ale Dowden ostrzegł, że w międzyczasie fani muszą oglądać w domu, w przeciwnym razie ryzykują rozprzestrzenianie się koronawirusa.
            Aston Villa zmierzył się wczoraj wieczorem z Sheffield United, a następnie Manchester City vs Arsenal.
PM powiedział: „Opiekujcie się fanami i społecznościami, oglądając w domu”

„Gromadzenie się poza stadionami nie przynosi żadnych korzyści poza narażeniem zdrowia publicznego”.

                                                                                                                                  (źródło: The Sun)

Obraz Pexels z Pixabay 

Od 4 lipca trzecia faza znoszenia restrykcji koronawirusowych

Od 4 lipca w Anglii otwarte będą mogły być puby, restauracje, hotele, hostele, kina, muzea, galerie, świątynie, salony fryzjerskie, a wymagany dwumetrowy dystans między ludźmi zostanie zmniejszony do jednego metra - ogłosił we wtorek brytyjski premier Boris Johnson.

"Dzięki naszemu postępowi, możemy teraz pójść dalej i bezpiecznie złagodzić blokadę w Anglii. Na każdym etapie ostrożność pozostanie naszym hasłem przewodnim, a każdy krok będzie warunkowy i odwracalny. Naszą zasadą jest zaufanie Brytyjczykom, że będą w pełni świadomi zagrożeń, pamiętając, że im bardziej się otwieramy, tym bardziej musimy być czujni" - powiedział Johnson w Izbie Gmin.

Zgodnie z ogłoszonymi wytycznymi, tam, gdzie nie ma możliwości przebywania w odległości dwóch metrów od siebie, zaleca się zachowanie dystansu "jednego metra plus", przy czym plus oznacza środki takie jak instalacja ekranów, odwrócenie się tyłem do siebie, zapewnienie środków do dezynfekcji rąk i zasłanianie twarzy w środkach transportu publicznego.

Od lipca mogą być otwarte - pod warunkiem wprowadzenia zasad zmniejszających ryzyko zakażenia - hotele, hostele, kwatery typu bed and breakfast, apartamenty i domy wakacyjne, domki letniskowe lub bungalowy, kempingi, parkingi dla samochodów kempingowych, miejsca kultu religijnego, biblioteki, świetlice, restauracje, kawiarnie i stołówki pracownicze, bary i puby (ale klienci mogą siedzieć tylko przy stolikach, zaś właściciele będą proszeni o zbieranie danych kontaktowych klientów), kina, teatry i sale koncertowe (ale bez występów na żywo), muzea i galerie, salony fryzjerskie i fryzjerzy, place zabaw na otwartym powietrzu, siłownie i lodowiska na otwartym powietrzu, parki rozrywki i parki tematyczne i parki rozrywki, inne kryte ośrodki lub obiekty rekreacyjne.

Na razie pozostaną zamknięte kluby nocne, kasyna, kręgielnie i kryte lodowiska, miejsca do zabawy dla dzieci w zamkniętych pomieszczeniach, ośrodki spa, salony piękności, manikiurzyści, salony masażu, salony tatuażu, studia fitness i tańca w zamkniętych pomieszczeniach, siłownie i obiekty sportowe w zamkniętych pomieszczeniach, baseny i parki wodne oraz centra wystawiennicze lub konferencyjne.

Ponadto od 4 lipca członkowie jednego gospodarstwa domowego mogą spotykać się w pomieszczeniach zamkniętych z osobami z innego gospodarstwa domowego, w tym zostając na noc, przy czym te spotkania nie muszą być z tym samymi osobami, tzn. rodzina z dziećmi może się spotkać najpierw z jednymi dziadkami, a innego dnia z drugimi. Na zewnątrz ludzie mogą się gromadzić w grupach do sześciu osób z różnych gospodarstw domowych przy zachowaniu dystansu, zaś dwa gospodarstwa domowe dowolnej wielkości mogą się spotykać na zewnątrz, tzn. w przypadku dwóch dużych rodzin lub gospodarstw domowych nie będzie ograniczenia co do wielkości tego zgromadzenia.

"Dzisiaj możemy powiedzieć, że nasza długa narodowa hibernacja zaczyna się kończyć, a życie wraca do naszych sklepów, ulic i domów, zaś nowy, ale ostrożny optymizm jest wyczuwalny" - oświadczył Johnson. Zastrzegł jednak, że jeśli pojawi się groźba nawrotu wirusa, rząd nie zawaha się przed wycofaniem części lub wszystkich nowo ogłoszonych kroków.

Zapowiedź złagodzenia restrykcji - co dotyczy tylko Anglii, bo władze Szkocji, Walii i Irlandii Północnej same ogłaszają tempo podejmowanych kroków - została powszechnie poparta przez posłów, także z opozycji. Lider Partii Pracy Keir Starmer powiedział, że jego ugrupowanie "przeanalizuje szczegóły" i "przestudiuje wytyczne", ale "ogólnie rzecz biorąc, z zadowoleniem przyjmuję to oświadczenie, wierzę, że rząd stara się postępować właściwie, i że będziemy to wspierać".

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Obraz NickyPe z Pixabay 

Opiekunka: domy opieki po wybuchu epidemii były pozostawione same sobie

Domy opieki w W. Brytanii po wybuchu epidemii zostały pozostawione same sobie, a władze przez długi czas nie interesowały się panującą w nich sytuacją, co zapewne przyczyniło się do dużej liczby zgonów - mówi PAP pracownica polskiego domu opieki w Londynie.

Antokol to najstarszy polski dom opieki w Londynie. Założony został w 1951 r. z myślą o emigrantach i uchodźcach, którzy pozostali w Wielkiej Brytanii po II wojnie światowej nie mogąc wrócić do Polski. Do dziś część jego pensjonariuszy stanowią weterani wojenni.

Joanna R., która pracuje w Antokolu od grudnia, łącząc to zajęcie z pracą naukową, mówi, że spośród 36 pensjonariuszy na Covid-19 zmarło – jak przypuszczają opiekunowie - dziewięć lub dziesięć osób. "Dokładną liczbę trudno oszacować z powodu braku dostępności testów. Przepisy dotyczące zgonów w domach opieki ulegały zmianie. Na początku przyjeżdżał lekarz, by stwierdzić zgon, później, prawdopodobne w celu ochrony medyków oraz pracowników zakładów pogrzebowych, już tylko przeszkolony ratownik medyczny lub pielęgniarka z policją, by stwierdzić zgon i zabezpieczyć ciało, po czym zwłoki odbierał zakład pogrzebowy" – opowiada PAP.

Zachorowania zaczęły się już na początku epidemii, ale jak wskazuje, choć personel ma podejrzenia co do źródła i momentu pojawienia się koronawirusa w placówce, to ze względu na brak przeprowadzanych testów, ciężko to jednoznaczne stwierdzić i wszystkie przypuszczenia pozostają w sferze niezweryfikowanych hipotez.

"Sytuację pogarszał fakt przeciążenia infolinii NHS (publicznej służby zdrowia - PAP) i wielogodzinnego oczekiwania na połączenie oraz braku dostępności testów na obecność wirusa. W takiej sytuacji słowa brytyjskiego premiera brzmiały dla nas wyjątkowo okrutnie, bo rzeczywiście stało się to naturalną selekcją – czyj organizm był odporniejszy, ten przetrwał" – dodaje rozmówczyni.

W Antokolu zakażonych koronawirusem była większość pensjonariuszy, a także opiekunów – w tym też rozmówczyni PAP – choć część z seniorów również przeszła chorobę łagodnie, w postaci jedno- czy dwudniowej niedyspozycji, to cała sytuacja nie pozostała bez wpływu na stan psychiczny niektórych rezydentów, co czasem miało swoje tragiczne konsekwencje.

Problemem w Wielkiej Brytanii, zwłaszcza w szczycie epidemii w kwietniu, był brak wystarczającej ilości środków ochrony osobistej. Dotyczyło to nawet szpitali, gdzie zezwolono, by w krytycznych sytuacjach ponownie używać jednorazowych środków. "Jeśli chodzi o domy opieki, to dużo zależało od kierownictwa poszczególnych placówek. My w Antokolu mieliśmy wsparcie zarówno moralne, jak i w postaci środków zabezpieczających. Tym trudniej było słuchać wypowiedzi naszych koleżanek z innych domów opieki znajdujących się na terenie Londynu. Problemem w wielu domach opieki był kompletny brak podstawowych środków ochrony, dużo opiekunek, nie chcąc ryzykować zdrowiem oraz życiem własnym i swych rodzin, zrezygnowało z pracy" – opowiada opiekunka.

Jej zdaniem, w reakcji na koronawirusa popełniono cały szereg błędów – brak informacji na początku, zlekceważenie problemu przez władze, niedobory środków ochrony osobistej – to wszystko szczególnie mocno uderzyło w domy opieki. Jedyną trafną decyzją władz było odizolowanie osób starszych. "Powszechnie wiadomo, że izolacja nie jest stanem wpływającym pozytywnie na człowieka, jednak należy z całą stanowczością podkreślić, że dzięki temu wiele osób ocaliło swe życie" – podkreśla. Z tym, że - jak zastrzega - ta decyzja też była spóźniona.

Według ostatnich cotygodniowych danych brytyjskiego urzędu statystycznego ONS, od początku roku do 5 czerwca włącznie w domach opieki w Anglii i Walii zmarło 80 978 osób, z czego Covid-19 był wskazany jako przyczyna zgonu – główna lub kluczowa przyczyna – w odniesieniu do 14 028 przypadków. W domach opieki doszło do 29,6 proc. wszystkich zgonów z powodu Covid-19 zarejestrowanych w Anglii i Walii do 5 czerwca.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Obraz Gerd Altmann z Pixabay 

Mężczyzna zatrzymany za spowodowanie kolizji z udziałem samochodu Johnsona

Mężczyzna, który wbiegł przed konwój wiozący brytyjskiego premiera Borisa Johnsona, wskutek czego doszło do drobnej stłuczki z udziałem samochodu szefa rządu, został zatrzymany i postawione mu zostaną zarzuty zakłócania porządku publicznego i utrudnianie ruchu drogowego.

Mężczyzna protestujący przeciwko tureckim działaniom wobec Kurdów wybiegł nagle na ulicę, wskutek czego samochody konwoju musiały gwałtownie hamować. Jeden z nich uderzył w tył jaguara, w którym znajdował się Johnson. Nikomu nic się nie stało i wszystkie pojazdy po chwili były w stanie odjechać z miejsca wypadku. Na zdjęciach opublikowanych przez brytyjskie media widać, że samochód premiera ma lekko wgnieciony bagażnik.

Rzecznik premiera potwierdził, że Johnson znajdował się wewnątrz pojazdu i że w całym incydencie nikt nie odniósł obrażeń.

"Dzisiaj, około godziny 14.30, 17 czerwca, dwa pojazdy policyjne brały udział w kolizji na Parliament Square. Zgłoszono, że pieszy wbiegł na drogę, powodując nagłe zatrzymanie się pojazdów, co doprowadziło do tego, że dwa pojazdy konwoju wzięły udział w zderzeniu. Nie zgłoszono żadnych obrażeń. Mężczyzna, którego personalia na razie nie będą podane, został zatrzymany na miejscu zdarzenia na podstawie art. 5 ustawy o porządku publicznym oraz za utrudnianie ruchu drogowego. Wszystkie pojazdy były w stanie odjechać z miejsca zdarzenia" - napisała w komunikacie londyńska policja metropolitalna.

Johnson wracał z parlamentu, gdzie jak co środę odpowiadał na zapytania poselskie. (PAP)

Wiceszef MSW: od marca 2017 roku służby udaremniły 25 ataków terrorystycznych

25 ataków terrorystycznych udaremnił brytyjski kontrwywiad od zamachu na Moście Westminsterskim w marcu 2017 roku, a policja i służby bezpieczeństwa pracują obecnie nad ponad 800 sprawami - ujawnił w poniedziałek wiceminister spraw wewnętrznych James Brokenshire.

Brokenshire w rozmowie ze stacją Sky News powiedział, że brytyjskie służby bezpieczeństwa i wywiadu są jednymi z najlepszych na świecie, choć muszą się mierzyć ze zróżnicowanymi zagrożeniami, a "w każdym tygodniu mogą być setki tropów".

Była to reakcja na sobotni atak w Reading, kilkadziesiąt kilometrów na zachód od Londynu, gdzie w miejskim parku pochodzący z Libii 25-letni azylant Khairi Saadallah zaatakował nożem siedzące na trawie osoby, zabijając trzy z nich i poważnie raniąc trzy kolejne. Policja uznała, że atak miał podłoże terrorystyczne.

Saadallah w przeszłości odsiadywał wyrok więzienia w Wielkiej Brytanii za drobne przestępstwa nie mające związku z terroryzmem, ale w 2019 roku był przez pewien czas pod obserwacją MI5, gdyż miał planować wyjazd do Syrii.

Brokenshire przyznał jednak, iż w świetle ataku rząd być może będzie musiał zmienić swoją politykę. "Bardzo uważnie przyglądamy się wszystkim faktom i okolicznościom tej sprawy i jeśli są lekcje, które trzeba odrobić, jeśli są rzeczy, które należy zmienić, jeśli istnieje polityka, która wymaga zmiany, to właśnie to zrobimy" - zapewniał.

Wiceminister, w kompetencjach którego są kwestie bezpieczeństwa, wskazywał na 25 udaremnionych zamachów, ale od czasu ataku na Moście Westminsterskim w marcu 2017 roku było też kilka, którym nie udało się zapobiec, w tym trzy - nie licząc sobotniego w Reading - z ofiarami śmiertelnymi wśród przypadkowych osób.

Były to samobójczy zamach bombowy w Manchesterze w maju 2017 roku, gdy zginęły 22 osoby, atak na Moście Londyńskim w czerwcu 2017 roku z ośmioma ofiarami śmiertelnymi, atak w Fishmongers' Hall w Londynie w listopadzie 2019 roku, gdy zginęły dwie osoby. Poprzedni atak o charakterze terrorystycznym miał miejsce w lutym tego roku w Streatham w południowym Londynie, choć tam jedyną ofiarą śmiertelną był sam sprawca zabity przez funkcjonariuszy.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Trzy osoby zginęły w ataku nożownika w Reading

Prawdopodobnie trzy osoby zginęły, a dwie zostały poważnie ranne w ataku nożownika, do którego doszło w sobotę wieczorem w Reading na zachód od Londynu. Policja traktuje zdarzenie jako atak terrorystyczny, a według nieoficjalnych informacji sprawca jest Libijczykiem.

Do zdarzenia doszło ok. 19 miejscowego czasu w parku Forbury Gardens, w którym dwie godziny wcześniej zakończyła się demonstracja ruchu Black Lives Matter, choć spora część uczestników jeszcze tam pozostała. Policja nie łączy jednak ataku z protestem. Według relacji świadków mężczyzna podbiegał od grupy do grupy siedzących w parku i wykrzykując niezrozumiałe słowa, dźgał nożem przypadkowe osoby.

Mężczyzna został aresztowany przez policję. Jak podała agencja Press Association, która powołuje się na źródło w służbach bezpieczeństwa, sprawca ataku jest Libijczykiem, jednak ani policja, ani władze jeszcze nie potwierdziła tej informacji.

Także informacja o zgonach nie została jeszcze oficjalnie potwierdzona. Jako pierwszy podał ją dziennik "Daily Telegraph", powołując się na pielęgniarkę z miejscowego szpitala, ale później podawały ją także inne brytyjskie media.

Wcześniejszy wiec Black Lives Matter przebiegł bez incydentów. Według organizatorów wszyscy jego uczestnicy są bezpieczni.

"Moje myśli są z tymi wszystkimi, których dotknął przerażający incydent w Reading i składam podziękowania dla służb ratunkowych na miejscu zdarzenia" - napisał premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson na Twitterze.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Zakaz lotów do Wlk. Brytanii, Szwecji i Portugalii przedłużony.

Dnia 17 czerwca w Polsce miał zostać wznowiony międzynarodowy ruch lotniczy wewnątrz Europy. We wtorek (16.06) weszło w życie rozporządzenie wykluczające z tego pozwolenia loty do Wielkiej Brytanii (i Irlandii Północnej), Szwecji oraz Portugalii.

         W dniu 15 marca br. wraz z rozwijającą się na świecie pandemią koronawirusa w Polsce wprowadzony został zakaz wykonywania regularnych połączeń pasażerskich. Od tego dnia w kraju dozwolone były tylko operacje cargo, czarterowe oraz general aviation. Po ponad dwu miesięcznej przerwie lotów rząd zniósł ograniczenia dotyczące krajowych podróży lotniczych, które zostały dozwolone od 1 czerwca.

            Następnym etapem wznawiania ruchu lotniczego w Polsce miało być zezwolenie na wykonywanie połączeń międzynarodowych wewnątrz Europy. W ubiegłą środę polski rząd poinformował, że wraz z 17 czerwca wznowione zostaną loty na lotniska położone na terytorium państw członkowskich Europejskiego Porozumienia o Wolnym Handlu (EFTA), Konfederacji Szwajcarskiej oraz państw członkowskich Unii Europejskiej. Zaledwie cztery godziny przed wejściem w życie pozwolenia Rada Ministrów wykluczyła z tego rozporządzenia Wielką Brytanię, Irlandię Północną, Szwecję oraz Portugalię. Oznacza to, że do tych państw nie polecimy od 17 czerwca.

            Zakaz wykonywania połączeń pasażerskich do wspomnianych krajów kończy się dnia 30 czerwca 2020 roku.

                                              

                                                                                                                      (źródło: Pasazer.com)

Obraz HubertPhotographer z Pixabay

Szef BoE: bez interwencji rząd miałby problem ze sfinansowaniem wydatków

Bank Anglii (BoE) w początkowej fazie kryzysu, wywołanego przez epidemię koronawirusa, uratował brytyjski rząd przed niemożnością sfinansowania wydatków - powiedział w poniedziałek stacji Sky News jego gubernator Andrew Bailey.

Jak mówił, gdyby Bank Anglii nie interweniował w czasie krachu, który wówczas nastąpił na rynku, rząd - po raz pierwszy, od kiedy można sięgnąć pamięcią - miałby problem ze sfinansowaniem wydatków.

Bailey, który objął stanowisko gubernatora banku centralnego w połowie marca, czyli w momencie, gdy rozpoczynała się w Wielkiej Brytanii epidemia, udzielił obszernego wywiadu na temat początkowej fazy kryzysu.

Jak mówił, wyglądało przez pewien czas na to, że rząd nie będzie mógł znaleźć chętnych do zakupu obligacji, co byłoby sytuacją niespotykaną. Wprawdzie w 2009 r., w czasie kryzysu finansowego, zdarzyło się, że nie zdołano sprzedać wszystkich oferowanych wówczas obligacji, ale było to postrzegane jako jednorazowy przypadek.

Bailey powiedział, że w marcu sytuacja na rynku była jeszcze poważniejsza, co skłoniło Bank Anglii do interwencji w postaci zwiększenia programu luzowania ilościowego o rekordowe 200 mld funtów.

"Zasadniczo byliśmy dość blisko krachu na niektórych z głównych rynków finansowych. Mieliśmy dużą niestabilność na głównych rynkach, na rynku walutowym, na rynku obligacji. Widzieliśmy rzeczy, które nie miały precedensu, na pewno w ostatnim czasie. I stanęliśmy w obliczu poważnych zaburzeń" - mówił Bailey.

Zapytany, co by się stało, gdyby bank nie interweniował, Bailey powiedział: "Myślę, że perspektywy byłyby bardzo złe. Byłoby to bardzo poważne. Myślę, że znaleźlibyśmy się w sytuacji, w której w najgorszym przypadku rząd miałby problemy z finansowaniem wydatków w krótkiej perspektywie". Dodał, że to nigdy nie zdarzyło się, od kiedy można sięgnąć pamięcią.

Bailey odniósł się również do zarzutów, że zwiększenie luzowania ilościowego najpierw o wspomniane 200 mld, a w zeszłym tygodniu o kolejne 100 mld, ma na celu pomaganie rządowi w finansowaniu wydatków. "W żadnym momencie nie myśleliśmy, że naszym zadaniem jest po prostu finansowanie wszelkich długów, jakie emituje rząd" - powiedział, podkreślając, że celem jest zapewnienie stabilności gospodarczej.

Gubernator ostrzegł też, że Wielka Brytania musi przygotować się na koniec okresu znikomego bezrobocia, które spadło poniżej 4 proc., oraz że cała struktura gospodarki zostanie zmieniona przez kryzys.

Powiedział, że wiele zadłużonych firm będzie miało trudności z finansowaniem wydatków w najbliższych miesiącach, ale problemy wykraczają poza zbilansowanie budżetu. "Są pewne działania, które ludzie wykonywali przed Covid-19, a do których po prostu nie wrócą. Przez jakiś czas nie będzie tak samo" - mówił.

"Zatem myślę, że będą pewne działania i firmy, które miały doskonale opłacalny model biznesowy przedtem i nie były nadmiernie zadłużone, ale niestety nawyki się zmieniły. Będą firmy, które nie przetrwają - niestety tak jest" - oświadczył. Jak dodał, wraz z tymi strukturalnymi zmianami w gospodarce część miejsc pracy zostanie zlikwidowana.

Jak zauważa Sky News, te uwagi są istotne, ponieważ obecny scenariusz Banku Anglii dotyczący następstw epidemii zakłada, że po gwałtownym wzroście bezrobocia w czasie zamknięcia, rynek pracy stopniowo wróci do normy. Tymczasem to sugeruje, że nie jest on już tak pewny tego pełnego ożywienia.

Bailey powiedział też, że Wielka Brytania stoi przed podwójnym wyzwaniem - z powodu epidemii i brexitu. "W przypadku Covid-19 możemy stwierdzić, że istnieją działania, które funkcjonowały w gospodarce przed Covid, które okazują się być po prostu nierentowne, lub ludzie nie chcą ich robić w świecie, który nadchodzi. I to może strukturalnie zmienić część gospodarki, na przykład - może zmienić sposób, w jaki podróżujemy" - powiedział.

"Myślę, że brexit może z czasem doprowadzić do pewnych zmian w strukturze handlu. I znowu, może się zdarzyć pewne strukturalne dostosowanie (do tych zmian)" - oznajmił.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Coronavirus: Co to jest aplikacja tropiąca na telefon? I czy możemy temu ufać?

W miarę jak kraje na całym świecie wyłaniają się z obostrzeń, śledzenie i tropienie kontaktów ma kluczowe znaczenie dla kontrolowania Covid-19 do czasu znalezienia szczepionki.

Ale czy aplikacja do śledzenia i tropienia kontaktów  może powstrzymać pandemię o takim rozmiarze? I czy możemy jej  ufać? Jak działają te systemy?

            „Będziemy mieli system na tropienie i śledzenie, który będzie nie do pobicia na świecie”.

Wielokrotnie w marcu słyszeliśmy o „spłaszczeniu krzywej”i w większości krajów tak się stało.

            Ale teraz uwaga skupia się na kontrolowaniu nowych ognisk zachorowań.

            WHO twierdzi, że: „Systematyczne stosowanie aplikacji do śledzenia i tropienia osób, które miały kontakt z osobą zarażoną, przerwie łańcuch przenoszenia tej zakaźnej choroby i dlatego jest niezbędnym narzędziem zdrowia publicznego”.

                                                           Co to jest śledzenie kontaktów?

            Chodzi o kraje, które wiedzą, kto z obywateli ma wirusa i z kim dana osoba się kontaktowała. Może występować to w wielu formach - niektóre systemy są cyfrowe, niektóre manualne, niektóre oba naraz. Niektóre są dobrowolne - jak w Australii, Niemczech i Singapurze. Niektóre takie jak w Chinach i Koreii Południowej  zdecydowanie takie nie są.

I chociaż zostaje to wprowadzane to nasuwają się  poważne pytania. Jednym z nich jest pytanie o dane osobowe. Telefony są używane do monitorowania odległości osób i ich lokalizacji, a dane nie są zawsze anonimowe.

            Chiny i Korea Południowa monitorują lokalizację osób z wirusem oraz historię płatności, nie pytając ich o zgodę. Oba kraje w dużej mierze skutecznie śledzą wirusa, ale przynajmniej w Koreii Południowej istnieje świadomość, że takie podejście jest niecodzienne.

„W rzeczywistości jest to bardzo przerażająca rzeczywistość i takie informacje należy wykorzystywać wyłącznie w przypadku kryzysowych chorób zakaźnych”- powiedział Lee Jae – Myung, gubernator prowincji Gyeonggi.

            Dla wielu ludzi jest to niedopuszczalnie przerażające, niezależnie od korzyści dla zdrowia publicznego.

            Amnesty International ostrzegła Bahrajn, Kuwejt i Norwegię, że aplikacje do śledzenia kontaktów są „wysoce inwazyjnymi narzędziami do nadzoru”.

Teraz Norwegia zawiesiła swoją aplikację, a Niemcy również  zwracają uwagę na te obawy, jednakże ich aplikacja nie pokazuje lokalizacji. Wskazuje to na szczególne napięcie między ochroną prywatności ludzi a tym jak dobrze wirus jest śledzony. Jednakże istnieje wyzwanie, aby zachęcić ludzi do zarejestrowania się, gdyż im więcej osób, tym skuteczniejszy jest system.

Jeśli w kraju jest demokracja,  zaangażowanie większości ludzi jest trudne.

            Singapur chciał, aby trzy czwarte ludzi miało tę aplikację. Jednakże dostała ją jedna trzecia i nie wszyscy tej aplikacji używają.

Jeden z wyższych urzędników twierdzi, że istnieje problem zaufania.

            Cel  Australii wynosił 40%, jak dotąd osiąga 25%, oznacza to mniejsze zapotrzebowanie na aplikacje. Pozostałe wyzwanie polega na tym, że potrzebna jest aplikacja, która działa.

            W Moskwie aplikacja do śledzenia kwarantanny karała ludzi za to, że byli na zewnątrz, kiedy nie byli.

            Australijska aplikacja ma problemy z uzyskaniem połączeń Bluetooth ze wszystkimi osobami, które są w pobliżu. Następnie w Anglii, w maju rząd oświadczył, że ludzie mają obowiązek pobrać aplikację i uruchomić ją po zakończeniu procesu. Teraz powiedziano:

            „Szukamy czegoś na zimę, ale w tej chwili nie jest to dla nas priorytetem” a rząd Wielkiej Brytanii ogłosił, że odstawia na bok pierwszy plan na rzecz wersji, która zbiera mniej danych, uzasadniając, że zapewnia wgląd w problemy związane ze śledzeniem cyfrowym.

„Istnieje niebezpieczeństwo bycia zbyt technologicznym, i poleganiu w zbyt dużym stopniu na SMS-ach i e-mailach alienujących i zastraszających ludzi”- powiedział James Bethell minister ds. innowacji. To prowadzi do manualnego śledzenia i tropienia kontaktów. Innymi słowy, śledzenie wykonywane przez ludzi. Wiemy na przykładzie z Ebolą, Ospą czy HIV, że może to być najbardziej skuteczny środek. Jednakże wśród najbardziej dotkniętych krajów podczas tej pandemii manualne śledzenie, w takich krajach jak Ameryka i Brazylia, jest fragmentaryczne.

                                                                                                                      (Ros Atkins, BBC News)

Obraz Gerd Altmann z Pixabay 

Po wznowieniu handlu "nowa normalność" w sklepach

Choć ponowne otwarcie - po 12-tygodniowej przerwie - wszystkich sklepów w Anglii zostało powszechnie odebrane jako ważny krok w kierunku powrotu do normalności, samo robienie zakupów wygląda teraz zupełnie inaczej niż przed epidemią.

W poniedziałek, w pierwszym dniu wznowienia handlu, brytyjskie media pokazywały długie kolejki przed wejściem do niektórych sklepów z ubraniami czy butami. Najdłuższe były przed odzieżową siecią Primark, która jako jedna z nielicznych nie prowadzi sklepu internetowego.

Jednak już we wtorek wczesnym popołudniem w Westfield London - największej galerii handlowej w Europie - tłumu kupujących nie było. Co więcej, znaczna część sklepów nie zdecydowała się jeszcze na wznowienie działalności. Kolejki były przed nielicznymi. Nawet przed Primarkiem ustawiło się co najwyżej kilkanaście osób.

Po części wyjaśnieniem tego faktu jest to, że w niektórych sklepach konieczne jest wcześniejsze umówienie wizyty na określone okienko czasowe. Tak działa np. salon Apple czy sklep jubilersko-zegarkowej sieci Goldsmiths, choć w tej drugiej, jeśli jest akurat wolne okienko, można wejść bez rezerwacji.

Zgodnie z rządowymi wytycznymi w celu bezpiecznych zakupów, klienci proszeni są, by starali się dotykać tylko te przedmioty, które zamierzają kupić. Brak możliwości przymierzenia ubrania czy butów jest jednak sporą niedogodnością. "Zasadniczo przymierzanie nie jest rekomendowane, ale jak komuś bardzo zależy, to oczywiście jest to możliwe. Staramy się jednak pomóc w doborze rozmiaru, tak, aby klient brał do przymierzalni jedną rzecz we właściwym rozmiarze, a nie trzy czy cztery" - mówi PAP sprzedawca w sklepie odzieżowym Lacoste.

Nieco łatwiej pod tym względem jest z niewielkimi przedmiotami, które można po każdym przymierzeniu odkazić. Philip, sprzedawca z Goldsmiths, pokazuje PAP niewielkie urządzenie, w którym promieniami ultrafioletowymi odkażane są zegarki i biżuteria przed i po każdym pokazaniu klientowi. Odkażanie trwa trzy minuty. "Biorąc pod uwagę konieczność odkażenia za każdym razem, to co do zasady podczas jednej wizyty pokazujemy klientowi trzy przedmioty. Jeśli chciałby przymierzyć więcej, to zalecamy, aby zarezerwował sobie dłuższe okienko" - wyjaśnia.

W każdym z ponad 300 sklepów w Westfield przy wejściu jest płyn do dezynfekcji rąk i obsługa przypomina, by z niego skorzystać - co nie jest wymagane np. w zwykłych sklepach spożywczych czy supermarketach. Obsługa galerii handlowej przypomina też, by poruszać się zgodnie z przyklejonymi na podłodze strzałkami wyznaczającymi kierunek ruchu, aby wyeliminować ryzyko bliskiego kontaktu osób idących w przeciwną stronę, a także by w kolejce zachowywać obowiązujący nadal dwumetrowy dystans. Barierki oddzielające wchodzących i wychodzących ustawiono też przed galerią handlową.

Dodając do tych niedogodności fakt, że na razie zamknięta jest cała - bardzo duża - strefa gastronomiczna, a także usunięte zostały ławki i ograniczona liczba czynnych toalet, trudno sobie wyobrazić, by obroty szybko wróciły do czasów sprzed epidemii. Na razie sklepy próbują się przystosować to tej nowej normalności, zachęcając klientów dużymi, sięgającymi nawet 50 proc. obniżkami.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Osoby najbardziej zagrożone koronawirusem nie będą musiały się izolować

Ok. 2,2 mln osób, którym ze względu na stan zdrowia zalecono całkowite pozostawanie w domach w czasie epidemii koronawirusa, od 6 lipca będzie mogło spotykać się z innymi, zaś od 1 sierpnia - może zakończyć izolację, ogłosiło w poniedziałek brytyjskie ministerstwo zdrowia.

Chodzi m.in. o osoby, które miały przeszczepy narządów, pacjentów chorych na raka w trakcie chemioterapii, kobiety w ciąży mające choroby serca oraz osoby z ciężkimi schorzeniami układu oddechowego, takimi jak mukowiscydoza i ciężka astma. Te schorzenia wydatnie zwiększają ryzyko zgonu w przypadku zakażenia koronawirusem, zatem pod koniec marca rząd zdecydowanie zalecił im pozostawanie w domach, oferując zarazem wsparcie w postaci dostaw zakupów. Ponad połowa z tych osób jest poniżej 70. roku życia, a ponad 90 tys. to dzieci.

Pierwsze poluzowanie zalecenia izolacji nastąpiło w ich przypadku od 1 czerwca - mogą one wychodzić raz dziennie, aby spotkać się z jedną osobą z innego gospodarstwa domowego, ale tylko na otwartej przestrzeni i utrzymując dwumetrowy dystans.

Zgodnie ze zmianami ogłoszonymi w poniedziałek, osoby te od 6 lipca będą mogły spotykać się na zewnątrz z maksymalnie sześcioma innymi, z różnych gospodarstw domowych, a ci, którzy mieszkają samemu będą mogli tworzyć tzw. "bańki wsparcia" z dowolnym innym gospodarstwem domowym, tzn. że będą mogli je odwiedzać i zostawać tam na noc.

Natomiast od 1 sierpnia nie będą one już musiały się izolować, choć nadal powinny przestrzegać zasad dystansu społecznego będąc poza domem i zachowywać szczególne środki ostrożności. Będą one mogły wrócić do pracy, pod warunkiem, że w miejscu pracy wprowadzone są wytyczne zwiększające bezpieczeństwo, co zarazem oznacza, że przestanie im automatycznie przysługiwać zasiłek chorobowy. Wraz z końcem lipca wstrzymane zostaną też dostawy darmowych paczek z podstawowymi artykułami żywnościowymi.

Minister zdrowia Matt Hancock powiedział, że ma pełną świadomość, jak niesamowicie trudne jest dla izolujących się osób pozostawanie przez wiele tygodni bez kontaktu z innymi i bez możliwości wyjścia z domu. "Wiedzieliśmy, że prosimy o trudną rzecz, ale te środki były niezbędne do ratowania życia. Teraz, gdy liczba infekcji nadal spada, nasi eksperci medyczni doradzają, że możemy złagodzić niektóre z tych środków, wciąż zapewniając ludziom bezpieczeństwo" - oświadczył.

Złagodzenie tych restrykcji dotyczy tylko Anglii. Władze Irlandii Północnej już wcześniej ogłosiły, że najbardziej podatne osoby od 31 lipca nie będą się musiały izolować. W Szkocji zalecenie izolowania się ma obowiązywać co najmniej do 31 lipca, a w Walii do 16 sierpnia.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

POWRÓT DO SZKOŁY

Gavin Williamson ujawnia plany dotyczące „bubbles” czyli baniek ochronnych  dla większej klasy i ma nadzieję, że wszystkie dzieci wrócą do szkoły we wrześniu.

            Sekretarz Edukacji powiedział, że rząd zobowiązuje się przywrócić „każde dziecko z powrotem, w każdej grupie, w każdej szkole” w następnej kadencji.

            Gavin Williamson twierdził, że klasy mogą wrócić do pełnej liczby, zwiększając liczbę „baniek ochronnych” w szkole z 15 do 30.

Powiedział na konferencji prasowej nr 10: „Tworzymy bańki ochrony dla dzieci w klasie, tworząc dla nich środowisko ochronne”.

„Obecnie mamy 15 dzieci, a my chcielibyśmy rozszerzyć te bańki, aby objąć całą klasę.”

Dodał: „Zdajemy sobie sprawę, że nadal będą musiały zostać wprowadzone środki ochronne, aby zapewnić bezpieczeństwo dzieci i upewnić się, że nauczyciele i wszyscy pracujący w szkole również są bezpieczni, i dlatego zamierzamy wydawać dalsze wytyczne w ciągu najbliższych dwóch tygodni. ”
            Boris Johnson obiecał również, że we wrześniu wszystkie dzieci wrócą do szkoły stacjonarnej.
            Premier utorował drogę do wielkiego letniego powrotu, podkreślając, że nadszedł czas, aby naród przestał żyć w obawie przed koronawirusem i ponownie miał dużo dzieci w klasie.

            Powiedział: „Chcę świata, w którym - o ile to możliwe i pod warunkiem, że możemy zapewnić bezpieczeństwo klasom, co myślę, że możemy - każde dziecko, każdy uczeń, każdy uczeń powraca we wrześniu”.
            „Jestem pewien, że damy radę”.

We wrześniu miliony uczniów przegapią ponad cztery miesiące nauki w szkole.

Badania wykazały, że dwa miliony wykonały niewiele pracy od marca lub nie wykonały jej wcale.

Komisarz ds. Dzieci, Anne Longfield, powiedziała: „Ponieważ Irlandia zmniejsza dystans społeczny do jednego metra w szkołach, rząd wydaje się, że ma dobrą okazję do sprawdzenia, czy szkoły w Anglii mogą zrobić to samo.

„Dzieci i rodzice poświęcili się, aby pomóc w walce z tym wirusem”.

„Dobre samopoczucie i edukacja milionów ludzi wywróciła się do góry nogami, a dzieciom w najbardziej niekorzystnej sytuacji grożą dalsze zaległości”.

„Dlatego potrzebujemy wysiłków na szczeblu krajowym, kierowanych przez rząd, rady i szkoły, aby doprowadzić jak najwięcej dzieci z powrotem do klasy”.

Obraz Gerd Altmann z Pixabay 

Kiedy salony fryzjerskie będą otwarte w Wielkiej Brytanii?

Brytyjczycy desperacko chcą wrócić do swoich najlepszych fryzjerów, ale salony fryzjerskie pozostają nadal zamknięte.
            Jednak wciąż jest nadzieja, że fryzjerzy mają zostać ponownie otwarci od 4 lipca, jeśli rząd uzna, że rozprzestrzenianie koronawirusa jest pod kontrolą.

            Aplikacja do rezerwacji usług „beauty” Treatwell odnotowała zaskakujący wzrost liczby wizyt o 410 procent pod koniec maja w porównaniu z początkiem restrykcji spowodowanych przez koronawirusa.
            W rozmowie z Daily Mail stylista fryzur znanych osobistości, Michael Van Clarke, ujawnił, że jego salon na Soho ma już 3000 list oczekujących na ponowne otwarcie w lipcu.

Firmy mogą sprzedawać klientom produkty online, takie jak szampony lub zabiegi domowe, i mogą odbierać je w salonach od 15 czerwca.

Klienci będą  musieli jednak przestrzegać surowych zasad, w tym zakazu wchodzenia do sklepów.

Oznacza to, że można uzyskać bezpośrednią poradę od swojego fryzjera, ale należy utrzymać regułę 2metrowego dystansu.

Na początku czerwca rzecznik Borisa Johnsona potwierdził, że nie ma planów ponownego otwarcia salonów fryzjerskich na zabiegi upiększające przed lipcem.

Po ponownym otwarciu na zabiegi upiększające , personel może być zobowiązany do noszenia środków ochrony osobistej w stylu dentystycznym.
            Salony i fryzjerzy w Wielkiej Brytanii mają zamknięte drzwi już od końca marca, w celu spowolnienia rozprzestrzeniania się koronawirusa.

Jak zadziała dystans społeczny podczas strzyżenia włosów?

Według 50-stronicowego planu salony fryzjerskie należą do firm, które nie będą mogły ponownie otworzyć drzwi, dopóki nie spełnią wytycznych „Covid-19-secure”.

Dokument może obejmować takie środki, jak stosowanie masek na twarz - jak zaobserwowano w salonach fryzjerskich w krajach europejskich - i dystans społeczny.

„Wiele środków wymaga opracowania nowych wytycznych bezpieczeństwa, które określają, w jaki sposób można przystosować każdy rodzaj przestrzeni fizycznej do bezpiecznego działania”, czytamy w dokumencie rządowym.

            Salony najprawdopodobniej będą działać tylko z 50-procentową wydajnością, aby utrzymać środki dystansu społecznego, a ci, którzy strzyżą włosy, będą pracować na zmiany, aby zminimalizować kontakt z personelem i klientami.

            Jest również prawdopodobne, że nie będzie używane każde stanowisko w salonie, a fryzjerzy będą pracować na odległych od siebie stanowiskach w celu zachowania dwumetrowej odległość między sobą.
            British Beauty Council zaleca, aby personel nosił rękawiczki, maski i fartuchy, podczas gdy klienci prawdopodobnie również będą musieli nosić maski i nie będą mogli mieć przy sobie wielu rzeczy.
             Fryzjerzy i styliści z tak zwanego „podziemia”  pojawiają się często, gdy zdesperowani Brytyjczycy szukają sposobu na uporządkowanie swoich włosów.

Co powinienem zrobić, jeśli jestem fryzjerem?

            Jest to stresujący czas dla wszystkich osób prowadzących działalność na własny rachunek, a fryzjerzy niczym się nie różnią.
            Rząd obiecał wsparcie osobom samozatrudnionym w Wielkiej Brytanii, a także pracownikom zatrudnionym w pełnym wymiarze godzin.

Osoby prowadzące działalność na własny rachunek mogą odnaleźć wiele informacji i przewodników w internecie na temat tego, jak uzyskać pomoc finansową w czasie kryzysu.

https://polskifryzjertwickenham.uk/

https://fryzjerrichmond.uk/

https://przedluzaniewlosow.uk/


Niektórzy pracownicy będą uprawnieni do programu „furlough scheme” czyli urlopu postojowego.

 Program ten został przedłużony do października.

Obraz Виктория Бородинова z Pixabay 

Koronawirus: Dzieci „rozwijają stres pourazowy” z powodu pandemii.

Dzieci rozwijają poważne choroby psychiczne, w tym stres pourazowy, z powodu pandemii koronawirusa, jak ostrzega organizacja charytatywna.

W raporcie, organizacja Childhood Trust stwierdza, że dzieci biedne są wyjątkowo podatne na zagrożenia. Oprócz obaw o zdrowie swoich bliskich, wiele dzieci boryka się z izolacją społeczną i głodem. Brak dostępu do internetu powoduje również zaległości w nauce u dzieci będących w trudnej sytuacji materialnej.
            Ponieważ wiele klas jest nadal zamkniętych z powodu restrykcji, dzieci, które nie mogą uzyskać dostępu do internetu w domu, zostały całkowicie wykluczone z lekcji online. Nauczyciele ostrzegają, że doprowadzi to do utrwalenia się nierówności między nimi a kolegami z klas z zamożniejszych rodzin. Dzieci w tej sytuacji nie mają również dostępu do terapii online lub innych potrzebnych wizyt w służbie zdrowia.

            Brak kontaktu z nauczycielami i lekarzami pierwszego kontaktu, którzy są przeszkoleni w wykrywaniu oznak znęcania się i zaniedbania, pozostawia dzieci, które doświadczają przemocy w domu, ukryte i zagrożone”.

Laurence Guinness, dyrektor naczelny Childhood Trust, powiedział BBC News, że wiele dzieci, doświadcza „prawdziwych koszmarów” związanych z koronawirusem i śmiercią -co jest możliwym efektem ubocznym zespołu stresu pourazowego (PTSD).

Powiedział, że te dzieci były szczególnie poruszone globalną liczbą ofiar śmiertelnych, co zmartwiło ich rodziców i przyjaciół przed śmiercią z powodu koronawirusa.

„Rosnące liczby ofiar śmiertelnych są zgłaszane każdego dnia - te dzieci to wszystko widziały i zinternalizowały” - powiedział.

Raport cytuje także dr Marię Loades, psycholog kliniczny z Uniwersytetu w Bath, mówiąc, że obostrzenia mogą „zwiększyć ryzyko depresji i prawdopodobnego lęku, a także ewentualnego stresu pourazowego”.

Galiema Amien-Cloete, dyrektor szkoły podstawowej w Londynie, powiedziała BBC, że widziała również obawy rodziców związane z koronawirusem „przeniesione na ich dzieci”.

Dodała, że w przypadku dzieci utrata rutyny, kontaktu z przyjaciółmi i regularnej edukacji są często doświadczane „jak żałoba”.

Dzieci w gospodarstwach domowych o niskich dochodach mogą również odczuwać lęk, gdy jedno lub oboje z rodziców są kluczowymi pracownikami - według analiz BBC, setki tysięcy ludzi zarabia poniżej zalecanej przez Fundację Living Wage stawki. Niepokój wynika nie tylko z braku żywności i ubóstwa, ale także dlatego, że ich rodzice wykonują zawody wysokiego ryzyka.

            Jedna z licealistek w wieku szkolnym, cytowana w raporcie, powiedziała, że„niepokoję się, bo moja mama pracuje dla NHS, i nie wiem, czy ją to dotknie, czy nie”. Inna młoda dziewczyna mówiła, że za każdym razem, gdy matka wychodziła z domu do pracy, myślała: „mama umrze, nie wróci”.

            Organizacja „Childhood Trust”, która współpracuje z około 200 organizacjami charytatywnymi, rozmawiała również z dziećmi posiadającymi historię problemów zdrowia psychicznego, aby dowiedzieć się, czy były w stanie uzyskać dostęp do potrzebnej im pomocy. Z 2000 dzieci z zaburzeniami zdrowia psychicznego, z którymi rozmawiano, 83% stwierdziło, że wybuch epidemii koronawirusa pogorszył ich zdrowie psychiczne.

            W trakcie lockdown'u”centra kultury i grupy wsparcia również przeniosły swoje usługi online. Nie są one jednak dostępne dla dzieci, które nie mają dostępu do internetu - na przykład dla dzieci które, są bezdomne i mieszkają w tymczasowych zakwaterowaniach lub w przeludnionych mieszkaniach bez dostępu do wifi.

Te nierówności również są ze sobą powiązane. Dzieci z czarnych i innych mniejszości etnicznych częściej żyją w przepełnionych mieszkaniach, co utrudnia zdobycie dostępu do pomocy osobom z problemami natury psychicznej. Jednocześnie ich rodzice częściej chorują i umierają na koronawirusa, co zwiększa prawdopodobieństwo urazu u dzieci.

Guinness powiedział BBC, że dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi są szczególnie mocno dotknięte. Na przykład dla osób z zaburzeniami ze spektrum autyzmu (ASD) utrata dodatkowej nauki i ustalonych procedur była „katastrofalna”. Niektórzy rodzice twierdzą, że rozwój ich dzieci spadł już o rok.

Raport stwierdza również, że podczas „lockdown'u”szczególnie narażone są dzieci będące ofiarami znęcania się i wykorzystywania seksualnego . Były sekretarz stanu, Sajid Javid, ostrzegł przed „gwałtownym wzrostem” przypadków wykorzystywania dzieci na początku tego miesiąca.

Childhood Trust wskazuje również na wzrost sprzedaży alkoholu o 21% w okresie panujących obostrzeń i przytacza statystyki, według których 2,6 miliona dzieci mieszka z rodzicem pijącym alkohol w sposób ryzykowny, a 70 000 000 żyje z osobą uzależnioną od alkoholu.

„Troska dzieci i młodych ludzi o członków rodziny z uzależnieniami i / lub problemami alkoholowymi może mieć znacznie większy wpływ na ich własne zdrowie fizyczne i psychiczne, relacje i wyniki edukacyjne niż przed wprowadzeniem ograniczeń Covid-19” - czytamy w raporcie. Wynika to szczególnie z braku kontaktu z nauczycielami i pracownikami służby zdrowia przeszkolonymi w wykrywaniu oznak znęcania się.

Dyrektor Amien-Amo-Cloete powiedziała BBC, że wierzy, że problemy te będą nadal wpływać na całe pokolenie dzieci długo jeszcze po kryzysie koronawirusa.

„Ludzie powtarzają„ kiedy koronawirus się skończy ”- powiedziała. „Ale nikt nie wie, kiedy to się skończy ”.

„Myślę, że musimy być świadomi, że to nie skończy się tak szybko,  ponieważ będziemy musieli również poradzić sobie z tym, jak wpłynęło to na dzieci. To jest jak żałoba - mówią, że człowiek nigdy nie pogodzi się ze śmiercią kogoś bliskiego, tylko się uczy. jak z tym żyć. Nie powinniśmy myśleć, że wszystko wróci do normy, gdy tylko nie będzie już więcej przypadków ”.

Obraz Manuel Darío Fuentes Hernández z Pixabay 

Badanie: użytkownicy Facebooka i YouTube'a częściej wierzą w teorie spiskowe nt. koronawirusa

Korzystanie z Facebooka i YouTube'a oraz innych platform społecznościowych ma związek ze skłonnościami do wiary w teorie spiskowe nt. koronawirusa - wykazało badanie Ipsos Mori prowadzone na zlecenie uniwersytetu King's College London.

Osoby, które wykorzystują media społecznościowe do poszukiwania informacji na temat koronawirusa SARS-CoV-2, znacznie częściej przejawiają tendencję do wiary w teorie spiskowe na temat choroby, co może z kolei stanowić podstawę do zrozumienia tego, w jaki sposób zyskują one popularność oraz gdzie leży ich źródło - uważają badacze.

30 proc. Brytyjczyków, którzy brali udział w ankiecie Ipsos Mori w ostatnich dniach maja, stwierdziło, że koronawirus najprawdopodobniej został stworzony w laboratorium. W kwietniu wiarę podobnej teorii dawało 25 proc. ankietowanych. 8 proc. respondentów w maju zadeklarowało, że symptomy choroby COVID-19 ich zdaniem mają związek z promieniowaniem, jakie rzekomo emitują maszty obsługujące sieć łączności bezprzewodowej 5G. 7 proc. badanych ocenia, że nie ma wystarczających dowodów, aby uznać że koronawirus w ogóle istnieje. Jak przypominają eksperci, każde z tych twierdzeń zostało obalone przez naukę.

Z badania Ipsos Mori wynika, że 60 proc. ankietowanych, którzy wierzą, że koronawirus ma związek z promieniowaniem sieci 5G, czerpie swoje informacje z portalu YouTube należącego do Google'a. Dla porównania, w grupie osób, które uważają twierdzenia o radiacji za fałszywe, z YouTube'a jako źródła informacji korzysta 14 proc. badanych. Ponadto, 56 proc. osób, które nie wierzy w istnienie koronawirusa, swoje informacje czerpie z Facebooka.

Serwis CNBC przypomina, że wiara w teorie spiskowe na temat negatywnego oddziaływania sieci 5G doprowadziła do niszczenia masztów telekomunikacyjnych w Europie, a także nękania pracowników sektora telekomunikacji przez osoby przekonane, że rozwój łączności nowej generacji ma związek z epidemią koronawirusa. Jednym z najbardziej rozpowszechnionych twierdzeń wśród teorii spiskowych na temat 5G jest to, które głosi, iż nowa generacja łączności zmniejsza odporność ludzkiego organizmu, sprawiając tym samym, że społeczeństwo jest bardziej podatne na choroby zakaźne.

Badanie zamówione przez King's College London wskazuje na istnienie silnej korelacji pomiędzy użyciem mediów społecznościowych a skłonnością do wiary w teorie spiskowe na temat koronawirusa. Dodatkowo, osoby, które wykorzystywały media społecznościowe jako swoje główne źródło informacji, według ekspertów były o wiele bardziej skłonne do łamania obostrzeń narzucanych przez rząd celem walki z zagrożeniem. 58 proc. osób, które mając symptomy choroby COVID-19 naruszało nakaz samoizolacji, wykorzystywało jako główne źródło informacji portal YouTube - wskazują specjaliści.

Raport został zbudowany w oparciu o trzy ankiety prowadzone w dniach od 20 do 22 maja, w których wzięło udział 2254 osób z Wielkiej Brytanii w wieku od 16 do 75 lat.

Zarówno Facebook jak i YouTube twierdzą, że reagują na pojawiające się na ich portalach fałszywe treści na temat koronawirusa, takie jak np. kuracje obiecujące uzdrowienie czy sugestie, które łączą epidemię z 5G. Obie platformy deklarują również współpracę z organami ochrony zdrowia takimi jak WHO czy brytyjska publiczna służba zdrowia (NHS) celem dystrybucji prawdziwych danych na temat koronawirusa. (PAP)

Koronawirus: jedna trzecia uczniów „nie angażuje się w naukę”

Jak wynika z badań, zdecydowana większość nauczycieli (90%) twierdzi, że ich uczniowie wykonują mniej lub znacznie mniej pracy niż normalnie o tej porze roku.
            Raport National Foundation for Educational Research (NFER) mówi, że dyrektorzy uważają, że około jedna trzecia uczniów nie angażuje się w ustaloną pracę.
            Ograniczony dostęp lub brak dostępu do technologii był problemem dla około jednej czwartej (23%) uczniów, jak poinformowali NFER dyrektorzy szkół.

            Rząd twierdzi, że przeznaczył ponad 100 milionów funtów na pomoc w nauce w domu.
Raport NFER opiera się na wynikach ankiety przeprowadzonej wśród 1233 dyrektorów szkół i 1 821 nauczycieli w angielskich szkołach państwowych, przeprowadzonej w dniach 7–17 maja.

To pokazuje jaki ogromny wpływ ma zamknięcie szkół ze względu na Covid-19 jeśli chodzi o naukę uczniów z najbardziej trudnych obszarów.

Szkoły średnie z największą liczbą dzieci kwalifikujących się do bezpłatnych posiłków szkolnych zgłosiły, że 48% uczniów było zaangażowanych w działania edukacyjne, w porównaniu z 66% i 77% uczniów w szkołach w przedziale środkowym i najniższym.

            Nauczyciele powiedzieli badaczom, że następującym uczniom szczególnie trudno jest zaangażować się w zdalne uczenie się w porównaniu z rówieśnikami:
- dzieciom z ograniczonym dostępem do technologii i / lub przestrzeni do nauki
- wrażliwym i podatnym dzieciom
-  dzieciom ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi i niepełnosprawnościami
-  młodym opiekunom

                                                           Zaangażowanie rodziców
            Według raportu nauczyciele twierdzą, że nieco ponad połowa (55%) rodziców uczniów jest zaangażowana w naukę w domu swoich dzieci.

Ale nauczyciele ze szkół o mniejszych zasobach finansowych, zgłaszają niższy poziom zaangażowania rodziców (41%) niż nauczyciele ze szkół posiadających wyższe zasoby finansowe(62%).

Dyrektor naczelny NFER Carole Willis powiedziała,że istnieje ryzyko, że różnica w osiągnięciach zwiększy się w wyniku pandemii, wzywając do „kompleksowego i długoterminowego planu rozwiązania tego problemu”.

Josh Hillman, dyrektor ds. Edukacji w Fundacji Nuffield, która sfinansowała badania, powiedział: „Przejście na zdalne uczenie się podczas izolacji spowodowanej koronawirusem sprawiło, że implikacje związane z nierównym dostępem dzieci i młodzieży do sprzętu IT i łączności są jeszcze bardziej surowe”.

Geoff Barton, sekretarz generalny związku szefów ASCL, poparł krajowy plan „pomocy tym dzieciom w nadrobieniu zaległości”.

„Ta analiza pokazuje, że dzieci, które już stoją w obliczu największych wyzwań, odczuły najgorszy wpływ na ich naukę podczas izolacji, i że w dużej mierze winą jest podział cyfrowy”.

Rzeczniczka Departamentu Edukacji powiedziała: „Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby żadne dziecko, bez względu na pochodzenie, nie pozostało w tyle w wyniku koronawirusa.

            „Rozważamy również, wraz z szeregiem organizacji partnerskich, co więcej jest potrzebne, aby wesprzeć wszystkich uczniów, którzy ucierpieli z powodu zamknięcia szkół”.

Badanie NFER jest dokumentem naukowym z University of London Institute of Education, gdzie uczniowie w Wielkiej Brytanii studiują średnio przez 2,5 godziny dziennie podczas lockdown'u.
            Ta liczba jest o połowę mniejsza niż wskazano w poprzedniej ankiecie przeprowadzonej przez Institute for Fiscal Studies, sugerując, że straty w nauce mogą być znacznie większe niż wcześniej sądzono.

            Badanie UCL, w którym przeanalizowano dane z podłużnego badania gospodarstwa domowego w Wielkiej Brytanii, obejmującego 4559 dzieci, mówi, że jedna piąta uczniów (około dwóch milionów dzieci w Wielkiej Brytanii) nie uczyła się w szkole ani pracowała mniej niż godzinę dziennie w domu, a 17% włożyło więcej niż cztery godziny dziennie.

            Okazuje się, że zmienność w ilości zadań szkolnych wykonywanych w domu zwiększa istniejące regionalne i społeczno-ekonomiczne nierówności, przy czym uczniowie w Londynie, południowo-wschodniej Anglii i Irlandii Północnej otrzymują więcej zadań szkolnych offline, takich jak zadania, arkusze i oglądanie filmów, niż gdzie indziej w Wielkiej Brytanii.

            Na przykład na południowym wschodzie 28% dzieci otrzymywało cztery lub więcej elementów zajęć szkolnych w trybie offline dziennie, w porównaniu ze średnią krajową wynoszącą 20%.

            Raport mówi także, że dzieci kwalifikujące się do darmowych posiłków szkolnych „wydają się być dodatkowo w niekorzystnej sytuacji podczas lockdown'u”, przy czym 15% otrzymuje cztery lub więcej materiału zajęć szkolnych offline, w porównaniu z 21% dzieci nie kwalifikujących się do bezpłatnych posiłków.

Profesor Francis Green, który kierował badaniami, powiedział, że „namalował ponury obraz utraconej nauki szkolnej i małej ilości pracy domowej w domu”.

„Zamknięcie szkół i ich częściowe ponowne otwarcie stanowią potencjalne zagrożenie dla rozwoju edukacyjnego pokolenia dzieci.

„W tym pokoleniu wszyscy tracą, o wiele więcej niż inni.

„Lepsze zapewnienie pracy domowej w domu, a jeszcze lepiej wczesny bezpieczny powrót do szkoły dla jak największej liczby osób, powinny teraz stać się najwyższym priorytetem dla rządu”.

                                                                                                                                  (Źródło: BBC News)

Obraz eungyo seo z Pixabay 

Wszystkie ofiary ataku w Reading były związane ze środowiskiem LGBT

Wszystkie trzy ofiary śmiertelne sobotniego ataku nożownika w Reading na zachód od Londynu były związane z miejscowym środowiskiem LGBT, choć nic nie wskazuje, by to było motywem działania sprawcy, 25-letniego azylanta z Libii.

W poniedziałek wieczorem podano personalia trzeciej ofiary. Stwierdzono, że to David Wails, naukowiec pracujący dla dużej firmy chemicznej. Jak poinformowano, aktywnie wspierał miejscowe środowisko LGBT. Gejami natomiast były dwie pozostałe ofiary - 36-letni James Furlong, nauczyciel z gimnazjum pobliskiej miejscowości Wokingham i 39-letni Amerykanin Joe Ritchie-Bennett, który od 15 lat mieszkał w Wielkiej Brytanii. Na razie nic nie wskazuje, by mogło to być to przyczyną ataku i wygląda, że byli oni przypadkowymi ofiarami.

Według relacji świadków Khairi Saadalah podbiegł nagle, krzycząc trudne do zrozumienia słowa, do siedzącej w parku grupy 8-10 osób i dźgnął nożem w szyję i w bok co najmniej trzy z nich, zanim pozostali zdążyli się zorientować, co się dzieje. Następnie w trakcie ucieczki zaatakował jeszcze inne osoby. W ataku ranne zostały jeszcze trzy osoby, ale jak podano w poniedziałek wieczorem wszystkie wyszły już ze szpitala.

Policja poinformowała w niedzielę, że traktuje zdarzenie jako mające podłoże terrorystyczne.

Jak podają brytyjskie media, Saadallah przybył do Wielkiej Brytanii w 2012 r. jako uchodźca z Libii, a w 2018 r. otrzymał azyl - mimo że w ciągu tych sześciu lat miał liczne konflikty z prawem. W zeszłym roku znajdował się przez pewien czas pod obserwacją MI5 w związku z zamiarem wyjazdu do Syrii, bądź Libii.

Dziennik "The Guardian" podał, że Saadallah miał zdiagnozowany zespół stresu pourazowego, depresję i emocjonalnie niestabilne zaburzenie osobowości. Według relacji sąsiadów, lubił pić whisky i palić marihuanę. Z kolei "The Sun" poinformował, że zalewie 16 dni przed atakiem wyszedł z przedterminowo z więzienia, gdzie odsiadywał wyrok 17 miesięcy i 20 dni za drobne przestępstwa nie mające podłoża terrorystycznego.

Gazety "The Sun" oraz "Daily Telegraph" przywołują też wpis zamieszczony na Facebooku przez Mo Saadallaha, który twierdzi, że jest bratem sprawcy, a obecnie jak się przypuszcza przebywa w Libii. Pod informacją o ataku napisał on: "To nieprawda. Khairi bronił się... rasistowskie kraje. Wolność dla mojego brata przed!!" (nie jest jasne, do czego odnosi się słowo „przed”, prawdopodobnie to efekt słabej znajomości angielskiego - PAP), a w innym wpisie, również z błędem, napisał: "Nie jesteśmy terrorystami. Pier... Anglię!".

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

Stopień zagrożenia wirusowego dla całego UK zmniejszony z 4 na 3.

Departament Zdrowia ogłosił, że poziom zagrożenia przed koronawirusem w Wielkiej Brytanii został obniżony z czterech do trzech. Poziom obniżył się po „stałym” spadku liczby przypadków zachorowań.
            Poziom zmienia się z czterech na trzy, ale naczelni lekarze brytyjscy ostrzegają: „To nie znaczy, że pandemia się skończyła”.


            Główni szefowie medyczni w Wielkiej Brytanii powiedzieli, że ruch ten został zalecony przez Wspólne Centrum Bezpieczeństwa Biologicznego po „stałym spadku” przypadków COVID-19 w Anglii, Szkocji, Walii i Irlandii Północnej.

            Poziom alarmowy trzeci oznacza, że wirus jest w powszechnym obrocie, ale ryzyko jego przeniesienia  nie jest już wysokie lub rośnie wykładniczo, i może nastąpić „stopniowe złagodzenie ograniczeń”.

Departament Zdrowia powiedział, że poziom został zmieniony na trzy „ze skutkiem natychmiastowym”.

            W oświadczeniu główni szefowie medyczni w Wielkiej Brytanii powiedzieli: „Obserwujemy stały spadek liczby przypadków, które widzieliśmy we wszystkich czterech krajach, i to trwa”.
„Nie oznacza to, że pandemia się skończyła. Wirus nadal znajduje się w powszechnym obrocie i prawdopodobnie wystąpią zlokalizowane epidemie”.

            Główni szefowie medyczni - profesor Anglii Chris Whitty, dr Michael McBride z Irlandii Północnej, dr Gregor Smith ze Szkocji i dr Chris Jones z Walii - powiedzieli, że „sprawdzili dowody” i zgodzili się obniżyć poziom alarmu.
            Sekretarz zdrowia Matt Hancock powiedział, że przejście na niższy poziom alarmowy to „wielki moment dla kraju i prawdziwy dowód determinacji Brytyjczyków do pokonania tego wirusa”.

System „poziomu zagrożenia  COVID-19” - zaprezentowany w maju przez premiera Borisa Johnsona - obejmuje skalę od jednego do pięciu, co według niego odzwierciedla stopień zagrożenia kraju przez koronawirusa.

W tym czasie Johnson powiedział, że poziom będzie zależał od współczynnika reprodukcji COVID-19 (R) - czyli średniej liczby osób, do których każda zarażona osoba przenosi wirusa - oraz liczby przypadków.

            Jednak złagodzenie restrykcji w Anglii na początku czerwca wywołało zaniepokojenie, ponieważ poziom alarmowy pozostał na poziomie czterech - co wcześniej rząd powiedział, że oznaczałoby to utrzymanie ograniczeń.

            Na poziomie piątym transmisja jest wysoka lub rośnie i istnieje ryzyko, że usługi opieki zdrowotnej zostaną przytłoczone. Poziom pierwszy oznacza, że koronawirus nie jest już znany w Wielkiej Brytanii.

            Poziom trzeci to okres kiedy wirus jest w generalnym obiegu i może nastąpić stopniowe łagodzenie ograniczeń, natomiast poziom drugi to okres, w którym liczba przypadków zachorowań i przenoszenia wirusa jest niska i nie są wymagane ograniczenia lub są tylko minimalne”.

            Rząd ogłosił w piątek, że w Wielkiej Brytanii zmarło kolejnych 173 osób, które uzyskały pozytywny wynik testu na COVID-19.

            Łączna liczba zgonów na koronawirusa w tym kraju w szpitalach, domach opieki i szerszej społeczności wynosi 42 461,
            Liczba osób zarażonych koronawirusem w Wielkiej Brytanii wynosi obecnie 301 815 po potwierdzeniu w piątek 1346 kolejnych przypadków.

                                                                                                                                (źródło: SKY News)

Obraz Willfried Wende z Pixabay 

14 dni więzienia za oddanie moczu przy pomniku zabitego policjanta

Na 14 dni więzienia skazano w poniedziałek mężczyznę, który podczas sobotnich demonstracji w Londynie oddawał mocz przy stojącym w pobliżu parlamentu monumencie upamiętniającym policjanta zamordowanego w 2017 r. przez dżihadystę.

Zdjęcie oddającego mocz mężczyzny - uczestnika samozwańczych protestów w obronie ważnych historycznie pomników - obiegło w sobotę wieczorem brytyjskie media, wzbudzając powszechne potępienie i niesmak. Następnego dnia 28-letni Andrew Banks ze Stansted w hrabstwie Essex sam oddał się w ręce policji.

W poniedziałek przed sądem w Londynie przyznał się do zarzutu naruszenia obyczajności. Jak mówił prokurator, Banks był w Londynie, by bronić pomników przed dewastacją, ale nie potrafił wskazać, o jakie pomniki chodziło. Mówił też, że poprzedniego dnia wypił 16 piw i nie spał w nocy. Jego obrońca z kolei zapewniał, iż Banks jest zawstydzony swoim zachowaniem oraz że miał kłopoty psychiczne.

Monument, obok którego doszło do incydentu, upamiętnia Keitha Palmera, policjanta, zamordowanego przez dżihadystę Khalida Masooda. W marcu 2017 r. wjechał on samochodem w grupę pieszych na Moście Westminsterskim, zabijając cztery osoby, a następnie śmiertelnie dźgnął nożem Palmera.

W trakcie sobotnich zamieszek w Londynie aresztowano ponad sto osób. Większość aresztowanych to osoby, które - jak przekonywały - broniły pomników kluczowych dla brytyjskiej historii przed aktami wandalizmu ze strony antyrasistowskich aktywistów. Część tych osób użyła tego tylko jako pretekstu do atakowania policji i wszczynania burd. Przed demonstracjami rząd zapowiedział, że wszyscy, którzy zostaną przyłapani na atakowaniu policjantów, niszczeniu mienia i aktach wandalizmu, staną przed sądem w ciągu 24 godzin.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

W pobliżu Stonehenge odkryto dużą strukturę z epoki neolitu

Archeolodzy odkryli dużą neolityczną konstrukcję składającą się z głębokich wykopów tworzących okrąg o średnicy ok. 2 km wokół miejsca kultu w Durrington Walls, położonego 3 km na północny-wschód od Stonehenge w południowej Anglii - poinformował w poniedziałek Reuters.

"Czołowi badacze Stonehenge i jego okolic byli zaskoczeni skalą tej struktury i tym, że nie została ona wcześniej odkryta mimo bliskiej odległości od Stonehenge" - powiedział jeden z uczestniczących w badaniach archeologów Vincent Gaffney.

Dodał, że jest to niezwykłe odkrycie o dużym znaczeniu.

Stworzona ok. 4,5 tys. lat temu struktura składała się z głębokiego na pięć i szerokiego na dziesięć metrów wykopu. Jak dotąd odkryto 20 części tej konstrukcji. Naukowcy spodziewają się, że będzie ich jeszcze więcej, ale część obszaru, na którym leży okrąg nie nadaje się do prowadzenia badań, ze względu na późniejsze przekształcenia terenu.

W samym centrum okręgu znajduje się Durrington Walls, jedno z największych w Wielkiej Brytanii stanowisk archeologicznych, składające się z osady z czasów neolitu, a także miejsca kultu. Wykop mógł wyznaczać symboliczną granicę, kierować ludzi do świętego miejsca w jego centrum, albo przestrzegać przed wkroczeniem na jego teren - wyjaśnia dziennik "The Guardian".

Naukowcy początkowo sądzili, że zagłębienia w ziemi, które z czasem zostały przysypane, miały naturalny charakter, dopiero ostatnie badania przeprowadzone dzięki najnowszym technologiom potwierdziły, że jest to konstrukcja celowo wykonana przez ludzi.

Gaffney zaznacza, że skala i precyzja odkrytej konstrukcji potwierdza, że jej budowniczowie musieli dysponować systemem mierzenia odległości. Przypuszcza też, że struktura mogła być odbiciem kosmologicznych wyobrażeń kultury, która ją stworzyła.

Jak powiedział gazecie badacz z University of St Andrews Richard Bates, ten zabytek pozwala nam "mieć wgląd w przeszłość pokazującą społeczeństwo bardziej złożone, niż mogliśmy to sobie kiedykolwiek wyobrażać". (PAP)

Królowa podziękowała przedsiębiorcom za reakcję na pandemię

Brytyjska królowa Elżbieta II podziękowała w piątek przedsiębiorstwom na całym świecie za reakcję na pandemię koronawirusa. Tymczasem jej wnuk, książę William, wraz z żoną osobiście sprawdzali, w jakim stopniu dotknęła ona firmy.

"Ponieważ wiele organizacji w całym kraju wznawia działalność, przesyłam moje najlepsze życzenia i wsparcie dla środowisk biznesowych w Wielkiej Brytanii, Wspólnocie Narodów i na całym świecie" - napisała królowa w przesłaniu do Brytyjskich Izb Handlowych (BCC), którym patronuje.

"W czasach ogromnych trudności dla wielu budujące jest widzieć obywatelską reakcję i hojność tak wielu przedsiębiorstw, małych i dużych, na stawiane wyzwania, czy to poprzez wsparcie dla sektora opieki zdrowotnej, czy też dla najbardziej narażonych społeczności" - podkreśliła brytyjska monarchini.

Spora część brytyjskich przedsiębiorstw w odpowiedziała na apel rządu i przestawiła w trakcie epidemii swoją produkcję na potrzeby walki z nią, np. firmy przemysłowe włączyły się opracowywanie i wytwarzanie respiratorów, zaś odzieżowe zaczęły produkować odzież ochronną dla personelu medycznego.

Tymczasem wnuk Elżbiety II, książę William wraz z żoną, księżną Kate, odwiedzili w piątek dwie niezależne firmy w pobliżu królewskiej posiadłości Sandringham w hrabstwie Norfolk, aby dowiedzieć się, w jakim stopniu dotknięte zostały wprowadzonym z powodu epidemii zatrzymaniem gospodarki.

Książę William udał się do istniejącej od 50 lat rodzinnej piekarni Smiths the Bakers w King's Lynn, która po 11 tygodniach zamknięcia w poniedziałek wznowiła działalność. Pracownicy powiedzieli mu, jak ograniczenia wpłynęły na firmę. Kate tymczasem odwiedziła centrum ogrodnicze w Fakenham, które musiało zostać zamknięte na siedem tygodni podczas blokady. Centra ogrodnicze, tak jak inne sklepy na otwartym powietrzu, wznowiły działalność w pierwszym etapie luzowania restrykcji, ale tak jak i inne sklepy musiały wdrożyć rządowe wytyczne zwiększające bezpieczeństwo klientów i obsługi.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

 

foto : twitter / RoyalFamily

Dlaczego 365 DNI jest obecnie najgorętszym filmem na Netflix?

NETFLIX  stał się wybawcą podczas izolacji spowodowanej przez koronawirusa, ale zamiast patrzeć na najnowszy serial telewizyjny, jest coś innego, co utrzymało fanów zaintrygowanych, gdy utknęli w domu.

Odkąd „50 Shades of Grey”pojawiło się na scenie, Brytyjczycy byli bardziej skłonni do wypróbowania BDSM w domu - 18 procent twierdzi, że lubi się wiązać - ale ostatnio to właśnie polski film pt. „365 DNI” sprawia, że widzom jeszcze goręcej robi się pod kołnierzem.

„365 DNI” z Michele Morrone i Anną Marią Sieklucką opowiada historię szefa mafii Massimo.

Massimo porywa polską dyrektor sprzedaży Laurę Biel podczas wakacji na Sycylii i daje jej 365 dni na zakochanie się w nim.

Film oparty na książce Blanki Lipińskiej sprawił, że fani poczuli się sfrustrowani seksualnie, a niektórzy nawet ostrzegali widzów serwisu Netflix, że „nie należy go oglądać samemu”.

            Od palących gorących scen seksu po niebezpieczny styl życia Massimo, reporterka gazety „The Sun” Kirsty McCormack przygląda się, dlaczego „365 DNI „ jest obecnie najgorętszą rzeczą w telewizji…

Michele Morrone

Włoski ogier, który gra rolę Massimo, z pewnością cieszy oko i nie boi się błysnąć ciałem.

Dzięki tlącemu się pięknemu wyglądowi i wytatuowanej sylwetce nie trudno zrozumieć, dlaczego został wybrany do tej roli.
            29-letni aktor to słodycz, na którą zasłużył sobie film, a jego występ w scenach seksu jest więcej niż wiarygodny - w rzeczywistości niektórzy widzowie sugerują, że „romps” czyli sceny miłosne muszą być prawdziwe.

Pomimo bycia samolubnym przestępcą, Massimo wypowiada słowa: „Czy zgubiłaś się maleńka?” które wystarczą, aby niejednej kobiecie zrobiło się słabo.
            Oprócz znakomitej gry aktorskiej, Michele jest także piosenkarzem. Wydał swój debiutancki album pt. „Dark Room” w tym roku, a także kilka jego piosenek zostało użytych do filmu „365 DNI”.

            Po obejrzeniu filmu wielu widzów pisało na Twitterze i błagało Michele o ich porwanie,jak również niektórzy nazwali film „pornografią z fabułą”.
            Zaskakujące jest to, że pierwsza scena seksu między Massimo i Laurą pojawia się dopiero w filmie po godzinie, ale budowanie akcji jest więcej niż przyjemne.
            Massimo mówi Laurze,  że nic jej nie zrobi, dopóki ona sama go nie poprosi o to - i  jest całkiem jasne, że to właśnie zrobi.
            Zanim jeszcze dojdzie do „gorących momentów”, widzowie praktycznie sami o nie proszą, ale gdy nadchodzą „te sceny” to nie zawodzą. Ale zanim to nastąpi, są pewne intrygujące sceny z kostką lodu i lepkimi lodami.
W rzeczywistości jest wiele momentów, kiedy widzowie myślą, że Laura w końcu się podda, ale jakoś się opiera.
Najgorętsza scena to ta kiedy Laura postanawia wziąć prysznic, a Massimo dołącza do niej.

Pomimo braku prawdziwego seksu, pełna nagość z przodu i pokazywanie mokrych ciał wystarczy, aby wprowadzić każdego w nastrój.

„365 DNI” robi oczywisty ukłon w stronę S&M, kiedy Massimo przywiązuje Laurę do łóżka za pomocą kajdan i teleskopowej rurki po tym, jak ona próbuje drażnić go w szlafroku.
            W innej scenie Massimo ma Laurę przypiętą pasami w swoim prywatnym odrzutowcu po tym, jak odmawia ona z nim lotu do Rzymu.
            Ze związanymi rękami i owiniętymi wokół siebie kilkoma pasami bezpieczeństwa Massimo kontynuuje krótkie dotykanie jej w intymnych miejscach, ale potem mówi jej: „Musisz zarobić na przyjemność”.

            Kiedy Laura w końcu decyduje się na Massimo i jego boską sylwetkę, jest całkiem oczywiste, że ci dwoje nie zrobią tego w zaciszu własnego łóżka!
            Korzyści jakie płyną z bycia szefem mafii to między innymi zaparkowanie jachtu na środku oceanu i uprawianie seksu na dziobie łodzi na otwartej przestrzeni.

Oprócz gorących scen z jachtu,  para robi to również przy oknie w luksusowym apartamencie w Warszawie i cieszy się bardzo parną sesją na umywalce w łazience.

            Chociaż w ostatnich scenach nie ma pełnej nagości, są one równie gorące i udowadniają, jaka silna jest chemia między tymi dwoma nieznajomymi.

Oprócz oszałamiających lokalizacji, budujacego napięcia i seksownych włoskich akcentów jest jeszcze coś, co sprawia, że „365 DNI” jest naprawdę gorącym filmem - bielizna.
            Bez względu na to, czy są to staniki w stylu „bondage” czy jedwabne szlafrok, Laura zawsze dobrze wygląda.
Więc na co czekasz? Niezależnie od tego, czy jesteś singlem, czy masz żonę lub męża,  gwarantujemy, że nie pożałujesz obejrzenia tej naprawdę seksownej opowieści o seksie, władzy i gangsterach, mówi reporterka „The Sun”.

Image

Świetna aplikacja! Pobierz!

Image
Image

Jesteś świadkiem ciekawych wydarzeń?

Zarejestruj się i podziel się swoją historią

Autorzy 

Zostań autorem
Image
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo
  • logo

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies - Polityka prywatności. Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych - RODO. Więcej dowiesz się TUTAJ.